Od 19 stycznia można oglądać w Bukownie wystawę prac znanej olkuskiej malarki Ireny Kiełtyki. Uroczysty wernisaż odbył się w Miejskim Ośrodku Kultury.
Irena Kiełtyka pochodzi z Olkusza. Ukończyła ASP w Krakowie i w Warszawie, a następnie, zafascynowana hiperrealistycznym malarstwem amerykańskim, wyjechała do Nowego Jorku, gdzie ukończyła Art Student League. Studiowała również malarstwo w Hang Zhou w Chinach. Na swoim koncie ma liczne wystawy i nagrody, m.in. Fantasy Fountain Grant to study In France, Honorary Mention Mc Dowel Competention, czy The Robins Foundation Travel – Study Grant Winners Exibition.
Obrazy artystki, utrzymane w stylistyce tzw. hiperrealizmu, zostały w czwartkowe popołudnie zaprezentowane bukowianom. Hiperrealizm, zwany też fotorealizmem, to drugi obok pop-artu najważniejszy kierunek we współczesnej sztuce amerykańskiej. Opiera się na założeniu, iż w malarstwie obraz rzeczywistości winien być prawdziwszy niż ona sama. Typowe dla tego stylu są wyostrzone kontury i intensywne barwy. Ulubionym tematem hiperrealistów jest miasto, najlepiej duże, z jego ulicami, mostami, nowoczesną architekturą, przejeżdżającymi pojazdami. Jednak artysta nie odtwarza jedynie sfotografowanego widoku lub sceny, lecz nadaje mu rys „prawdziwszy od rzeczywistości”, czy właśnie hiperrealność.
Dokładnie tę technikę obserwujemy w pracach Ireny Kiełtyki. Artystka najpierw fotografuje dane miejsce lub sytuację, a potem maluje to, co zdjęcia przedstawiają, albo wybiera z nich poszczególne elementy i komponuje obraz według własnej wizji. W pracach malarki widać więc krajobraz miejski ze wszystkimi jego szczegółami: ruchliwymi ulicami, szaroniebieskimi wieżowcami, kolorowymi witrynami sklepów i kawiarni, billboardami, stacjami metra, żółtymi nowojorskimi taksówkami, autobusami odbijającymi w swoich szybach ściany budynków. Wiele jest również na tych pracach ludzi: przypadkowych przechodniów, siedzących na ławkach bezdomnych, śpieszących do biur pracowników korporacji… To właśnie dzięki tej dbałości o najdrobniejszy szczegół zwiedzający wystawę ma wrażenie, że przenosi się do Nowego Jorku i spaceruje jego ulicami, obserwując przechodniów i mijające go pojazdy. Mamy więc ochotę wsiąść do przejeżdżającej taksówki, napić się kawy w przypadkowej kawiarni albo obejrzeć kuszące wystawy sklepowe, mieniące się intensywnymi barwami i przyciągające wzrok. To właśnie w tych pracach najlepiej widać doskonałą technikę, jaką posługuje się malarka, więc – co zrozumiałe – to właśnie one wzbudziły największe zainteresowanie zwiedzających.
Obok obrazów przedstawiających nowojorską rzeczywistość na ścianach sali wystawienniczej bukowieńskiego MOK-u zawisły również prace przedstawiające naturę. Irena Kiełtyka lubi bowiem utrwalać na płótnie również wiosenne kwiaty i wiejskie pejzaże. Co ciekawe, w czasach swojej fascynacji kulturą Chin malowała na przykład kolorowe smoki – również na jedwabiu. Artystka przyznaje, że po powrocie do Polski (od ponad roku mieszka znowu w Olkuszu) tworzy również martwe natury i studium postaci.
Bukowianom dała się poznać jako skromna, niezwykle sympatyczna osoba. Chętnie odpowiadała na pytania i opowiadała o sobie. Warto też dodać, że malarka znana jest ze swojej działalności charytatywnej. W 2012 roku, po nawałnicy, jaka przetoczyła się przez Olkusz i okolice, zainicjowała aukcję obrazów, na którą oddała aż 14 swoich prac. Dochód z aukcji został przeznaczony na pomoc poszkodowanym.
Wystawę malarstwa Ireny Kiełtyki można oglądać w MOK w Bukownie do połowy lutego. Kolejna wystawa prac artystki odbędzie się w maju w Krakowie.