1

Hodowca hermafrodytów
Wyobrażałem go sobie jako szczupłego mężczyznę, o ciemnych, wnikliwie wpatrujących się w rozmówcę oczach i jeszcze ciemniejszych włosach. Sądziłem, że nosił małe, druciane okulary, takie, co to wyglądają jakby nie miały szkieł i na stałe były przymocowane do nosa.

Wyobrażałem go sobie w białej, świeżo wykrochmalonej koszuli, który z siatką na motyle wędruje między jurajskimi ostańcami, zawsze otoczony wianuszkiem zainteresowanych nim wiejskich dzieci. Musiałem wysilać wyobraźnię, bo długo nie udawało mi się zdobyć żadnego zdjęcia, na którym uwieczniona byłby fizjonomia Juliusza Isaaka – wybitnego badacza motyli. Aż pojawiło się po latach, wraz z krótkim biogramem na Wikipedii, długo po tym, jak o Isaaku napisałem.

Skąd jego ród
Wcześniej nie spotkałem się z tym nazwiskiem. W swej próżności doszedłem do wniosku, że udało mi się opisać bodaj wszystkich interesujących ludzi związanych z ziemią olkuską; a jeśli nawet nie opisać, to chociaż zlokalizować, by „wziąć się za nich” przy jakiejś sposobności. Dopiero nieoceniony Polski Słownik Biograficzny, przy gruntownym wgryzaniu się w składające się nań opasłe tomy, zaskoczył mnie tym nazwiskiem. Wtedy po raz pierwszy przeczytałem o Juliuszu Isaaku (spotkać się też można z inną pisownią nazwiska – Izaak – tak np. jest zapisany w PSB), wybitnym entomologu samouku żyjącym na przełomie XIX i XX stulecia (fot. 1). Grzech o nim nie pamiętać, zważywszy na fakt, że urodził się w 1870 r. w Pilicy (wówczas należącej do powiatu olkuskiego), a całe niemal życie spędził „rzut kamieniem” od rodzinnego siedliska, bo w tętniącym przemysłowym rytmem Zawierciu. Był tak blisko, że aż można go było przegapić. I faktycznie mało kto o nim wspomina. W monografiach obu miast, w wiekopomnych „Dziejach Olkusza i regionu olkuskiego” nic o nim nie ma; znajdziemy tam byle sołtysa, że nie wspomnę o dziesiątkach różnych sekretarzy i kierowników, ale o wspaniałym badaczu i wychowawcy – jak to mówią – „ani be, ani me”.

Juliusz Isaak pochodził z rodziny niemieckiej. Samo nazwisko wskazywałoby też na jakieś żydowskie korzenie, ale brak na to jednoznacznych dowodów. W II poł. XIX w. Niemcy, którzy trafili do Pilicy na zaproszenie tamtejszego przemysłowca Krystyna Augusta Moesa, stanowili dość dużą kolonię. Mieszkali z reguły w podpilickich wioskach Sławniowie i Wierbce, gdzie Moes miał fabryki korfu i papieru. W tej drugiej miejscowości fabrykant pobudował sobie nawet rezydencję, pałac w stylu szkockiego neogotyku, który moglibyśmy podziwiać do dziś, gdyby nie pożar sprzed ponad 30 laty, który niemal doszczętnie strawił okazałą budowlę. Moes wzniósł też dla swych rodaków, których ściągnął w Olkuskie, zbór, gdyż w większości byli oni wyznania ewangelicko-augsburskiego. W tamtych czasach Niemcy byli dość liczną mniejszością w Zagłębiu, ale w Pilicy nie mogli się równać w liczebności ani z Polakami, ani z Żydami. Ci ostatni stanowili wówczas większość społeczności rodzinnego miasta Juliusza Isaaka. Z niepublikowanej pracy F. Gruszczyńskiego, na którą powołuje się monografista Pilicy i jej honorowy obywatel franciszkanin ojciec Henryk Błażkiewicz, wynika, że rodzina Izaaków (tu występuje po tym nazwiskiem), obok takich rodów jak Raychlowie czy Uflowie, szybko się spolonizowała. W tej zbożnej kwestii ogromne znaczenie miały mieszane polsko-niemieckie małżeństwa; można więc rzec, że na stronę polskości wiodła ich miłość. W każdym bądź razie owoc takiej miłości Juliusz Isaak czuł się już Polakiem. Ale nawet jako Polak zapewne nie mógł znaleźć w Pilicy zajęcia. Tym bardziej, że rodzinny warsztat powroźniczy odziedziczył brat Wilhelm. Pilica, pozbawiona w kilka lat po powstaniu styczniowym, ponoć za sprzyjanie insurekcjonistom, praw miejskich, nie mogła zapewnić godnego życia wszystkim mieszkańcom. Trwał więc exodus co bardziej zdeterminowanych ludzi za pracą, głównie do Zagłębia i Zawiercia, gdzie bujnie rozwijał się przemysł. Wielu odpornych na polonizowanie pracowników Moesa wyjeżdżało nawet dalej – do Niemiec. Z Pilicy wyjechał też, będąc jeszcze młodzieńcem, Isaak, który znalazł zatrudnienie w fabryce „Zawiercie”. Był tam rysownikiem i rytownikiem. Taka znamienna ciekawostka świadcząca u uzdolnieniach naszego bohatera – w 1915 r. Isaak zaprojektował pierwsze znaczki wyemitowane przez pocztę w Zawierciu.

2

Niedźwiedziówka Arctia caja – jej zdolność do świecenia opisana została przez Juliusza Isaaka. (Fot. Internet)

Chów hermafrodytów
Codzienna praca czyli ślęczenie nad tablicą kreślarską widać mu nie wystarczała, gdyż – mając pociąg do nauk biologicznych – zajął się entomologią czyli badaniem owadów. To zastanawiające, że będąc poza naukowym środowiskiem, nie mając znikąd pomocy i bez specjalistycznego wykształcenia, osiągnął w owadoznawstwie pozycję wybitną. Doszło do tego, iż – korespondując z entomologami z całego świata – sprowadzał do prowincjonalnego Zawiercia, gdzie miał własne insektarium, jaja i poczwarki motyli podzwrotnikowych. Osiągał wyjątkowe sukcesy – jeśli możemy tak napisać – hodowlane. Manipulując temperaturą i pokarmami uzyskiwał różne postaci tych samych gatunków, odmienną kolorystykę. Krzyżował też niektóre gatunki. Jak pisze Gabriel Brzęk w PSB: „Udało mu się wywołać zjawisko hermafrodytyzmu” (czyli jednoczesnego występowania cech męskich i żeńskich). Zawiercie stało się na pewien czas wylęgarnią nie tylko owadów, ale i entomologów. Izaak organizował odczyty, prelekcje, wycieczki po Jurze, podczas których młodzież poznawała owady tej okolicy. Urządzał nawet objazdowe wystawy. Pod okiem Isaaka wyrośli tak znani przedwojenni lepidopterolodzy (badacze motyli) jak bracia Ludwik i Marian Masłowscy. Na podstawie ich badań i zgromadzonych motyli Jerzy Heintze opracował występowanie motyli na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej w swym monumentalnym Atlasie Motyli Polskich.

3

Okładka albumu Jerzego Heintze, który wykorzystał zbiory braci Masłwoskich, współpracowników Isaaka

Wcześniej jednak motyle i chrząszcze łowił Isaak. Jego kolekcja, która liczyła ok. 15 tys. egzemplarzy (2654 gatunki motyli i 3872 chrząszczy), zawierała m.in. rzadki zbiór chrząszczy mrowiskowych i ślepych chrząszczy jaskiniowych. Większość kolekcji sprzedał Izaak w 1917 r. Muzeum Pedagogicznemu w Warszawie.

Zastanawiające, że badacz nie miał w ogóle ochoty, by uwieczniać na piśmie swe dokonania. Opublikował za życia tylko jedną niewielką pracę o bioluminescencji (świeceniu) motyla nocnego niedźwiedziówki kai (Isaak J. Ein Fall von Leuchtfähigkeit bei einem europäischen Großschmetterling. „Biologisches Zentralblatt” 36, s. 216–218, 1916). Dwie prace ukazała się już po jego śmierci, opracowane z rękopisów przez Witolda Niesiołowskiego w 1928 r. (Niesiołowski W. Motyle większe (Macrolepidoptera) okolic Zawiercia i niektórych miejscowości b. Królewstwa Polskiego, według rękopisu śp. Juliusza Izaaka. Sprawozdanie Komisji Fizjograficznej 62, ss. 93–131, 1928). Czyżby wystarczała mu tylko satysfakcja i samo obcowanie z naturą?
Zmarł w sile wieku w 1924 r. w Porębie k. Zawiercia, gdzie też został pochowany. Przez czas jakiś dzieło popularyzowania wiedzy o motylach kontynuowała jego druga żona Michalina, która zaginęła w 1937 r. – o czym za chwilę. Bracia Masłowscy nie przeżyli okupacji hitlerowskiej. Tak skończyła się kariera entomologicznego ośrodka w Zawierciu.

4

Michalina Isaakowa. Źr. Internet

Portret z motylem
Tacy ludzie jak Juliusz Isaak zawsze budzili moje zainteresowanie. W ich życiorysach jest jakaś tajemnica. Mimo ogromnych możliwości, nieprzeciętnego talentu, szli przez życie własną drogą, nie oglądając się na kariery i tzw. wielki świat. Nie wyjeżdżali, bo przecież wszyscy nie mogą wyjechać – zostawali na tej swojej prowincji, swoją obecnością niejako ją wzbogacając. Jak wyglądałby nasz partykularz, gdyby zniknęli z niego ludzie pokroju właśnie Juliusza Isaaka czy – w przypadku Olkusza – wybitnej malarki Marii Płonowskiej? Szara by była ta powiatowa rzeczywistość jak monotonne byłyby łąki bez kwiatów i motyli.

O informacje na temat Isaaka prosiłem kilkanaście lat temu m.in. zawiercianina Bogdana Dworaka, literata i erudytę, który zna w tym mieście wszystkich i wie o Zawierciu niemal wszystko. Okazało się, że owszem, o naszym entomologu coś tam słyszał, ale nic konkretnego. Obiecał, że poszpera. Pytałem też o Isaaka w Pilicy, z podobnym skutkiem… Ale minęły niespełna dwie dekady i ten stan rzeczy uległ istotnej zmianie – Zawiercie, jakże słusznie robi, chwaląc się na swoich stronach internetowych – kiedyś zapomnianym entomologiem; podobnie czyni jego rodzinna Pilica.

Ze szczątek wspomnień nie da się odtworzyć wizerunku tego niezwykłego człowieka, musimy więc wysilić wyobraźnię.
Wyobrażałem go sobie jako szczupłego mężczyznę o ciemnych, wnikliwie wpatrujących się w rozmówcę oczach i jeszcze ciemniejszych włosach. Noszącego małe, druciane okulary, takie, co to wyglądają jakby nie miały szkieł i na stałe były przymocowane do nosa. Wyobrażałem go sobie w białej, świeżo wykrochmalonej koszuli, który z siatką na motyle wędruje między jurajskimi ostańcami, zawsze otoczony wianuszkiem zainteresowanych nim wiejskich dzieci. Potem się okazało, że wyglądał jak zwykły urzędnik, o zwykłej twarzy, w której nic szczególnego nie zwracało uwagi, poza sumiastymi, zakręconymi na końcach wąsami, ale wtedy wąsy nosili bez wyjątki wszyscy mężczyźni. Mimo to widzę go jak sobie siedzi na kamieniu, je chleb, każdy kęs popija wodą z manierki, a nad jego głową rozlega się śpiewny trel skowronka obawiającego się o los gniazda, ukrytego gdzieś w pobliskiej trawie. A jak żył? Zapewne uważany był za dziwaka, kto wie, może ludzie się z niego ciut podśmiewali? No bo cóż mogli myśleć o człowieku, który w dorosłym życiu uganiał się po łąkach i lasach za jakimiś motylami czy robakami… Ale to właśnie przez takich dziwaków nasza cywilizacja posuwa się naprzód, choć często ci, którzy mają w tym największy udział, za życia spotykają się z niezrozumieniem. Taki ich los, ale koniec końców i tak wychodzi, że to oni mają rację.

5

Okładka książki Michaliny Isaakowej z 1936 r.

Izaak był dwukrotnie żonaty; ze związku z Emilią Kloss (1868–1914) urodziło się troje dzieci: córki – Zofia, Henryka, po mężu Jaklicz i syn Aleksander. Córka Henryka Jaklicz (1892-1975) – która jako pierwsza zidentyfikowana kobieta z Zawiercia rozpoczęła studia – w 1908 r. w Wyższej Szkole Języków Nowożytnych w Dorpacie – w 1934 r. była również pierwszą kobietą radną w Zawierciu. Z drugiego małżeństwa z Michaliną Hochbaum (1880–1937?) dzieci się już nie doczekał. Po śmierci Juliusza Izaaka, wdowa Michalina Isaakowa, kobieta niezwykła, kontynuowała jego dzieło, przygotowując wystawy entomologiczne, a nawet organizując wyprawy do Ameryki Południowej; w poszukiwaniu rzadkich okazów do kolekcji przebyła Paranę, dotarła nad rzekę Ivai oraz w okolice Apucarany. Z tej niebywałej wyprawy napisała książkę „Polka w puszczach Parany” (Poznań 1936), do której wstęp skreślił znany pisarz i podróżnik Arkady Fiedler. Michalina Issakowa zaginęła w 1937 r. na rzece Ukajali.

6

„Polka w puszczach Parany” wydanie z 2011 reklamowano jako pierwsza polską książkę podróżnicza napisaną przez kobietę

Znawca ważek
Nie tylko wybitny znawca motyli urodził się na Ziemi Olkuskiej. W Bolesławiu pod koniec XIX w. przyszedł na świat Stanisław Sumiński, który zasłynął z badań nad ważkami. Nikt dotąd u nas o tym ciekawym człowieku i jego dokonaniach nie pisał. Jeśli nazwisko Sumiński coś mówi ci, drogi czytelniku, to dobrze, bo to samo nazwisko nosił słynny gawędziarz z lubianego w czasach PRL-u programu „Zwierzyniec”; Michał Sumiński, uśmiechnięty starszy pan z wąsem, opowiadający z miłością o zwierzętach polskich lasów, który zyskał ogromną popularność, był synem urodzonego w Bolesławiu pod Olkuszem Stanisława.

7

Bolesław zabudowania kopalniane początek XX wieku

Stanisław Michał Sumiński (ur. 8 maja 1891 w Bolesławiu, zm. 11 marca 1943 w Lublinie – obozie koncentracyjnym na Majdanku) – polski zoolog, entomolog, herpetolog i popularyzator wiedzy przyrodniczej. Za zasługi dla polskiej nauki odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. Tylko tyle – na ogół – pisze się o tym człowieku. Próbowałem znaleźć o nim ciut więcej informacji.

8

Tzw. długa kamienica w Bolesławiu, budynek (stoi do dziś), w którym mogła mieszkać rodzina Sumińskich,
bo mieszkali w nim pracownicy miejscowej kopalni

Niestety, dotąd nie natknąłem się na nic o najwcześniejszym okresie życia Stanisława Sumińskiego, tym, który nastąpił po urodzeniu w Bolesławiu. Może jego ojciec był inżynierem, albo pochodził z rodziny urzędniczej, zatrudnionej przy miejscowej kopalni, ewentualnie niedalekiej kopalni Ulisses. Wiadomo wszak, że dość szybko wyjechał Sumiński stąd do Warszawy, gdzie uczęszczał do znanego gimnazjum Emiliana Konopczyńskiego. Po zdaniu egzaminów po rosyjsku ze wszystkich przedmiotów (uczniowie gimnazjum Konopczyńskiego zdawali je w rosyjskim mieści Orieł) wyjechał Sumiński do Krakowa, gdzie podjął studia przyrodnicze na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Musiał być wyróżniającym się studentem, skoro zaproponowano mu w 1913 r. asystenturę w katedrze Anatomii Porównawczej, którą kierował Henryk Hoyer. Rok później ukończył studia. Jednak w Krakowie też nie zabawił dłużej, bo wnet wrócił do Warszawy, gdzie został asystentem prof. Jana Tura w Pracowni Zoologicznej Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Prywatnie, jak się okazuje, był Stanisław Sumiński wielbicielem polowań. Co ciekawe, w 1915 r. w służbowym mieszkaniu ojca, które znajdowało się na trzecim piętrze gmachu Uniwersytetu Warszawskiego urodził się jego syn Michał, późniejsza gwiazda telewizji. Mały Michał stracił wnet matkę, Janinę, która go odumarła, więc ojciec, zapewne zajęty pracą naukową i zarobkową, nie mający możliwości samemu wychowywać maleńkiego dziecka, wysłał chłopca do babci, mieszkającej w rodzinnym majątku Leśniewo koło Ciechanowa. Po latach syn wspominał, że ojciec wręczył mu na dziesiąte urodziny strzelbę i „zgodę na… strzelanie do gawronów, srok i wróbli”.

9

Uniwersytet Warszawski, w jego gmachu mieszkał Stanisław Sumiński, w nim też urodził się jego syn Michał, zdjęcie przedwojenne

Stanisław Sumiński od 1917 roku uczył przyrody w warszawskich gimnazjach. Od 1918 roku datuje się jego współpraca z Komisją Fizjograficzną Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. W 1919 został doktorem nauk. Szybko dał się poznać jako znawca owadów – ważek i to o autorytecie międzynarodowym. Stanisław Sumiński prowadził badania nad ważkami (Odonata) i innymi owadami uskrzydlonymi – prostoskrzydłymi (Orthoptera). Owocem tych badań było kilkadziesiąt publikacji o charakterze naukowym i popularnonaukowym. Najważniejsze z jego wydawnictw to: „Materiały do fauny ważek (Odonata) ziem polskich” oraz „Podręcznik biologii”. Wespół z Szymonem Tenenbaumem opublikował też popularny „Przewodnik zoologiczny po okolicach Warszawy”. (Wydawnictwa Arcta, Warszawa 1921). Od 1920 roku współpracował z Instytutem Biologii Doświadczalnej im. Marcelego Nenckiego, który funkcjonuje do dziś i jest największym nieuniwersyteckim centrum badań biologicznych w Polsce. Zaangażował się też w działalność Ligi Morskiej i Kolonialnej, organizacji społeczno-politycznej, która próbowała – także na arenie międzynarodowej – uzyskać dla Polski kolonie.

10

Ważki, obiekt badań Sumińskiego

 

Od 1924 r. Stanisław Sumiński był członkiem Polskiej Akademii Umiejętności. Wiemy, skąd wziął się talent syna. Michała Sumińskiego, do trzymających w napięciu, interesujących gawęd o przyrodzie – po ojcu! Od 1930 r. bowiem Sumiński senior prowadził w Polskim Radiu popularno-naukowe pogadanki o przyrodzie, które cieszyły się ogromną popularnością wśród słuchaczy. Do września 1939 r. poprowadził Sumiński ponad pięćset pogadanek na falach eteru, budząc żywe zainteresowanie odbiorców, którzy słali do przyrodnika wiele listów i często podsuwali mu tematy do kolejnych audycji. Zapewne w okresie współpracy z radiem znał się z innym byłym mieszkańcem gminy Bolesław, a w tym czasie także spikerem Polskiego Radia, pisarzem Janem Waśniewskim (autorem trylogii górniczej, m.in.; „Na podszybiu”, „Ognie w pirytach”).
Gdy wybuchał II wojna światowa przyrodnik zaangażował się w tajne nauczanie. Niestety, został aresztowany i uwięziony na Pawiaku. Stamtąd trafił do obozu koncentracyjnego na Majdanku, gdzie zginął 11 marca 1943, czyli kilka dni temu minęła 75 rocznica jego śmierci.

12

Michał Sumiński

Sumiński – syn
Wszyscy pamiętamy pana Michała Sumińskiego (imię dostał po drugim imieniu ojca), który w stroju leśniczego gawędził o napotkanych w lesie zwierzętach w popularnym programie „Zwierzyniec”. Urzeczone dzieci obdarowały pana Michała Orderem Uśmiechu. Po latach się okazało, że uroczy gawędziarz był zapalonym myśliwym i swoje ciepłe i obrazowe opowieści urywał w momencie, gdy do tropionych zwierząt …strzelał. My, którzy wtedy byliśmy dziećmi, nie wiedzieliśmy tego, więc wszyscy byliśmy przeświadczenia, że uroczy starszy pan, jeśli uprawia myślistwo, to wyłącznie w formie wymyślonej przez sławnego fotografa zwierząt Włodzimierza Puchalskiego, czyli tzw. bezkrwawe łowy. A teraz kilka faktów z życia Michała Jana Sumińskiego (ur. 13 grudnia 1915 w Warszawie, zm. 24 grudnia 2011 tamże) – podróżnika, zoologa, jachtowego kapitana żeglugi wielkiej i dziennikarza, oraz autora książek o tematyce żeglarskiej.

13

 Jedna z książek żeglarskich, którą napisał M. Sumiński

Jak już wspominałem, jego matka, Janina, zmarła, gdy miał ledwie 1,5 roku. Wychowywały go babcia Helena Sumińska i ciotka Janiszewska. Miejsce dzieciństwa miał Michał Sumiński wyjątkowe – 300-hektarowy majątek rodzinny Leśniewo pod Ciechanowem. Mając 13 lat wrócił pod skrzydła ojca, do Warszawy, gdzie ma się rozumieć kontynuował też naukę szkolną. W czasie II wojny światowej, podobnie jak ojciec, był w ruchu oporu. W 1943 – również tak, jak ojciec – został uwięziony na Pawiaku. Inaczej jednak, niż senior rodu, syn trafił nie na Majdanek, ale do KL Auschwitz (nr obozowy 119464), gdzie więziony był od kwietnia 1943 do stycznia 1945. Potem przeniesiono go bardzo ciężkiego obozu Mauthausen-Gusen w Austrii (nr 117307), znanego z tego, że był to obóz, do którego w głównej mierze trafiała polska inteligencja, a w ocenie tych, którzy go przeżyli, panowały w nim warunki dużo gorsze niż w KL Auschwitz (ludzie zmuszani byli do niewolniczej pracy w kamieniołomie). W Gusen 5 maja 1945 wyzwoliła Michała Sumińskiego armia amerykańska. Po krótkim pobycie w Ebensee, w charakterze buchaltera, wrócił do kraju. Po wojnie Sumiński, przyszła gwiazda telewizji, pracował w Pomorskiej Spółce Rybackiej w Bydgoszczy, w Zarządzie Głównym Ligi Morskiej w Warszawie – jako Główny Inspektor Wychowania Morskiego. Od 1947 roku był kapitanem jachtu Ligi Morskiej „Generał Zaruski”. Od 1950 do 1955 poświęcił na pracę literackąm pisząc książki żeglarskie. Następnie była praca dziennikarska – w radiu – Rozgłośnia Raj, a od 1958 roku – śladem ojca – znalazł się w Polskim Radio, gdzie kierował Redakcją programu zagranicznego „Dla tych, co na morzu”. Za pracę w radiu otrzymał nagrodę Złotego Mikrofonu.

14Telewizyjne gawędy Sumińskiego zostały opublikowane w książce

Potem była już Telewizja Polska, gdzie od początku lat 70. do końca 80. był gospodarzem programu o zwierzętach. Po latach, wspominając ten program, na jedną rzecz zwróciłem uwagę; pan Michał, co bardzo istotne, mówił przede wszystkim o naszej krajowej faunie. Dzisiejsze dzieci karmione z satelitów programami o rekinach, białych niedźwiedziach, lwach czy krokodylach, paradoksalnie wiedzą o nich dużo więcej niż o borsukach, lisach czy żbikach. Nie wiem, czy to dobrze, ale na pewno to jest dziwne. Michał Sumiński dożył 96 lat – zmarł w 2011 roku w Warszawie.

11

Ważki, obiekt badań Sumińskiego

Bibliografia:
Henryk Błażkiewicz – „Pilica. Zarys dziejów miejscowości”, Kraków 1992.
Marek Bunalski, Jerzy J. Lipa, Janusz Nowacki. Almanach Entomologów Polskich XX wieku (red.). „Wiadomości Entomologiczne”. XX (suplement), 2001.
Gabriel Brzęk – „Isaak (Izaak) Juliusz”, PSB, tom X, 1962-64.
Gabriel Brzęk, Straty wśród zoologów polskich w następstwie II wojny światowej, „Analecta. Studia i materiały z dziejów nauki” 6/2 (12) (1997).
Stanisław Feliksiak: Słownik biologów polskich. Warszawa: Państwowe Wydaw. Naukowe, 1987.
Jerzy Heintze – „Motyle Polski. Atlas”, Warszawa 1978.
Maciej Józef Kwiatkowski „Tu Polskie Radio Warszawa”, Wyd. PIW Warszawa 1980.
„Słownik biologów polskich”, pod red. S. Feliksiaka, Warszawa 1987.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Anna Straszewska
Anna Straszewska
5 lat temu

Nazwisko Isaak jest nazwiskiem angielskim i to chyba dość popularnym. Juliusz Isaak był bratem mojej praprababki Karoliny (z męża Stiller) i w rodzinnej tradycji przetrwała informacja, że Isaakowie przybyli z Anglii.

Marzenna Schneider
3 lat temu
Odpowiedz do  Anna Straszewska

Wiadomość dla Pani Anny Staszewskiej .
Juliusz Isaak był bratem mojego pradziadka Wilhelma Gotffrieda, który prowadził zakład powroźniczy w Pilicy. Od wielu lat zajmuję się genealogią rodzinną i posiadam wszystkie metryki. Do tej pory nie trafiłem na informację, że Juliusz miał jeszcze siostrę Karolinę. Będę wdzięczny za wszelkie informacje dotyczące ww. osoby.

Wojciech Schneider