IKS Olkusz – Spójnia Osiek 0:2 (0:1)
Historia najnowsza derbowych spotkań pomiędzy Olkuszem a Osiekiem sięga występów obu zespołów w Klasie A. Zazwyczaj spotkania pomiędzy rywalami „zza miedzy”, były meczami sąsiadów w tabeli i zawsze obok prestiżu grano także o wysokie cele. W tym sezonie najważniejsze rozstrzygnięcia już zapadły. Spójnia najpierw postawiła kropkę nad „i”, uzyskując awans do IV ligi, a w weekend pogrążyła IKS, który na mecie rozgrywek ma coraz więcej problemów kadrowych.
Ostatni raz zespół z Osieka wygrał z olkuską ekipą kilka sezonów wstecz, jeszcze w A-klasie. Kolejne lata przynosiły dla świeżo upieczonego IV-ligowca średnie wyniki, gdzie jednak oprócz porażek pojawiło się też kilka remisów, jak chociażby ten z jesieni, gdzie na boisku Spójni padł wynik 2:2. W rewanżu mimo mało korzystnych statystyk faworytem wydawali się być goście, którzy wiosną tego roku co prawda grają nieco mniej efektownie niż w końcówce 2013r., ale jednak ciągle systematycznie gromadzą punkty. Ostatnie tygodnie dla IKS-u są natomiast bardzo trudne pod względem liczebności zdolnych do gry zawodników. Kadra olkuskiej ekipy już na progu sezonu była wąska, a po kontuzjach Madrina Piegzika, Tomasza Jedynaka i Dawida Tumiłowicza oraz czerwonej kartce Grzegorza Jurczyka sytuacja „żółto – niebieskich” stała się już właściwie dramatyczna. Przed tygodniem nie udało się zagrać w Grębałowie, a teraz na derby w składzie pojawiło się raptem dwunastu piłkarzy.
Niewiele zabrakło aby otwarcie wyniku przyniosła pierwsza akcja meczu. Przeprowadzili ją olkuszanie, a kilkunastu centymetrów do szczęścia zabrakło Pawłowi Banysiowi, który zamiast do siatki trafił w słupek. Podrażniony lider nie czekając na kolejny ruch gospodarzy szybko przejął inicjatywę i z dużym spokojem czekał na swoją okazję. Tych było co prawda kilka, ale dopiero ta z 36. min okazała się być przełomowa. Wtedy to przyjezdni w okolicach 30 metra wywalczyli rzut wolny, a piłkę ustawił sobie specjalista od stałych fragmentów gry Tomasz Wdowik. Rodowity olkuszanin, już w barwach wolbromskiego Przeboju nie raz udowodnił, że jego atutem obok mężnej sylwetki jest także atomowe uderzenie. O sile rażenia strzału stopera Spójni przekonał się Daniel Kotyza, który mimo iż mocno się starał, to jednak nie sięgnął futbolówki kopniętej w światło jego bramki. W taki to właśnie sposób goście przed przerwą zapewnili sobie skromną zaliczkę, którą po zmianie stron jeszcze powiększyli.
Ale zanim Spójnia przesądziła o losach wygranej, musiała nieco najeść się strachu, bowiem IKS z całych sił dążył choćby do wyrównania. Bliski powodzenia był Wojciech Szwed, ale i jemu wzorem Banysia fortuna nie sprzyjała. Tym razem piłka zatrzymała się nie na słupku, a na poprzeczce bramki Jakuba Wilka. Bramkarz z Osieka (notabene były zawodnik IKS-u) mógł triumfować także po strzale Roberta Szczypciaka. Rozczarowanie w olkuskim obozie było wielkie, bowiem Szczypciak nie znalazł sposobu na Wilka uderzając z rzutu karnego podyktowanego za faul Damiana Glanowskiego na szarżującym Tomaszu Kluczewskim. Jeśli nie strzela się bramek w takich sytuacjach, to trudno myśleć o zdobywaniu punktów. Olkuszanie za swoją niefrasobliwość zapłacili wysoką cenę w postaci utraty drugiego gola, który definitywnie przesądził wynik tego derbowego pojedynku. W 80. min wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Dariusz Szewczyk, po wrzutce w pole karne wygrał walkę głową o górną piłkę z rywalem i strącił ją tak, że uderzenie młodzieżowca Bartłomieja Lizończyka z kilku metrów było już tylko formalnością.
Drugi gol sprawił, że z gospodarzy już całkowicie uszła wiara w uratowanie remisu. Jak to na lokalne derby przystało, obok emocji czysto piłkarskich, nie zabrakło też i nerwów poza boiskiem. Gdy na murawie leżał poturbowany przez Tomasza Jarosza Krzysztof Wdowik, z pomocą medyczną ruszył nie tylko masażysta, ale także i inni członkowie sztabu IKS-u. Na szczęście obyło się bez większych przepychanek, choć i tak atmosfera była bardzo napięta.
Podsumowując któreś już w historii „Gran Derbi” ziemi olkuskiej trzeba przyznać, że Spójnia wygrała zasłużenie, choć po części sami sobie są winni gracze IKS-u, którzy w najważniejszym dla siebie momencie zapomnieli jak strzela się bramki. Lider i zarazem już nowy IV-ligowiec może nie zagrał wielkiego spotkania, ale to co miał zrobić to zrobił i z podniesionym czołem będzie mógł przystąpić do ostatnich dwóch meczów rundy rewanżowej.
IKS Olkusz – Spójnia Osiek 0:2 (0:1)
0:1 T. Wdowik 36′, 0:2 B. Lizończyk 80′
IKS: Kotyza – Kajda, Rodziewicz, M. Kasprzyk, Szwed – Szczypciak, K. Wdowik (77′ Gajowiec), Gajos, Bartczak – Banyś, Kluczewski.
Spójnia: Wilk – Żak, Michał Mróz, T. Wdowik, Glanowski – Niemczyk, Jarosz, D. Przybyła (60′ P. Kasprzyk), P. Duda (82′ Marcin Mróz), B. Lizończyk – Żmudka (78′ Szewczyk)
Sędziował: Tomasz Żelazny (Kraków)
Żółte kartki: Rodziewicz, Szwed, Gajos – Wilk, Żak, Jarosz
Widzów: 160.
Zobacz naszą fotogalerię: