Niezauważona przeminęła 60. rocznica wejścia do eksploatacji w Polskiej Marynarce Handlowej jedynego w jej historii statku o nazwie „Olkusz”. Dziwić się trudno: nasz kraj już dawno przestał być państwem morskim, zaś po flocie, klasyfikowanej kiedyś nawet na 20. miejscu w świecie, w większości zostały tylko wspomnienia.
Że jednak rocznica ładna – przypomnijmy motorowiec, przez ponad 20 lat przemierzający morza i oceany pod banderą armatora z Gdyni, Polskich Linii Oceanicznych. „Gdynia” powstała w Stoczni im. Adolfa Warskiego w Szczecinie jako czwarty statek z serii B-59.
Przed nią były: „Oliwa”, „Orłowo” i „Ojców”; po niej – cztery sprzedane nabywcy z Indonezji identyczne jednostki („Sapudi”, „Salajar”, „Sangihe” i „Sawu”), na koniec zaś – „Orneta”. Wodowanie „Olkusza” odbyło się 29 października 1959 r., przekazanie armatorowi nastąpiło 13 maja 1960.
Był to drobnicowiec, przeznaczony do obsługi linii lewantyńskiej, czyli rejsów w basenie Morza Śródziemnego (głównie do portów Bliskiego Wschodu) z odgałęzieniami na morza: Czarne i Czerwone. Miał nośność 4.392 ton, 114 m długości, prawie 15 szerokości, 6,4 m zanurzenia. Napędzał go silnik spalinowy MAN o mocy 4.160 KM, dzięki czemu rozwijał prędkość 15 węzłów, czyli około 27 km/godz. Seria ta, zwana właśnie „Lewantami”, była ulepszoną wersją budowanego w latach 50. typu B-50.
Oznaczony na dziobie malowidłem, przedstawiającym herb miasta – patrona „Olkusz” przesłużył pod polską banderą 22 lata. W 1982 r., kiedy gdyński armator pozbywał się nieekonomicznych, zużytych jednostek, wraz z „Orłowem” i „Ojcowem” został sprzedany armatorowi z Grecji. Jak długo jeszcze pozostawał w eksploatacji, jaką nosił nazwę, kiedy i gdzie zakończył istnienie – trudno ustalić.
Ale – był. I to jest najważniejsze.
(wald)