Wizyta króla? Ponoć w 1583 r. z wizytą w Olkuszu miał przebywać polski monarcha Stefan Batory. Legenda głosi nawet, że nocował on podówczas w kamienicy, która do dziś zwie się z tego powodu „Batorówką” (Rynek 20). Skądinąd słyszałem, że tę legendę wymyślił w latach 60-tych XX w. jeden z działaczy olkuskiego PTTK.
Nie ma wszak dowodów na to, że faktycznie król Batory bawił wówczas u nas. Czy aby nie jest to pokłosie błędnej informacji – powtarzane w wielu opracowaniach – że ślub bratanicy Batorego, Gryzeldy, z kanclerzem Janem Zamoyskim, odbył się w Rabsztynie (właśnie w 1583 r)? Wszak ślub ten – jak jednoznacznie pisał autor pierwszego polskiego herbarza, Bartosz Paprocki – miał miejsce na Wawelu, gdzie stała kamienica zwana Rabsztynem. Jeśli więc wizyta króla w Olkuszu miała łączyć się z tym faktem, to raczej do niej nie doszło.
Olkuszanie poddają się i walczą. Rok 1587 zapisał się w historii miasta wspaniałą Victorią, jaką nad oddziałami austriackimi zdążającymi na Kraków (dla wsparcia ubiegającego się zbrojnie o polski tron arcyksięcia Maksymiliana Habsburga) odnieśli olkuscy gwarkowie dowodzeni przez słynnego żołnierza, Kozaka Gabriela Hołubka. Nie zmienia to faktu, że wcześniej jednak otwarli bramy miasta obcym wojskom i zdrajcom. Wytłumaczeniem dla tego zdarzenia jest jedynie to, że mury były częściowo zniszczone przez pożar z 1584 r. i dlatego nie zdecydowano się na opór przeważającym siłom. O pewnym pechu mogli mówić w tymże 1587 r. olkuszanie, gdyż obawiając się rabunku, wszak były to czasy bezkrólewia, ewentualnie pożaru, wywieźli co cenniejsze rzeczy do Ogrodzieńca. Pech chciał że Ogrodzieniec jako miejsce postoju …wybrali sobie zwolennicy Maksymiliana.
O Olkuszu wspominał Fulwiusz Ruggieri, nuncjusz apostolski w Polsce w 1565. Ruggieri pisał do Rzymu, że: „Polska posiada kilka kopalń, a mianowicie bardzo dobrego srebra w Olkuszu, które oczyszczone z połączonego z nim ołowiu, warte jest pół złotego więcej, niż każde inne na grzywnie”. Z powyższego nie można jednak wnioskować, że nuncjusz do nas zaglądnął. Natomiast bez jakichkolwiek wątpliwości w roku 1588 bawił w Olkuszu, i to przez kilkanaście dni Ippolito Aldobrandini, legat papieski w Polsce, który w cztery lata później zasiadł na Tronie Piotrowym w Watykanie, jako Klemens VIII. Nuncjusz ów, znalazł się w Olkuszu nie przypadkowo. Jak czytamy na ścianie kaplicy św. Anny (przy kościele św. Andrzeja): „Onże po Annibala z Capui An, D. 1588 podjął rokowania w sporze dynastycznym między MAXYMILJANEM RAKUSKIM a Zygmuntem III Wazą. W stycz. 1589 zjechali posły cesarskie do Bytomia, Polacy zasię do Będzina gdzie przebył Aldobhrandini w roli rozjemcy d. 9 marca Am. 1589 podpisano „Pakta Będzińskie” mocą których Maxymiljan Austrjacki zrzekł się tytułu króla Polskiego na rzecz ostatniego po kądzieli z Jagiellonów Zygmunta III”. (o odwiedzinach legata Aldobrandiniego pisaliśmy w jednym z poprzednich tekstów z cyklu „Szkice o Ziemi Olkuskiej”).
Świadek zniknięcia króla. W tym samym 1588 r. olkuskim żupnikiem został Dominik Alamani (zm. 1595), Włoch, który niczym szczególnym na tym stanowisku się nie wykazał. Zapisał się on jednak w dziejach Polski innym wydarzeniem. On to bowiem, piastując urząd królewskiego kuchmistrza, miał jako pierwszy zauważyć zniknięcie z Wawelu króla Henryka Walezego, który to – jak pamiętamy – uciekł z Polski, by objąć koronę Francji po śmierci brata.
Ciekawostka. Około 1597 r. mało co, a rektorem olkuskiej szkoły i beneficjantem tutejszej kolegiatury mniejszej zostałby Fabian Birkowski (1566-1636), dominikanin, wybitny kaznodzieja, następca ks. Skargi w Radzie Duchownej. Birkowski to autor licznych, bardzo popularnych w swoich czasach zbiorów kazań, które i dziś ze względu na piękno języka są cenione przez historyków polszczyzny, a w związku z licznymi opisami obyczajów przez etnografów. Osobisty kaznodzieja króla Władysława, zagrzewał do boju wojska polskie w wielu bitwach pocz. XVII w. Wsławił się też duchową odwagą podczas morowego powietrza w Warszawie w 1624 r.
Kartownik z Olkusza. W 1600 r. spotykamy wśród krakowskich kartowników Łukasza Grotficza z Olkusza. Kartownicy byli to rzemieślnicy produkujący karty do gry. Początkowo nieliczni, w Krakowie pojawili się w 1499 r. (m.in. Hanusz z Bolesławia), by w końcu utworzyć w tym mieście własny cech. Ściśle współpracowali z papiernikami, choć z czasem papiernicy sami zaczęli otwierać fabryki kart, co nie mogło podobać się kartownikom.
Mrowisko vel Modrzejów. Na przełomie XVII i XVIII w. miejscowość Mrowisko koło Mysłowic nagle przerodziła się w sporą osadę żydowską. Okazuje się, że owi Żydzi uciekali z okolic m.in. Olkusza, Pilicy i Żarek przed morowym powietrzem. Chcieli dostać się przez Mysłowice na Śląsk, ale z powodu zamknięcia granicy przez władze pruskie zmuszeni byli zatrzymać się właśnie w Mrowisku. Pościągali tu w końcu swoje rodziny, bo obawiali się powrotu na tereny, gdzie szalała zaraza. W 1706 r. Franciszek Modrzewski załatwił u króla Augusta II Sasa przemianowanie należącej do niego osady Mrowisko na miasto Modrzejów. I wszystko pięknie, wszelako cała historia ma posmak legendy, bo – jak wykazują dokumenty – w 1765 r. mieszkało tu ledwie 25 Żydów.
Rokoszanin z pomyślunkiem. Rok 1606 w dziejach Polski to czas rokoszu Zebrzydowskiego. Poniekąd związany z Olkuszem Piotr Gorajski (zm. 1619), był jednym z przywódców szlachty małopolskiej w tymże buncie; protestant Gorajski był założycielem wielu zborów i opiekun literatów, którzy dedykowali mu swe dzieła. Dla nas istotnym jest, że zasłynął on wynalazkiem, dzięki któremu z olkuskiego ołowiu prócz większej niż dawniej ilości srebra uzyskiwano także jakiś tam procent złota. Podobne pokazy alchemiczne w jego wykonaniu miały miejsce w Pradze (przed 1606, i pod koniec życia), gdzie podziwiali je Habsburgowie oraz posłowie z wielu krajów. Historyki H. Heitzman twierdzi, że to z winy zainteresowań alchemią pod koniec życia został Gorajski oskarżony o fałszowanie monety. Na jego niekorzyść zeznawali mincerze aresztowani w 1615 r. Mimo że udało mu się oczyścić z zarzutów, cała sprawa musiała napsuć mu krwi i być może przyśpieszyć to, co nieuchronne, czyli zgon.
Najazd lisowczyków. W 1607 r. miasto najechał ze swymi ludźmi szlachcic Zygmunt Radecki. Źródła z tamtych czasów donoszą, że najeźdźcy „krzyczeli, strzelali, siekali szablami… w mieście i na cmentarzu”. Poranieni zostali rajcy i burmistrz, a jakiś przypadkowy staruszek, który znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie, przypłacił ten zbieg okoliczności życiem. Z kolei w maju 1621 r. miasto najechała chorągiew królewska dowodzona przez rotmistrza Mikołaja Moczarskiego; byli to po prostu lisowczycy czyli nieregularne polskie oddziały kawalerii, budzące wówczas postrach w połowie Europy (o ich „popularności” może świadczyć choćby to, że portret lisowczyka namalował sam Rembrandt). Żołnierze domagali się wpuszczenia do miasta, ale nie mieli przy sobie żadnych królewskich glejtów, więc olkuszanie nie otwarli bram. Żołdacy zaczęli więc strzelać w tłum, a poza tym i „inne swawoleństwa czynili”. Jeden z lisowczyków, niejaki Różyc, syn sołtysa, chłopa z Białej Cerkwi na Rusi, na stancję stanął u olkuskiego mieszczanina Janusza, w jego gospodzie. Tam „synawicę” owego Janusza znalazł, a potem całą noc chędożył, a sprzeciwiającego się temu gospodarza kazał ciurom obić. Ci jednak przesadzili i karczmarza ubili. Olkuszanie nie byli jednak cykorią karmieni, więc, dawaj – sami zaatakowali żołnierzy Jego Królewskiej Mości. Rozproszone żołdactwo rozbiegło się po okolicy, gwarkowie zdobyli wiele broni, a nawet odzienia. To chyba o tym wydarzeniu pisał Trepka w „Liber Chamorum”, gdzie przedstawiał kilku pseudoszlachciców biorących udział w tym zajeździe (prócz Moczarskiego, także późniejszego chorążego Mszalskiego) oraz Janowickiego, de facto syna chłopa, który przystał do lisowczyków i wraz z nimi najechał Węgry w 1618 („co kościołów kilkanaście tam beli wyłupali”). Dalej pisze Nekanda Trepka, że byli na Śląsku i: „gdy przez Olkusz jechali, poimali tego Janowickiego górnicy i pograbieli rzeczy, i w ratuszu siedział. A jako go puszczono, on nazajutrz udał się po formanie (z kilką także drugich) ku Śląsku; w lesie pogoniwszy, pobrał mu pieniądze i koni dwu, co lepszych”. Dołączył potem ów Janowicki do reszty lisowczyków na Śląsku, i był wśród nich gdy ich w 1623 r. obłożono infamią (wśród owych żołdaków był na Śląsku pochodzący z Litwy Reut, swego czasu urzędnik w Olkuszu). Wracając do pobicia lisowczyków przez górników, to nieszczęsny dowódca żołdaków, także chłopski syn Moczarski, procesował się potem z Olkuszem, ale Zygmunt III Waza stanął po stronie miasta. Co więcej król wydał nawet zakaz stacjonowania w tym mieście i należących doń wioskach wojskom; zwolnił także Olkusz z obowiązku zapewnienia królewskim oddziałom leż zimowych, który to zakaz potwierdzili potem także Władysław IV, Jan Kazimierz i August II. Jan Kazimierz nakazał nawet hetmanom, aby łamiących nakaz żołnierzy surowo karali („woley Naszey się zprzeciwiaiącym na gardle za naym(niej)szą skargę przy wytrąceniu Zołdu”). Mniej szczęścia niż podczas ekspedycji imć Moczarskiego mieli olkuszanie pięć lat później, w 1626 r., gdy najazdu na Olkusz zaś dokonali lisowczycy. Dowodzeni przez Jana Starskiego żołnierze Olkusz zdobyli i splądrowali. Różnie bywało też z tym zakazem pobytu wojsk w Olkuszu. Zdarzało się, że miasto musiało płacić daninę dowódcy, by jego oddział nie stacjonował w mieście. Tak było np. w 1631 r. Mimo tych niesprzyjających warunków dla rozwoju, Olkusz w 1629 r. był wciąż jednym z ważniejszych miast Małopolski. Porównując wysokość płaconych podatków ustępował wówczas tylko Krakowowi i Wieliczce. Dużo o znaczeniu miasta mówią ówczesne regestry poborów. W regestrze poborów z 1629 r. czytamy: „28 Aprilis Jan Czarny wójt i Krzysztof Kamieński oddali poborów cztery z tego miasta K. (Królowi) Imoci (Jejmości) szosu – f.(florenów) 156”. Dokument wylicza wszystkich rzemieślników w Olkuszu i wielkość podatków, jakie płacili. Pomińmy te kwoty zaznaczając tylko, że ogółem z Olkusza płacono 556 florenów (dla porównania z Chrzanowa 230 i 12 groszy, ze Sławkowa 224 i 12 groszy, a ze Skały 81). Wymieńmy więc ówczesnych rzemieślników: 4 bednarzy, 2 przekupniów, 4 garncarzy, 6 krawców, 6 piekarzy, 4 piwowarów, łaziebnika, 9 stragarek, tkacza, 3 kuśnierzów, 8 szewców, 10 ślusarzy, kotlarza, kartownika, 2 cieślów, postrzygacza, 8 rzeźników, 8 kramarek, 15 komorników.
Ciekawą postacią przełomu XVI i XVII w. był olkuski rajca i olbornik Stanisław Amenda, „człowiek dzielny, dowcipny i biegły w różnych językach”. Pochodził z mieszczańskiej rodziny przybyłej do Polski z Włoch. Osiedlili się Amendowie w Krakowie. Młodość spędził Stanisław na dworze austriackim cesarza Maxymiliana, gdzie za zasługi został włączony w poczet niemieckiej szlachty i obdarzony herbem. Wysłany był nawet do Konstantynopola, z poselstwem do cesarza Solimana, z okazji urodzin jego syna. Korzystając ze sposobności zwiedził Grecję, Kapadocję (dziś część Turcji), dotarł do Ziemi Świętej, gdzie był w miejscach naznaczonych stopą Zbawiciela. Ponoć zapędził się nawet do Egiptu. Jeśli dodamy do tego zwiedzane wcześniej: Włochy, Węgry i Niemcy, wychodzi Amenda na pierwszej wody podróżnika. Po powrocie do Polski zyskał od Zygmunta III Wazy potwierdzenie swego szlachectwa, ale Nekanda Trepka i tak umieścił go w swej „Księdze Chamów” jako uzurpatora, a nie szlachcica . Nim król powierzył mu w dzierżawę olborę olkuską był jednym z tutejszych gwarków. Dzierżawa olbory (w latach 1608, 1611, 1614 i następne) przyniosła mu na tyle duże dochody, że mógł ufundować w Olkuszu kościół, a przy farze wystawić i uposażyć kaplicę Loretańską (w 1620 r.). Dzięki pojęciu za żonę Katarzyny Fryzer, przedstawicielki możnego patrycjuszowskiego rodu z Krakowa, jeszcze nim został olbornikiem, był już majętnym człowiekiem. W Krakowie należała do niego kamienica przy ul. Floriańskiej 13. Był też właścicielem podkrakowskich Balic, znanych dziś z międzynarodowego lotniska. Stanisław Amenda zmarł w 1627 r. Według ks. Wiśniewskiego pomnik miał w kościele Najświętszej Marii Panny (przy klasztorze augustianów), z którego, tak jak i z płyty pozostało jedynie wspomnienie. Inne źródła mówią, że pochowany został pod ufundowaną przez siebie kaplicą, skąd więc pomnik w kościele NMP, albo inaczej, dlaczego Amenda nie ma epitafium w swojej kaplicy? Ot, zagadka…
Warto zauważyć, że w XVII w. mieszczanie włoskiego pochodzenia stanowili sporą grupę wśród olkuskich gwarków. Poza Amendą wspomnijmy więc może jeszcze tylko nazwisko Rafała Del Pace (zm. przed 1655 r.), który pochodził z Florencji, a w Polsce dorobił się na handlu winem i jedwabiami (sprowadzał te produkty także dla króla) takich pieniędzy, że był jednym z bogatszych krakowskich rajców. Bardzo się też Del Pace angażował w olkuskie górnictwo. Poza tym jego fundacji były aż trzy ołtarze w kościele Mariackim (ród był skory do dewocji, czynił znaczne zapisy dla zakonów, wydał zresztą ze swego grona kilkoro zakonników i mniszek). W 1632 r. otrzymał Del Pace wraz z braćmi tytuł baronowski od cesarza Ferdynanda, polskiego indygenatu już się Rafał nie doczekał (bracia owszem, ale ci zasłużyli się służbą wojskową). Ciekawostką jest, że daleki potomek Rafała, Franciszek Del Ponte, ponoć ostatni z rodu, zginął podczas insurekcji kościuszkowskiej, w bitwie pod Szczekocinami. Autorka notki o rodzie w Polskim Słowniku Biograficznym, Krystyna Pieradzka, obala mit o przysłowiowym ogromnym wzroście Del Pace (skąd miało się wziąć przysłowie: „drab jad D.”), uznając ją za ahistoryczną.
Eksport ołowiu. Jeszcze w I poł. XVII w. olkuski ołów był eksportowany do wielu, czasem odległych części Europy. Znaki olkuskich kopalń i hut znaleziono na bryłach ołowiu, które znaleziono w okolicach Sankt Petersburga. Potężne bryły ołowiu o wadze od ponad 50 do przeszło 150 kg (kształtu ćwiartek koła) znalazł we wraku okrętu w pobliżu leżącej na Morzu Północnym wyspy Texel, holenderski archeolog A. D. Vos. Na ołowiu zachowały się znaki do złudzenia przypominające olkuskie gmerki, a nawet jest wybita nazwa ILKUS. Ołów od XV w. wykorzystywany był m.in. do produkcji kul armatnich i do stopów, z których odlewano działa armatnie.
Francuzi w Olkuszu. „Praca gorsza od galer”. Małżonce Władysława IV, Marii Ludwice, później także żonie Jana Kazimierza, towarzyszył w drodze do Polski znaczny orszak, w którym był m.in. szlachetnie urodzony Francais Jan le Laboureur de Blerauval (1623-75). Jego rodzina związana była blisko z domem książąt de Montmorency. Ponieważ Francais Jan dał się poznać jako historyk, wspomnijmy, że miał brata poetę (ponoć miernego) i stryja, również historyka. Pierwszą pracę o nagrobkach w jednym z paryskich kościołów opublikował mając ledwie 18 lat. W trzy lata później był już dworzaninem królewskim. Wędrując w orszaku Marii Ludwiki, a potem wracając z Warszawy do Paryża w 1646 r. po drodze Francuzi, a wśród nich Laboureur, zatrzymali się na odpoczynek w Olkuszu. Wszystko co widział, opisywał w miarę dokładnie i pozytywnym tonie, bez tak częstego u innych zagranicznych kronikarzy tonu wyższości. O naszym mieście pisał: „Olkusz jest znany ze swych kopalń srebra i ołowiu, których wiele znajduje się wokół miasta. Samo miasto także jest górnicze, jak jego okolica w promieniu mili. Pracuje tu stale przeszło sto osób, które z dobrej woli za jeden richedalle na tydzień oddają się tej robocie, uchodzącej od czasów starożytnych za karę bardziej okrutną niż deportacja i galery u innych narodów. Ubrani są tylko w liche spodnie ze zwykłego płótna, tak dobrze dobrane pod kolor tej metalicznej ziemi, iż wydaje się, że są pofarbowane na żółto, chodzą boso po kamykach w najsurowszej porze roku. Nieopodal kopalni stoją piece do oddzielania i oczyszczania metali, topi się w nich ustawicznie. Tak powstało i wzrastało miasto na jałowej ziemi u stóp nieurodzajnych i stromych gór. Kopaliny w Polsce nie są królewszczyzną, należą do pana, na którego posiadłościach znajdują się, jeżeli zaś są na ziemiach Korony, jak w Olkuszu, dzielą się pomiędzy króla, wojewodę i biskupów”. Leboureur albo nie wiedział, albo uznał za mało istotne, że kopaliny na mocy z dawien dawna przyznanych przywilejów wydobywali olkuscy mieszczanie, którzy królowi oddawali jedynie olborę (przypomnijmy – jedenastą część urobku), a wojewoda i biskup dostawali niewielkie opłaty. Po powrocie do ojczyzny kronikarz został duchownym. Opublikował potem jeszcze kilka prac z historii Francji.
Posługa na rzecz wojny. Jak dowiadujemy się z lustracji w 1660 r. zgodnie z prawem olkuszanie musieli wyprawiać z pospolitym ruszeniem dwa wozy (1 z miasta i 1 ze wsi), z rydlami, hakami, prochem, ołowiem oraz czterema pachołkami. W następnym roku Sejm uchwalił „pogłowie generalne”, w którym każdy (po raz pierwszy także szlachta i kler) mieli zapłacić podymne, tyle że z racji katastrofalnej sytuacji państwa w wysokości 50-krotnie większej niż dotychczas; żupnik olkuski był zobowiązany zapłacić 300 zł (tyle samo co biskup czy hetman wielki, najwięcej 1800 zł miał dać prymas). Co ciekawe dokument rozsyłany do województw nakazywano niszczyć zaraz po zapoznaniu się z jego treścią. Jeszcze w latach 40. XVII w. w olkuskich kopalniach wydobywano ok. 15 tys. cetnarów ołowiu i 1,5 tys. cetnarów srebra. Był to już jednak przysłowiowy łabędzi śpiew. W czasie szwedzkiego potopu gen. Burchard Müller wywiózł olkuskich górników pod Częstochowę (część wcześniej wykorzystywana była przy obleganiu Krakowa), gdzie pod karą śmierci nakazano im drążyć tunele pod Klasztorem Jasnogórskim, w których najeźdźcy zamierzali umieścić potężne miny. Olkuszanie sabotowali pracę, toteż tunele nie powstały. Górników zaś spotkał tragiczny los, gdy z wycieczką na Szweda udała się część załogi jasnogórskiej pod wodzą Stefana Zamoyskiego. Zginęli prawie wszyscy ze 102 olkuskich kopaczy, prócz bodajże dwóch. Za to pozbawione dozoru kopalnie zalała woda. Ich zalewaniu sprzyjał fakt, że ziemia podziurawiona szybami jak rzeszoto nie trzymała wody, i jak tylko jeden szyb zalała, bez trudu przebijała się do kolejnych. Poza tym wielu szlacheckich właścicieli kopalń nie udzielało się w gwarectwie. „Fundament wszystkiego, płaca, nie dochodzi po półroczu; po roku szeląga nie dadzą drudzy. Napiszemy prawa na to mało, nie przychodzi do egzekucji. Mucha uwięźnie, bąk się przebije… Co się tyczy szkód wszystkiego naszego gwarectwa, to stąd pochodzi: jest długów u JPP gwarków zł 52000. Nie pomogą prośby i płacz ubogich ludzi…” – pisali górnicy do króla w 1655 r., narzekając na tych, którzy ociągali się z płaceniem za ich ciężką i niebezpieczną pracę („ubogi robotnik waży na łyczku każdej godziny zdrowie swoje”). Tak to już bywa, że jak są długi i nie ma pieniędzy, wszystko psieje. Zaczynało więc brakować rzesz pracowników do bieżącej konserwacji sztolni. Z drugiej strony brak kanałów odwadniających znacznie podnosił koszty wydobycia. Dodatkowo lata 1655-57 to czas ciągłych kontrybucji, przemarszów wojsk obcych i własnych. Prócz szwedzkich i austriackich przez miasto lub okolicę Olkusza przeszły wojska Czarnieckiego i Żegockiego. Ani chybi, prawdziwe zatrzęsienie nieszczęśliwych zdarzeń.
Ciekawostka. Znakomity chleb. Z książki Andrzeja Cellary „Regni Poloniae…” (wydana w 1659 r.) dowiadujemy się, że Olkusz należący wówczas do księstwa siewierskiego i uznający nad sobą jurysdykcję biskupa krakowskiego słynął z kopalń a także ze smacznego chleba i najlepszego mięsa wołowego. Stare, dobre czasy, nikt wtedy nie słyszał o chorobie wściekłych krów… Za to chleb z Olkusza do dziś słynie z jakości.
Ciekawostka. Sekretarzem króla Władysława IV, był Konrad Fichayzer, absolwent uniwersytetów w Dilinger (Bawaria) i Padwie. Pochodził ze znanej olkuskiej rodziny Fichayzerów, którzy trudnili się kupiectwem i złotnictwem. Znanym złotnikiem był brat Konrada – Marcin. Ich ojciec, Marcin Fichayzer, był dostawcą win na dwór królewski. Z kolei ich krewny, Konrad Fichayzer, zawiadywał kopalnią ołowiu i srebra w Olkuszu, na czym dorobił się znacznych pieniędzy. Ołowiem z Olkusza pokrył on należącą do niego, znaną krakowską kamienicę „Pod blachą”.
Szkody górnicze. Działalność górnicza prócz profitów przynosiła miastu też i szkody. Zwłaszcza w czasach kryzysowych, gdy z braku środków na budowę nowych szybów zaczęto sięgać do złóż pod samym miastem. Górnicy nic sobie nie robili z zakazów, co przecież groziło daniem karku katowi. Skutkiem tej bezmyślności było zawalenie się wielu kamienic i murów miejskich. Mało brakowało, a zawaliłby się również kościół św. Andrzeja. W 1694 roku w trakcie mszy „o mało kawał wapna nie wpadł (księdzu) do kielicha”. Rok później cegła odpadając od sklepienia mało co zabiłaby Bogu ducha winną kobietę. A przecież kopania kruszcu pod miastem zakazał w 1661 roku sam król Jan Kazimierz. Kopalnie olkuskie wielokrotnie ucierpiały od wylewów rzeki Baby – m.in. w roku 1655 (gdy to nastąpiło „twardą zimę y barzo nadzwyczaj nagłe przypadnienie wody” zalewając sztolnię Pilecką), w 1674, w 1690 (znów woda spowodowała zawał w sztolni Pileckiej, ostatecznie przestała ona działać po zimie 1700 roku) i w 1703 (zalanie sztolni Ponikowskiej, której kresem okazał się rok 1712). Wcześniej, bo już w 1694 r. uchwałą gwarectwa za zaległości na remont kopalń i sztolni wynoszące aż 65 848 zł odebrano 28 gwarkom ich kopalnie. Mówiono kiedyś nawet, że „dwie baby ograbiły Polskę”, chodziło o królową Bonę, która wywiozła do Włoch swoje wiano i olkuską rzekę Babę, która zniszczyła kopalnie ołowiu i srebra.
Wręczał klucze królowi. Gdy w 1669 r. nowo wybrany król Michał Korybut Wiśniowiecki wjeżdżał do Krakowa, klucze od miasta wręczał mu Stanisław Kłosowicz (zm. 1673), niezwykle bogaty kupiec i rajca krakowski, który zresztą jako przedstawiciel swego miasta podpisał elekcję tegoż. Król odwdzięczył mu się zresztą w mig mianując Kłosowicza kawalerem złotego klucza, ponadto zwolnił z donatywy kupieckiej i ceł w Koronie. Już wcześniej potrafił się Kłosowicz zakręcić koło swoich interesów choćby załatwiając sobie w 1668 r. od rady miejskiej zwolnienie swoich kamienic od opłat na rzecz wojska. A piszemy o mości Kłosowiczu, gdyż był on synem rajcy krakowskiego Sebastiana i Anny Kołdrasówny z Olkusza. Młodym będąc wiele podróżował po Europie (Włochy, Francja, Niemcy, Austria), gdy zmarł mu ojciec zajął się handlem suknem stając się jednym z najbogatszych krakowskich kupców. Miał wiele kamienic w Krakowie, Olkuszu i Siewierzu. Posłował na sejmy, był delegatem na sejmiki w Proszowicach. Jan Kazimierz zrobił go sekretarzem królewskim. Od Krakowa wydzierżawił wieś Dąbie, dał się poznać jako pan z ciężką ręką, bo obciążał swoich chłopów ponad miarę, na co uciskani bardzo protestowali. Pozostawił jak na owe czasy sporą, bo liczącą sto woluminów bibliotekę. Po śmierci doczekał się panegiryku autorstwa Stanisława Bieżanowskiego pod napuszonym tytułem: „Szczęśliwy kres lotnej ku nieśmiertelnej chwale strzały, chwalebnym zawodem dopędzony, a przy żałosnym akcie pogrzebowym wielkich cnót i zasług godnego niegdyś męża jmp. Stanisława Kłosowicza złotego klucza kawalera, JKMci sekretarza, rajcy krak. (Kraków 1673). Ten wazeliniarski utwór napisał poeta wówczas od ponad 20 lat kompletnie ślepy, co w jakiś sposób usprawiedliwia niezauważenie przez niego faktu, że jejmość Kłosowicz wielokroć więcej zrobił dla siebie niźli dla kraju.
Zasłużony proboszcz. W 1677 r. umarł wielce zasłużony dla Olkusza, a zwłaszcza dla kościoła św. Andrzeja, ks. proboszcz Wawrzyniec Strzeżowski, założyciel przykościelnej biblioteki. We wnętrza olkuskiej bazyliki, na ścianie przy drzwiach do zakrystii umocowane jest epitafium. W tym samym roku, co Strzeżowski, zmarł też Aleksander Mikołaj Lubomirski (ur. ok. 1614), wojewoda krakowski, zasłużony w wojnach z Chmielnickim, który w bitwie pod Piławcami wystawił własną chorągiew husarską. Pod Beresteczkiem już go nie było, bo wraz z Michałem Zebrzydowskim tłumił wówczas powstanie Kostki Napierskiego, o którym dziś mówi się, że był opłacany przez Szwedów, ale w peerelowskiej propagandzie służył jako przykład ludowego przywódcy walczącego z uciskiem feudalnym. Wojewodą krakowskim został Lubomirski po śmierci Jana Wielopolskiego (1668 r.). Przez żonę, piękną i inteligentną Helenę z Ossolińskich, spowinowacony był z Janem Sobieskim. Posiadał przeogromny majątek, samych wsi miał w 1642 r. 120, prócz tego 2 zamki (w tym pięknie rozbudowany przezeń zamek w Wiśniczu, z kolekcją włoskich i holenderskich obrazów i pokaźną biblioteką), 3 miasteczka i 57 folwarków. Co zastanawiające, mimo bogactw, był ogromnie zadłużony u Żydów z Wiśnicza. A piszemy o nim, gdyż po ojcu, Stanisławie Lubomirskim, również wojewodzie krakowskim, gdy tenże zmarł w 1649 r., odziedziczył wiele olkuskich kopalń. Kilkadziesiąt lat po jego śmierci, potomek tego rodu, Antoni Lubomirski (1718-1782) założył z gronem innych magnatów kompanię do uruchomienia podupadających olkuskich kopalni. O próbach ratowania tutejszego górnictwa piszemy nieco dalej.
W 1694 r. król Jan III Sobieski nakazał żupnikowi Zygmuntowi Lewikowskiemu, by kopalniom nie dawał upadać, opuszczone zaś rozbierać, a środki w ten sposób pozyskane przeznaczać na remont innych. Wedle niektórych historyków był to ostatni olkuski żupnik, a po jego śmierci w 1707 r. miano już nikogo nie wybrać na tę funkcję.
Kolejny wielki pożar w Olkuszu, który wybuchł w nocy z 30 kwietnia na 1 maja 1696 r. strawił 40 domów. Ten sam rok przyniósł jeszcze miastu duże szkody, a to z winy stacjonujących w nim wojsk.
Dzierżawę żup olkuskich wziął w 1696 r. Hieronim Lubomirski, ale zobaczywszy, ile roboty go czeka i jaki jest stan gór olkuskich – poddał się już po roku. Nowym żupnikiem, a może po prostu pełniącym takie obowiązki, ale bez stosownego tytułu, miał wtenczas zostać Melchior Gurowski (ale chyba nie późniejszy wojewoda poznański M. Gurowski h. Wczele który żył w latach 1686-1756, bo tenże miał wówczas ledwie 11 lat). Ów Gurowski miał zapał i rozmach. Obiecał gwarectwu, że sam odbuduje za własne pieniądze dwie olkuskie sztolnie, byle tylko gwarkowie wpłacili po 100 zł od szybu (miało im być zwrócone z zysków z wydobycia). Chciał dać pracę 2 tys. ludzi. Gwarkowie nie dali środków, a my możemy się tylko domyślać, że albo nie mieli, albo poskąpili. W 1700 komisja królewska winę za zamulenie sztolni i przegnicie drewnianych szalunków zrzuciła na pisarza Guzowskiego. Miał dać głowę. Za karę kazano mu jednak wyremontować sztolnię. Może ten Guzowski to właśnie Melchior Gurowski, trudno ocenić.
Mimo już dramatycznego stanu olkuskich kopalń, jeszcze pod koniec XVII w. wśród olkuskich gwarków było trochę mieszczan (w 1680 r. łącznie pozostało 35 gwarków). Jednym z tych nielicznych był Andrzej Stanisław Krauz (zm. 1700), kupiec handlujący tkaninami, futrami, winem, żelazem, saletrą i diabli wiedzą czym jeszcze oraz rajca krakowski i sekretarz królewski. W Olkuszu był właścicielem kopalni i huty. Był jednym z najbogatszych kupców w Krakowie; gdy zszedł z tego łez padołu sami dłużnicy „wisieli” mu ok. 200 tys. zł (tyle tylko, że jedynie 20 proc. tej kwoty dało się ściągnąć). Inwestowała w olkuskie „góry” głównie szlachta, a w jej gronie tej miary postaci jak np.: biskup krakowski Andrzej Trzebnicki, Jan Małachowski, Lubomirscy, wojewoda krakowski Andrzej Potocki, kanclerz wielki koronny Jan Wielopolski, marszałek litewski Sapieha czy starosta rabsztyński Michał Radziwiłł. Szlachta jednak w przeciwieństwie do mieszczan niezbyt dbała o kopalnie, żałowała pieniędzy na ich remont, ociągała się z płaceniem składek ze swych udziałów w sztolniach itd. Wyjątkową postacią wśród tej szlachty był niejaki Adam Kotowski (zm. 1693), który w chwili śmierci był niezwykle majętnym szlachcicem (należały do niego liczne wsie, miasteczko Bobrowniki, domy i pałace). Dzierżył też Kotowski urząd stolnika wyszogrodzkiego. Patrząc na zgromadzone majętności aż trudno uwierzyć, że był synem chłopa pańszczyźnianego zwącego się Kot i mieszkającego we wsi Komorzno (okolice Kluczborka na Śląsku). Niezwykłą karierę zawdzięczał ucieczce z rodzinnej wioski, po której znalazł opiekę u starosty bieckiego, późniejszego kanclerza wielkiego koronnego Jana Wielopolskiego. Możny protektor wykształcił „gołodupca”, a nawet wprowadził na dwór królewski, gdzie Kotowski został sekretarzem. Jak pisze w PSB A. Keckowa „reszty dokonały wrodzone zdolności i cechy charakteru K-ego”. Dodajmy jeszcze, że niepoślednią rolę odegrała też Małgorzata Durant, którą pojął za żonę. Ambitna ta osóbka wielce dopomogła mężowi w karierze. W 1659 r. nasz bohater został nobilitowany przez króla Jana Kazimierza (jako króla szwedzkiego). Polski indygenat (potwierdzenie szlachectwa) zyskał Kotowski dopiero w 1673 r. Za uszlachcenie odwdzięczył się ojczyźnie wystawiając na wyprawę chocimską regiment dragoni, który potem bezterminowo utrzymywał. Jeszcze później finansował poczet husarski oddany w użytkowanie królowi Janowi III Sobieskiemu. Dorobił się fortuny jako bankier i dzierżawca dóbr królewskich. Dzierżawił też ze swym równie obrotnym wspólnikiem, Wawrzyńcem Wodzickim, wielkopolskie i małopolskie cła. Po przyznaniu tytułu szlacheckiego został żupnikiem krakowskim, a następnie wziął (razem z nieodstępującym go Wodzickim) w dzierżawę kopalnie w Wieliczce i Bochni. Oprócz bogatych dzierżaw (m.in. Sambor, Żywiec) nabywał też dobra ziemskie (m.in. klucz dębliński). Później dęblińskie posiadłości podarował Wielopolskiemu, wobec którego miał przecież dług wdzięczności. Zakładał Kotowski komory celne. Za przykładem Wielopolskiego, ale być może było odwrotnie, zainwestował też Kotowski w olkuskie górnictwo. W 1676 r. został stolnikiem wyszogrodzkim. W Warszawie oraz w swoich włościach pobudował liczne dwory, kamienice, kościoły i kaplice wzniesione według planów wybitnego architekta Tylmana z Gameren. Zmarł bezpotomnie. Ogromny majątek przejęli jego trzej bracia, zwykli kmiecie z Komorzna, którzy zupełnie nie zdawali sobie sprawy z tego, co otrzymali. Znalazł się wnet cwaniak, referendarz koronny Antoni Szczuka, który odkupił od nich spadek za niewielką kwotę, a nawet zdołał unieważnić akt darowizny klucza dęblińskiego Wielopolskim.
Królowie chcą pomóc. Miasto podupadłe mocno już w okresie szwedzkiego potopu, ucierpiało dodatkowo również za czasów wojny północnej (1702-1721), kiedy to cyklicznie było rabowane przez przemieszczające się różnorakie obce wojska. A była szansa ratunku dla kopalń, bo jeszcze w 1701 r. August Sas łącznie z nowymi zakupami posiadał na własność 24 szyby, z których – by zachęcić innych gwarków – zapłacił składki. To już było jednak – jak mówią lekarze – lepsze samopoczucie przed nieuchronnym końcem. W lipcu 1702 r. Szwedzi zabrawszy wprzódy zapasy ołowiu nałożyli na olkuskich gwarków kontrybucję, całe 30 tys. zł. Wielu górników uciekło wówczas przed szwedzkimi wojskami, niewielu wróciło. „Obok tego, po załamaniu się już poprzednio sztolni pileckiej, wody z niej zbyt napływały do sztolni ponikowskiej jako głębszej i psuły ją, gdy tymczasem z powodu bytności Szwedzów w mieście, przez trzy miesiące nic w niej nie robiono; na domiar zaś nieszczęść, wylew rzeczki Baby w lipcu 1703 roku, wielkie i prawie zupełne sprawił zniszczenie sztolni ponikowskiej” – pisał Hieronim Łabęcki. Potem, w 1709 r., spadła na nieszczęsne miasto zaraza. Morowe powietrze zabrało do grobu wielu olkuszan. W 1712 r. zupełnie zniszczały sztolnie Ponikowska i Pilecka. Niektóre górnicze rodziny opuściły wtedy Olkusz ściągnięte do Bytomia i Tarnowskich Gór przez wrocławskiego kupca Jerzego Giesche, który uzyskawszy wyłączne prawo do eksploatacji tamtejszych złóż galmanu, a nie mogąc na miejscu znaleźć odpowiednich fachowców, poszukał ich w Olkuszu. W 1718 r. zniszczeniu uległ olkuski wodociąg, odtąd więc wodę pobierano z zalanych szybów.
W 1728 r. na polecenie króla Augusta II Sasa grupa górników zagranicznych zajechała oglądać stan olkuskiego górnictwa. Zastali oni jeszcze 6 otwartych szybów, którymi zdołano się spuścić na niewielką głębokość, gdyż dalej wszystko zalane było wodą. W okolicznych hutach wytapiano jeszcze trochę srebra. Drugi z królów Saksończyków, August III, w podpisanych przez się „Pactach conventach” zobowiązywał się dźwignąć olkuskie kopalnie z ruin. W roku 1737 miał w Olkuszu miejsce kolejny ogromny pożar.
Ratować olkuskie górnictwo próbowali także magnaci; w drugiej połowie XVIII stulecia także podejmowano próby odnawiania olkuskiego górnictwa. Jednym z magnatów, którzy chcieli sanacji miejscowego górnictwo, był Antoni Lubomirski h. Szreniawa (1718-1782), wojewoda lubelski, następnie wojewoda i kasztelan krakowski. Próbował on założyć kompanię złożoną z magnatów, która miał dźwignąć olkuskie górnictwo, chciał też przeprowadzić reformę systemu monetarnego. Kompania powstała w 1779 r. i dysponowała niewielkimi funduszami – 150 tys. zł (tysiąc cegieł kosztowało wówczas 40 zł). Za te niewielkie pieniądze udało się trochę poprawić wygląd miasta. Zaznaczmy, że te udziały w kompani zakupił sam Stanisław August Poniatowski (300 udziałów po 500 zł, czyli właśnie 150 tys.).
W 1761 r. geometra Deutsch wykreślił mapę okolic Olkusza z zaznaczeniem sztolni i szybów. W 1764 r. Sejm w trosce o los olkuskiego górnictwa, zgodził się nawet na wejście obcego kapitału, jeśli tylko taki by się znalazł. Uchwalono wówczas, że „góry olkuskie aby się stały pożyteczne, potrzebują kosztownego opatrzenia, na które, jeżeli pierwsze nieuchronne nakłady podejmie się kompania jaka, chociaż z cudzoziemskich kapitalistów złożona, tymże, na tychże samych górach obwarujemy jako najmocniej bezpieczeństwo złożonych summ”. Taka kompania zawiązała się w 1779 r. a udziały w niej (12 akcji) miał nawet król. Kompania nie miała jednak na tyle środków, by czynić coś więcej prócz zbierania okruchów na dawnych hałdach, o czym zresztą więcej słów poniżej. Plany związane z odrodzeniem olkuskiego górnictwa miał też słynny przedsiębiorca przemysłowy z czasów Stanisława Augusta, baron Piotr Mikołaj Sadogórski Gartenberg (pierwotnie nazywał się Neugarten i pochodził z Dani, żył w latach1720- ok. 1780). Człowiek kontrowersyjny, ale zasłużony dla reformy walutowej, która „opanowała chaos po czasach Sasów” (W. Konopczyński).
W latach 1751 – 61 prepozytem w Olkuszu (a także w Kazimierzu) jest ks. Kazimierz Stęplowski, doktor filozofii, profesor Akademii Krakowskiej, dziekan u św. Floriana. W 1769 r. proboszczem w Olkuszu był ks. Andrzej Kanty Ślęczkowski, doktor filozofii, profesor wymowy w Akademii Krakowskiej.
Rosjanie rabują. Gdy w 1772 r. armia rosyjska weszła do Polski, jej dowódcy uzasadniali ten fakt walką z konfederatami barskimi. W praktyce Rosjanie zajmowali się grabieżą. Oddziały rosyjskie dowodzone przez wówczas jeszcze pułkownika Aleksandra Suworowa zdobyły Kraków, a potem wiele innych miast Małopolski. W maju Rosjanie zjawiają się na ziemi olkuskiej, zdobywają i plądrują sam Olkusza, a także okoliczne wsie, miasteczka i dwory. W nagrodę za tę kampanię Suworow, późniejszy rzeźnik Pragi w 1794 r., otrzymał tytuł generalski. Nadchodziły jeszcze cięższe czasy…
Fot. 1. Artur Grottger – Ucieczka Walezego z Polski.
Fot. 2. Rembrandt Harmenszoon van Rijn, Polski jeździec lub lisowczyk, olej, 1655 r., Kolekcja Fricka w Nowym Jorku.
Fot. 3. Tablica epitafijna ks. Strzeżowskiego w olkuskiej bazylice. Fot. autor.
Fot. 4. Daniel Schultz, portret króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego, z ok. 1669 roku.
Nicolas de Largillière, Portret Augusta II Mocnego