Wszystkie weekendy końca sierpnia i początku września upłyną mieszkańcom powiatu na celebrowaniu święta plonów. Cel tego typowo rolniczego święta dla niektórych, szczególnie reprezentantów młodego pokolenia, nie jest już taki oczywisty. Co nie zmienia faktu, że dożynki są doskonałą okazją do wspólnego świętowania i zabawy. Mimo że w naszym powiecie aż połowa mieszkańców mieszka na wsiach, to prawdziwych rolników jest już „jak na lekarstwo”. Leżące ugorem pola powoli nikogo nie dziwią. Ponoć się nie opłaca. Kombajn pracujący na polu to już prawdziwe zjawisko. A i wiedza o wsi u współczesnych mieszczuchów kurczy się z pokolenia na pokolenie. Krąży nawet anegdota, że współczesne mamy zabierają swoje dzieci na wieś, żeby pokazać im jak wygląda zwierzę, które daje mleko.

Jeśli ktoś już zapomniał, jak wygląda krowa, albo zwyczajnie nie miał okazji spotkać się z nią „oko w oko”, to koniecznie musi nadrobić zaległości, póki nie jest za późno. To samo tyczy się kur, które znoszą jajka w rozmiarach od M do XXL. Jak ktoś chce zobaczyć konia, to musi jechać na krakowski Rynek. Żeby opowiedzieć Wam o żniwach, których koniec jest głównym powodem organizowania dożynek, wybraliśmy się z kamerą do Zimnodołu, gdzie funkcjonuje jedno z największych gospodarstw w powiecie. Chcieliśmy podpatrzeć, jak wygląda praca rolnika w XXI wieku. Osoby spodziewające się scen rodem z Reymontowskich „Chłopów” raczej się rozczarują.

– Dzisiaj zbieramy pszenicę. Jest to pszenica jara, niskopienna. Pogoda jest idealna do zbiorów. Szkoda tyko, że ten rok jest marny, jeśli chodzi o plony. Jest to tendencja ogólnoeuropejska. Jednak wiosna zrobiła swoje. Na rzepaku mamy plony o 40-45% mniejsze niż w ubiegłym roku. Jeśli chodzi o pszenicę, to jest to poziom o 30 % mniejszy. Tak że jesienią spodziewamy się podwyżek cen chleba – przewiduje Paweł Piasny przedsiębiorca i rolnik z Zimnodołu.

– Jeżeli chodzi o pracę na roli, to my z bratem traktujemy to dla nas samych jako agroturystykę, odpoczywamy. Generalnie okrągły rok pracujemy głową. Tutaj napracujemy się ciężko fizycznie. Obciążenie fizyczne jest mocne, ale głowa odpoczywa. Wbrew pozorom, mimo ciężkiej pracy, paradoksalnie czujemy się zrelaksowani po takim kilkudniowym maratonie pracy – dodaje.

Nie ma się co dziwić, że takie żniwa można zaliczyć do form odpoczynku, bo bracia Paweł i Jacek Piasny postawili na nowoczesne maszyny. Pszenicę, rzepak i siano z 80 hektarów pola w krótkim czasie skosi maszyna, której nie powstydziłby się żaden rolnik.

Kombajn john deere to cacko, w którym chociaż przez moment chciałby usiąść każdy mężczyzna interesujący się motoryzacją. Kabina wyposażona jest we wszystkie możliwe wskaźniki i automaty, które pracę rolnika naprawdę zamieniają w przyjemność. W środku nie słychać hałasu i nie dostają się żadne pyły. Wystarczy nacisnąć kilka guzików, a kombajn sam zrobi już swoje. Rolnik ma go tylko prowadzić tam, gdzie chce. Chociaż po wprowadzeniu współrzędnych pola w GPS nawet i ta czynność jest już zbędna. Jako ciekawostkę podamy tylko, że kombajn pali prawie 50 litrów ropy na godzinę, podczas której może skosić nawet 3 hektary. Zatem zebranie ziaren pszenicy z 30-hektarowego pola trwa maksymalnie półtora dnia.

A proces żniwny przy pomocy tej maszyny wygląda następująco: urządzenie, które się nazywa motowidło, inaczej nagarniacz, kłania kłosy zboża na nóż, tak zwane żyletki; żyletki w sposób  naprzemienny koszą zboże, ślimak wciąga je do środka, a stamtąd wędruje na młocarnię.

– Młocarnia to jest taki bęben, który się kręci z prędkością około 950 obrotów na minutę, uderza w te kłosy. Pod spodem jest klepisko. Klepisko to jest takie sito z twardego materiału – tłumaczy Jacek Piasny. Słoma przechodzi górą, a ziarno i plewy spadają w dół, a potem oddzielone i oczyszczone ziarno trafia do zbiornika. Kiedy zapali się kontrolka informująca o zapełnieniu się zbiornika, przez specjalną rurę ziarno przenoszone jest na przyczepę ciągnika. Z ciągnika ziarno trafia do specjalnego pojemnika, z którego dmuchawa ssąco-tłocząca zabiera je rurą do silosa. – A z silosa do piekarni na ciepłe bułeczki, które lubimy wszyscy – śmieje się Jacek Piasny.

Po skończonej robocie – oczywiście na dożynki. Te w Osieku już 5 września.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
mira
mira
13 lat temu

najlepsze dożynki są zawsze w Gminie Wolbrom w tym roku w Dłużcu było super mimo deszczu ,dwa lata temu w Lgocie Wolbromskiej jeszcze lepiej ale to dlatego że w tych rejonach są prawdziwi rolnicy i ugorów niewiele a na dodatek tam jest Taka Pani LIdzia która dba o środowisko wiejskie choć sama nie jest rolnikiem 🙂

Olkuszanin
Olkuszanin
13 lat temu

Plony w tym roku marne,inne biznesy także nietęgie .Może któryś z tych panów przeniesie się do polityki.Już można zacierać ręce.

wsiok
wsiok
13 lat temu

najlepsze dożynki w historii były w Gorenicach w tamtym roku! i tyle w tym temacie

Piotrek Nogieć
Piotrek Nogieć
13 lat temu

Wlaściwy Czlowiek na Wlaściwym Miejscu… i ja bardzo kocham pole od kiedy nie muszę na nim pracować. Opisalem gdzieś na czyimś blogu moją dwudziestoletnią przygodę z „tragacem”, Pozdrawiam.

P.S. Niedobrze, że rok mamy marny i plony spadną o 30%. Dobrze, że nie jest temu winny Tusk bo przecież móglby na przyklad zostać posądząny o wywolywanie sztucznego slońca nad polskim polami. Będzie chleb droższy, to będziemy jeść go mniej. Przeżyjemy.