wspomnienia szpital jaroszowiec 2

Uczestnicy spotkania, zorganizowanego w ramach projektu „Ocalić od zapomnienia”, podzielili się wspomnieniami z dawnych lat działalności Wojewódzkiego Szpitala Chorób Płuc w Jaroszowcu. Spotkanie zorganizowało Małopolskie Stowarzyszenie na Rzecz Walki z Gruźlicą, Mykobakteriozą i Chorobami Płuc „Nikifor”.

W spotkaniu, które odbyło się w szpitalu, uczestniczyli byli i obecni pracownicy tej placówki, pacjenci, mieszkańcy Jaroszowca i innych miejscowości gminy Klucze, a także przedstawiciele samorządu, m.in. Wójt Gminy Klucze Norbert Bień i przedstawiciele Stowarzyszenia „Ziemia Kluczewska”.

 

Spotkanie rozpoczął Krzysztof Grzesik, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Chorób Płuc w Jaroszowcu, który zachęcał wszystkich zainteresowanych do podzielenia się własnymi wspomnieniami i informacjami znalezionymi w różnych źródłach. Sam wspomniał, iż szukając ciekawostek na temat przeszłości szpitala, natrafił przypadkiem w albumie zatytułowanym „Sekrety Krakowa” na wzmiankę o fundatorze zamku Rabsztyn. To też w pośredni sposób wiąże się z tą placówką, ponieważ, jak wiemy, szpital umiejscawiano dawniej pod nazwą Rabsztyn, a nie Jaroszowiec. Krzysztof Grzesik przypomniał także nazwiska znanych pacjentów, którzy leczeni byli w Jaroszowcu. Był wśród nich Epifaniusz Drewniok, czyli malarz Nikifor, a także Stanisław Grzesiuk, zwany bardem z Czerniakowa. To była słynna postać przedwojennej Warszawy, muzykant (grał na banjo), pieśniarz, a także pisarz, który swoje wspomnienia opisał m.in. w książce autobiograficznej pt. „Na marginesie życia” (zdiagnozowana u Grzesiuka gruźlica była wynikiem m.in. ciężkich warunków życia w kilku obozach koncentracyjnych, na jakie pisarz skazany był w czasie II wojny światowej).

Podczas spotkania, goście, którzy w swojej młodości trafili tu do pracy jako personel medyczny, wspominali szpital w Jaroszowcu jako urokliwe miejsce, pachnące sosną (szpital otoczony jest bujnym lasem sosnowym) i o dużym nasłonecznieniu wewnątrz budynku (te wysokie okna, wpuszczające dużo dziennego światła, zostały zachowane także po remoncie budynku).

Ponadto szpital wspominano jako ośrodek życia kulturalnego. W latach 50. I 60., kiedy w samej miejscowości Jaroszowiec i okolicy rzadko organizowano wydarzenia artystyczne, to w szpitalu częściej można było napotkać objazdowe kino czy teatr. Obecny, dobry stan techniczny szpitala (w latach 2001 – 2012 placówka przeszła gruntowną, kilkuetapową modernizację) znacznie różni się od tego sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat.

Dawniej to było zniechęcające miejsce. Jednak mimo złych warunków bytowych i technicznych, jakie wtedy panowały, pacjenci czynili ogromne starania, aby zostać przyjętym do szpitala w Jaroszowcu na leczenie. Wtedy zrozumiałam, że chcą dostać się po prostu do ludzi, którzy im pomogą w chorobie, a warunki w budynku miały tu drugorzędne znaczenie – wspominała jedna z lekarek.

O wspomnieniach, zgromadzonych głównie przez męża, opowiadała Janina Maryszewska z Jaroszowca (ś.p. Marian Maryszewski był autorem książki „100 lat Jaroszowca”).

Mąż wspominał mi często o Nikiforze, który tu się leczył. Ponadto, kiedy zbierał materiały do swojej książki, zaczął korespondencję z potomkami Karola Wegeliusa, dawnego dyrektora cementowni w Jaroszowcu – mówiła Janina Maryszewska.

wspomnienia szpital jaroszowiec 3

Bardzo ciekawe wspomnienia o szpitalu w Jaroszowcu przedstawiła pani Hanna Zawistowska-Nowińska, która odbywała tu przygotowanie do zawodu pielęgniarki. Pani Nowińska była rodowitą warszawianką. Dzieciństwo spędziła jednak na Wołyniu, skąd razem z matką, po wybuchu II wojny światowej uciekła do stolicy w obawie przed represjami sowieckimi (jej ojciec, oficer pułku ułanów wołyńskich, zginął z rąk Sowietów 20 września). W czasie wojny kształciła się początkowo na tajnych kompletach, ale zawód pielęgniarki zdobyła już w oficjalnej za okupacji szkole, nie chcąc narażać matki angażując się w tajne kursy. W czasie Powstania Warszawskiego pani Hanna była sanitariuszką w jednym z oddziałów powstańczych. Po upadku powstania trafiła do Krakowa, gdzie pod koniec wojny (już po odejściu Niemców i wkroczeniu Armii Czerwonej) pracowała w szpitalu na oddziale zakaźnym. Stamtąd trafiła do szpitala w Jaroszowcu.

Miałam przyjemność pracować razem z doktorem Daniłowiczem, który Akademię Medyczną skończył w Petersburgu. Kresy opuścił kiedy zaczęły się zbrodnie wołyńskie. To był wspaniały lekarz i człowiek. Jego pasją była muzyka, sam również grał na instrumencie, organizował tu czasem takie koncerty, jakie można było usłyszeć tylko gdzieś w filharmonii – wspomina Hanna Nowińska.
Opowiada, że po wojnie trzeba było wszystko organizować. Koce , łóżka, śpiwory przywoziło się wówczas z ziem zachodnich. Dzisiejszy szpital nie przypomina jej tego, który zapamiętała z lat młodości.
Nie poznaję dziś budynku dawnego sanatorium. Wydawał mi się wtedy większy, bardziej przestrzenny. Pamiętam też, że wtedy był taras, na którym przebywające tu dzieci werandowały na słońcu. Mali pacjenci mieli tu bardzo dobrych nauczycieli, wykształconych, wszechstronnych – opowiada Hanna Nowińska.

Kilka ze zdjęć prezentowanych w naszej galerii internetowej pochodzi z jej zbiorów.

Projekt „Ocalić od zapomnienia” jest realizowany w ramach zadania publicznego Województwa Małopolskiego w obszarze kultury.

Więcej zdjęć znajdziecie tutaj.

Rafał Jaworski/UG Klucze

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze