– Trudno to opisać. Nie byłam w teatrze całe wieki, a w operze… sama już nie pamiętam. A tutaj te dekoracje, kostiumy… no i oczywiście artyści, tancerze… wszystko. Czułam się jak w prawdziwym teatrze – mówiła tuż po spektaklu pani Zofia. Nie tylko ona, ale i ci, którzy są sympatykami tej sztuki i często oglądają takie spektakle, nie kryli swojego zachwytu.  Operetka „Wesoła wdówka” na deskach olkuskiego Domu Kultury była tym, czego potrzebowała olkuska publiczność. Bilety wyprzedane do ostatniego miejsca i nieprzerwany aplauz publiczności były tego dowodem.

Już sam tytuł operetki Franza Lehara, należącej do najwybitniejszych dzieł gatunku, przyciąga nieprzerwanie od prawie 110 lat tłumy. Ale czy to co jest dobre na deskach opery, sprawdzi się w skromnych progach Domu Kultury? Można było się spodziewać, że tak, bo już nie pierwszy raz taka sztuka gościła w olkuskim ośrodku.  – Po pozytywnych doświadczeniach z lat ubiegłych postanowiliśmy kontynuować tę inicjatywę. Do tej pory zapraszaliśmy artystów opery raz w roku. Teraz postanowiliśmy zrobić to po raz drugi, wybierając termin ostatkowy. Okazało się, że wybór operetki był bardzo trafny. To sztuka lżejsza niż opera i cieszy się u nas większym powodzeniem – przyznaje dyrektor MOK Grażyna Praszelik-Kocjan.
Wyjazdowe spektakle Opery Śląskiej na scenie Miejskiego Domu Kultury w Olkuszu każdorazowo wzbudzają ogromne zainteresowanie. Wrażenia były spotęgowane udziałem orkiestry, chóru i baletu, monumentalnymi dekoracjami – słowem – wszystkimi atrybutami muzycznej sceny, i pozwoliły nawet w domu kultury zasmakować atmosfery wypełniającej gmach opery.
Nic więc dziwnego, że gorące owacje towarzyszyły nie tylko finałowi, ale też słynnym duetom i solowym popisom śpiewaków. Gdy zaś milkły oklaski, ciszę przerywały salwy śmiechu, towarzyszące dowcipnym scenom.
Niedzielny występ zakończył się pełnym sukcesem. To nie tylko powód do zadowolenia dla dyrekcji, ale też zachęta, by znów podjąć się zorganizowania takiego przedsięwzięcia. – Na pewno mieszkańcom jest wygodniej, gdy takie spektakle odbywają się na miejscu – przyznaje dyrektor Praszelik-Kocjan. – Pewnych zadań możemy się podjąć, bo mieszczą się w naszym budżecie. Są jednak takie, które się nie kalkulują lub sala nie spełnia wymaganych warunków.  Dlatego organizowane są wyjazdy do teatrów, np. do Warszawy czy Krakowa. Organizujemy autobus i bilety, które czasem indywidualnie trudniej zdobyć. To wypełnienie luki oferty, na zakup której do Domu Kultury nas nie stać.


Wesoła wdówka” w Olkuszu
W Olkuszu wystąpili artyści znani i cieszący się już w pełni zasłużoną sympatią tutejszej publiczności, których nazwiska znajdowały się na premierowych plakatach „Wesołej wdówki” Opery Śląskiej z 2005 roku. To Aleksandra Stokłosa w roli, obleganej przez łowców wdowiej fortuny, Hanny Glavari, niezrównani w rozbawianiu widowni Feliks Widera jako Daniłło i Włodzimierz Skalski, odtwórca barona Mirko Zeta, Leokadia Duży wcielająca się w postać jego żony Walentyny, Patrycy Hauke, czyli zabiegający o jej względy Kamil de Rosillon, a także wielu innych cenionych i lubianych artystów muzycznej sceny bytomskiej. Nie mogło być inaczej, skoro reżyserem i choreografem spektaklu był Henryk Konwiński, artysta o 55 -letnim dorobku, przygotowujący inscenizacje „Wesołej wdówki” od czasu jej śląskiej premiery. Trzeba jeszcze wspomnieć, że kierownictwo muzyczne sprawował dyrektor naczelny i artystyczny Opery Śląskiej Tadeusz Serafin, scenografię opracował profesor poznańskiej ASP Ireneusz Domagała, zaś zachwycające kostiumy przygotowała Zofia De Ines, laureatka Złotej Maski ’93, znana w kraju i za granicą autorka scenografii, plakatów teatralnych, okładek popularnych magazynów i stylistka mody.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze