Inaczej, nie znaczy gorzej; chodzi o swobodniejszy, luźniejszy ton, nieco mniejszą liczbę informacji i dat, a większą rozmyślań i być może nawet przesadnych sądów, na które wszak można sobie pozwolić w tej formie – bliższej felietonowi niż rysowi historycznemu. Ostatnio w ten sposób było o Olkuszu i Wolbromiu, dziś więc pora, by inaczej było o Sułoszowej i Trzyciążu.
Kosciół w Sułoszowej
703-letnia Sułoszowa
Pierwsza sprawa, sprawa, która wymaga wyjaśnienia: jadę do Sułoszowy, czy jadę do Sułoszowej? Jedna forma jest używana przez mieszkańców, druga bardziej zgodna z polszczyzną, ale czy to istotne? Językoznawcy w takich sytuacjach uznają obie nazwy za poprawne i my też się tego trzymajmy. Nieważne więc, czy wybieramy się do Sułoszowy, czy do Sułoszowej, ważne, żeby wieś tę odwiedzać, bo jest tego warta. I druga, równie istotna sprawa: na miły Bóg, dlaczego Sułoszowa nie jest częścią składową olkuskiego powiatu? No, niech mi to ktoś racjonalnie wyjaśni, bo ja tego swoim ciasnym rozumem pojąć nie jestem w stanie! Co Sułoszowa ma wspólnego z gminami Mogilany czy Świątniki Górne? Co może ją łączyć z Igołomią i Wawrzeńczycami? Jakie ma interesy utrzymywać bliskie bilateralne kontakty z gminą Kocmyrzów – Luborzyca? Do Olkusza jest o rzut burakiem pastewnym, a mimo to oficjalnie z Olkuszem Sułoszowej nic nie łączy. To, że wielu ludzi z tej gminy i z samej miejscowości w Olkuszu pracuje, w olkuskim Nowym Szpitalu się leczy, z olkuskiej infrastruktury korzysta, to inna sprawa, ale administracyjnie Olkusz z Sułoszową ma tyle wspólnego, co z Gorlicami czy Augustowem… No, może z tym Augustowem to lekko przesadziłem, ale np. z Gorlicami już nie; z tą ostatnią miejscowością jesteśmy, tak jak z Sułoszową, w tym samym województwie – i oficjalnie tyle nas łączy.
Droga krzyżowa w kościele w Sułoszowej
Pamiętam powódź w Sułoszowej, sprzed ponad dwóch dekad, kiedy Prądnik wylał i zalało wiele domów, porwało samochody, kontenery na śmieci. Żywioł poczynił wielkie spustoszenia. Babuleńka mi się przypomina – w chatynce krytej strzechą, po kolana wypełnionej szlamem – uśmiechająca się, jakby nic się nie stało; tyle wojen przeżyła, okupację, socjalizm bez ludzkiej twarzy i niby z ludzką, to te trochę wody i błota nie mogło jej podłamać. Pamiętam młodego podówczas wójta, Stanisława Gorajczyka, jak w gumofilcach latał po wszystkich działach wsi, angażował się na wszelkich frontach robót. Nie dziwne więc, że od wielu kadencji na stanowisku zasiada. Nową siedzibę dla gminy wystawił, nową drogę załatwił i chodniki – sprawdził się w ciągu tych lat i chyba wyborcy są z niego zadowoleni. Prądnik zresztą został uregulowany i już specjalnym zagrożeniem nie jest, choć przecie domy postawiono w jego dawnym korycie.
Płyty pamiątkowe w kościele w Sułoszowej
Krzyż drewniany pod kościołem w Sułoszowej
Gdy artyści biorą udział w plenerach w Olkuszu, zawsze do Pieskowej Skały jeżdżą – na zamek, gdzie zbiory wawelskie podziwiali: obrazy m.in. Courbeta, Delacroix’a, Malczewskiego, Fałata, Wyspiańskiego i Matejki. A przy okazji dziwią się, dlaczego takie brzydkie te „klocki” w Sułoszowej, i jeszcze dodatkowo się zdumiewają, dlaczego przed niektórymi z kiedyś obskurnych, dziś już odremontowanych, wypasionych domostw stoi sterta pustaków lub cegieł. Wtedy im anegdotę opowiadam, że to taki autochtoniczny zwyczaj, pamiętający wczesnego Gierka, by tam, gdzie jest panna na wydaniu, stawiać przed chałupą, na zachętę dla potencjalnego kawalera, stertę materiałów budowlanych – im była większa, tym rosły szanse dziewuchy na zamążpójście. „Ale tu już omszałe są te pustaki, a na niektórych chaszcze urosły?!” – co rusz wykrzykiwali przylepieni do szyb w autobusie malarze. „Widać żaden kawaler się dotąd nie znalazł – wyjaśniałem. – Jak który chce, to możemy się zatrzymać!” A jednak jakoś nie nalegali na przystanek. Za to nie było mowy, żebyśmy się nie zatrzymali w Pieskowej Skali. Myślę, że w tym roku z jeszcze większym zachwytem będą oglądać odrestaurowany właśnie zamek, który na zdjęciach wygląda, jakby go dopiero co wybudowano, a z większej odległości sprawia wrażenie, jakby się patrzyło na komputerową wizualizację. Aż się człowiek zastanawia, czy nie wypadałoby pomyśleć nad jakąś technologia, która potrafiłaby odtworzyć na starych murach, które teraz wyglądają jak nie śmigane, wielowiekową patynę. Myślę, że firmy remontowe byłby zachwycone: najpierw obiekt by odremontowały, że mucha nie siada, a potem by go postarzyły. Dwa razy pieniądze by wpadły. Trzeba by tylko przypilnować, żeby przekrętów nie było; na przykład firma nie kiwnęłaby palcem, a potem zgarnęła należność.
Skały w Sułoszowej
A tak na marginesie, mało kto wie, że na sułoszowskiej skalnym ostańcu Kocica (dojście od północnej strony), z którego mamy ładny widok na zamek w Pieskowej Skale znajdowało się kiedyś obronne założenie, wzniesione – jak się przypuszcza – przez Henryka Brodatego, księcia śląskiego, a w latach 1231-38 także krakowskiego. To prawdopodobnie tego miejsca – a nie zamku w Pieskowej Skale – dotyczy wzmianka o castrum Scala z 1228 r.
Ze starego albumu o Dolinie Prądnika, z nostalgicznymi czarno-białymi zdjęciami Henryka Hermanowicza, można się dowiedzieć, jaką to kiedyś Sułoszowa była piękną wsią: chaty kryte strzechą, wozacy nabierający wodę ze źródeł Prądnika, skały urwiste zwisające nad tymi chatami jak jakoweś miecze Damoklesa… A teraz – co? Domy, głównie z cegły i pustaka, o charakterystycznym dla większości zachodniej Małopolski wyglądzie, kubek w kubek podobne: 10 na 10 metrów, dach kopertowy, schowane balkony. Nie tylko nie jest to ładne ani funkcjonalne, ale i ciężko zimą cholerstwo ogrzać, gdy ściany na jedną cegłę. Teraz – gdy z materiałami budowlanymi problemu już nie ma – wszystko to się ociepla; styropian się daje gruby na dwadzieścia centymetrów i rachunek za węgiel lub gaz spada na łeb. Pojawiły się też zupełne cudactwa, jak ten dom z wieloma daszkami, z daleka wyglądający jak świątynia szintoistyczna: japońskie pagody zamiast polskiego łamanego dachu.
Dawna zabudowa Sułoszowej
Jeszcze przed dekadą była we wsi jedna kryta strzechą chałupa, za którą jednak, jak huba, wyrósł pustakowy potwór. Patrzyłem sobie na tę chatę i myślałem, że kiedy i ona zniknie, to już Sułoszowa niczym nie będzie się różnić od Jerzmanowic, Osieka czy innych wsi podolkuskich – no, trochę skałek zostanie, bo trudno je usunąć. Zdążyłem jeszcze dać jej zdjęcie na okładkę książki prof. Mariana Bilińskiego „Wiejskie budownictwo drewniane i jego stan na Ziemi Olkuskiej”, ale gdy pracę wydano w 2011 roku chałupy już nie było – rozebrali. Gdzieś przeczytałem, że stoi tu kilka okołów, ale ja o żadnym zachowanym okole w Sułoszowej nie wiem – za to widziałem takowy w pobliskiej Wielmoży. Ale w Wielmoży chyba wszystko jest możliwe, nawet ulica Alternatywy tam się znajduje.
Mówią o Sułoszowej, że to jedna z najdłuższych wsi-ulicówek w Polsce: ma przeszło 9 kilometrów, ale co to jest przy takiej Zawoi (21 km), albo Lipnicy Dużej (19)?
Drzwi starego domu w Sułoszowej
Ze Sułoszowej pochodzi Andrzej Sołtysik – dziennikarz radiowy i telewizyjny, filmoznawca, prezenter telewizji TVN, były rzecznik prasowy tej stacji, najbardziej znany z prowadzenia programu Big Brother (wspólnie z Martyną Wojciechowską). Oglądałem czasami pierwszą edycję Wielkiego Brata, ale szybko mi się znudziła, no bo ile można słuchać głupiego gadania i patrzeć, jak sobie dziewczyny paznokcie obcinają? Nie doczekałem więc edycji, gdy jakaś Frytka udostępniła swe mało bogate wnętrze innemu uczestnikowi tego arcyciekawego eksperymentu socjologicznego. A co do sławnych ludzi ze Sułoszowej, to wymienić należałoby też ks. Mirosława Jana Kołodziejczyka, zmarłego w 1994 r. biskupa pomocniczego diecezji częstochowskiej. Uznajmy wszak, by być w zgodzie z rzeczywistością, że biskup, czyli człowiek z wyższymi studiami, nie ma co się równać z dziennikarzem telewizyjnym, choćby ten tylko po maturze, chyba że biskupa zaczną zapraszać do telewizji i okaże się on zwierzęciem medialnym. W monografii wsi, autorstwa zmarłego przed wielu laty nauczyciela Kazimierza Rosia (doktoryzował się ze Sułoszowy w 1979 r.), znalazłem więcej zasłużonych dla Sułoszowej lub znanych w niej postaci, wśród nich nawet jakiegoś UB-eka, ale ja nie jestem IPN-em, więc się przy tej osobie nie zamierzam zatrzymywać.
Stara chata w Sułoszowej
Drzwi chaty w Sułoszowej
Zręb chaty w Sułoszowej
W 2015 roku, na 700-lecie wsi, wydano jej opasłą monografię. Jak to mówią: szału nie ma, zwłaszcza dla tych, którzy lubią historię, a mniej się pasjonują geologią, czy – za przeproszeniem – stosunkami wodnymi. Wiem, że nad monografią wsi pracuje Zbigniew Roś, pochodzący z niej historyk-amator (ale w dobrym tego słowa znaczeniu, bo tu używam tego określenia w rozumieniu: pasjonat historii), któremu pomaga córka, Joanna; zebrali bardzo wiele materiału, więc przyznaję szczerze – na ich książkę czekam z utęsknieniem. Ze sławnych ludzi ze Sułoszowy nie sposób nie wymienić Jerzego Rosia, archeologa, historyka, prozaika, którego znam od lat przeszło trzydziestu, więc coś niecoś o nim wiem. Jurek to dla mnie klasyczny przykład osobowości sułoszowskiej: diablo inteligentny, mądry, a do tego krnąbrny. Wiadomo, w Polsce to są zarówno zalety, jak i wady. Pewnie dlatego Jurek, który obok Mariana Myszki, Jacka Pierzaka i Dariusza Rozmusa ma największe zasługi w poznaniu ukrytych pod ziemią śladów dawnego Olkusza, autor cenionych prac o naszym regionie (m.in. książek o Starym Olkuszu, o znaleziskach skarbów i monet, o odkryciu obrazów przedstawiających kapliczkę w Rodakach pędzla Wojciecha Kossaka, o roli Niemców w dziejach Srebrnego Grodu i tomu świetnych opowiadań), musi zarabiać na życie u naszych zachodnich przyjaciół, gdzieś hen, aż pod granicą ze Szwajcarią, i to tam, a nie u nas, dokonuje teraz archeologicznych odkryć. Szkoda…
Element z dawnego kościoła
Wejście do kościoła
Wnętrze kościoła w Sułoszowej
Jak już pisałem, mało jest w Sułoszowej zabytków. Właściwie ostał im się jeno okazały, zaprojektowany przez cenionego architekta Stefana Szyllera kościół z lat 30-tych XX w., którego budowę nadzorował jeszcze słynniejszy Jan Sas-Zubrzycki (notabene świątynię postawiono w miejsce starszej, z której zaginęła nawet średniowieczna płyta epitafijna dawnej szlacheckiej właścicielki wsi). Kiedyś wszelako stał tu ciekawy pomnik, wystawiony w XIX w. przez wdzięcznych mieszkańców wsi, który był swoistym wotum dziękczynnym za uwolnienie od pańszczyzny. Tyle się obecnie odbudowuje zabytków – może dałoby się go odtworzyć? Fragmenty się zachowały. Szkopuł jest tylko jeden: monument postawiony był przez tutejszych włościan ku chwale tego, który akt uwłaszczenia podpisał, czyli cara Aleksandra II. Czego więc był to symbol i czego byłby, gdyby wrócił na cokół?
Pomnik ku chwale poległych za wolność mieszkańców Sułoszowej
Poprzednik pomnika
Tak sobie o Sułoszowej rozmyślam, piszę, ale wciąż nie mogę się nadziwić, że wieś ta nie jest „wespół w zespół” z nami w Powiecie Olkuskim. I chyba już nie będzie, bo coś mi się zdaje, że prędzej powiaty w ogóle zlikwidują niż olkuski powiększy się o gminy, które kiedyś doń wchodziły.
Dla zainteresowanych Sułoszową mam potrzebna informację; na Facebooku jest niezła strona pt. „Sułoszowa i okolice oraz jej mieszkańcy na dawnej fotografii”. Warto zajrzeć i popatrzeć, jak to drzewiej się żyło w Sułoszowej, wówczas wsi w Powiecie Olkuskim.
Trzyciąż czyli Apogeum
Z czym kojarzy mi się Trzyciąż? Szczerze mówiąc, przez lata ta nazwa miała dla mnie dość jednoznaczną, połogową konotację. Jakoś nie miałem interesu bywać w Trzyciążu. Później zdarzało mi się przelotnie do niego zaglądać, rozwożąc gazety i ulotki. Ludowe porzekadło brzmi: „gość na chwilę widzi na milę”, ale czy każda ludowa mądrość jest mądra? Teraz, myśląc o Trzyciążu, myślę o klubie Apogeum, który mieści się w przebudowanym dawnym kurniku pozostałym po zlikwidowanym POM-ie (Państwowy Ośrodek Maszynowy), oraz o zamieciach, które zimą, jak jeszcze zimy u nas bywały, odcinały tę miejscowość od Wolbromia, ewentualnie również od Krakowa, a czasem ogólnie – od świata.
Dawna Szkoła Rolnicza
Gdy wpisze się na Youtube „Trzyciąż”, okazuje się, że moje skojarzenia są dominującymi, co znajduje potwierdzenie w filmikach zamieszczanych na tym portalu: 90 proc. fabuł dotyczy klubu Apogeum, a pojedyncze – zamieci i zawiei, które upodabniały Trzyciąż do Syberii. Niewątpliwie zimowe zawieruchy były tu imponujące; bywało, że w śniegu zakopywały się nawet pługi wirnikowe, a do niektórych gospodarstw można się było dostać wyłącznie śmigłowcem. Pamiętam historię o brzemiennej kobiecie, która zaczęła rodzić, a pogotowie dotarło tylko do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Skale, bo dalej droga była zasypana śniegiem; przyszłą matkę wieziono do szpitala saniami ciągniętymi przez konia. Ale i tak najwięcej jest o klubie Apogeum. Włączyłem sobie jeden z filmików – zespół Toples grał hicior, który kojarzył mi się z moim porannym wstawaniem (ale, jak wywnioskowałem z całości, dotyczył jednak diametralnie innych spraw), a zaczynał się tak: „Wstałem wcześniej niż mogłem wstać / zimna pościel nie potrafi grzać / poranną kawę piję zawsze sam / że nic się nie stało przed sobą rolę gram”. No, jakby o mnie, bo małżonka wcześniej wyjeżdża do pracy i zabiera wtedy dzieci. Ale potem jest już o samotności itd., a w tym temacie to ja, ojciec i mąż, niewiele mam do powiedzenia. Innych filmików z występów zespołów goszczących w dawnym kurniku (a może to jednak była chlewnia?) – czyli, oprócz Toples, także takich gwiazd jak Milano czy Senders – nie oglądałem, bo moja wrażliwość estetyczna i muzyczna mi na to nie pozwoliła.
Zakłady Bitner
Ale byłoby z mojej strony niegrzecznością, gdybym Trzyciąż odbierał tylko jako miejsce zadymek śnieżnych i kultowego klubu, bo jeśli się patrzy na Trzyciąż z lotu ptaka, to miejscowość ta sprawia wrażenie niewielkiego zaplecza gospodarczego dla ogromnych zakładów kabli i przewodów Bitner, które w asortymencie mają – jak czytam na stronie firmy – ponad 20 tys. produktów; kable i przewody z Trzyciąża służą m.in. w zakładach azotowych w Puławach i Kędzierzynie, w elektrowniach Bełchatów, Połaniec, Kozienice, Dolna Odra, oraz na stadionach „Narodowym” w Warszawie, Legii Warszawa, Wisły Kraków i Cracovii. Słowem cała Polska jest okablowana przez trzyciąskiego Bitnera. A przecież są tu i inne duże firmy, których okazałe hale mogą sugerować, że to tutaj przeniosło się centrum przemysłowe powiatu olkuskiego – kiedyś ulokowane w Olkuszu.
Poza tym Trzyciąż to także ciekawa historia. Jego początki – to przełom XII i XIII w. i osada w lesie, która szybko została nadana norbertankom z Imbramowic. Gdyby nie car, który w XIX wieku odebrał siostrom dobra, pewnie Trzyciąż nadal by do nich należał. Potem wpadli tu Tatarzy, swoim zwyczajem mordowali, palili, a co im się spodobało – sobie zabrali (głównie ludzi, bo jasyr jest samobieżny, więc łatwo go transportować). Zachowało się też kilka dokumentów z XIII wieku, w tym m.in. uwalniający miejscowych kolonistów od wszelkich ciężarów przywilej Bolesława Wstydliwego, z 1256 r., oraz wystawiony przez Floriana, opata brzeskiego, i konwent norbertanek przywilej lokacyjny na prawie średzkim z 1275 r., który nadawał tutejsze wsie „Lambertowi, synowi Baldwina”. Lambert, Baldwin, prawo średzkie, czyli niemieckie – wszystko wskazuje, że żywioł polski był przedmiotem, a nie podmiotem tych aktów.
Potem, zdaniem autorów strony internetowe, z której korzystałem, nic się tu ciekawego nie działo aż do grudnia 1703 r., kiedy to miał miejsce „najazd szwedzki” (w historii jest to okres bardziej znany jako Wojna Północna). Szwedzi też specjalizowali się w rabowaniu i paleniu – mieli to przećwiczone do perfekcji od czasów wojny 30-letniej i Potopu. XVIII stulecie ogólnie nie było dla Polski fartowne, więc i tutejsi mieszkańcy musieli się przyzwyczaić do licznych najazdów wojsk (nie tylko szwedzkich, ale także saskich, pruskich i rosyjskich), które hulały po Rzeczpospolitej, urządzając sobie u nas wygodne pola bitew, choć Polska nie była tych wojen oficjalnym uczestnikiem.
Dawna zabudowa Trzyciąża
Jeszcze bardziej lakoniczna jest informacja o Trzyciążu w Wikipedii, gdzie mamy jeno datę pierwszej wzmianki: 1228 r., a potem notkę o zabytkach: „Zachowały się pojedyncze zabudowania pochodzące z końca XIX w. lub początku XX w. Kilka z nich pokrytych jest strzechą”. I zaznaczone w nawiasie kwadratowym: że przy tej informacji „potrzebny przypis”. Skoro informacja o liczbie mieszkańców (ciut ponad 7 tys.) pochodzi z 2007 r., to chyba podobnie jest z informacją o chatach krytych strzechą. Napisano też, że we wsi „znajduje się przebudowany zespół zabudowań po dawnym dworze, który przez ostatnie lata był siedzibą szkoły rolniczej”. O tej szkole, niestety, zlikwidowanej, jeszcze wspomnę.
Zapomniałbym wspomnieć, że w pocz. XVIII w. ksienia Grotowna odebrała zastawiony za pożyczki Trzyciąż od p. Błędowskiego. Pożyczka potrzebna była na odbudowę klasztoru, który niechcący spaliły dziewki służebne. Faktem jest, że wówczas lekce sobie ważono zasady BHP i przepisy przeciwpożarowe. Obecnie siostrzyczki z zapałem, za środki unijne, remontują zabudowania klasztorne; niedługo mają przywrócić barokowy wygląd wieży kościelnej, której prosty, stożkowy daszek nie dodaje uroku.
Powstanie styczniowe – wiadomo, te tereny to istna kopalnia insurekcjonistów. Pamiątką po nich jest miejsce zwane Szubienicą (przy drodze na Wolbrom), gdzie rosło drzewo, na którym wieszano – jak czytałem kiedyś na gminnej stronie – „jeńców i buntowników”. Kto kogo wieszał? Rosjanie Polaków, czy na odwrót? Jeśli na odwyrtkę, to pewnie potem żałowano, że je wycięto.
I zaś była wojna – światowa! „Ogromne wojska, bitne generały” – jak pisał Norwid – wykazywały się w tej okolicy ambicją i wolą walki, więc ostało się po nich sporo cmentarzy. W wolnej, niepodległej Polsce zbudowano tu Szkołę Rolniczą, której nadano imię prof. Novaka, twórcy pomysłu powołania Jurajskiego Parku Krajobrazowego. W szkole pamiętano, że ziemię, na której stała, podarował na ten szczytny cel prof. Witold Konopczyński – historyk, autor wiekopomnych prac na temat m.in. Konfederacji Barskiej. Tyle, że szkoła już została zlikwidowana i stoi opuszczona. Niestety – w III RP zabrakło chętnych na naukę w zasłużonej placówce.
Dawna Szkoła Rolnicza
Ale wróćmy do starszych historycznych wydarzeń, czyli kolejnej wojny – II światowej! Niemcy spacyfikowali wieś, mordując 14 mieszkańców, partyzanci z AK mieli tu krótko sztab. A potem co było? Niektórzy utrzymują, że wyzwolenie przez Armię Czerwoną, ale nie dla wszystkich to takie jednoznaczne. Niektórzy bowiem dostawali, w ramach tego „wyzwolenia”, kulkę w łeb; choćby przykład z samego Trzyciąża, gdzie nauczyciela Adama Tarnowskiego, używającego ps. Michał Piechowiak, szefa siatki WiN w powiecie olkuskim, trójka UB-eków (dwóch młodych mężczyzn i kobieta) wyciągnęła w październiku 1946 r. z lekcji, po czym zastrzeliła na schodach Szkoły Rolniczej. Okolicznych ziemian pakowano do więzienia Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Olkuszu, a majątki ich konfiskowano (stąd np. kolekcja książek z pieczątką Ordynacji Zamoyskich w zbiorach I Liceum Ogólnokształcącego w Olkuszu).
Ciekawa sprawa jest z przynależnością Trzyciąża do powiatu i województwa. Trzyciąż przypomina gorący kartofel (co jest słusznym porównaniem, skoro to gmina rolnicza).
To jedyna gmina, która po podziale powiatu w 1975 r. (kiedy to jego wschodnia część przypadła woj. krakowskiemu, a zachodnia – katowickiemu), przy nowym podziale w 1999 r. wróciła pod jurysdykcję Olkusza. Na początku ludziom się to niezbyt podobało, toteż radni miejscowi w 2000 r. przegłosowali wolę odejścia z powiatu olkuskiego do krakowskiego. Tyle że sami nie do końca byli przekonani do tej opcji (łącznie z radnym, który wniosek złożył), zostało więc po staremu. Zabrakło determinacji, którą wykazał się Sławków (i od Olkusza się skutecznie oderwał).
Z tym, że „wszystko zostało po staremu”, to też lekka przesada, bo mało kto już pamięta czasy długoletniego piastowania urzędu przez wójta Strzałkę, któremu nie straszne były żadne systemy polityczne – w każdym utrzymywał się na powierzchni. Przyszła i na niego kryska: doszło do zmiany, zgodnie z wolą wyborców, bo wyborcy, po latach wstrzemięźliwości politycznej i bezapelacyjnego popierania PSL-u, potrafili wczuć się w nowe trendy (zdarzyło się, że gremialnie popierali Samoobronę). Wójtem od lat jest Roman Żelazny; nie wiem, czy trzyma gminę żelazną ręką, ale od kilku kadencji niepodzielnie dzierży władzę, a skoro nie słyszę, by ludzie na niego narzekali, nic nie wskazuje, żeby ta sytuacja miała ulec zmianie, przynajmniej podczas tegorocznych wyborów.
Taka ciekawostka; gdyby mieszkańcy Trzyciąża decydowali o przynależności Polski do Unii Europejskiej, to byśmy do niej nie wstąpili: trzyciążanie, jako jedyni w powiecie, w referendum akcesyjnym w 2003 r. powiedzieli gromkie NIE! Nie przeszkadza im to korzystać z dotacji unijnych, których Trzyciąż pozyskiwał per capita najwięcej w powiecie. Inna sprawa, że to najbiedniejsza gmina, więc im się pomoc należy. Zresztą jak dają, to dlaczego nie brać?
Apogeum
Co by jednak nie pisać, pamiętać trzeba, że najważniejszy w Trzyciążu jest klub Apogeum („Klub zupełnie inny niż wszystkie”), który ma sporo miejsc siedzących i „wygodnych” loży, o jakich poprzedni użytkownicy, w epoce chlewu czy kurnika, mogli tylko pomarzyć. Jak czytamy na stronie klubu „Główna sala klubu ma balkon, dwa piętra z muzyką Dance & Disco. Dzięki naciskowi na ciągły rozwój w ostatnich latach dyskoteka została dwa razy gruntownie odnowiona oraz poszerzona o nową salę z muzyką Klubowa & House. Po szaleństwach na parkiecie dajemy możliwość klubowiczom zrelaksować się i zregenerować siły przy trzech barach serwujących wyśmienite trunki oraz pizzerii zapewniającą wysokiej klasy pizzę i nie tylko.”
Gdzieś czytałem, że planowane jest utworzenie w okolicach Zagórowej rezerwatu przyrody pod nazwą „Jodłowy Trzyciąż”. To ciekawa inicjatywa. Może, gdy powstanie, w klubie Apogeum zaczną organizować konkursy w jodłowaniu?
Trzyciąż jakoś nie myśli o oderwaniu od macierzy (znaczy od powiatu olkuskiego), może więc jakoś da się z tym Olkuszem wytrzymać.
Cytat: (notabene świątynię postawiono w miejsce starszej, z której zaginęła nawet średniowieczna płyta epitafijna dawnej szlacheckiej właścicielki wsi). Koniec cytatu
Panie Autorze, bbecny kościół nie powstał bezpośrednio na miejscu kościoła średniowiecznego. Ten pierwszy, w którym znajdował się nagrobek Zuzanny Szafrańcowej został rozebrany. Na jego miejscu, na krótko powstał kościół, który spalił się po zaledwie kilku latach użytkowania. Podobne głupoty ktoś wypisuje na wikipedii.
Fajna ta tęsknota Autora, jak sądzę Olkuszanina, za Sułoszową… Sułoszowa i Pieskowa Skała to jedna miejscowość. Pieskowa od zawsze krakowska. W XVIII wieku się to pozmieniało, ale jak widać – w świadomości mieszkańców, bycie częścią tej „rodziny olkuskiej” nie zafunkcjonowało do tego stopnia, aby chcieć takiej symbiozy.
Mierność tego artykułu w opisie Trzyciąża wynika m.in. z tego ze pan autor, w tekście nie rozróżnia wsi Trzyciąż od gminy Trzyciąż. Notorycznie przytacza dane dla GMINY, pisząc o WŚI. W efekcie nie wiadomo o czym to tekst: o wsi czy o gminie.
Z bijących po oczach (mieszkańca wsi Trzyciąż) błędów, można wymienić choćby liczbę mieszkańców: wieś liczy około 800 mieszkańców, a nie ponad 7 tys. jak jest w tekście (~7200 liczy cała gmina).
Wg pana autora: „…gdyby mieszkańcy Trzyciąża decydowali o przynależności Polski do Unii Europejskiej, to byśmy do niej nie wstąpili”. Kolejny błąd: mieszkańcy Trzyciąża należeli do obwodu wyborczego nr.1 (lokalizacja w S.P. w Jangrocie) wyniki głosowania: 60,23% (456 glosów) za przystapieniem do UE (do sprawdzenia na: pkw.gov.pl).
Pozostałe dane przytoczone w artykule daruję sobie weryfikować. Może jeszcze tylko sprostuję, ze „Apogeum” nie jest (jak pisze autor) w budynkach po zlikwidowanym POM’ie, bo POM był w Trzyciążu, ale w zupełnie innym miejscu. 😉
Z ciekawostek o mieszkańcach Sułoszowy/wej mówi się potocznie Staski z racji popularności tego imienia (mój tato odziedziczył po swoim ojcu). Ponad to ludzie tu w głównej mierze utrzymują się z pola i handlu. A gigantyczne domy rosły w myśl postaw się a zastaw się.
Skoro piszemy o Sułoszowej inaczej to warto przypomnieć nieżyjącego już Feliksa Kralkę, komendata MO na miejscowym posterunku, którego do dzisiaj z rozrzewnieniem wspomina się w tej miejscowości. W Sułoszowej mieszka także Ryszard Bieda, znany sędzia piłkarski, dla którego piłka nożna była pasją od wczesnej młodości, kiedy był jeszcze uczniem Liceum Ogólnokształcącego im. Króla Kazimierza Wielkiego w Olkuszu.
Wtedy był tylko Big Brother a teraz?
Jakieś
Dlaczego ja
Zdrady
Dzien który zmienil moje życie
Trudne Sprawy,
Pamiętniki z Wakacji,
Ukryta Prawda …
Co to ma być. Parę razy z ciekawości popatrzyłem i wystarczy. Idiotyzm. Czasem jest taki scenariusz trzeba mieć fantazje żeby takie coś wymyslić.
Czy to ma na celu ogłupienie społeczeństwa?
Facet inkwizytor co więzi żone z córka w piwnicy i każe się modlić
Gówniara co uwodzi nauczyciela starszego o 20 lat(to jeszcze jest możliwe)
Jak ktoś chce proszę bardzo.
[quote name=”autochton”]Najciekawsza w artykule jest recenzja „kultowego” telewizyjnego „widowiska” „Big Brother” dla prostaczków !!! Cytuję z artykułu: „Oglądałem czasami pierwszą edycję Wielkiego Brata, ale szybko mi się znudziła, no bo ile można słuchać głupiego gadania i patrzeć, jak sobie dziewczyny paznokcie obcinają? Nie doczekałem więc edycji, gdy jakaś Frytka udostępniła swe mało bogate wnętrze innemu uczestnikowi tego arcyciekawego eksperymentu socjologicznego.”. Gdyby producenci telewizyjni lepiej wczytywali się w tego rodzaju recenzje, to może i kultura „wolaków” w naszym Kaczylandzie uległa by jakiejś poprawie !! Ale cóż … dzisiaj nie kultura i nie recenzje mądrych ludzi są w modzie !! Dzisiaj panuje tylko reklama, kasa, „pińcet plus na gorzałe” i tym podobne „wartości” !![/quote]
Dobrze pisze. Polać mu
Najciekawsza w artykule jest recenzja „kultowego” telewizyjnego „widowiska” „Big Brother” dla prostaczków !!! Cytuję z artykułu: „Oglądałem czasami pierwszą edycję Wielkiego Brata, ale szybko mi się znudziła, no bo ile można słuchać głupiego gadania i patrzeć, jak sobie dziewczyny paznokcie obcinają? Nie doczekałem więc edycji, gdy jakaś Frytka udostępniła swe mało bogate wnętrze innemu uczestnikowi tego arcyciekawego eksperymentu socjologicznego.”. Gdyby producenci telewizyjni lepiej wczytywali się w tego rodzaju recenzje, to może i kultura „wolaków” w naszym Kaczylandzie uległa by jakiejś poprawie !! Ale cóż … dzisiaj nie kultura i nie recenzje mądrych ludzi są w modzie !! Dzisiaj panuje tylko reklama, kasa, „pińcet plus na gorzałe” i tym podobne „wartości” !!