Z mgr Ryszardem Michalskim, trenerem, nauczycielem, działaczem społecznym, „Zasłużonym dla  miasta Bukowna”- o pasji sportu.

– Podobno już rok temu zszedł Pan z boiska. Nie do wiary. Któż z bywalców meczów piłki nożnej, siatkówki, badmintona, tenisa stołowego, zawodów sportu szkolnego, nie pamięta Ryśka, potężnego chłopa o tubalnym głosie. Dziś go nie ma na boiskach? Niemożliwe.
– Ano, czas robi swoje. Mam już lat 64 i przez 42 lata budowałem szkolny sport w Bukownie. Czas było skończyć. Ale to jeszcze nie koniec definitywny! Od 26 lat, co tydzień spotykamy się, dziś już starsi panowie, na boisku i gramy w siatkówkę z 50-letnią  „młodzieżą”. Jeszcze potrafimy wygrać, a jakże. A ponadto jestem trenerem środowiskowym na „Orliku”, trenuję drużynę juniorów. Więc jeszcze nie jest ze mną tak źle! Od  roku 1967, kiedy ukończyłem studia na krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego, jestem na  boisku. Przez 16 lat byłem czynnym piłkarzem GHK „Bolesław” w naszym mieście. To były dobre czasy! Nasza drużyna doszła aż do III ligi. Grałem też w reprezentacji województwa krakowskiego i reprezentacji Uczelni. Jestem od roku 1975 trenerem II klasy piłki nożnej i instruktorem siatkówki. Nauczyłem grać, powiem bez przesady, setki chłopców. Niektórzy z nich, jak Tomasz Kulawik, byli potem klasowymi zawodnikami…Trenowałem siatkarki, które doszły  aż do III ligi. Sam też nie próżnowałem. Czterokrotnie byłem mistrzem nauczycieli województwa katowickiego w tenisie stołowym, zająłem VII miejsce w kraju w Mistrzostwach Nauczycieli w tenisie stołowym i III miejsce w Polsce w badmintona.
Ale moją pasją to był i jest sport dzieci i młodzieży, a szczególnie piłka nożna. I Uczniowski Klub Sportowy „Jedynka” w Bukownie. Niestety, już nie istnieje.
– Zawsze mówiło się, że sport szkolny w Bukownie – a nie tylko sport szkolny – to Halina i Ryszard Michalscy…
– No, nie będę się samooceniał i chwalił. Choć nie powiem, sporo przez te dziesiątki lat zrobiliśmy. Wykaz naszych sukcesów jest obszerny. Może powiem o tych najważniejszych, choć na sukcesy w gminie i w powiecie też trzeba było pracować w pocie czoła i wszystkie one są jednakowo ważne. Moi zawodnicy zdobyli 19 Mistrzostw Województwa Krakowskiego, Katowickiego i Małopolskiego w piłce nożnej, lekkiej atletyce, siatkówce, 50 miejsc „na podium”(czyli drugie i trzecie miejsca), ponad 100 tytułów Mistrza Powiatu. Największe sukcesy to wicemistrzostwo Polski w piłce nożnej 11-latków. V, VII i IX miejsce 13-latków – a startowało w tych rozgrywkach każdorazowo ponad 4000 szkół, oraz starty w Turniejach Ogólnopolskich. Dowodem tych sukcesów jest 170 pucharów oraz liczne dyplomy, medale i proporczyki. Z takich szkolnych zawodów lekkoatletycznych wyrosła  znakomita polska lekkoatletka Grażyna Kowina. W jednym roku zdobyliśmy tytuł najbardziej usportowionej szkoły w województwie katowickim. Był to wielki sukces, zważywszy, ile w tym województwie było szkół.
Corocznie od kilkunastu lat – do zeszłego roku -130-150 chłopców z naszej Szkoły i z okolic przez cztery miesiące w roku uczestniczyło regularnie w rozgrywkach międzyklasowych, rozgrywając po 25-30 meczów. Mogę więc powiedzieć, że szkolna, juniorska piłka nożna w Bukownie to był sport numer jeden…
– Mając takie sukcesy i kwalifikacje zawodowe, że przed drużynami z małego Bukowna czuli respekt juniorzy i ich trenerzy z Katowic, Chorzowa, Nowego Sącza i innych dużych i silnych ośrodków, mógł Pan z łatwością znaleźć bardziej atrakcyjne, może bardziej intratne miejsce pracy. Dlaczego tylko Bukowno?
– Ja jestem tutejszy z dziada-pradziada, z Wodącej. Moja Mama, dobra i pracowita  położna, nauczyła mnie szacunku dla pracy i do tych stron. Tu jest mi dobrze. Tu  poznałem moją Żonę Halinę, nauczycielkę wf, tu urodziły się moje dzieci – syn i córka (niestety, bez zapału do sportu!). Tu znalazłem dobrą atmosferę do realizacji swoich ambicji. No i jeszcze jedno. Trener – to niepewny kawałek chleba, jak widzimy. Trzeba być giętkim i skorym do kłaniania się, a ja jestem twardego karku, nigdy nie lubiłem bawić się w dyplomację. No i praca z młodzieżą to moja pasja życiowa.
Tak, Pan Ryszard to człowiek zaiste niekonwencjonalny. Mimo „tykającej” emerytury żyje sportem i nic dla niego poza sportem nie istnieje. Pamięta wszystko: każdy sukces, każdą porażkę swoją i swoich chłopców, kolegów z minionych lat, kiedy istniało ostre współzawodnictwo między Olkuszem a Bukownem i kiedy mało kto wychodził zwycięsko z potyczek z młodymi sportowcami z Bukowna. To jego żywioł, pasja, hobby. Człowiek niepokorny.
– Zawsze mówiłem, co myślałem. Nigdy nie zhańbiłem się przekupstwem, choć jako zawodnik miałem i takie propozycje. Od swoich młodych zawodników żądam absolutnej uczciwości w sportowej walce, jako trener nigdy nie dopuściłem do żadnych przekrętów. Jestem zwolennikiem punktualności, bo to jest szkoła wewnętrznej dyscypliny człowieka. I jeszcze dodaje:
– Sportowcem nigdy nie będzie ten, komu zabraknie siły woli, uporu, wytrwałości i chęci do pracy. Bo sportowiec – to charakter. Nie znoszę lenistwa, brzydzę się kłamstwem. Jako uczeń nigdy nie byłem na wagarach, bo musiałbym kłamać przy usprawiedliwianiu nieobecności. Sport szkolny ma wielkie zadania wychowawcze…
Wydaje się Pan Ryszard człowiekiem apodyktycznym, krzyczał na zawodników tak, że trzęsły się ściany – a jednak młodzież do niego lgnęła i nadal chętnie przychodzi na treningi. Bo taki trener, nauczyciel budzi zaufanie, jest w nim prawda i autentyczność.
– Przestrzegam z żelazną konsekwencją amerykańskiej zasady: „zawodnik na pierwszym miejscu, zwycięstwo na drugim”.
– Wuefiści skarżą się, że postrzegani bywają w szkole jako nauczyciele drugiej kategorii. To podobno zmora polskich szkół. Czy Pana to nie frustruje?
– To ich wina, że nie potrafią wyrobić sobie w szkole i w środowisku odpowiedniej pozycji. Ja nigdy nie miałem w mojej szkole takich problemów. Miałem dyrektorów, którzy rozumieli wagę sportu i dzięki temu mogliśmy utworzyć klasy z rozszerzonym programem WF-u – i tak jest do dziś. Mieszkańcy Bukowna chyba mnie dobrze oceniali, skoro przez jedną kadencję byłem radnym miejskim, a przez drugą – radnym powiatowym.
– Często młodzież stara się unikać WF-u (szczególnie dziewczęta). Jaki jest na to sposób?
– Istotnie, zwycięża Internet, komputer. To groźna konkurencja. W naszej szkole mamy rekordy lekkoatletyczne niepobite przez ostatnie 30 lat! Dlaczego? Nie wiem…Tu może  ważna jest osobowość nauczyciela? Mnie uczniowie akceptowali, choć głos mam potężny. Może to kwestia atrakcyjności zajęć? Nie ma gotowych recept.

Taki jest Ryszard Michalski. Szkoda, że już go nie zobaczymy i nie usłyszymy na trenerskiej ławce w czasie zawodów szkolnych.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze