Kto to budował? Kto wybudował te piękne zamki na Jurze, dziś, niestety, w ruinie, a które i w tej postaci budzą podziw? Pytamy o to działacza PTTK, przewodnika turystycznego, byłego pracownika Jurajskich Parków Krajobrazowych, znawcę Jury Krakowsko-Częstochowskiej, pana Marka Nowaka.

– Nazwisk tych ludzi, niestety, nie znamy. Ale wiemy, że byli to muratorzy. Jak widać, byli doskonałymi planistami i rysownikami i znali się na budownictwie, skoro na takim niepewnym podłożu, jak skała wapienna, potrafili stworzyć takie wielkie, ciężkie budowle, które przetrwały do dziś w całości, jak zamek w Pieskowej Skale, lub tylko w części. Zapewne taki murator robił „dokumentację”, zadbał, aby zamek czy pałac pasował do istniejącego stylu i szedł z nią do fundatora, a po uzyskaniu akceptacji przystępował do pracy. Przygotowania trwały lata, bo dosyć powiedzieć, że wapno z piaskiem leżakowało w ziemi 10 do 15 lat. Wszystkie budowle były tynkowane. Wcześniej fundator musiał uzyskać zgodę na budowę i lokalizację od króla, księcia czy królewskiego administratora. Biurokracja jest nieśmiertelna! Nie wiemy, ilu okolicznych mieszkańców dobrowolnie czy przymusowo było zatrudnionych przy takiej budowie, ale możemy się domyślać, że wielu.

I oto, jak już o tym pisaliśmy, mamy zamki jak nowe, tyle tylko, że w skali 1:25. Stoją u podnóża zamku w Ogrodzieńcu. Jedni są zachwyceni, inni, jak to Polacy – kręcą nosami. A co na ten temat sądzi Marek Nowak?

– Uważam, że rzecz wykonana jest z należytą starannością. Naturalnie, nigdy nie odtworzymy wszystkiego do ostatniego kamienia, ale jeśli twórcy są fachowcami i przykładają się do dzieła, powstają miniatury z dużą dozą prawdopodobieństwa. Przykładowo: makietę zamku w Ogrodzieńcu można porównać z zachowanymi ruinami naprzeciwko…
Udajemy się zatem do Olkusza, do pana Jarosława Olczyka, który wykonał 10, a więc większość makiet, wśród nich makietę zamku w Rabsztynie. Pracowania pełna komputerów,  laserów, skomplikowanych urządzeń technicznych, zapasy kolorowych materiałów.

-Jestem technikiem budowlanym, ale od wielu lat nie pracuję w zawodzie, zajmuję się wraz z żoną projektowaniem i wykonywaniem reklam, makiet, które można zobaczyć na sklepach, firmach i domach użyteczności publicznej w Olkuszu, w Krakowie i w wielu innych miastach Polski oraz Austrii i Norwegii. Powiem nawet, że stworzyliśmy swój styl reklam, który odróżnia nasze prace od konkurencji.
I teraz znalazłem się wśród twórców miniatur zamków jurajskich. Drugą część miniatur wykonali specjaliści z Poznania. Traktuję to jako uczestnictwo w wielkiej przygodzie intelektualnej i technicznej. Jako wyzwanie: połączyć wiedzę twórcy reklam, modelarza z „budownictwem” historycznym. Wykonywanie miniatur nie jest zresztą dla mnie czymś zupełnie nowym. To była moja pasja od dzieciństwa, prawie od lat 30.

– Modelowanie obecnie staje się modne…

– Istotnie, jest jakaś moda, powiedziałbym „boom”, przypuszczam, że dla inwestorów atrakcyjny finansowo. Jest park miniatur w Poznaniu,  Kowarach,  Ogrodzieńcu, Inwałdzie, powstają nowe w okolicach Częstochowy, Tyńca, i z tego co wiem, jeszcze kilka na terenie Polski. Zresztą mnożą się i pracownie modelarskie.

– Porozmawiajmy, jak wygląda praca nad takimi miniaturami.

-To praca wymagająca ogromnej cierpliwości, precyzyjna do najmniejszego detalu. Musiałem do niej zakupić specjalistyczne urządzenia  oraz oprogramowania. Maciej Bujas, entuzjasta wiedzy o zamkach, przedstawił mi 10 projektów, nad którymi pracował wiele lat, a ja musiałem rozpracować każdy – do kształtu miniaturowego okienka, firanki, herbu, skali. Zapewne dawny murator nie miał tylu kłopotów, co ja, szczególnie że praca, jak sobie życzyli inwestorzy, musiała być wykonana w ciągu 6-7 miesięcy. Sezon wakacyjny był tuż, tuż. Maciek pilnował, żeby nic nie umknęło mojej uwadze, żeby wszystko było jednorodne stylistycznie.  Doprawdy, zegarmistrzowska robota. Ubolewam, że np.: malarza,  rzeźbiarza,  fotografa nazywa się artystą, a nas, twórców miniatur, zbywa się wzruszeniem ramion.

– A te kolory? Zielone, niebieskie…?

– A, to nie do mnie…Na moich obiektach tych kolorów nie ma. Chyba że chodzi o trawę.

– Czy Pan wykonywał te wszystkie większe i maleńkie detale własnymi rękoma?

– Tak. Ale do złożenia w całość zaprosiłem zawodowych modelarzy i „złote rączki”. Prawdziwych pasjonatów. I sam się uczyłem. Szperałem po książkach, po archiwach, dowiadywałem się, co to jest hurdycja, boniowanie, krenelarz, matolety itp… Przygoda była super. Teraz, po okresie próbnym, po niezbędnych poprawkach, zostanie po mnie na tych minibudowlach mały napis: wykonał Jarosław Olczyk.

– A z czego te budowle są zrobione?

-To są specjalnie dobrane materiały. Na przykład ściany to płyta ze spienionego PCV, imitacje skał to ręcznie profilowany styrodur, konstrukcje dachów, by były stabilne wymiarowo, to kompozyt aluminiowy, a na to koronkowa robota, czyli minidachówka. Całość malowana ręcznie specjalnymi farbami. Miasteczko w Ogrodzieńcu przeszło pierwszą próbę ognia,  niemal dosłownie, bo próbę ostatnich upałów. Zobaczymy, jak ją wytrzymało.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Piotrek Nogieć
Piotrek Nogieć
13 lat temu

Kolejny bardzo ciekawy artykuł. Zaledwie kilka dni temu zastanawiałem się jak i z czego wykonane są miniatury zamków, i nawet nie przypuszczałem, że niedługo dowiem się przez kogo. I jestem zupełnie zaskoczony, że przez Olkuszanina któremu pomagał… Maciek :-). Nie widziałem jeszcze oryginałów, ale na podstawie fotografii wnioskuję, że są interesujące. Moją szczególną ciekawość wzbudziły realistyczne skały, a dzisiaj już wiem, że to styrodur. Również ciekawy wątek pana Marka o dawnych muratorach. Autor artykułu mnie wyręczył, bo już miałem zamiar węszyć KTO, GDZIE, KIEDY i CO, aby zaspokoić swoją ciekawość. Dzięki :-).