Jakieś pól roku temu pisaliśmy o najsłynniejszym przedstawicielu rodu Szafrańców, imć Stanisławie, jednej z czołowych postaci polskiego odrodzenia w XVI wieku, właścicielu wielkich dóbr, w tym zamku w Pieskowej Skale. Ale przecież Stanisław Szafraniec nie był ani pierwszym, ani ostatnim z tego rodu, pieczętującego się herbem Starykoń. Dziś słów kilka o Piotrze i Janie Szafrańcach, właścicielach Pieskowej Skały na przełomie XIV i XV w., może nie zdeklarowanych zwolennikach nauk spalonego w Konstancji Jan Husa, to na pewno sympatykach husytów, którzy na dworze króla Władysława Jagiełły stanowili silne proczeskie lobby (tak byśmy to dzisiaj nazwali). Chcieli oni bowiem wykorzystać dla dobra Polski kłopoty, jakie sprawiali Luksemburgom właśnie husyci. Z tej też przyczyny stanowili przy Jagielle przeciwwagę dla proluksemburkiego i antyhusyckiego stronnictwa biskupa Zbigniewa Oleśnickiego. Nim krótko o działalności Piotra i Jana Szafrańców (w latach 1398-1437), przypomnę tylko że Pieskowa Skała trafiła do tego możnego rodu za sprawą czasowego nadania przez króla Ludwika Węgierskiego tamtejszego zamku królewskiego ich ojcu, Piotrowi Szafrańcowi (zm. 12 marca 1398 r.). Zamek ten (i klucz okolicznych wsi) pozostawił mu za 500 grzywien Władysław Jagiełło.
Na arenie politycznej początkowo pojawia się tylko Piotr, który jako starszy brat objął po ojcu urząd podstolego krakowskiego. Dla młodszego, Jana, wybrano karierę duchowną. Trzeba w tym miejscu wspomnieć, że studia prawnicze kończył on na Uniwersytecie Karola w Pradze, krótko pobierał też nauki na uniwersytecie w Heidelbergu.
W 1403 r. Piotr, będący cały czas blisko Jagiełły, chciał za 1000 grzywien nabyć z rąk Elżbiety, wdowy po Spytku z Melsztyna (ojcu późniejszego przywódcy polskich husytów), królewski zamek w Rabsztynie wraz z okolicznymi wioskami. Mimo zgody króla zamek nie zmienił właściciela. W zamian król obdarował Piotra starostwem podolskim. W 1406 r. Piotr Szafraniec zostaje podkomorzym krakowskim. Znów zaczyna się trzymać blisko króla, towarzysząc mu miedzy innymi w zjeździe generalnym w Łęczycy (lipiec 1409 r.). Po zjeździe wysłany z misją dyplomatyczną trafia do pochodzącego z Korzkwi biskupa płockiego Jakuba Kurdwanowskiego. Miał za zadanie skłonić biskupa, by ten wystąpił przeciwko Zakonowi. Potem – jak wiadomo – była wielka wojna z Zakonem, w której Piotr obok działań dyplomatycznych brał też bezpośredni udział. Wystawił bowiem własną chorągiew. Przed bitwa grunwaldzką wszedł Piotr Szafraniec do ośmioosobowej „małej rady”, którą zwołał Jagiełło. 15 lipca, pod Grunwaldem, dowodził 35. chorągwią, później udzielał się również przy oblężeniu Malborka. Dowodzone potem przez niego pospolite ruszenie pobiło wojska zakonne pod Tucholą (5 listopada). To także Piotr Szafraniec był inicjatorem rozmów pokojowych w Toruniu (sam pokój podpisano 1 lutego 1411 r, wśród gwarantów widnieje podpis i naszego podkomorzego). Za zasługi wojenne jeszcze w 1410 r. dostał od króla 200 grzywien na tenucie chęcińskiej, a niespełna rok później kolejne 100 grzywien na wsi Sobótka. W 1412 r. pertraktował z austriackim księciem Ernestem nad przymierzem i małżeństwem tegoż z siostrzenicą Jagiełły. Nie zabrakło go oczywiście w czasie zawierania unii w Horodle (1413 r.), choć brak jest informacji o adopcji przez herb Starykoń któregoś z rodów bojarskich.
W roku następnym pertraktował Piotr Szafraniec z Krzyżakami, a po fiasku tych rozmów brał udział w kolejnej wojnie – tym razem kilkumiesięcznej. Znów spotkały go nagrody za ofiarność. W roku 1415 m. in. otrzymał szacowane na 1200 grzywien starostwo wolbromskie (obok Wolbromia były to jeszcze wsie Dłużec, Lgota [Wolbromska] i Łobzów). Szafraniec należał też do grona zaufanych, którym Jagiełło wyjawił swój zamiar poślubienia Elżbiety Granowskiej (król dopiął swego i wziął za żonę tę pochodzącą z Pilicy niewiastę z bogatą przeszłością).
W roku 1418 do kancelarii królewskiej jako podkanclerzy wszedł brat Piotra – Jan Szafraniec. Historyk Jerzy Sperka docieka, że Jan, jako blisko związany z Piotrem Wolframem, niegdyś koncyliarystą (zwolennikiem doktryny o wyższości soboru powszechnego nad papieżem), który w czasie soboru w Konstancji przeszedł do stronników papieża, miał przyczynić się do poprawy stosunków z papiestwem. Miał też być Jan przeciwwagą dla innego pracownika kancelarii – koncyliarysty Wojciecha Jastrzębca. W tym czasie Piotr był na Litwie i jednał pokłóconych ze sobą Witolda i Świdrygiełłę. Na początku 1419 r. Jan Szafraniec przygotowywał zjazd, na którym miał być obecny Zygmunt Luksemburski (odbył się ów zjazd w maju w Koszycach). Piotr uczestniczył zaś w rokowaniach z Krzyżakami w Gniewkowie i Toruniu. Nic z nich nie wyszło, toteż wkrótce potem obaj bracia brali udział w wyprawie na Zakon. We wrześniu zaś Jan Szafraniec towarzyszył królowi w rozmowach z Zygmuntem Luksemburskim w Nowym Sączu. Uzgadniano tam termin wyroku w sporze polsko-krzyżackim. Gdy 6 stycznia 1420 r. zapadł niekorzystny dla Polski wyrok wrocławski, działać zaczął podkanclerzy Jan. On to interweniował u papieża i wymógł na nim, by wyrok wydał do Wielkanocy 1421 r. Był Jan u boku Władysława Jagiełły, gdy w maju 1420 r. w Kowalu na Kujawach odwiedzili go przedstawiciele Czech, oferując naszemu królowi swą koronę. Na zjeździe w Łęczycy w lipcu tegoż roku, Piotr Szafraniec był jednym z oskarżycieli kanclerza Wojciecha Jastrzębca, który przyjął wyrok wrocławski. Jak sugeruje J. Sperka, król zdecydował się poświęcić Jastrzębca dla dobra sprawy, ale winny był sam monarcha, a właściwie prowadzona przez niego dotąd polityka. W nagrodę za „pomoc” w „poświęcaniu” kanclerza Piotr Szfraniec uzyskał od króla zgodę na przeniesienie na prawo magdeburskie swych dwóch miast i 24 wsi (wśród nich znalazły się m. in. Sułoszowa i Wielmoża).
Mimo odrzucenia czeskiej oferty do Polski przybyło ich kolejne poselstwo. J. Sperka za historykami J. Krzyżaniakową i J. Ochmańskim przychyla się do tezy, że za sprawą Szafrańców Czesi otrzymali inną niż odmowna odpowiedź (niejednoznaczną?).
Na wiosnę 1421 r. Szafrańcowie finalizowali rozmowy z Brandenburgią na temat sojuszu przeciw Krzyżakom. Dzięki małżeństwu córki króla Jadwigi Jagiellonki z synem margrabiego brandenburskiego Fryderykiem, dotychczasowy sojusznik Zygmunta Luksemburskiego, stał się sojusznikiem Polski.
Znów o propozycji korony czeskiej dla Jagiełły rozmawiano na zjeździe w Łęczycy (w sierpniu 1421 r.). Byli tam i Szafrańcowie. Ponownie zadecydowano o tym, że Jagiełło ma korony nie przyjmować. Postanowiono jedynie pomagać w rokowaniach między Zygmuntem Luksemburgiem a Czechami. Piotr Szafraniec towarzyszył potem królowi w objeździe Małopolski. Na kolejnym zjeździe, w Niepołomnicach, zgodzono się na popierane przez Zbigniewa Oleśnickiego małżeństwo bratowej Zygmunta Luskemburskiego – Ofki z Jagiełłą (w posagu miała mu wnieść Śląsk). Jak wiemy te plany nie weszły w stadium realizacji. Zapewne za sprawą także Szafrańców, to wielki książę Witold zdecydował się przejąć czeską koronę i w tej sprawie miał wysłać do Pragi jako swego namiestnika Zygmunta Korybutowicza. Po kolejnych nieudanych pertraktacjach z Krzyżakami, a co z tym się łączy równie nieudanej misji legata papieskiego Antonio Zeno, wybuchła kolejna wojna z Zakonem (1422 r). Znów wzięli w niej udział obaj bracia Szafrańcowie. Za zasługi w tej wojnie Piotr otrzymał w październiku 1422 r. od króla (za 60 grzywien) sołectwo w Jeżówce oraz zamek w Pieskowej Skale z należącymi doń włościami. Dodatkowy dokument świadczy, że otrzymał także Piotr wieś Przeginię.
Odwołanie Zygmunta Korybutowicza z Czech, o co zabiegał Zygmunt Luksemburski, zdaniem J. Sperki, nie było porażką Szafrańców (tak to interpretuje m. in. E. Maleczyńska), ale koniecznością. Swoją rolę, brużdżenia Luksemburgowi Korybutowicz zrobił pierwszorzędnie, ale zaraz potem, jak w porzekadle o Murzynie „musiał odejść”.
Po śmierci arcybiskupa gnieźnieńskiego Mikołaja Trąby arcybiskupstwo to objął Wojciech Jastrzębiec. Zwolnione przez niego kanclerstwo dostał Jan Szafraniec. Biskupem krakowskim obrano zaś wówczas Zbigniewa Oleśnickiego. W kwestii ponownego wyjazdu Korybutowicza do Czech J. Sperka nie zgadza się z opinią większości historyków, którzy odpowiedzialnymi za to czynią Szafrańców. „Nie sposób sobie wyobrazić, aby Szafrańcowie, którzy zawdzięczali wszystko królowi: znaczenie, prestiż, urzędy i częściowo majątek, nagle zaczęli prowadzić politykę wbrew jego intencjom” – dedukuje historyk. Co więcej, przecież nie ponieśli za to żadnej kary, a była to spora polityczna katastrofa i kompromitacja dla Polski.
Po narodzeniu się syna Jagiełły – Władysława (w 1424 r.), którego jednym z ojców chrzestnych został Jan Szafraniec, całkowitej zmianie uległa sytuacja kraju. Do niedawna myślano, że mający już swoje lata król nie pozostawi męskiego potomka. Jagiełło wszystkich zaskoczył swym późnym ojcostwem, jak się potem okazało, nie ostatni raz. Jagiełło szybko zaczął się starać o prawo do sukcesji dla swego potomka. J. Sperka we wspieraniu przez Szafrańców króla widzi próbę stworzenia „modelu monarchii dziedzicznej”. Starania o dziedziczenie tronu trwały przez kilka lat – jak wiadomo zakończyły się sukcesem w 1432 r. na zjeździe w Sieradzu.
W 1428 r. w ramach zmian w kancelarii królewskiej Jan Szafraniec zaszczycony został paliuszem i sakrą biskupią. Zatwierdzenie jego biskupstwa załatwiał w Rzymie nasz krajan, Piotr Wolfram.
Rok później obaj Szafrańcowie wraz z całą grupą możnowładców sprzeciwili się pomysłowi koronacji Witolda na litewskiego króla (pomysłodawcą był nie kto inny, jak Zygmunt Luksemburski). Nie trzeba chyba wspominać, że odtąd mieli Szafrańcowie w Witoldzie wroga, który nie ustawał w próbach przekonania Jagiełły, by ten odwołał ich ze stanowisk. By czasem cesarz korony jakoś Witoldowi nie przemycił, blokowano nawet granice (czynił to m. in. Piotr Szafraniec, wówczas już także starosta spiski). Witold jednak zmarł i problem sam się rozwiązał. Zaczął się jednak inny kłopot – ze Świdrygiełłą, który nawet zaaresztował na jakiś czas Jagiełłę.
W roku 1431 Piotr objął najpierw województwo lubelskie (jego syn, też Piotr, przejął po ojcu urząd podkomorzego krakowskiego), by w kwietniu tegoż roku otrzymać od wyruszającego na wyprawę łucką Jagiełły starostwo krakowskie. W wojnie ze Świdrygiełłą zastąpił ojca wspomniany syn Piotr. Jan w tym czasie (już starosta inowrocławski) badał Krzyżaków, czy nie mają aby pomysłu wypowiedzenia Polsce wojny. Mieli! Piotr Szafraniec niezbyt długo utrzymał się na stanowisku krakowskiego starosty. Sperka jego odwołanie z tego stanowiska tłumaczy prowadzeniem za plecami króla korespondencji ze Świdrygiełłą, któremu proponował za pojednanie z Jagiełłą, gdy król zemrze, regencję. Koniec końców, by pozbyć się Świdrygiełły postanowiono dokonać nań zamachu. Krzyżaków zaś zaszachowano układem z husytami (wśród układających się z nimi Polaków był Jan Szafraniec). Zamach stanu na Litwie udał się, władzę objął Zygmunt Kiejstutowicz. Sperka obala mit, że była to klęska Szafrańców. Jak dowodzi w kwestii inkorporacji Litwy, ich stanowisko było takie samo, jak Oleśnickiego, czyli byli jej zwolennikami. Zresztą Piotr Szafraniec wraz ze swym synem Piotrem przystawili pieczęcie pod dokumentami unii w Grodnie (1432). W 1433 r. w wyprawie na Krzyżaków, m. in. dzięki staraniom Szafrańców, nie zabrakło pomocy czeskiej, choć były to tylko oddziały „sierotek”, dowodzone przez Jana Czapka z San (taboryci wycofali się). To właśnie Piotr Szafraniec poprowadził oddział 200 konnych husytów przez tereny Korony pod granicę z Państwem Zakonnym (wyprowadził je także już po zakończeniu działań wojennych). Ten rok to jednak naturalny zmierzch roli obu Szafrańców. W wyniku zarazy 28 lipca 1433 r. zmarł kanclerz Jan Szafraniec. Piotr Szafraniec wraz z synem przystawił jeszcze pieczęć do aktu nadania Litwy Zygmuntowi Kiejstutowiczowi, znalazł się też jako gwarant pokoju z Zakonem. Większej roli już jednak nie odegrał. Zmarł 22 lutego 1437 r.
Wykorzystano artykuły i prace Jerzego Sperki, w tym „Szafrańcowie herbu Stary Koń. Z pradziejów awansu i kariery w późnośredniowiecznej Polsce”, Katowice, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, 2001.
Zdjęcia: zamek w Pieskowej Skale, foto autor.