To miały być wyjątkowe Dni Muzyki Organowej w olkuskiej bazylice – bo piętnaste, jubileuszowe. Program dopięty na ostatni guzik – zaproszeni światowej sławy artyści. Dobrą wróżbą był Letni Festiwal Organowy, w czasie którego kilkakrotnie bazylika wypełniała się amatorami muzyki. I już na początku nieprzewidziana choroba jednego z wykonawców… Obawy o to, że przedsięwzięcie się nie powiedzie, nie były potrzebne. Na wysokości zadania stanął wielki miłośnik olkuskiej perły i ulubieniec naszej publiczności „organowej”, Krzysztof Urbaniak, a tuż po nim publikę porwał Marek Torzewski. W kolejnych dniach czekały nie mniejsze atrakcje. Ci, którzy odwiedzili w tych dniach świątynię, mówią jedno – szkoda, że wciąż tak mało osób korzysta z wielkiej muzycznej uczty, jaką co roku serwuje mieszkańcom miasto. Międzynarodowe Dni Muzyki Organowej i Kameralnej kojarzą się zazwyczaj z koncertami organizowanymi w bazylice. Jednak jest to wydarzenie, które łączy miłośników wielu dziedzin sztuki – muzyki, plastyki, a nawet architektury. Dlatego też tegoroczny festiwal rozpoczął się w piątkowy wieczór konferencją poświęconą budowie i konserwacji zabytkowego instrumentu.

Ze względu na stopień zachowania oryginalnych mechanizmów i piszczałek instrument ten uznawany jest za jeden z dwóch najcenniejszych powstałych w XVII w. w Europie. O tej wyjątkowej wartości Hummlowskich organów oraz o metodach, jakimi można jej chronić, przypomnieli referenci: prof. Józef Serafin, Niklas Fredriksen,, reprezentujący szwedzki urząd ds. zabytków, niemiecki rzeczoznawca Markus Rost oraz Krzysztof Urbaniak z łódzkiego konserwatorium. Koncerty w bazylice trwały trzy dni i – jak zazwyczaj – składały się z części klasycznej i nieco bardziej współczesnej. Walory muzyczne olkuskiej perły i kunszt organmistrzowski prezentowało trzech wykonawców. Pierwszego dnia nastąpiła niespodziewana zmiana w programie. Nieobecnego z powodu choroby Wijnanda van de Pola zastąpił Krzysztofa Urbaniak. To postać dobrze już znana olkuszanom. Ci, którzy słyszeli go m.in. podczas Letniego Festiwalu Organowego, nie mieli wątpliwości, że podoła zadaniu, jakie przed nim stanęło. Mimo młodego wieku jest już utytułowanym artystą, laureatem międzynarodowych konkursów, zawodowo związanym najpierw z Hochschule für Musik und Darstellende Kunst w Stuttgarcie, a obecnie z Akademią Muzyczną w Łodzi. Na pierwszy utwór jubileuszowego festiwalu wybrał „Preludium C” wielkiego, choć nieco zapomnianego dawnego mistrza, z którego dorobku czerpał sam Jan Sebastian Bach – Dietricha Buxtehudego. Dzięki tej zmianie w programie cały trzydniowy cykl organowy nabrał wyjątkowej wymowy. Rozpoczął go młody, choć niezwykle utalentowany organista – można by rzec: polska nadzieja, dzień później koncertował Polski „numer jeden” wśród organistów, by trzeciego dnia spotkać się z artystą światowej sławy. Drugim organowym wirtuozem był bowiem Andrzej Białko, prof. krakowskiej Akademii Muzycznej, uhonorowany medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, trzecim zaś Ludger Lohmann, profesor Staatliche Hochschule für Musik und Darstellende Kunst w Stuttgarcie, jeden z najwybitniejszych na świecie znawców interpretacji muzyki dawnej, juror międzynarodowych konkursów organowych. Zarówno znakomite interpretacje m.in.: „Toccaty in G” Heinricha Scheidemanna, znanej z efektów przypominających echo kompozycji Samuela Scheidta „Echo ad manuale duplex forte et lene” i „Fantazji C-dur” Jana Sebastiana Bacha w wykonania Andrzeja Białki, jak też cykl kompozycji prowadzących słuchaczy po kolejnych etapach ewolucji sztuki organowej, jakie zaprezentował trzeciego dnia niemiecki mistrz, były prawdziwą muzyczną ucztą nie tylko dla koneserów tej sztuki. Nie da się jednak ukryć, że to, co przyciąga do bazyliki najbardziej liczną publiczność, to łatwiejsza nieco w odbiorze muzyka współczesna. Dobrze pokazała to frekwencja w bazylice. Obniżyła się ona znacznie drugiego dnia – a więc wtedy, gdy poza koncertem organowym nie zaplanowano innego występu. W jego miejsce zaaranżowano jubileuszowe, filmowe podsumowanie dotychczasowych edycji festiwalu. Z przyczyn technicznych wybrano materiały z niespełna dziesięciu ostatnich lat. Kronikę zrealizowali Adam Sowula i Błażej Banyś. Jeszcze raz można było więc zobaczyć występy gwiazd, a więc zarówno koncerty organmistrzów, choćby recital Konstantego Andrzeja Kulki, jak też skrzypcowy koncert Kai Danczowskiej, tercetu Harmonia Sacra, występ śpiewaczki Teresy Żylis-Gary, recital Marka Grechuty i chóralne popisy olkuskiego Hejnału, chóru Oktoich czy też Nieszpory Tatrzańskie. Największe zainteresowanie, ale też emocje wzbudził w tym roku koncert tenora Marka Torzewskiego. Zdania o jego występie są podzielone. Publiczność, która oczekiwała koncertu w stylu kultury wysokiej, zadowoliła zapewne pierwsza część prezentacji. Artysta w wielkim skupieniu i z ogromnym zaangażowaniem zaśpiewał łacińskie, religijne pieśni „Ave Maria”, „Panis Angelicus” i „Ave Verum”. Potem jednak oświadczył, że to, że jest tenorem, nie oznacza, że jest on „skazany” na muzykę poważną i w nastrojowych murach bazyliki rozbrzmiały… rozrywkowe włoskie przeboje, wzbogacone o sportowy polski hymn „Do boju Polsko”. Publiczność nie kryła jednak swojego zadowolenia, zwłaszcza że artysta zadbał o doskonały kontakt z widzami, przechadzając się wśród nich i śpiewając wraz z nimi. Na jego prośbę jeden z młodszych widzów „robił rybkę”, a więc udawał, że śpiewa utwór o mamie, podczas gdy robił to za niego sam artysta. Za jego namową powstał nietypowy chór, który wraz z tenorem stworzyli burmistrz Dariusz Rzepka z małżonką, poseł Jacek Osuch oraz dyrektor MOK Grażyna Praszelik-Kocjan, i wspólnie odśpiewali „Santa Lucia”. To już drugi artysta, który do olkuskich Dni Muzyki Organowej przemycił „profanum”. Podobne emocje budził wcześniej koncert Krzysztofa Krawczyka, który obok religijnych pieśni podczas koncertu w bazylie śpiewał m.in. „Parostatek”. Opinie zadowolonych widzów mogą jednak świadczyć, że najwyższa pora podejść do „poważnych” Dni Muzyki Organowej z większym dystansem. – Muzyka klasyczna jest piękna, ale też jest trudna. Nie każdy potrafi słuchać jej w takim skupieniu. Łączenie jej z muzyką rozrywkową to sposób, by przekonało się do niej więcej osób. Jednak myślę, że wymaga to dużej odwagi od artysty. Chociaż myślę, że Marek Torzewski, ze względu na miejsce koncertu, nie musiał się obawiać chociaż tego, że zostanie wygwizdany. Przecież nie wypadało… – żartowała po jego koncercie Katarzyna Majcherek. Tym, dla których muzyka poważna jest zbyt poważna, popisy Torzewskiego – zbyt niepoważne, pozostawał niedzielny koncert Kraków Gospel Choir. Repertuar zdominowały współczesne pieśni autorów takich jak: Andrae Crouch, Norris Garner czy Israel Houghton. Muzycy zaprezentowali też własne kompozycje: „Thank You” Pauliny Knapik, „Pragnienie” Tomasza Majewskiego oraz „Blessing and Glory” Szymona Markiewicza, jednak nie zabrakło także wybitnej pieśni z XVIII „Amazing Grace”, nawróconego handlarza niewolników Johna Newtona.

Zapraszamy do obejrzenia naszej fotorelacji

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze