Olkusz z astronomów słynął i słynie. Skąd się ich tu aż tylu brało i bierze, nie wiadomo, ale fakt pozostaje faktem – kilku pochodzących z naszego miasta i regionu astronomów zrobiło naukowe kariery. Ciekawa sprawa, ale już w pocz. XV w. w gronie olkuskich gwarków znaleźć można nazwisko Piotra Kopernika, dziadka słynnego Mikołaja.
Ale dziadek, to nie wnuk, nie on obalił teorię heliocentryczną, zacznijmy więc od kogoś, kto urodził się w Olkuszu i osobiście zasłużył się w badaniach ciał niebieskich – na myśli mam Marcina Bylicę. Zwany początkowo Marcinem z Olkusza, żył ów mąż w latach 1433 (można się też spotkać z datą o rok lub dwa późniejszą) – 1493. Jego ojciec, Jan, był olkuskim rurmistrzem, czyli teraz byśmy powiedzieli, że robił w wodociągach. W 1452 r. imć Marcin zaczął pobierać nauki na Uniwersytecie w Krakowie (na tej samej uczelni studiował także jego starszy brat Jan). Nauczycielem Marcina był Andrzej Grzymała. W 1456 r. Bylica został bakałarzem nauk wyzwolonych i wnet sam zaczął wykładać astronomię, a wkrótce także astrologię (można się spotkać z opinią, że jako pierwszy objął katedrę astrologii ufundowaną przez króla, tyle że i Grzymała wcześniej pełnił tę funkcję). Po osiągnięciu tytułu magistra, w 1460 r., wyjechał do Włoch. Był wykładowcą uniwersytetów w Bolonii, a być może i w Padwie. Wtedy też został nadwornym astrologiem kardynała Piotra Barbo, któremu przepowiedział wybór na papieża (przybrał imię Pawła II).
Podczas pobytu w Rzymie olkuszanin poznał się z Janem Mullerem (Regiomontanusem), słynnym później astronomem i astrologiem, który w swym napisanym wówczas dziele, jednym z ważniejszych: Krytyka starych teoryi planetarnych, ułożonych podobno przez Gerarda z Kremony, zamieścił też opinie Marcina Bylicy, gdyż samo dzieło jest po prostu rozmową Marcina z Krakowa (Bylica) z Janem z Wiednia (Muller). W 1465 r. zawitało do Rzymu poselstwo węgierskie orędujące w sprawie powołania Uniwersytetu w Preszburgu. Węgrzy zaangażowali do tej uczelni obu naukowców. Jak podkreśla Aleksander Birkenmajer w Polskim Słowniku Biograficznym ich katedry były raczej wygodnymi synekurami, gdyż: „obaj profesorowie więcej przesiadywali na dworach węgierskich wielmożów jako ich przyboczni astrologowie”. Na dworze prymasa Jana Viteza opracowali tablice astronomiczne, które zapoczątkowały nową fazę w historii trygonometrii sferycznej.
Sławę przyniosła Bylicy wygrana dysputa z innym astronomem, zresztą swoim byłym uczniem, Janem Sterczem. Z tego okresu zachowały się jeszcze dwie prognostyki Bylicy o kometach (z 1468 i 1472). Mimo że Uniwersytet po śmierci prymasa Viteza przestał de facto istnieć Bylica został na Węgrzech na posadzie astrologa króla Macieja Korwina. Wraz ze swym protektorem udawał się na wyprawy wojenne, a za swe prognostyki piął się w hierarchii kościelnej, sięgając po coraz to nowe godności (od 1472 r. był plebanem w Budzie, a następnie także archidiakonem w Goryncji). Co więcej król Maciej starał mu się o synekury także w Polsce (kustodia kielecka, próby sięgnięcia po stanowisko kantora gnieźnieńskiego). W tym czasie nastąpiła też promocja Bylicy na doktora medycyny, ale nie wiadomo na jakim uniwersytecie. Po upadku Uniwersytetu w Preszburgu Węgrzy postarali się o kolejną wszechnicę, tym razem w Budzie. Na tej Akademii został Bylica profesorem teologii, a król Maciej chcąc tam utworzyć obserwatorium astronomiczne kupił sprzęt dla Bylicy. W 1490 r. mecenas Bylicy król Maciej zmarł. Astronom popierał w dążeniach do tronu Jana Korwina, ale po wyborze Władysława Jagiellończyka nie opuścił Węgier, bo „posiadał tak tłuste chleby kościelne, które zresztą pomnożył jeszcze o wacką prepozyturę (co najmniej w r. 1488)” (A. Birkenmajer). Długo już jednak nie pożył. Zmarł – licząc ok. 60 wiosen – w 1493 r. W testamencie okazał się hojnym darczyńcę na rzecz Akademii Krakowskiej (wspaniałe astrolabium, globus nieba itd.). Gdy te instrumenty przywieziono do Krakowa cały Uniwersytet zbiegł się je podziwiać. Jak stwierdza autorytarnie Birkenmajer, Bylica był najsłynniejszym astrologiem polskim II poł. XV w., ale sam dla nauki „zdziałał niewiele, był tylko uczestnikiem prac bardziej utalentowanego przyjaciela (dop. mowa o Mullerze)”.
Należy się też kilka zdań o Stanisławie Bylicy, również profesorze Akademii Krakowskiej, synu Piotra Bylicy (ów Piotr był bratem opisanego powyżej Marcina). Urodził się ok. 1460 r. Na Uniwersytet w Krakowie zapisał się w 1477 r., a magisterium zrobił w 1484. Potem przez cztery lata pozostawał docentem, miał też prawdopodobnie przez jakiś czas katedrę astronomii. Lata 1490-97 spędził w Collegium Minus (Kolegium Małym), przez pół roku będąc jego dziekanem. Z tego okresu pochodzi jedyne zachowane dzieło Stanisława Bylicy: Almanach astronomiczny na 1492 r.. Z listów Marcina Bylicy wynika, że Stanisław nie był zbyt biegły w obliczeniach astronomicznych, stryj musiał mu wiele spraw tłumaczyć. Od 1497 r. zasiadał w Kolegium Większym (Collegium Maius). Dwa lata później znalazł się na najważniejszym wydziale – teologicznym, gdzie w 1500 r. został bakałarzem. Jak pisze Birkenmajer: „W 1505 r. miał jakieś zatargi z profesorami wydziału, w które musiał się wdać sam król oraz biskup krakowski”. Nie wiemy o co chodzi, ale koterie uniwersyteckie – jak widać – mają stary rodowód. Od 1506 r. był kanonikiem u św. Floriana. W 1509 r. w kościele Mariackim miała miejsce jego promocja na doktora teologii. Dziekanem wydziału teologicznego został imć Stanisław w 1512 r. Siostrzeńcem tegoż Stanisława był Marcin Biem, o którym napisać trzeba dużo więcej, bo i jego zasługi dla polskiej astronomii są dużo poważniejsze, niż stryja.
Marcin Biem, następny olkuski astronom i teolog (zm. 1540, w wieku ok.70 lat). Przedstawicieli znanej olkuskiej rodziny, zajmującej się działalnością gwarecką. Ojciec Marcina, noszący to samo imię, pochodził z Wielunia. Przeniósł się jednak do Olkusza i tu pojął za żonę córkę rajcy Piotra Bylicy. A ponieważ ów Piotr był rodzonym bratem astronoma Marcina, mamy jasność, że Marcin Biem był jego siostrzeńcem. Studia na Akademii Krakowskiej podjął Marcin zimą 1486-87 r. Jego mistrzem uniwersyteckim był astronom i matematyk profesor Leonard Vitreatoris z Dobczyc (1470-1508), autor jednej z pierwszych drukowanych książek krakowskiej szkoły astronomicznej. W dwa lata później był już Biem bakałarzem, a w 1491 r. został magistrem. Potem dawał wykłady z matematyki i Arystotelesa. Od 1496 znalazł się w składzie Collegium Minus, gdzie wykładał astrologię. Dzieło z jego prognostykami astrologicznymi z 1538 r.: Testamentum Martino Ilkuss astronomi Cracoviensis 1538 to apokryf. Następnie powołany został do szacownego Collegium Maius (od 1500), i pełnił przez rok funkcję dziekana. Wykładał matematykę, co nie przeszkadzało mu w podjęciu studiów na najważniejszym z wydziałów – teologicznym (1506-7). Wkrótce otrzymał beneficja: kantorię Świętego Floriana i olkuskie probostwo. Przeniósł się wówczas do Olkusza i na kilka lat zawiesił działalność wykładowcy. Powrócił do Krakowa w 1513 r. na stanowisko lektora „Liber sentetiarum” (zachowały się jego glosy dotyczące pracy nad „Sentencjami”). Zaczął też wówczas pracę nad dziełem swego życia czyli nad reformą kalendarza juliańskiego. Jest to zresztą jedyne dzieło, które się po nim zachowało. Pracę podjął na wniosek papieża Leona X, który w tej sprawie wystosował brewe w lipcu 1514 r. Dzieło miało być gotowe na sobór laterański, ale Biem z całością nie zdążył; udało mu się wykonać dwie trzecie zamierzonej pracy i tę przesłał pod koniec soboru (11 marca 1517 r.). Reformy jednakowoż nie przeprowadzono. Tak pisze o tym dziele Aleksander Birkenmajer w PSB: „/…/ traktat jego pozostał torsem, w którym brak przedewszystkiem odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób także i na przyszłość uchylić niebezpieczeństwo rozbieżności między niebem i kalendarzem. Nie mogąc tu wchodzić w szczegóły projektu B-a, zaznaczmy tylko ogólnie, że proponował on poprawić kalendarz środkami łagodnemi, nie zrywającemi radykalnie z wielowiekową tradycją Kościoła, a przecież prowadzącemi do celu, bo zaczerpniętemi z danych, jakich autorowi dostarczała astronomja rachująca. Z gruntu natomiast mylne jest twierdzenie, że projekt B-a wykazuje jakieś ściślejsze pokrewieństwo z późniejszą reformą kalendarza za Grzegorza XIII (1582)”. Autor tych słów potwierdza jednak, że praca Biema jest dziełem oryginalnym, bo w małym też stopniu odwołuje się do ustaleń poprzedników.
W styczniu 1517 r. został Biem doktorem teologii (promocja odbyła się w kościele Mariackim). Potem trafiły w jego ręce kolejne beneficja: kanonia u św. Floriana (1520) i probostwo u św. Mikołaja (1526). Jeszcze najmniej trzykrotnie był dziekanem wydziału teologii, i aż dziewięciokrotnie rektorem (z krótkimi przerwami – w latach 1522-1536). Za zasługi nad rozwojem uczelni doczekał się od biskupa Piotra Gamrata tytułu podkanclerza Wszechnicy (1538), najwyższej godności na Uniwersytecie.
Pozostawił po sobie bogatą bibliotekę, którą przekazał Collegium Maius. Wśród przekazanych przez niego dzieł na uwagę zasługują dwa tomy efemeryd na lata 1499-1531 i 1534-1551, z jego licznymi glosami na marginesach, dotyczącymi nie tylko zjawisk astronomicznych (obserwował zaćmienia słońca w 1502, 1518 i 1530, pojawiania się komet w 1506, 1518 i 1539), ale i wydarzeń z jego życia. Podobne zapiski pozostawił w Quadripartitum Ptolemeusza (wyd. 1493). Prawdopodobnie z obliczeń i obserwacji Biema korzystał Mikołaj Kopernik, który znał się z naszym astronomem i z nim korespondował. Na tym rysie wybitnego naukowca i teologa jest też „drobna” rysa, która wynikła w 1517 r., kiedy to pewna dama, niejaka Barbara z Sącza, oskarżyła Marcina z Olkusza, profesora teologii i kanonika św. Floriana o – jakbyśmy dziś powiedzieli – zrobienie jej dzieciaka. Nie wiemy, jak nasz krajan wybrnął z tego problemu; zapewne sowicie opłacił skarżącą go niewiastę. Rzadko się wspomina, że z rodzinami Biemów i Byliców był spokrewniony opat mogilski, biskup laodycejski i sufragan krakowski Erazm Ciołek (zm. 1546). Ten przyjaciel humanistów (podarował swemu ulubionemu pisarzowi Erazmowi z Rotterdamu pięknie wykonany nóż i widelec), sam będąc człowiekiem o szerokich horyzontach, wiele dopomógł w karierze swoim krewniakom z Olkusza.
Piękne tradycje olkuskiej astronomii kontynuuje współczesny olkuszanin, profesor dr hab. Michał Ostrowski z Obserwatorium Astronomicznego UJ w Krakowie, członek międzynarodowej Komisji Astrofizyki Cząstek (Astroparticle Physics) organizacji International Union of Pure and Applied Physics (IUPAP).
Zdj. 1. Marcin Bylica (wg tradycji, bo napis na obrazie się nie zachował), olej na płótnie, to anonimowe dzieło odnaleziono przed wojną na strychu kościoła św. Andrzeja w Olkuszu. Fot. OD.
Zdj. 2. Astrolabium Marcina Bylicy podarowane Uniwersytetowi w Krakowie, zdj. ze zbiorów Muzeum Regionalnego PTTK w Olkuszu.