– Przed meczem punkt wziąłbym w ciemno, ale teraz ciężko nie narzekać. Mimo wszystko remis na boisku wicelidera jest dla nas dobrym wynikiem – mówił po meczu niepocieszony grający trener IKS-u, Grzegorz Jurczyk. W równie posępnych humorach do szatni schodzili wszyscy olkuszanie, bowiem szansa na odniesienie pierwszego w sezonie zwycięstwa wymknęła się dosłownie w ostatniej chwili. Gola na 2:2 w 90. minucie zdobył Piotr Bagnicki. Wcześniej to goście po dublecie Jakuba Juszczyka prowadzili różnicą dwóch bramek.
Teoretycznie miał być to mecz do jednej bramki, a outsider tabeli miał w Krakowie odebrać surową lekcję gry w piłkę nożną. Stało się jednak inaczej, a momentami to faworyzowani gracze Borku wcielali się w postacie mało pojętnych uczniów. Już w 5. min atomowe uderzenie z rzutu wolnego Jurczyka zdołał sparować Macheta. Golkiper miejscowych o przychylności losu mógł także mówić niedługo później, gdy główkując z najbliższej odległości spudłował Juszczyk. Rozgrywający gości w pełni zrehabilitował się w końcówce pierwszej odsłony. Najpierw po kąśliwym dośrodkowaniu M.Przybyły i niepewnej interwencji Machety, Juszczyk trafił do siatki z trzech metrów, a w 39. min, zmieniając lot piłki po uderzeniu Czechowskiego, powiększył zaliczkę do dwóch trafień. Gospodarze byli w szoku. – Moi chłopcy chyba nieco zlekceważyli teoretycznie słabszego przeciwnika, który pokazał się z bardzo dobrej strony. Mentalność „dmuchanego zwycięzcy” wzięła górę – analizował szkoleniowiec Borku, Marcin Gędłek.
Druga połowa zaczęła się od niepotrzebnego faulu Śmiałego na Bagnickim, którego konsekwencją był rzut karny i kontaktowa bramka autorstwa Marcina Józkowicza. Krakowianom zabrakło konsekwencji, bowiem po golu dającym nadzieje na punktową zdobycz wcale nie ruszyli do frontalnych ataków. Duża w tym zasługa świetnie zdyscyplinowanych olkuszan, którzy przy Żywieckiej rozegrali chyba najlepszy mecz w sezonie. Co z tego, skoro i tak w końcówce dali sobie wydrzeć zwycięstwo! Zanim jednak Bagnicki wykorzystał moment nieuwagi defensywy gości, doskonałą pozycję po kontrze i podaniu Dudy zmarnował D.Przybyła, z 12 metrów trafiając prosto do rąk Machety. Miejscowi w odpowiedzi nie mieli litości. Dośrodkowanie Szopy na klatkę piersiową przyjął Bagnicki i ze stoickim spokojem wymierzył sprawiedliwość. Czy jednak o sprawiedliwości w tym spotkaniu może być mowa?! – Prawda jest taka, że jeśli w tym pojedynku zasłużyliśmy na jakieś punkty, to tylko na jeden. Wielkie brawa i słowa uznania dla Olkusza. Może mi pan powiedzieć, jak to jest możliwe, że zamykacie tabelę? – pytał z niedowierzaniem krakowski szkoleniowiec. – Oczywiście, że towarzyszy nam ogromny niedosyt. Mimo braku pięciu zawodników byliśmy bardzo blisko zwycięstwa, w które tak naprawdę wierzyliśmy chyba tylko my. Właśnie takich meczów żal jest najbardziej – przyznał na zakończenie kierownik olkuskiej jedenastki, Ryszard Myszor.
Punkt zdobyty na Borku nie poprawił sytuacji IKS-u. Ekipa Grzegorza Jurczyka nadal jest „czerwoną latarnią” ligi. W sobotę na Czarną Górę przyjeżdża IV-ligowy średniak – Garbarz Zembrzyce. Jeśli nie teraz, to kiedy?…
Borek Kraków – IKS Olkusz 2:2 (0:0)
0:1 Juszczyk 32′ , 0:2 Juszczyk 39′ , 1:2 Józkowicz 50′ (karny), 2:2 Bagnicki 90′
Sędziował: Bartłomiej Noga (Wadowice)
Żółte kartki: Szopa, Popowicz, Kozicki – M.Przybyła, Jurczyk
Widzów: 100.
Borek: Macheta – Zawora (46′ Jatczak), Tyrpuła, Szopa, Popowicz – Nowak (46′ Leśniewicz), Kozicki (82′ Dąbrowski), Józkowicz, Grzesiak – Bagnicki, Dutka (46′ Piskorz).
Olkusz: Śmiały – Chabinka, Jurczyk, Banyś, Kańczuga – Czechowski, Duda, Juszczyk, D.Przybyła, M.Przybyła – Lizończyk (86′ Kasprzyk).