Trzy pokoje z kuchnią w wielorodzinnym budynku, kawałek ogrodu i huśtawka były spełnieniem marzeń małżeństwa z Klucz. Ciężko pracowali, by wyremontować własny kąt i mieszkać na swoim. W jedną noc stracili wszystko. Nadal nie mogą uwierzyć w ciąg tragicznych zdarzeń, który nie tylko ich pozbawił dorobku całego życia, ale też ciężko dotknął ich najbliższych znajomych.
Zaczęło się w piątek wieczorem, gdy cała rodzina cieszyła się z ostatnich dni pobytu nad morzem. Najpierw dostali telefon, że ich wieloletni przyjaciel, który zaoferował się, że przypilnuje domu podczas ich nieobecności, zmarł nagle. Inny znajomy, który na zmianę z nim pilnował tego domu, nie zdołał go uratować. Lekarze także byli bezradni.
– Postanowiliśmy, że natychmiast wracamy. W domu pozostał znajomy. Miał tam na nas czekać. Zresztą po tym, co przeszedł, był zbyt poruszony, by wsiąść do samochodu i wracać do siebie. Kolejny telefon dostaliśmy, gdy już jechaliśmy pociągiem, że w domu coś wybuchło i wszystko się pali – opowiada właścicielka zniszczonej posesji.

42-letniego mężczyznę uratowało to, że nie nocował w domu, ale w położonej nieopodal pakamerze, gdzie właściciele urządzili niewielkie biuro. Obudził go potężny huk. Gdy wybiegł na podwórko, nastąpiła kolejna eksplozja i cały dom stanął w ogniu. Potężny, gorący podmuch odrzucił go kilka metrów dalej. Ciężko ranny został przewieziony do szpitala w Siemianowicach Śląskich. Ma poparzone 60 procent ciała.
Gdy małżeństwo dotarło na miejsce, nie mogło uwierzyć w rozmiary katastrofy. Walające się po podwórzu okna, brak większości ścian, spalone na popiół meble. Z ich dobytku nie ocalało nic.
– Eksplozja była potężna i zaraz po niej wybuchł pożar. Akcja ratownicza trwała kilka godzin. Według naszych ustaleń przyczyną zdarzenia było rozszczelnienie butli z gazem – informuje młodszy brygadier Dariusz Wilk, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Olkuszu.
Poszkodowane małżeństwo ma czwórkę dzieci, które w tej chwili przebywają u dziadków. Rodzice pozostali na miejscu, mieszkają w pomieszczeniach biurowych, bo przez cały czas na miejscu tragedii pojawiają się kolejne służby. Trwają przesłuchania i ustalenia. – Zostaliśmy z niczym – mówi przez łzy kobieta. – Niedawno sprzedaliśmy samochód. Miałam wpłacić pieniądze do banku, ale uznaliśmy, że zrobimy to po powrocie z wakacji, teraz wszystko przepadło.
Z dymem poszły też wyprawki szkolne, które już czekały na wracające z wakacji dzieci.
Z nimi nie będzie jednak problemu, bowiem pomocy od razu udzielił Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Kluczach. Rodzina może liczyć na zapomogę, która zostanie wypłacona od razu. To jednak kropla w morzu potrzeb. Dlatego pomoc deklaruje także Urząd Gminy w Kluczach. – Dysponujemy mieszkaniami, gdyby zaszła taka potrzeba. Będziemy wspierać tę rodzinę w miarę posiadanych możliwości. Teraz czekamy na ekspertyzę inspektora nadzoru budowlanego, by dowiedzieć się co dalej ze zniszczonym domem. Inna pomoc będzie potrzebna, jeśli konieczna będzie rozbiórka, zaś inna, gdy wystarczy przebudowa i wzmocnienie nadwerężonych stropów – mówi wójt Małgorzata Węgrzyn.
Magistrat chce wystąpić z pismami do zakładów pracy, właścicieli firm i mieszkańców o pomoc w odbudowie zniszczonego eksplozją domu. Liczy, że znajdą się ludzie, którzy nie pozostaną obojętni na krzywdę innych i zechcą przekazać materiały budowlane i inne przedmioty, które pozwolą poszkodowanym wrócić do normalnego życia.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze