Powiat
Fundacja Skrzydlaty Pies z Bukowna opublikowała niedawno w mediach społecznościowych oświadczenie, w którym w ostrych słowach krytykuje działalność Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt Rafik w Bolesławiu. Organizacja zarzuca właścicielom placówki brak należytej opieki nad zwierzętami, lekceważenie zaleceń lekarzy weterynarii oraz przedkładanie zysków nad dobro podopiecznych.
W internetowym wpisie fundacja informuje, że pod jej opiekę trafiły niedawno dwa zwierzęta: suczka rasy shih-tzu ze świeżym złamaniem oraz kotka ze starym, źle zrośniętym urazem tylnej łapy. Obie trafiły do schroniska już na początku sierpnia bieżącego roku, natomiast, jak twierdzą działacze, do tego czasu nie wykonano podstawowych badań zaleconych przez weterynarzy. „Lekarze jasno wskazali, że konieczne jest prześwietlenie RTG, aby ocenić stan zwierząt i podjąć decyzję o leczeniu. Tymczasem właściciele schroniska nie tylko zignorowali te zalecenia, ale także zakazali wyjazdu suczki i kotki do kliniki, sugerując zamiast tego ich eutanazję.” – podaje fundacja.
Organizacja zwraca też uwagę na finanse. Według przedstawionych przez nią danych z ubiegłego roku, gmina Kocmyrzów-Luborzyca przekazała schronisku 157 tysięcy złotych za 24 psy, a gmina Jerzmanowice 84 tysiące złotych za 9 psów. „Skoro schronisko otrzymuje od gmin tak wysokie kwoty, to jak to możliwe, że nie ma środków na badania kosztujące 100 – 300 zł?” – pytają przedstawiciele fundacji przypominając przy tym, że właściciele schroniska prowadzą Olkuskie Stowarzyszenie Przyjaciół Zwierząt, które w styczniu tego roku zachęcało do przekazywania 1,5% podatku, mimo że, jak twierdzą aktywiście fundacji, nie posiada statusu organizacji pożytku publicznego. „Gdzie trafiają pieniądze? Gdzie można sprawdzić sprawozdania finansowe?” – pytają działacze.
Jak dodają, sprawa shih-tzu i kotki nie jest odosobniona. Fundacja przez lata przejmowała ze schroniska zwierzęta wymagające pomocy: m.in. psy Stefana i Iskierkę, które długo nie doczekały się leczenia. W ostatnich tygodniach organizacja opisywała również przypadki kotów Odyna i Silvera, którym odmówiono leczenia stomatologicznego. „To nie są pojedyncze historie. My działamy wyłącznie dzięki darowiznom i prywatnym środkom, a mimo to każde zwierzę trafiające pod naszą opiekę otrzymuje natychmiastową pomoc. Nie potrafimy zrozumieć, jak można mieć świadomość, że podopieczny cierpi, i nie zrobić nic.” – podkreślają wolontariusze.
W oświadczeniu fundacja zaznacza, że problem ma wymiar systemowy: „Dopóki schroniska w Polsce będą funkcjonować jako prywatne działalności gospodarcze nastawione na zysk, dopóty patologie w opiece nad zwierzętami będą się powtarzać.” – czytamy w stanowisku.
Odpowiedź schroniska
Po publikacji oświadczenia fundacji poprosiliśmy o komentarz przedstawicieli Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Bolesławiu. W imieniu placówki głos zabrał Krzysztof Otręba. „W ostatnim czasie w przestrzeni publicznej pojawiły się opinie dotyczące rzekomo złych warunków panujących w naszym schronisku. Pragniemy stanowczo sprostować te informacje.” – czytamy w przesłanym do naszej redakcji stanowisku.
Jak podkreśla Otręba, po śmierci jednego z właścicieli wprowadzono szereg zmian: zmodernizowano boksy, powiększono wybiegi i zwiększono częstotliwość spacerów. Jak dodaje, poprawa warunków była możliwa dzięki zaangażowaniu pracowników, wolontariuszy i darczyńców. „Niestety, wciąż zdarzają się głosy odnoszące się do sytuacji sprzed lat, które nie oddają obecnego stanu rzeczy i szkodzą reputacji schroniska oraz szansom na adopcję zwierząt.” – tłumaczy przedstawiciel „Rafika”.
Placówka podkreśla, że jej drzwi są otwarte dla wszystkich, którzy chcieliby zobaczyć warunki na miejscu. „Dokładamy wszelkich starań, aby boksy były czyste i komfortowe, ale w schronisku, gdzie przebywa wiele zwierząt, obecność odchodów w kojcach jest naturalna i zdarza się o różnych porach dnia i nocy.” – zaznacza Otręba.
Sprawa shih-tzu i kotki
W oświadczeniu odniesiono się także do sytuacji nagłośnionej przez fundację. Schronisko informuje, że pies rasy shih-tzu trafił w bardzo złym stanie: w kołtunach, z ropiejącymi oczami, ranami ukrytymi pod sfilcowaną sierścią oraz licznymi pasożytami. Zwierzę zostało ogolone, aby ocenić obrażenia, a następnie podjęto leczenie farmakologiczne.
Placówka tłumaczy, że w tym czasie główny lekarz weterynarii przebywał na urlopie, a dyżur pełniła inna lekarka z tej samej przychodni. „To ona stwierdziła, że pies wymaga operacji i podjęła decyzję o przekazaniu go Fundacji Skrzydlaty Pies, z którą dotąd współpracowaliśmy. To tam zapadła decyzja o eutanazji zwierzęcia.” – przekazuje Krzysztof Otręba. W związku z tym zdarzeniem schronisko zawiesiło współpracę z bukowieńską fundacją.
Jeśli chodzi o kotkę, schronisko wskazuje, że jej opiekunką jest lekarka z Przychodni Nova w Bukownie. „Kot przebywa w klinice i pozostaje pod jej opieką, a nie w fundacji.” – podsumowuje Otręba.















