Diagnoza – rak, bez względu na nacje i bogactwo kraju jest zazwyczaj taka sama. To zwiastun najgorszego – śmierci. Pokutuje to przekonanie od wielu lat i w ludzkiej świadomości tak to funkcjonuje. Na nic się zdają informacje ogólnie dostępne ,że rak wcześniej zdiagnozowany jest wyleczalny. Dzięki nowoczesnym metodom diagnostyki, reakcji człowieka na zmiany w organizmie i nie lekceważeniu tych zmian, medycyna konwencjonalna i niekonwencjonalna zaczyna przynosić zdecydowane efekty w postaci całkowitego wyleczenia. Chory wraca do normalnego życia, rodziny, przyjaciół i bliskich, pracy, podtrzymuje swoje pasje i zainteresowania.
Przez kolejne lata po zażegnaniu zagrożenia przechodzi badania kontrolne, stosuje się do zaleceń lekarzy, na miarę swoich możliwości realizuje siebie ,jeśli choroba nie poczyniła nadmiernych zmian w organizmie, a tym samym nie spowodowała pewnych ograniczeń. Zazwyczaj bardzo chce zapomnieć o chorobie a na pewno nie chce rozmawiać na temat choroby. Nie chce wracać do traumy i strachu. Wielokrotnie też ,na ile to jest możliwe, chce zachować anonimowość.
O chorobie i jej skutkach wie zazwyczaj najbliższa rodzina stając się dla chorego ogromnym wsparciem. Tak powinno być, choć nie zawsze tak się dzieje. Wielokrotnie w obawie przed nawrotem choroby chcą chorego zamknąć w „złotej klatce” izolując od świata i tego, co było dla chorego ważne. Ograniczają jego obowiązkowość i aktywność w życiu rodziny wywołując tym samym niepotrzebny stres.
Poruszyłem temat anonimowości- dlaczego chory chce pozostać ze swoją chorobą anonimowy? Otóż chce uniknąć pytań lub stwierdzeń typu: ile lekarz dał ci jeszcze czasu na tej ziemi; jeśli po operacji żyjesz tak długo, to z pewnością nie chorowałeś na raka i wiele innych ,wprowadzających chorych w stan złości i frustracji. Innym przykładem jest postawa mojej koleżanki, która po chemii straciła wszystkie włosy i po Olkuszu porusza się w czapce lub peruce, a po Krakowie chodzi z gołą głową. Powiedziała: za żadne skarby, Grzesiu, po Olkuszu nie będę pokazywać się w takim stanie – tu chcę być anonimowa ,by uniknąć pytań i stwierdzeń podanych wyżej. Po Krakowie chodzę bez nakrycia głowy i czuję się wolna, szczęśliwa. Chcę Państwu powiedzieć ,że w krótkich włosach wygląda przepięknie.
Zadaję sobie codziennie pytanie: dlaczego chorych na raka nie traktuje się podobnie, jak innych chorych. Czy chorego na serce pytamy kiedy umrze? Czy choremu na stwardnienie rozsiane liczymy dni życia? A może to tylko nasza niepełna świadomość oparta na informacjach o ilości zgonów na raka, tak bardzo potwierdzająca regułę: rak= śmierć. W naszym kraju umiera codziennie z różnych powodów tysiące osób i wcale choroby nowotworowe nie są w czołówce statystyk umieralności.
Myślę, że czas zmieniać nastawienie społeczne i sukcesywnie podnosić wiedzę na temat tej choroby. Bądźmy dla osób dotkniętych chorobą nowotworową bardziej wyrozumiali, pozwólmy im mówić o chorobie wtedy, kiedy sami chcą o niej mówić. Nie okazujmy im litości, bo tego nie znoszą, a podnośmy w nich wiarę i nadzieję. Spotykajmy się z nimi, rozmawiajmy tak samo jak przed chorobą.
Jakże innym spojrzeniem na temat choroby nowotworowej jest przygotowany do druku tomik poezji pt: Drzewo życia”, w którym swoje teksty zamieścili lokalni twórcy, bezpośrednio lub pośrednio związani z chorobą, a ilustracje do tomiku wykonali olkuscy artyści. Będzie to pierwsza w Polsce publikacja, w której poeci, pisarze oraz artyści odnoszą się do tematu ”Moje doświadczenia w walce z rakiem”. Tomik ten powstał staraniem Klubu „Zielone Światło” zrzeszającego osoby i ich bliskich borykających się z choroba nowotworową, czynny w Klubie „Przyjaźń” przy ul. Legionów Polskich 14 w każdą środę w godzinach 18 – 20, do którego serdecznie zapraszamy.