Między jedną a drugą wystawą artystów „sieci” BWA – olkuskie Biuro pokazało inną, piękną wystawę Aliny Sidury. Że z Wielunia – nie ma tu, naturalnie, nic do rzeczy. Ważniejsze jest to, co artystka prezentuje. – „Deklaruję entuzjazm dla starej tradycji”- powiada. I dla tej deklaracji warto pofatygować się na ulicę Szpitalną.
Alina Sibera ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, Wydział Grafiki w Katowicach w roku 1977. Wyszła, jeśli tak można powiedzieć, spod ręki Jerzego Dudy-Gracza, co widać w znakomitej technice malarskiej. Żadnych udziwnień, kolorystycznych i formalnych szaleństw. Kraina tradycyjnej łagodności. Delikatne konteksty do Wielkich, np. do Wermera. Portrety. Portrety dzieci, dziewcząt i młodych kobiet zagubionych w nastrojach i strojach. Nie ma tu smutku przemijania, jest naturalne piękno urody życia. Trochę uroku odsłoniętego ciała. Artystka „ubiera” swoje urodziwe niewiasty w różne szaty – wszak to szata zdobi kobietę – dawne „modernistyczne” i bardziej współczesne. Wyraz oczu. Uśmiech. Nieznaczny, wymowny gest.
Ten realizm nie denerwuje, nie budzi zniecierpliwienia wtórnością, podobnie jak druga część wystawy: krajobrazy, polne drogi /chyba to wizja minionych czasów, pola dyni pod Popowicami, pawie w Nałęczowie, psy, gęsi, kury, koty. Znów jakiś cytat…
Artystka pokazuje, że opanowawszy perfekcyjnie technikę, można szukać w realizmie możliwości pełnego, indywidualnego wypowiedzenia siebie. -„Starałam się w każdym wytworze mojej pracy zawrzeć jakąś cząstkę samej siebie, moich myśli, odczuć i zwątpień, traktując je jak moje przesłanie dla odbiorcy”- konkluduje malarka.
Wystawę zorganizowało Muzeum Ziemi Wieluńskiej. Zobaczcie ją koniecznie!