Długie miesiące treningów, nerwów i emocji. Ale wreszcie udało się! W środę 22 czerwca rozpoczęła się nowa era w piłkarskiej Spójni. Niewielki klub z jeszcze mniejszego Osieka awansował do IV ligi i nie zamierza być w niej tylko dostarczycielem punktów. Jak na razie o przygotowaniach do premierowego występu na szczeblu wojewódzkim mówi się niewiele. Dużo natomiast słyszy się opinii o zakończonym w ostatnich dniach sezonie 2010/2011. Jako pierwszego o rozmowę poprosiliśmy głównego twórcę historycznego awansu Spójni, Daniela Tukaja.
– Trenerze, nie było łatwo, ale udało się. Wygrywając w Bronowicach zapewniliście sobie pewny awans i niejako staliście się częścią historii tego klubu. Jakie wrażenia?
– Ogromnie cieszymy się z zakończenia tego długiego i trudnego sezonu. W Bronowicach nie zagraliśmy olśniewającego meczu, ale na styl tutaj nikt nie patrzy. Najważniejsze były i są trzy punkty, które zapewniły nam upragniony awans. W ostatnich tygodniach, a w szczególności właśnie w Krakowie, towarzyszyło nam mnóstwo nerwów. Każdy bardzo chciał, a wiadomo, że jeśli za bardzo się chce, to nie zawsze to wychodzi. Oczywiście zdarzają się także słabsze dni, w dodatku na tym poziomie, ale budujące jest zwycięstwo – mimo problemów i straconej bramki. W przekroju całego roku grania mogę śmiało powiedzieć, że wszyscy stanęli na wysokości zadania i dlatego teraz wspólnie możemy się cieszyć.
– W kwietniu nic nie zapowiadało tak radosnego zakończenia rozgrywek. Przegrywaliście mecz za meczem, nie strzelaliście bramek. Pojawiały się chwile zwątpienia?
– Od początku rundy rewanżowej wiedzieliśmy, że mimo niepowodzeń jesteśmy w stanie grać i co najważniejsze – wygrywać. Taka właśnie jest piłka. Ktoś się cieszy, żeby ktoś inny mógł się smucić. Intuicja podpowiadała mi, że nasze „czarne dni” skończą się z dniem przełamania i pierwszego wiosennego zwycięstwa. Nie pomyliłem się ani trochę. Słowa uznania dla zawodników, że często już spisywani na spadek, potrafili się odbudować nie tylko sportowo, ale również psychicznie, i w dobrym stylu zapewnić sobie promocję na wyższy szczebel rozgrywkowy. To piękna nagroda za trud i serce włożone w swoją pracę i swoje obowiązki.
– Czym dla Daniela Tukaja jest Spójnia? Bo dobrze wiemy, że dla Osieka Tukaj jest żywą legendą.
Kolejnym przystankiem w przygodzie z piłką. Co więcej, bardzo miłym przystankiem, bo czuję się tutaj jak w domu. Nie ukrywajmy, że mam już 35 lat, a więc coraz bliżej do momentu, w którym trzeba będzie spasować. Na boisku jednak nigdy nie odpuszczałem i dawałem z siebie wszystko. Sądzę, że i w Osieku nie mogą mi wiele zarzucić, choć oczywiście nie zawsze wychodzi tak, jakbym sobie tego życzył. Ja osobiście nie mam do siebie żadnych pretensji, bo każdy jest przecież tylko człowiekiem. Strasznie się cieszę, że awansować udało mi się akurat w Spójni. Odczuwam podwójną satysfakcję, wszak w drużynie mam dwie role. Ale nie o funkcje tutaj chodzi. Chodzi przede wszystkim o ludzi, a Ci są tutaj niesamowici. Większej radości doświadczyłem tylko awansując z Polonią Bytom do drugiej ligi. Każde takie wydarzenie jest świętem dla lokalnej społeczności. Osiek zasłużył sobie na przynajmniej kilka radośniejszych chwil. I nie przesadzajmy z tą legendą. Nie ma ludzi niezastąpionych. Nawet Tukaja da się zastąpić i na pewno nie będzie to jakaś wielka sztuka. Zawsze ktoś wyskoczy z cienia, najczęściej z młodszych zawodników. W Spójni mieliśmy teraz taką „mieszankę wybuchową”. Młodzież kontra Tukaj, Rzeźniczek, Kasprzyk. Widać, że zdało to egzamin. Młodsze pokolenie ma się od kogo uczyć.
– Świętujecie, ale już niebawem trzeba będzie zacząć myśleć o IV lidze. Nowe realia, nowe otoczenie. Co dalej?
– Jak na razie mamy urlopy od piłki. W piątek poznaliśmy pierwsze odpowiedzi na kilka pytań. Wiem, że pojawiały i ciągle pojawiają się pogłoski, że Tukaj nie jest już trenerem Spójni. To nieprawda. Zawsze powtarzam, że jeśli na trybunach zasiądzie nawet kilka tysięcy kibiców, to właśnie tyle jest tam trenerów, bo każdy ma swoje zdanie, nawet w sytuacji, gdy o piłce nie ma się większej wiedzy. W futbolu potrzebne są spokój i rozwaga. Tych elementów niestety często brakuje. Już teraz widać, że jest wiele spraw wymagających większego profesjonalizmu. Przede wszystkim musi poprawić się organizacja w klubie. W IV lidze prowizorki jest już zdecydowanie mniej. Spójnia do rywalizacji w nowym towarzystwie musi się solidnie przygotować. Jest to możliwe, tylko wymaga to pracy.
– Kiedy Spójnia wraca do zajęć?
13 lipca. Na ten dzień wyznaczyłem zawodnikom pierwszy trening. IV-ligowy sezon najprawdopodobniej zaczniemy 13 sierpnia, więc będziemy mieli dokładnie miesiąc na solidne przygotowanie organizmów do trudnych rozgrywek. Jeśli wszyscy podejdą do sprawy z zaangażowaniem, to o Spójni będzie jeszcze głośno.