Ponad dwa stulecia temu zmarł w Żarnowcu Joel Barlow. Źródła różnie podają datę jego śmierci: 24, 26 a nawet 28 grudnia 1812 r. Do dziś zachowała się jednak w kruchcie tutejszego kościoła tablica epitafialna, która jako datę jego śmierci podaje 26 grudnia: „Joel Barlow Plenipotens Minister a Statibus Unitis/ Americae ad Imperatorem Gallorum et Regem Italiae/ intenerando hicce obiit 26 decembris Anno Domini 1812.”
Ta sama data widnieje w aktach parafialnych (dzięki nim znamy nawet godzinę zejścia Barlowa – „dwunasta w południe”). Spróbujmy wyjaśnić tajemnicę dlaczego w kościele katolickim zawisła tablica upamiętniająca śmierć protestanta. A może rację mają ci z historyków, którzy twierdzą, że Joel Barlow nie był protestantem tylko katolikiem? Drugą tajemnicą jest data powieszenia owej płyty oraz osoba, która to uczyniła. Odpowiedzmy jednak na pytanie, kim był sam Barlow i co robił z Żarnowcu?
Urodził się Joel Barlow 24 marca 1754 r. w Redding, (kolonia Connecticut), jako jedno z dziewięciorga dzieci bogatego właściciela farmy Samuela Barlowa i jego żony Esther. Nauki pobierał w Dartmouth College, a w 1778 ukończył studia na słynnym uniwersytecie Yale. Joel Barlow to jeden z twórców amerykańskiej poezji; już w roku ukończenia Yale opublikował swój pierwszy poemat „The Prospect of Peace”, w którym piętnował niewolnictwo. Z kolei w wydanym w 1787 r. 9-tomowym poemacie alegorycznym „The Vision of Columbus” wieszczył wizję przyszłej wielkiej Ameryki i ogólnoludzkiego braterstwa. Wydany w 1793 r. poemat heroikomiczny „The Hasty Pudding”, [Pochopny budyń] to jeszcze dziś jedno z najsłynniejszych dzieł poetyckich wczesnej amerykańskiej liryki. Barlow pisał też zaangażowane traktaty polityczne). Obok poezji drugą jego pasją była dyplomacja. Nim jednak stał się dyplomatą, parał się i innymi zajęciami. Ten absolwent Yale, w czasie wojny 13 kolonii o niepodległość był kapelanem wojskowym. W lipcu 1784 założył przy Hartford (Connecticut), tygodnik „American Mercury”. W 1787 r. wybrał się do Francji, gdzie żywo zainteresował się ideami republikańskimi, by w rezultacie wziąć udział w Rewolucji Francuskiej. W 1792 r. opublikował w Anglii radykalny esej „Advice to the Privileged Orders” (Rada dla uprzywilejowanych klas). Oczywiście, konserwatywna Anglia nie była zadowolona z tych publikacji (napisanych do tego przez jednego z buntowników), toteż rychło zostały zakazane. W 1792 roku przyznano Barlowowi francuskie obywatelstwo.
Jako mąż stanu był Barlow, np. konsulem amerykańskim w Algerze (w latach 1795-97). W roku 1805 wrócił do Ameryki i przez następne lata mieszkał pod Waszyngtonem.
Od 1811 r. znów był w Europie, posłując przy francuskim dworze. Można nawet powiedzieć, że właśnie przez to posłowanie trafił do Polski, do Żarnowca, a potem na tamten świat. Brał bowiem udział w misji, której celem była konferencja z Napoleonem w Wilnie. I znów w książkach różnie piszą. Jedni bowiem twierdzą, że Barlow trafił do Żarnowca (i na tamten świat), gdy wracał od Napoleona (który notabene nie znalazł czasu na rozmowę z dyplomatą). Inni za to dowodzą, że dopiero na ową konferencję zdążał. Osobiście przychylam się do pierwszej wersji. Potwierdza to historia pochodzącego z niedalekiej Tczycy, kuriera 5 pułku strzelców konnych, Adama Jakuba Piwowarskiego, który przed niechybną śmiercią z winy mrozu uratowany został właśnie przez Joela Barlowa, jadącego wtedy z Warszawy do Krakowa. Piwowarski był razem z Barlowem, gdy ten zachorowawszy, w celu szybkiego wykurowania zatrzymał się na kilka dni w Żarnowcu. Potem prawdopodobnie towarzyszył w ostatnich chwilach swemu zbawcy (wraz z synem lub siostrzeńcem Barlowa), choć inna wersja mówi, że Piwowarski był wtedy w rodzinnej Tczycy, gdzie sam mocował się ze śmiercią. Jak wspominał w 1996 r. potomek tego żołnierza, ówczesny kustosz Muzeum Historycznego w Krakowie Stanisław Piwowarski, jego przodek walczył jeszcze potem pod Lipskiem, a następnie, gdy wrócił do rodzinnej miejscowości, ufundował Barlowowi tablicę (zgodę na to wydać musiał sam biskup). Wedle więc tej opowieści tablicy nie ufundowała rodzina zmarłego.
Ponoć Joel Barlow jeszcze w Żarnowcu stworzył swe ostatnie wiersze. Skonał w izbie gościnnej stacji pocztowej. Wedle wielu spoczął na żarnowieckim cmentarzu. Niestety, nieznane jest dokładne miejsce jego pochówku, bo nie zachował się żaden nagrobek. Wedle relacji prawnuka uratowanego żołnierza , Juliana Piwowarskiego – takowy pomnik był (i to z chęcińskiego marmuru!). Ufundować go miała wdowa po Barlowie, Małgorzata (lub Ruth) Barlow. Ów nagrobek miał się rozsypać ze starości między 1830 a 1880 rokiem. Julian Piwowarski opisuje nawet miejsce, w którym stał ów nagrobek: „Wiem na pewno, że nagrobek Joela Barlowa znajdował się w pobliżu głównego wejścia do kościółka”. Powód takowego umiejscowienia pochówku Barlowa tłumaczy zaś: „Amerykanin był pastorem protestanckim i, zgodnie z istniejącymi zwyczajami, a może przepisami kościelnymi, powinien być pochowany blisko płotu (obecnie ogrodzenia)”. Możliwe więc, że miejscem złożenia doczesnych szczątków poety i dyplomaty był przykościelny dziedziniec.
Jeszcze przed II wojną światową Amerykanie czynili starania, by w Żarnowcu wznieść pomnik ku czci Joela Barlowa. Ks. J. Wiśniewski pisał: „W 1930 r. do kongresu amerykańskiego wpłynął wniosek senatora Glenna, wzywający rząd Stanów Zjednoczonych do wyasygnowania 10.000 dolarów na koszt budowy pomnika poety-dyplomaty Jacka Barlowa nad jego grobem w Żarnowcu pod Krakowem. Barlow, towarzysz broni Pułaskiego i Kościuszki w czasie wojny o niepodległość Stanów, był gorącym przyjacielem Polski. Będąc przy Napoleonie w czasie wyprawy rosyjskiej w charakterze posła Stanów Zjednoczonych, Barlow rozchorował się, i w czasie odwrotu armji francuskiej zmarł w Żarnowcu, gdzie też został pochowany na miejscowym cmentarzu”.
Dodajmy do tych polskich znajomości Barlowa jeszcze jedną, korespondencyjną, z królem Stanisławem Augustem Poniatowskim, któremu nasz bohater przesłał np. gratulacje z okazji Konstytucji 3 Maja.
W 1996 r., w Żarnowcu miało miejsce odsłonięcie odrestaurowanej na tę okazję tablicy. Ta bowiem przez lata bardzo ucierpiała i litery były już prawie nieczytelne. W takim właśnie przykrym stanie odnalazł ją na początku klat 90-tych XX wieku inny amerykański poeta William Sommers. On to zlecił i sfinansował odnowienie tablicy Barlowa, którego twórczością od dawna się interesował. Konsulat USA w Krakowie znów czynił starania (a właściwie obietnice), że wystawi swemu rodakowi pomnik w Żarnowcu i znów nic z tego nie wyszło. Jednak w czerwcu 1998 w Żarnowcu odsłonięto obelisk autorstwa Stefana Dousy, poświęcony pamięci Joela Barlowa. Jego fundatorem była amerykańską fundację imienia Barlowa.
Mamy więc w Żarnowcu trzy ślady po jednym z pierwszych amerykańskich poetów, Joelu Barlowie. Obok tablicy w kruchcie kościoła i obelisku, także ów wpis do księgi parafialnej o jego śmierci.
Fot. 1. Joel Barlow, sztych z epoki.
Fot.3. portret z 1806 roku, autor: William Dunlap
Bardzo fajny post, dobrze się czyta. Dzięki za cenne sugestie.
zdjęcia artystyczne na wesele: http://jozefinafoto.za.pl to również ważny temat nad
którym warto się zastanowić. Jak coś mogę
pomóc 🙂 Pozdrawiam