ne8494

Dla Olkusza II wojna światowa zaczęła się od historycznie pierwszego zestrzelenia przez polskiego pilota niemieckiego samolotu. 1 września po godz. 7.00 wówczas pchor. pilot Władysław Gnyś ze 121. Eskadry Myśliwskiej Armii „Kraków”, siedząc za sterami myśliwca PZL P-11c, zestrzelił nad podolkuską Żuradą dwa niemieckie samoloty bombowe marki Dornier (dokładnie DO-17e).

Istnieją dwie wersje tego wydarzenia; podług pierwszej Gnyś zestrzelił oba samoloty, druga mówi, że trafiony przez polskiego pilota samolot, spadając, zawadził o drugi. Tak relacjonował to wydarzenie żonie Barbarze, która po latach napisała o mężu książkę: „Ciągle wznosząc się dostrzegł dwa Dorniery przelatujące pod nim. Miał nad nimi przewagą wysokości więc zanurkował w stronę lecącego nieco z przodu Dorniera. Jego tylny strzelec otworzył ogień do Władka, ale ten go uciszył. Lewy silnik bombowca zaczął silnie dymić. Władek ostro skręcił w lewo i w górę, żeby uniknąć zderzenia. Uchwycił w celowniku i strzelił do drugiego Dorniera lecącego dokładnie pod nim. Strzelił raz, drugi, trzeci… pociski jego czterech kaemów dosięgły celu. Zanurkował tuż za nim, znowu ledwo unikając zderzenia. Oba bombowce znalazły się niebezpiecznie blisko siebie i Władek pomyślał, że się zderzą. Kiedy wyskoczył świecą w górę, jego uwagę zwrócił samotny Heinkel. Leciał przed nim pod kątem 90 stopni, więc Władek natychmiast wymierzył i nacisnął spust. Cisza! Zabrakło amunicji więc dalszy pościg był bezcelowy.

 

Wracając na lotnisko zauważył, po drodze jakieś ogniska na ziemi i pomyślał, że to z pewnością atakowane przez niego Dorniery” (cyt. za B. Simmons-Gnyś, „Pierwsze spotkanie”, Lublin 1996). Było to w ogóle pierwsze zestrzelenie niemieckich samolotów w II wojnie światowej, choć wedle niektórych historyków pierwszy był jednak ppor. pil. Stanisław Skalski ze 142. Eskadry Myśliwskiej 4. Pułku Lotniczego, który samolot typu Henschel 126 zestrzelił pod Toruniem ok. godz. 6.00. My jednak, choćby z partykularnych powodów, pozostańmy przy wersji, że to jednak Gnyś był pierwszy. Katastrofa samolotów spowodowała rany kilku mieszkańców Żurady, m.in. Władysława Goca i jego matki Franciszki Goc, z domu Cebo. Ranni trafili do olkuskiego szpitala. Szczątki wrażych maszyn zostały częściowo zebrane przez okolicznych chłopów, którym przydały się potem w gospodarstwie. Ponoć drzwi od kabiny pilotów służyły jednemu z włościan jako drzwi do ustępu. W Muzeum PTTK w Olkuszu można jeszcze obejrzeć ocalałą z katastrofy samolotów butlę tlenową. Po kampanii wrześniowej walczył Gnyś we Francji, a potem na niebie Wielkiej Brytanii, w dywizjonach 302 i 317 (tym ostatnim nawet dowodził). W 1944 r. został zestrzelony nad okupowaną Francją i ciężko ranny dostał się do niewoli, z której jednak udało mu się uciec. Po tym zestrzeleniu pozostała mu „pamiątka” na całe życie: kula w wątrobie. W Anglii skończył Wyższą Szkołę Lotniczą. Po zakończeniu działań wojennych, jako kapitan mający na swym koncie 3 zestrzelone niemieckie samoloty i 1 uszkodzony, wyjechał do Kanady, gdzie ożenił się i dochował dwóch synów. W 1989 r. spotkał się w Kanadzie z Frankiem Neubertem, pilotem stukasa, który 50 lat wcześniej strzelał do Gnysia nad Balicami. Dawni wrogowie zaprzyjaźnili się. W kraju zapomniano o dzielnym pilocie. A właściwie zapomniano, że żyje. W wielu publikacjach znalazła się informacja, że zmarł „po długiej chorobie w 1983 r.”. Władysław Gnyś, niczym Mark Twain, mógł napisać: „Informacje o mojej śmierci okazały się przesadzone”. Gdy się okazało, że Gnyś żyje, w 1996 r. Rada Miasta przyznała mu Honorowe Obywatelstwo Olkusza. Z tej okazji przyjechał z Kanady i zjawił się też w Żuradzie, by wziąć udział w uroczystości nadania tutejszej szkole podstawowej jego imienia. W grudniu 1999 r. prezydent RP przyznał W. Gnysiowi Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Zasłużony pilot zmarł w 2000 r.

Wróćmy jednak do tragicznych wydarzeń września 1939 r. 1 września z terenu Klucz, a także Olkusza i Wolbromia, władze polskie wywiozły łącznie 25 osób narodowości niemieckiej do Berezy Kartuskiej. Miało to zapobiec ich ewentualnym aktom sabotażu. Wszyscy później wrócili do swego miejsca zamieszkania. Już 3 września w okolicach Bolesławia i Bukowna znalazły się wycofujące się oddziały 22. Dywizji Górskiej Armii Kraków. Rejon Bolesławia i Bukowna zajął 6. Pułk Strzelców Podhalańskich. Wraz z nim pojawiły się tysiące uciekinierów. Mimo że rejon Olkusza nie był na pierwszej linii frontu (atakowane były głównie skrzydła Armii Kraków), Niemcy z 5. Dywizji Pancernej zjawili się tu już 5 września. W składzie 55. dywizji piechoty tejże armii znalazł się batalion Obrony Narodowej „Olkusz”, złożony z młodych rezerwistów z terenu naszego powiatu. Nocą z 4 na 5 września oddziały polskie w obawie przed oskrzydleniem wycofały się z Olkusza. Batalion „Olkusz” walczył m.in. w bitwie pod Proszowicami, gdzie w walce z kolumną czołgów poniósł ogromne straty (122 zabitych). Wielu z olkuszan pochowano na tamtejszym cmentarzu. 5 września rano do Olkusza wkroczyli Niemcy.

fk 2

Dla mieszkańców Klucz wojna zaczęła się 1 września ok. 6.45. Wtedy to, jak wspominał Wacław Rożniatowski, nad miejscowością pojawiły się trzy niemieckie samoloty. Jeden z samolotów, by nie było wątpliwości, że to wróg, oddał nawet serię z broni maszynowej. Następnego dnia, w sobotę 2 września, na drogach pojawiły się kolumny uciekinierów ze Śląska. Mieszkańcy Klucz samorzutnie poili wędrujących uciekinierów wodą i herbatą. Z czasem wielu podzieliło ich los i też udało się na poniewierkę. „Wieczorem na Osadę na prawy brzeg rzeki Białej Przemszy tj. Zojdę – przybyło wojsko polskie i okopywało się. Radiostacja dwukołowa konna stała w lesie, w miejscu gdzie był Ośrodek Zdrowia na Osadzie. W niedzielę radiostacja ta już odjechała, natomiast na Pustyni Błędowskiej przy wale na Rudnicy wylądował przypadkowo polski samolot, ponieważ zabrakło mu benzyny. Samolotem tym zaopiekował się Komendant Policji w Kluczach, gdy dostarczono benzynę, samolot odleciał. W lasach między Olkuszem a stacją kolejową Rabsztyn pojawili się dywersanci niemieccy. Podczas nalotu lotniczego na trasie kolejowej Rabsztyn – Wolbrom został śmiertelnie ranny w nogi kolega Zdzisław Nowakowski, zmarł z upływu krwi. Przed śmiercią oddał swej mamie swój skarb – zbiór znaczków pocztowych”. (Wspomnienie Wacława Rożniatowskiego – „Moja kampania wrześniowa w 1939 r.”, „EK” 7/1998).

Wojsko polskie, wycofując się z Klucz, i chcąc jednocześnie opóźnić zwycięski marsz Niemców, zdecydowało się na wysadzenie w powietrze mostu nad Białą Przemszą (w Osadzie). Na nic to się jednak zdało, bo jakiś uczynny mieszkaniec Klucz wskazał Niemcom sposób na udostępnienie drugiej drogi, która prowadziła między stawami. Był 5 września 1939 r. Po wkroczeniu do Klucz Niemców powstał tu posterunek żandarmerii, który w 1939 r. liczył 8 funkcjonariuszy (w następnych latach liczył on od 4 do 6 żandarmów, dopiero w 1944 r. liczba ta wzrosłą do 12). Powracali też ci mieszkańcy, którzy opuścili Klucze we wrześniu. Nie wszyscy jednak. Wielu uciekło bowiem za granicę lub trafiło do niewoli niemieckiej (taki los spotkał np. żołnierza Września, obrońcę twierdzy Modlin Ludgarda Buchowieckiego).

Po zajęciu przez Niemców olkuskiego powiatu został on podzielony na dwie części. Tereny północne i wschodnie weszły do tzw. landkomisariatu wolbromskiego, a ten znalazł się w składzie Generalnego Gubernatorstwa, natomiast obszary zachodnie (gminy: Olkusz, Bolesław, Sławków, Bukowno, Klucze – ale bez Kwaśniowa Górnego i Dolnego, Cieślina, Bydlina i Kolbarku – i Ogrodzieniec zostały włączone do III Rzeszy). W czerwcu 1941 r. zniemczono nazwę miasta na Ilkenau. Starostą, czyli landratem, został dr Heinrich Groll, który za główny cel swojej „pracy” w Olkuszu uznał „odżydzenie” (judenfreu), co skończyło się wymordowaniem całej społeczności żydowskiej na Ziemi Olkuskiej. Ponadto Groll zajął się „udowadnianiem” niemieckości podległych mu ziem i wydał nawet na ten temat kilka prac „naukowych”. Burmistrzem Olkusza ustanowiono Rudolfa Skaleta. Wśród najgorzej zapamiętanych Niemców byli: sturmbannfuhrer Paterman i orstgruppenleiter NSDAP dr Pokorny; „Szczególnie Paterman, w czarnym mundurze i biczyskiem w ręku, paradując po ulicach miasta, był postrachem dla ludności, a katem dla Żydów” – wspominano jeszcze po latach. „W pierwszych tygodniach okupacji powstał w Olkuszu tzw. Arbeitsamt, który kilkanaście tysięcy ludzi młodych i zdolnych do pracy wysłał do rzeszy na przymusowe roboty. Niedługo trzeba było czekać na pierwsze aresztowania. Pod pretekstem przynależności do organizacji politycznych w kwietniu 1940 r. wywieziono do obozu koncentracyjnego w Dachau około 40 osób. Wśród nich przeważała olkuska inteligencja i przedwojenni działacze lewicowi.

Nieliczni jedynie powrócili, jak m.in. Janusz Ratusiński, pracownik miejskiego zarządu, dr med. Julian Łapiński, adwokat Jan Kański, mgr Julian Czura, pracownicy starostwa – Głowacki i Podworski. W obozie znaleźli śmierć nauczyciel Antoni Siermantowski, adwokat Henryk Bachtig. To był pierwszy sygnał tego, czego mieszkańcy mogli się spodziewać od okupacyjnych władz”. Nie dla wszystkich był to zły czas. Znaleźli się tacy, którzy ochoczo podpisywali volkslisty. Jak pisał już po wojnie dr Marian Kiciarski: „Z wyjątkiem nielicznych hien i spekulantów mieszkańcy Olkusza /…/ myśleli tylko o tym, aby przetrwać. Tylko nieliczni robili świetne interesy z Niemcami /…/. Hieny te i spekulanci, jakkolwiek wzbogacili się i w większości przeżyli wojnę, byli w czasie okupacji, jak i po wojnie, przez ogół społeczeństwa piętnowani. /…/ niektórych aspołecznych i niebezpiecznych osobników musiano w czasie okupacji doraźnie karać, np. chłostą, lub nawet w wypadkach wyjątkowych wydawać wyroki śmierci. W samym Olkuszu skazano na śmierć i wykonano wyrok na kilku kolaborantach-konfidentach. Jeden z tych skazanych na śmierć konfidentów ocalał; raniony kulą rewolwerową przez wykonawców wyroku, ale nie śmiertelnie, wyleczony został w „konspiracyjnym” szpitalu olkuskim, w którym wyrok uprzednio rozważano i zadecydowano. Zgodnie z obowiązującym powszechnie prawem zwyczajowym wykonania wyroku nie ponawiano”.

Fot. 1. Władysław Gnyś
Fot. 2. Zestrzelony przez niego Dornier w Żuradzie.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
uzupełnienie
uzupełnienie
7 lat temu

Zestrzelony samolot niemiecki spadł na dom Feliksików w Żuradzie.

Maryjan
Maryjan
7 lat temu

Hugo Knote jeszcze nie skomentowal?
Ten baran przecie wszystko komentuje, czy sie zna czy nie…