Piątkowy, deszczowy wieczór 7 maja spędziliśmy w Centrum Sztuki Współczesnej BWA na wernisażu Benedykta Kroplewskiego, artysty ”z Północy”. Jak widać z jego udziału w licznych wystawach, tam lepiej znanego niż „na Południu”.
– Jestem z Wrocławia, ale pracownię mam w Malborku. Tam się też urodziłem w roku 1948. Ukończyłem studia w PWSP w Gdańsku. Moja rodzina mieszka we Wrocławiu i nad Odrą jest również i mój dom. Malbork jest tylko przystanią – mówi artysta. Ciemna sala wystaw BWA tym razem rozbłysła od jasnych, słonecznych kolorów, którymi malarz szczodrze obdarza swoje obrazy. Są pełne pogody i fizycznej, i duchowej.
– Moją inspiracją są mity i legendy, a także miasteczka i wsie, które zwiedzam w czasie licznych podróży – konkluduje artysta. – A odwołuję się również do technik malarskich starych mistrzów i pewnych utrwalonych motywów, stąd np. „Ikar mechaniczny”- Ikar w kształcie samolotu pędzącego na nowojorskie wieże. Istotnie! Jak byśmy widzieli Breugla w obrazach ”Zima”, ”Wieża Babel”- powtarzany kilkakrotnie w dużym i małym wymiarze, a także w takich obrazach, jak „Łagów”Pasłęk”” „Osieki w kwiatach”, ”Lubniewice”. Niektóre „odrobione” z nadzwyczajną dokładnością, wprost z hiperrealizmem. Może nam się też przypomnieć malarstwo Marca Chagala. Budzi się wszakże pytanie: czy tak się jeszcze maluje, szczególnie jeśli artysta jest profesjonalistą? To drugi powód możliwego zainteresowania tym malarstwem.
Ale najważniejsze jest to, co nasz gość przekazuje swoim dziełem. W większości obrazów na wystawie dominującym elementem kompozycyjnym są bramy z charakterystycznym motywem ikonostasu lub otwarte okna, a nawet pęknięcia i szczeliny. Skąd taki motyw? – pytamy malarza. – Kiedyś malowałem nad wschodnią granicą. Pomyślałem, że powinniśmy otworzyć bramy na tamten świat, równie piękny jak ten nasz. To próba przełamania lodów i uprzedzeń – odpowiada.
Ale my, widzowie, czytamy to naczej. To „brama znaków”, „próba przekroczenia tajemnicy dnia”. – Tworzę przestrzenie urojone, jak to dziś mówią – wirtualne, bajeczne, swoiste kolaże motywów i znaczeń, jak np. w obrazie ”Wnętrze szarych wspomnień”. Przychodzi mi to z łatwością, bo jestem z wykształcenia również elektronikiem – wyjaśnia artysta. Okna na jakąś inną rzeczywistość, piękną, słoneczną, marzenie każdego z nas. Może na świat wyobraźni dziecka?
Nie bez przyczyny w katalogu wystawy zamieszczono „recenzję” 6-letniego Tomka: „Trudno opisać obrazy Bena, ale łatwo je rozpoznać. Nie wiadomo, co przedstawiają, ale można szukać różnych szczegółów. Jest dużo różnych kolorów, najwięcej niebieskich, dużo małych domków…Obrazek wygląda jak niebo. Odłamki portretu i w dużym obrazie są małe obrazki. Na innym jest prawie wszystko niebieskie – twarz pana z wąsami, czarownica z wężem, kormoran, szachownica, dużo rzeczy dziwnych, ale szachownica normalna. Ben maluje tak trochę, żeby znajdować różne szczegóły”.
I to trzeci powód pobytu w ciemnej sali wystaw w BWA: obrazy zawierają wiele pytań, zagadek. Jest o czym myśleć.