Wśród uczestników imprez w olkuskich ośrodkach kulturalnych niemal zawsze można spotkać sympatyczną rodzinkę: Tata Robert, synek Michał lat 10, córka Basia lat 8 i Ignaś 11 miesięcy. Często przybywa też Mama Monika. Państwo Rusinek. Co sprowadza ich na te imprezy, czasem atrakcyjne, czasem nudnawe, a często przeznaczone dla widzów i słuchaczy dorosłych? Dzieci, o dziwo, z zainteresowaniem słuchają mądrych prelekcji, oglądają obrazy, kręcą się wśród tłumu gości. Sympatyczną gromadkę można też często zobaczyć na prelekcjach Uniwersytetu Trzeciego Wieku, jak sama nazwa wskazuje- na pewno nie przeznaczonych dla słuchaczy uniwersytetu wieku pierwszego.
Przepytajmy o to Tatę Roberta.
– Wiemy, że Pan jest człowiekiem rozlicznych zainteresowań: historia, geografia, przemierzył Pan różne strony świata. Czy zechciałby Pan opowiedzieć coś o sobie?
– Urodziłem się w Olkuszu, studia ukończyłem Krakowie, gdzie poznałem moją żonę Monikę. Obecnie mamy trójkę dzieci. To nasza radość i sens życia. Interesuję się wieloma rzeczami, na pierwszym miejscu zawsze jednak była i jest historia. Autostopem zjeździłem pół Europy, byłem w wielu krajach, gdzie poznałem ciekawych ludzi i wiele niezwykłych miejsc. Można powiedzieć, że zdobyłem wielorakie doświadczenie życiowe.
– A czym się Pan obecnie zajmuje, czy tylko wychowaniem dzieci?
– Rodzina jest najważniejsza, ale oprócz tego zajmuję się między innymi redagowaniem stron o tematyce naukowej na jednym z portali internetowych. Wykorzystuję do tego i moją wiedzę i moje zainteresowania. Ponadto razem żoną, w miarę naszych możliwości, działamy w kilku bardziej lub mniej formalnych grupach, zrzeszających wielu specjalistów-pasjonatów z różnych dziedzin. Tak więc nie mamy czasu na nudę.
– A Pani? Pani zajmuje się pedagogiką.
– Pochodzę z Wadowic, moja rodzina mieszka tam od czterech pokoleń. Czyli jestem wadowiczanką z dziada-pradziada. Z wykształcenia jestem romanistką, dlatego moje życie zawodowe wiąże się z językami obcymi. Bezustannie staram się jednak zdobywać nową wiedzę i doświadczenia. Dużo czytam, nie lubię stać w miejscu.
– Przypuszczam, że macie Państwo, młodzi przecież ludzie, różnorakie hobby i zainteresowania pozazawodowe…
– Nasze hobby, można je nazwać pasją, to turystyka, powiedziałabym nawet włóczęga. Robert uwielbia dziką przyrodę, a ja góry. Od czasu do czasu, jeśli tego czasu wystarczy, pakujemy plecaki, dzieci, mapę, kompas i ruszamy w drogę. Koniecznie szlakami mało uczęszczanymi, żeby znaleźć coś ciekawego, oryginalnego… Dla dzieci to wielka frajda, bo jak to dzieci – potrzebują ruchu, wybiegania się. Po powrocie mamy „materiał” do wspomnień i z niecierpliwością czekamy na następną wyprawę. Ponieważ chcemy, aby nasze dzieci czegoś się na tych wyprawach nauczyły – kierujemy się tam, gdzie, „gdzie nikt jeszcze nie był”. Historii uczą się na zamkach i w muzeach, przyrody i geologii na wyprawach w teren. Czasami, w czasie takich rajdów, odkrywamy nieznane nam wcześniej obiekty, groty i jaskinie. Raz nawet odkryliśmy stosunkowo dobrze zachowane ruiny średniowiecznego zamczyska na Jurze, o którym jak dotąd, nikt nie wie, nie wiedzą nawet zawodowi szperacze historii. Uwielbiamy książki – to nasza wspólna pasja. Gdyby nie obowiązki, nie wychodzilibyśmy z biblioteki. Słuchamy dobrej muzyki: trochę starego rocka, trochę poezji śpiewanej i oczywiście muzyki klasycznej, najczęściej Szopena. Szukamy takich miejsc, gdzie można znaleźć piękno – czy to las, czy książka, czy galeria obrazów.
– Ale porozmawiajmy o dzieciach. Jak widać, macie Państwo trójkę, co już w sobie jest rodzinnym osiągnięciem. Tak mało mamy ,,drobiazgu” w Olkuszu…
– Tak, dzieci jest tu bardzo mało, coraz mniej, najlepiej widać to porównując ilość i liczebność uczniów w klasach olkuskich szkół do tego, co było jeszcze kilkanaście lat temu. Ze smutkiem stwierdzamy, że Olkusz się starzeje i powoli umiera. Zresztą od wielu lat nie ma w Polsce prostej zastępowalności pokoleń, co w przyszłości musi przynieść bardzo negatywne skutki. Procesy te nie omijają Olkusza, którego liczba mieszkańców spada w sposób ciągły już od wielu lat. Uważamy także, że bardzo dużym problemem naszego miasta są blokowiska z wielkiej płyty, które nie są idealnym miejscem do wychowywania dzieci. Nie dają bowiem potrzebnego poczucia stabilizacji i bezpieczeństwa oraz nadziei na przyszłość w miejscu urodzenia.
– Materialnie – to na pewno nie jest łatwo wychować trójkę dzieci. Wielu młodych ludzi, młodych małżeństw, nie chce mieć potomstwa, bojąc się trudności lokalowych, materialnych i wszelkich innych.
– To prawda, nie jest łatwo, ale nikt nam nie mówił, że łatwo będzie. Żaden z wymienionych problemów i nas oczywiście nie omija. Polskie władze wyjątkowo mało interesują się problemami rodzin. Dlatego sądzimy, że w obecnej chwili jedynie władze lokalne mogłyby nieco ratować sytuację, ale tu potrzebna jest mądra przyszłościowa wizja, a przede wszystkim dobra wola. Dziś, niestety, wielu naszych rówieśników wyjeżdża z Olkusza za granicę, by tam rodzić i wychowywać swoje dzieci. Przeczytałem ostatnio, że średnia dzietność Polek w Anglii jest prawie trzykrotnie wyższa niż w Polsce, co wprost świadczy o tym, że aby rozwiązać problemy demograficzne, wystarczy tylko stworzyć rodzinom odpowiednie warunki do rozwoju. Jednak obecnie w Polsce posiadanie dzieci zależy w dużej mierze od systemu wartości, które się wyznaje. Tym bardziej cieszę się z faktu, że obecnie, podobnie jak to jest już od lat „na zachodzie”, w wielu środowiskach odpowiedzialne rodzicielstwo staje się coraz bardziej modne i elitarne. My również nie mamy zamiaru chować się po kątach tylko dlatego, że jesteśmy normalni.
– Na co Państwo liczycie – w sensie wychowawczym – realizując taki osobisty system wychowawczy, bo przypuszczam, że taki macie, co wnioskuję z luźnych rozmów z Panem. Nigdy te rozmowy nie miały szerszego wymiaru, więc tylko przypuszczam…
– Tak, myślę że mamy taki system wychowawczy, a opiera się on na wiedzy zawartej w licznych wydawnictwach o tematyce pedagogicznej oraz na korzystaniu ze sprawdzonych już wzorców wychowania. Podstawą tego systemu jest dobry kontakt rodzica z dzieckiem. Poświęcając czas na wychowanie dzieci liczymy, że wyrosną na mądrych ludzi i nie zapomną o nas na starość. Michał i Basia kochają historię, zwłaszcza historię kraju ojczystego (bo Ignaś na razie przygląda się światu!). Jest to ich pasja, a nas to cieszy, bo chcemy je wychować patriotycznie. Nasza rodzina ma tradycje patriotyczne sięgające daleko w przeszłość. Pradziadek Moniki, za bohaterską postawę we wrześniu 1939 roku, został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari. W mojej rodzinie podobne odznaczenie otrzymało dwóch braci mojej Babci: jeden za obronę Warszawy, drugi za obronę Lwowa. Oprócz tego zawsze możemy liczyć na dobre rady naszych Rodziców. Mamy więc tradycje, na których opiera się nasze wychowanie. Do tej pory nasze dzieci przez trzy lata uczęszczały na zajęcia Małopolskiego Uniwersytetu Dziecięcego w Trzebini, a Basia była nawet najmłodszą słuchaczką wykładów i już jako 5-latka potrafiła zadawać poważne pytania szacownym profesorom. Chcieliśmy, aby „studiowanie” było formą ich uspołecznienia. My staramy się przekazać naszemu potomstwu ciekawość świata, miłość do wiedzy i Ojczyzny – reszta idzie już sama, bo nie można zatrzymać rozpędzonego pociągu… Wysoko cenimy kontakt dziecka z książką. W wieku niemowlęcym Monika czytała dzieciom „na dobranoc” i dlatego nauczyły się samodzielnie czytać wcześniej, niż ich rówieśnicy. Ważne dla nas jest kontrolowanie czasu spędzonego przez dziecko przed telewizorem i przy Internecie. Bardzo istotne jest również wychowanie przez obcowanie z kulturą. I stąd te nasze wędrówki na olkuskie imprezy kulturalne. Często bywamy w Galeriach, na wystawach. Uczestniczymy w spotkaniach Klubu Globtrotera. Chodzimy również na okolicznościowe odczyty i promocje ciekawych książek. Zapoznajemy nasze dzieci z muzyką poprzez udział w koncertach, m.in. w koncertach organowych. Bywamy w kinie oraz na wykładach, naturalnie na wybranych wykładach Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Ponadto, co roku staramy się być na Turnieju Rycerskim przy zamku w Rabsztynie. Ta impreza niesie dużo pozytywnych wartości i jest, co nas szczególnie cieszy, naprawdę rodzinna. Szkoda tylko, że wraz z tym turniejem nie ma festiwalu muzyki śpiewanej wpisującej się w klimat takiej imprezy. Liczymy na to, że w Olkuszu w przyszłości powstanie więcej przedsięwzięć o charakterze naukowo-dydaktycznym z różnych dziedzin, np. z historii, geografii czy nauk ścisłych. Uważamy, że mimo narzekań, w naszym mieście jest naprawdę wiele imprez kulturalnych dla różnych wiekowo odbiorców. Żałujemy tylko, że przychodzi na nie tak mało młodzieży i dzieci. Skoro Gmina przeznacza na kulturę spore środki, powinno z nich korzystać znacznie więcej ludzi, niż obecnie.
– Jak powiedzieliśmy na wstępie – Państwo przychodzicie z dziećmi na imprezy również dla dorosłych. Czy to nie jest dla nich za trudne, za mało czytelne?
– Można powiedzieć, że nasze dzieci mają już kilkuletni staż w korzystaniu z tego typu edukacji. Mamy pewne spostrzeżenia i doświadczenia, które zyskaliśmy w tym czasie. Zauważyliśmy, że poziom i sposób przekazu informacji na tego typu imprezach jest bardzo zróżnicowany. Dlatego zawsze, zanim zdecydujemy się na uczestnictwo w konkretnym wydarzeniu, staramy się zorientować, czego możemy się po nim spodziewać, jakie ewentualne pozytywne wartości dzieci mogą z niego wynieść. Oczywiście wybieramy tylko te imprezy, które nie niosą ze sobą żadnych treści demoralizujących. Naturalnym i powszechnie znanym jest fakt, że dzieci mają umysły bardzo chłonne i szybko przyswajają wiedzę, również tę podawaną na sposób trochę bardziej wyrafinowany. Ku naszemu zadowoleniu zaobserwowaliśmy, że dzieci często się nas dopytują, czy dziś wydarzy się w mieście coś ciekawego i czy będziemy w tym uczestniczyć. Nie oczekujemy, że będą one z tej wiedzy zdawać egzaminy. Chcemy, aby czuły atmosferę spotkań, osłuchały się w terminologii, wrastały również w środowisko ludzi dorosłych. Każde takie spotkanie jest później w domu tematem bardzo ciekawych rozmów i dyskusji. Taka wychowawcza praca szybko przynosi pozytywne efekty, dzieci są bardziej zdyscyplinowane, chętniej się uczą, z własnej inicjatywy startują w różnego rodzaju konkursach, są bardziej otwarte na ludzi, do tego lubią swoją szkołę. Oczywiście nic na siłę, jednak my uważamy, że „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”…
popieram i gratuluję, wiem, że ta matoda w Ich przypadku daje bardzo pozytywne efekty 🙂
Poptrzeba więcej takich ludzi jak Oni to może w Polsce jeszcze kiedyś będzie normalnie.
Super artykul, potrzeba nam wiecej takich pozytywnych przykladow. Wychowujmy dobrze nasze dzieci, a swiat bedzie lepszy. 🙂 🙄 .
Bardzo cieszę się, że Przegląd Olkuski porusza pozytywne tematy 🙂 Przydałby się cykl takich artykułów o normalnych rodzinkach w Olkuszu i okolicy, bo w dzisiejszych czasach trzeba ludziom dać dobry przykład 🙂
Długi mądry artykuł o normalnej rodzinie, który powinien być przykładową lekcją wychowania dla wszystkich. I… AŻ NIEPRAWDOPODOBNE… ani słowa o bozi i niebie. Nie wiem, czy „bozia i niebo” są obecne w życiu tej rodziny, przypuszczam, że jeśli nawet, to nie na pokaz, i w bardzo rozsądnych PROPORCJACH. Kolejny bardzo dobry artykuł redaktora Lisowskiego. Jestem ZA! 😉
Brawo! Bardzo mi się podoba to, co Państwo robicie. Widzę Was bardzo często na imprezach kulturalnych i też zwróciłam na Was uwagę. Uważam, że Wasza metoda wymaga dużo więcej poswięcenia i zaanagażowania niż posadzenie dziecka przed telewizorem, co wiekszosc rodzicow niestety robi! Ale mysle, ze i plon bedzie obfitszy. Pozdrawiam
Pokazywać pozytywy!!
Brawo dla obu stron!!