O przydatności telefonów komórkowych nie trzeba nikogo przekonywać. Trudno już wyobrazić sobie bez nich życie, zwłaszcza towarzyskie, a już zupełnie nie można sobie wyobrazić akcji w jakimkolwiek filmie, bo przecież teraz aktorzy zajmują się głównie rozmowami przez komórkowce. Z telefonami bezprzewodowymi wiąże się duża kasa, dobrze więc, że czasem coś z tej kasy skapnie dla kultury.
Ta bowiem – jak zawsze – cienko przędzie, oj cienko. W grudniu 2001 roku w świat poszła informacja, że firma Plus GSM (Polkomtel) zakupiła dla Biblioteki Jagiellońskiej cenne dzieło z przełomu XV i XVI w. Istniało zagrożenie, że zabytek trafi do Niemiec. Biblioteki nie stać było na wyłożenie 40 tys. zł, znalazł się jednak cudowny mecenas, właśnie wspomniany operator, który – nie namyślając się długo i bez targów – zapłacił żądaną kwotę. Księga ta to tzw. klocek, inaczej zwany zszywką, na którą składają się różne prace. Dzieło jest dla Krakowa o tyle cenne, że zawiera glosy czyli odręczne notki dawnych czytelników, w tym profesorów Akademii Krakowskiej. Dobrze więc, że tak wartościowa publikacja została pod Wawelem. Dla nas ważne jest, że wśród tych notek znajdują się zapiski ks. Wawrzyńca Strzeżowskiego, doktora filozofii krakowskiej Alma Mater, ale także olkuskiego prepozyta z XVII w. Słów więc kilka o tym zacnym człowieku, o którym sposobność napisania powstała dzięki pretekstowi z telefonami komórkowymi.
Herb Rola, którym posługiwał się Strzeżowski
Gość z portretu
Z tablicy epitafijnej (Fot. 1 Epitafium ks. Wawrzyńca Strzeżowskiego w olkuskiej bazylice; fot. autor) w olkuskiej gotyckiej bazylice pod wezwaniem św. Andrzeja Apostoła patrzy na nas twarz człowieka o szczerym obliczu, lico księdza może ledwie 40-letniego. Jeden rzut oka wystarczy, by nie mieć wątpliwości, że to szlachcic, a nie żaden – jak to wówczas mówiono – cham czy inny mieszczanin. I jako szlachcic posługiwał się herbem Rola. Co my tu jeszcze mamy na interesującym nas malunku… Modne na ony czas wąsy pozbawione są jakichś fantazyjnych zawijasów, jedyne co można o nich napisać, to że łączą się z brodą. Pod dolną wargą widzimy jeszcze małą kępkę włosków, taką jaką nosili np. trzej muszkieterowie. Bujne czarne pukle włosów okalają twarz czcigodnego Wawrzyńca niczym aureola, której dopełnieniem jest biały kołnierzyk surduta. Długi nos znamionuje człowieka dociekliwego, lubującego się w dogłębnej lekturze, a kto wie, czy nie wścibiającego go także w życie prywatne swoich owieczek. Pod wyraźnymi, łukowatymi brwiami spozierają lekko spłoszone oczy, które uciekają gdzieś na bok, jakby Strzeżowski krygował się, a może wstydził, że anonimowy artysta uwiecznia jego oblicze na wieki, skoro „wszystko jest marność”. Dodajmy, że nie omieszkał imć Wawrzyniec zasugerować artyście, by odjął mu nieco lat, tak circa ze 30, zapewne nie chcąc pomarszczoną twarzą 72-latka tworzyć dysharmonii ze wspaniałym wystrojem świątyni. Temu zawstydzeniu lica nie przeczy sam tekst na marmurowym epitafium, w którym nie brak przecie niepewności co do skuteczności działania i słuszności obranej drogi.
Oto pełny tekst, który z łaciny przełożył ks. Jan Wiśniewski: „Ks. Wawrzyniec Strzeżowski Dr Filozofi profesor uniw. krok. i dyrektor kolegjum w Białej w Brzeskiem, kantor kolegjaty św. Florjana w Krakowie, prób. olkuski, fundator Penitencjarza i m. Bibljoteki, której ofiarował 270 tomów i wciąż ją pomnaża. Z duszy pragnąłem nauką, kazaniami, przykładem w szkole, kościele i życiu społecznym być pożytecznym. Czy byłem pożytecznym – niewiem. Wiem jednak że byłem na świecie gościem (przechodzim). Jeśliś miłował żyjącego, nie zapominajże w modlitwach umarłego. Pamiętaj i o tern, że przeszedłem sąd boży, który i ciebie czeka. Pomny na własną śmierć za życia pomnik sobie wmurował. Odszedł do wieczności w r. 1677 mając lat 72”. (Pisownia zgodna z oryginałem).
Olkusz, litografia autorstwa Napoleona Ordy, jedna z 260 litografii stworzonych przez niego w latach 1873-1883
(ich komplet tworzy „Album widoków historycznych Polski”)
Nie żałował własnej kasy
Właśnie ufundowanie – jeśli można tak uwspółcześnić – „etatu” dla penitencjarza czyli spowiednika gwarków i górników stanowiło dla Strzeżowskiego bodaj największy powód do dumy. Nie była to tania sprawa, skoro sam ks. Wawrzyniec wyłożył 3 tys. zł, a od 1676 r. po 300 zł dawał na ten sam cel król Jan III Sobieski, odejmując tę kwotę z należnej mu z kopalń olbory (dofinansowanie uprosili sami górnicy). Zadania spowiednika wypełniał zrazu ks. Krzysztof Tyliszowski. Po śmierci Strzeżowskiego do obowiązków penitencjarza opłacanego pensją 600 zł rocznie należała także msza za duszę zmarłego wieloletniego proboszcza, jego rodzinę oraz wszystkich fundatorów, w każdy zaś wtorek na mszy św. musiał spowiadać górników. Także utworzenie liczącej ok. 270 woluminów biblioteki parafialnej to jedna z większych zasług ks. Strzeżowskiego. Znajdowała się w pomieszczeniu nad zakrystią, gdzie księgi stały na drewnianych regałach. Ponoć były w niej nawet księgi z XV w., w tym Biblia późniejszego świętego Jana Kantego, notabene krótkotrwałego olkuskiego proboszcza: „są tam księgi teologiczne, filozoficzne, prawne, kaznodziejskie, są ciekawe panegiryki i sporo dziekańskich rękopisów” – pisał w latach 30. ks. Jan Wiśniewski, autor monografii „Historyczny opis kościołów, miast, zabytków i pamiątek w Olkuskiem” (Marjówka Opoczyńska 1933). Niestety, zbiory nie zostały skatalogowane. Po wojnie biblioteka – jak się przypuszcza – została splądrowana. W 1980 r. pozostałe z niej księgi przeniesione zostały na plebanię. Z tego, co wiem, obecnie najcenniejszych z ksiąg już w Olkuszu od dawna nie ma, w części zaginęły lub trafiły do Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu. Słyszałem nawet kiedyś opowieść pracownika firmy, która remontowała na początku lat 90. XX w. dach w kościele; mężczyzna opowiadał, że na strychu bazyliki walały się kartki ze starych książek, niektóre ręcznie zdobione. Raczej trudno mi było uwierzyć w te słowa, znając dbałość ówczesnego proboszcza o podległy mu majątek parafii. Dodajmy, że przy parafii od 1992 r. działa współczesna biblioteka parafialna licząca (dysponuje kilkoma tysiącami książek).
Kościół św. Andrzeja, pocztówka z 1912 r. (dzwonnica jeszcze w budowie)
Pisał, tłumaczył i zwalczał
Dla wszystkich pasjonatów zajmujących się dziejami Olkusza ks. Strzeżowski znany jest też jako kronikarz oraz z faktu, że to on właśnie przepisał i przetłumaczył relację starosty rabsztyńskiego Seweryna Bonera z 1534 r., będącą pierwszym znanym opisem terenów w okolicach Olkusza, a konkretnie wsi Pomorzany („Opis włości Pomorzańskich”). Oparta na licznych dokumentach z epoki kronika Strzeżowskiego była swego czasu w bibliotece kościelnej, jednak ostatni widział ją bodaj ks. Wiśniewski. Czy wciąż istnieje, czy też zaginęła w zawieruchach historii ostatnich kilkudziesięciu lat, nie wiadomo.
Dziś, w czasach politycznej poprawności, walka z heretykami (może powinniśmy mówić wierzącymi inaczej, choć przecie samo słowo pochodzi z greckiego heretikos i nazywano nim „umiejącego wybierać”) nie jest to już powód do chwały, ale w czasach ks. Strzeżowskiego – a i owszem! Tak właśnie nasz bohater, zapewne po traumie szwedzkiego potopu, sprzeciwiał się protestantom, można iść o zakład, iż zwalczał ich w mowie, piśmie, a zapewne i w życiu codziennym, ale w tym ostatnim już niezbyt mocno, bo w onym czasie prawdziwych heretyków w Olkuszu zostało tylu co na lekarstwo.
Wśród niepośledniejszych zasług tego kapłana wymienić można ufundowanie kilku ołtarzy dla olkuskiej fary. Przypisywano mu fundację późnobarokowego ołtarza p.w. św. Jana Kantego (ponoć miał być zbudowanym w 1660 r.), który stoi w nawie północnej, mimo iż w niektórych opracowaniach jako jego „sponsor” występuje bliżej nieznany ks. Jan Kanty Steczkowski (tak podaje choćby ks. J. Wiśniewski, może to takie „przejęzyczenie” wspaniałego monografisty, wszak Jan Kanty Steczkowski wiosną… 1918 r., jeszcze za czasów Rady Regencyjnej, tworzył jeden z rządów, gdzież mu więc do księdza?). Ostatnimi czasy ołtarz ten jednak datuje się na wiek XVIII i fundację ks. Andrzeja Kantego Sieczkowskiego, który piastował funkcje nie tylko olkuskiego proboszcza, ale także doktora filozofii i profesora wymowy na Akademii Krakowskiej.
Nie brak w dziejach Olkusza zacnych i światłych ludzi, do grona bodaj najbardziej znaczących duchownych bezspornie należy właśnie ksiądz profesor Wawrzyniec Strzeżowski. W zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie i w Bibliotece Jagiellońskiej znajdują się egzemplarze starodruku autorstwa Wawrzyńca Strzeżowskiego „Qvaestio physica de vi motrice elementorvm / a M. Lavrentio Strzeżowski […] die 4 Decem. […] M. DC. XLIX […] proposita.” Książka została wydana w Krakowie, w 1649 r., w Oficynie Wydawniczej Walerego Piątkowskiego (Cracoviae: in Officina Typographica Valerini Piątkowski). Na odwrocie karty tytułowej zachował się – jak czytamy w opisie egzemplarza z Jagiellonki: „Lichy drzeworyt” przedstawiający herb Akademii Krakowskiej (skrzyżowane berła). Księga jest się w „Bibliografii Staropolskiej” Estreichera.
Bibliografia:
F. Kiryk, R. Kołodziejczyk – „Dzieje Olkusza i regionu olkuskiego”, Warszawa – Kraków 1978,
„Kolegiata św. Andrzeja Apostoła w Olkuszu”, wyd. Rzymsko-Kat. Parafia pw. św. Andrzeja Ap. w Olkuszu, b.d.
Ks. Jan Wiśniewski – „Historyczny opis kościołów, miast, zabytków i pamiątek w Olkuskiem”, Marjówka Opoczyńska 1933.