KS Ryglice – KŁOS Olkusz 0:3 (23:25, 17:25, 16:25)
Po ostatnim weekendzie jedno jest pewne – Kłos z siatkarskiej III ligi nie spadnie, a wiele wskazuje też na to, że wygra całą rywalizację w grupie spadkowej. Wyjazd do Ryglic zapowiadał się ciekawie, bo i miejscowy zespół w walce o utrzymanie spisuje się bez zarzutu. W sobotę okazało się jednak, jaka jest różnica dzieląca obie drużyny, które w tabeli ekip walczących o miejsca 7 – 14 przewodzą stawce. Olkuszanie po raz kolejny wygrali w trzech setach i powiększyli przewagę nad resztą stawki do czterech punktów.
W rundzie wstępnej Kłos na własnym parkiecie pokonał KS Ryglice po zaciętym spotkaniu, a o zwycięstwie zawodników trenera Romana Sochy zadecydował tie break. Rewanż zapowiadał się więc pasjonująco. Emocji rzeczywiście nie brakowało.
Zdecydowanie lepiej w mecz weszli gospodarze. Szybko objęli prowadzenie, a ich przewaga stale rosła. 4:0, 7:5, 12:8, 18:11. Przy wyniku 20:13 mało kto pewnie postawiłby jakiekolwiek pieniądze na Kłosa i trudno się dziwić, skoro olkuszanie popełniali sporo prostych błędów, mając problemy w szczególności w odbiorze trudnej zagrywki. Na kiepską postawę naszego zespołu złożyła się też pewnie krótka, niepełna rozgrzewka przed pierwszym gwizdkiem sędziów. Z racji problemów komunikacyjnych Kłos do Ryglic przyjechał mocno spóźniony. Mimo problemów i wydawać by się mogło beznadziejnej sytuacji w pierwszej partii, goście podjęli walkę, a za swój trud zostali nagrodzeni. Zaczęło się od zmiany taktyki. Trener Socha przeniósł ciężar ataku ze środka siatki na skrzydła i to okazało się mistrzowskim posunięciem. Nie do zatrzymania byli głównie Szczepanik i Rutkowski, którzy kończyli właściwie każdą piłkę. Ofiarna gra w defensywie, a także lepsze przyjęcie pozwoliły olkuszanom najpierw doprowadzić do remisu po 23, a później zdobyć kolejne dwa punkty i niespodziewanie wygrać pierwszego seta. – Początek mieliśmy tragiczny, ale później pokazaliśmy swoją siłę, która z tygodnia na tydzień jest coraz większa – cieszy się szkoleniowiec Kłosa.
Druga partia, podobnie jak ta pierwsza, zaczęła się od dominacji Ryglic. Przy prowadzeniu miejscowych 4:0 o przerwę poprosił trener Socha. Po powrocie na parkiet, olkuszanie szybko zniwelowali straty i sami zaczęli budować przewagę. Ścianą nie do przebicia po raz kolejny okazuje się być para Laskowski – Szczepanik. Atak z lewego, czy to prawego skrzydła także nadal jest na wysokim procencie. Efekt takiej gry Kłosa mógł być tylko jeden – przekonujące zwycięstwo 25:17. Gospodarze świadomi swoich niewykorzystanych szans zaczynają wyglądać na mocno zrezygnowanych…
W trzecim secie miejscowi nie podjęli już walki, jakby pogodzeni z myślą o srogiej lekcji dyscypliny. Niewątpliwie ułatwiło to zadanie naszej drużynie, która grając jedynie swoją dobrą siatkówkę, bez większych nerwów punktowała rywala. W przyjęciu niemal bezbłędni byli Kaliś i Stach, a na rozegraniu z zegarmistrzowską precyzją piłki rozdzielał Karkos. Na skrzydłach rządzili Rutkowski i Szczepanik, a w bloku Poprawa z Laskowskim. Nie mogło się to inaczej skończyć, niż na szybkim zwycięstwie do 16.
– Przed nami jeszcze trzy spotkania, jedno wyjazdowe w Brzeszczach i dwa w Olkuszu, z Tarnowią i Feniksem Dobczyce. Naszym celem są trzy zwycięstwa i siódme miejsce w tabeli, które mimo sporego niedosytu przyjmiemy z pokorą. Budujemy nowy, silny zespół, który w przyszłym sezonie ma powalczyć o coś więcej niż środek tabeli – przekonuje prezes Kłosa, Janusz Mentlewicz.