Mogilany, Przeciszovia, Hutnik, Orzeł Balin i Niwa – w takiej kolejności pięć razy pod rząd przegrała Spójnia. Bilans dramatyczny, mimo że uzyskany w pojedynkach z wielkimi IV ligi. A Osiek, jako beniaminek rozgrywek, musi przecież szukać punktów przede wszystkim z równymi sobie. Wyprawa do Krakowa na Żywiecką też miała należeć do „mission imposible”, wszak Borek spisuje się rewelacyjnie. Od soboty można napisać – „spisywał się”, bo mimo prowadzenia, w końcówce dał się dogonić.

Historia meczów Borku ze Spójnią ewidentnie przemawiała za gospodarzami, którzy w poprzednim sezonie dwukrotnie pewnie i wysoko ograli osieczan. – Nauczeni przeszłością wiedzieliśmy jak ważną bronią krakowian są stałe fragmenty gry, a jak na ironię to właśnie po takim zagraniu straciliśmy gola – złościł się grający opiekun gości, Daniel Tukaj. W 44. min Borek wywalczył sobie rzut rożny, a do dośrodkowania Grzesiaka z narożnika boiska najwyżej wyskoczył Piotr Bagnicki i głową otworzył wynik spotkania. Typowa bramka „do szatni” podłamała nieco przyjezdnych, którzy na początku drugiej połowy dali się zdominować. Niewiele zabrakło aby zawodnicy trenera Marcina Gędłka podwoili zaliczkę, jednak Dudka w dobrej sytuacji trafił tylko w słupek. Im bliżej było końca, tym groźniej atakowała Spójnia. 77. min przyniosła kopię okazji Dudki, bowiem i Kasprzykowi do pełni szczęścia zabrakło kilku centymetrów (słupek). Za drugim razem kapitan gości już się nie pomylił. W ogóle cała akcja bramkowa wyglądała niczym wyjęta z podręcznika. Dwa, trzy zagrania bez przyjęcia, wymienność pozycji i podanie Tukaja poprzedziły płaskie uderzenie 36-letniego Kasprzyka, po którym piłka znalazła drogę do bramki przy samym słupku. W obozie przyjezdnych zapanowała euforia. – Mieliśmy grać z kontry, konsekwentnie realizowaliśmy nasz plan. W końcu doczekaliśmy się na chwile radości. Po długim czasie zdobyliśmy punkt, bardzo go szanujemy – przyznał trener Tukaj. Nieco mniej wigoru po zakończeniu meczu miał w sobie Marcin Gędłek: – Zremisowaliśmy, choć powinniśmy wygrać. Mieliśmy ku temu okazje. Z obu stron spotkanie stało na bardzo przyzwoitym poziomie. Przez 90 minut na murawie trwała regularna walka, która ostatecznie przyniosła polubowne rozstrzygnięcie. Tak jak już mówiłem – w moim przekonaniu ten remis jest ewidentnie ze wskazaniem na nas, choć oczywiście zespoły otrzymały po takim samym punkcie.

Meczem w Krakowie Spójnia przerwała serię pięciu kolejnych porażek. Borek natomiast zremisował po trzech z rzędu zwycięstwach. – Tabela nie wróżyła nam niczego dobrego, boisko jednak to nie karty. Nazwiska same nie grają – przypomniał starą piłkarską maksymę Daniel Tukaj. Patrząc jednak na nazwiska strzelców trudno nie odnieść wrażenia, że to właśnie piłkarskie osobistości przesądziły o losach tej konfrontacji.

Borek Kraków – Spójnia Osiek 1:1 (1:0)
1:0 Bagnicki 44′ , 1:1 Kasprzyk 86′

Sędziował: Michał Górka (Tarnów)
Żółta kartka: Bagnicki
Widzów: 150.

Borek:
Macheta – Wanatowicz, Tyrpuła, Jatczak, Anton (75′ Popowicz) – Leśniewicz (77′ Nowak), Kupiec (88′ Kozicki), Józkowicz, Grzesiak – Bagnicki, Dutka (65′ Piskorz).

Spójnia: Ciszewski – D.Glanowski, Kordaszewski, Ziarno, K.Glanowski (82′ Wolski) – Niemczyk (46′ Porębski), Michał Mróz, Rzeźniczek, Kasprzyk (88′ Marcin Mróż), Bereta – Tukaj.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze