boratynkaa

Wspominaliśmy ostatnio dzieje królewskiej mennicy w Olkuszu. Pociągnijmy temat związany z mennictwem, który pośrednio – poprzez ludzi – wiąże się z Olkuszem. Jednym z olborników olkuskich czyli poborcą podatku z kopalń na rzecz skarbu królewskiego 1/11 urobku w trudnych czasach, jakimi była połowa XVII w., był Tytus Liwiusz Boratini (pisał się Burattini). To niezwykle ciekawy człowiek, który wart jest dłuższego opisu. Kimże on nie był, parał się bowiem fizyką, miał na koncie liczne wynalazki, był architektem, geografem, egiptologiem i agentem dyplomatycznym. A poza tym dzierżawił mennice. Pochodził z północnych Włoch (okolice Agordo), gdzie jego dziadek zyskał szlachectwo od cesarza Rudolfa II. Urodził się w 1617 r. Zgoła niewiele wiadomo o jego młodości, przypuszcza się, że ukończył Uniwersytet w Padwie. Mając dwadzieścia lat przebywał w Egipcie. Przez cztery lata prowadził tam prace nad triangulacją i mapą tego kraju. Współpracował wtedy z angielskim archeologiem i astronomem Janem Greavesem, który badał m.in. słynne piramidy w Gizeh. Z Egiptu trafił Boratini do Niemiec, a dopiero stamtąd do Polski. Był 1641 r., gdy Włoch zamieszkał w Krakowie. Wtedy to prowadził wraz z ks. Stanisławem Pudłowskim dysputy na temat odkryć Galileusza. Od wspomnianego księdza otrzymał nawet nie wydane dzieło Galileusza „Bilancetta”, które Pudłowski przywiózł z Włoch. Dzieło traktowało o wykorzystaniu prawa Archimedesa w oznaczaniu procentowego składu stopów menniczych. Na jego podstawie opracował Boratini swój pierwszy traktat fizyczny, który był udoskonaloną wersją badań Galileusza. Jednak ów traktat oraz inna praca Boratiniego opisująca Egipt zaginęły w rok później, w 1645 r., gdy Włocha napadnięto podczas podróży na Węgry. Co tam papiery, Boratini miał szczęście, że ocalił gardło. Musiał jednak swą pracę napisać od nowa (zachowały się tylko dwa egzemplarze „La bilancia sincera” z 1645 r.). Po ślubie Władysława IV z Ludwiką Marią Gonzagą w 1646 r. Boratini wraz z liczna grupą Włochów przeniósł się do Polski na stałe i osiedlił w Warszawie. Dzięki protekcji sekretarza królowej Piotra Des Noyers trafił na dwór. Miał już wtedy na koncie wiele arcyinteresujących wynalazków, dość wspomnieć, że w 1648 r. zademonstrował w Warszawie własnego pomysłu model aeroplanu! W późniejszych latach wybudował na Wiśle most, którym przeszły wojska królewskie idące na rokoszan Lubomirskiego (1666), system irygacyjny w jego ogrodzie napędzany był wiatrakami, stworzył też maszynę do liczenia, którą wręczył Leopoldowi Medici, wynalazł mikrometr i nieznanego nam dzisiaj przeznaczenia burattinometr”. Prace nad soczewkami hiperbolicznymi związały go z astronomem Janem Heweliuszem (budował Boratini też mikroskopy i teleskopy, a w przyszłości pobudował w Ujazdowie własne obserwatorium). W 1650 odwiedził Paryż. Tam spotykał się ze słynnymi uczonymi Od Stefana Della Bella nauczył się techniki sztycharskiej i akwafortowej. Gdy wrócił do kraju został mianowany nadwornym architektem (kierował budową pałacu królewskiego na Krakowskim Przedmieściu, przebudową zamku ujazdowskiego). Zainteresował się wówczas także górnictwem, co wiąże postać Boratiniego z Olkuszem. Już w 1652 r. wydzierżawił olborę olkuską. Zrezygnował jednak z jej dzierżawy w 1655 r., jeszcze przed upływem terminu kontraktu, gdyż gwarkowie uchylali się od świadczeń. Jeszcze w 1653 r. wykupił też w dożywocie kopalnię żelaza w Zawadowie k. Jaworowa, ale jak pisze w Polskim Słowniku Biograficznym A. Birkenmajer ”zajechał” tamtejszą dzierżawczynię Zuzannę (nomen omen!) Boratyńską, o co miał proces we Lwowie”. Podczas szwedzkiego potopu posłował do ks. toskańskiego Ferdynanda II. Odwiedził wówczas m.in. dyrektora cesarskiej mennicy w Wiedniu Pawła Del Buono, w Bolonii astronoma J. B. Ricciolego, zaś w samej Florencji zasłużył się ulepszeniem skonstruowanego przez ks. Leopolda Medyceusza tzw. wiecznego zegara. W sierpniu 1657 r. wrócił do Polski wiązać ze sobą liczne instrumenty fizyczne. Nie uchylał się od udzielenie pomocy Rzeczypospolitej. Na wojnę ze Szwedem pożyczył Królowi 60 tys. zł, a nawet z młodszym bratem Filipem sam wziął udział w walkach z najeźdźcą. Za te chwalebne uczynki zyskał potwierdzenie szlachectwa na sejmie w 1658 r. (w dwa lata później został nawet sekretarzem królewskim) i w tym samym roku dzierżawę mennicy królewskiej w Krakowie, która przynosiła mu ogromne dochody (na bitych w niej złotych i srebrnych monetach znajdują się inicjały TLB). To jemu przypisuje się opracowanie projektu inflacyjnego z marca 1659 r., na mocy którego zaczęto bić w Polsce (pierwszy raz) miedziane szelągi zwane dziś tzw. boratynkami. Boratini stworzył w tym celu nawet nową mennicę w Ujazdowie. Moneta szelągowa spotkała się z ogromną krytyką. Boratiniemu zarzucano, że zarabia na niej aż 40 proc. jej wartości. Włoch stanął nawet przed komisją skarbową, ale wyszedł z niej obronną ręką, bo nie doszukano się w jego działaniach żadnych uchybień. Nad krajem wisiał wówczas ogromy kilkunastomilionowy dług. Dla spokojności ducha Boratini zgodził się nawet, choć nie musiał, na ponowne odnowienie dzierżawy mennicy w Ujazdowie, na wgląd w jego sprawy komisarza królewskiego K. Rupniowskiego. Komisja jednak zdecydowała się przyjąć też ofertę Andrzeja Tymfa, który w 1661 r. zastąpił Boratiniego na stanowisku dzierżawcy mennicy w Krakowie. Tymf zaproponował bicie złotej monety niskiej próby (tzw. złotówki!). Komisja podzieliła więc kontrakt na dwie połowy między Boratiniego i Tymfa, choć ten pierwszy ostrzegał przed tym rozwiązaniem, przyszłość pokazała, że rację miał Boratini, iż cała sytuacja spowoduje przesilenie ekonomiczne. Mimo to uruchomił prócz ujazdowskiej także drugą mennicę, na Litwie. W 1667 r. zakazano mu bicia szelągów, ale z racji długu Rzeczypospolitej u niego, mógł bić monety złote i srebrne. Czynił to m.in. w Krakowie, skąd pod zarzutem fałszerstw odszedł Tymf.

burattini smok latający

Pomimo dość trudnej sytuacji i przykrości udało się Boratiniemu zebrać w tych latach ogromny majątek, dzięki któremu zakupił liczne dobra (m.in. starostwa osieckie i rembkowskie). W 1668 r. został burgrabią krakowskim. Na boratynkach, których wypuścił Boratini aż za 20 mln zł (miał zgodę sejmu tylko na 2 mln), mimo wszystko skarb państwa zarobił i to nieźle, ale w następnych latach było już gorzej. I ze skarbem i z majątkiem Boratiniego, który miał duże straty zwłaszcza w wyniku zamknięcia mennicy na Litwie. Spotykały go znów szykany w związku z zarzutami nadużyć, ponoć miał nawet próbować przekupstwa na korzyść kandydatury Kondeusza na tron Polski (rzeczywiście był Boratini zwolennikiem stronnictwa francuskiego, ale to nie to samo co próba przekupstwa). Zmuszony był nawet wyjechać z Polski do Francji; pośredniczył w korespondencji między królem Michałem a Janem Kazimierzem. Wrócił do Polski, choć nałożono na niego dwa dekrety skazujące go na banicję. Nie weszły jednak w życie. Boratini nie musiał uchodzić z kraju, gdzie cieszył się względami najważniejszych rodów: Sobieskich, Radziwiłłów, Paców. Z czasem zaczęto mu spłacać stare długi skarbu państwa (Rzeczpospolita była mu dłużna 1,5 mln zł) i nawet uzyskał w administrację mennicę srebrną w Koronie i na Litwie (ta druga jednak nie powstała). Mimo przejmowania całego zysku i tak nie zdołano mu spłacić całego długu (sprawa ciągnęła się jeszcze długo po jego śmierci – do 1719 r.). W drugiej połowie lat 60. XVII w. znów zaczął się zajmować działalnością naukowa, może chcąc uciec od uciążliwych obowiązków menniczych. Opracował wówczas m.in. dość kontrowersyjną teorię na temat wylewów Nilu (przesłał ją w formie listu do francuskiej Akademii), szlifował soczewki budując mikroskopy i lunety. W swoim obserwatorium w Ujazdowie jako pierwszy zaobserwował plamy na Wenus (1665). Wspominaliśmy już o owym moście na Wiśle, po którym przeszły wojska królewskie idące przeciw rokoszanom (1666). Unowocześniał swój ogród w Ujazdowie. W 2002 r. zaprezentowano światu segwaya czyli wózek elektryczny na dwóch kołach, Boratini był lepszy, bo miał wymyślić wózek z jednym kołem. Skonstruował nawet jakąś maszynę liczącą. Wiele z jego odkryć znamy z listów, m.in. do Jana Heweliusza.

Niestety, gros ze spuścizny piśmienniczej tego człowieka zaginęła, a z opublikowanych prac zachowała się tylko jedna: „Misura uniwersale” (1675), w której rzucił Boratini projekt miary powszechnej do mierzenia nie tylko odległości, ale objętości i ciężaru, o którym kilkadziesiąt lat wcześniej rozmawiał jeszcze z ks. Pudłowskim. Miarę odległości nazwał „metrem”(!). Jego system był analogiczny do dzisiejszego systemu miar i wag. Był więc jednym z pionierów „miary powszechnej”, choć nie oparł go o system dziesiętny, ale o długość wahadła sekundowego (czyli posiłkował się odkrytym przez Galileusza izochronizmem wahadła).
Zmarł Tytus Boratyni w 1681 r. Z małżeństwa z Teresą Opacką miał czterech synów i dwie córki; cała szóstka była zupełnie spolszczona.

tymf złotówka jana kazimierza 1663

Innym olbornikiem olkuskim, który zrezygnował z tej dzierżawy w 1669 r., był Tomasz Tymf, z rodziny dzierżawcy mennicy, wspomnianego przed chwilą, Andrzeja Tymfa (Tumpe), który w 1663 r. wybijał srebrne monety zawierające w sobie 18 groszy (z grzywny srebra zmieszanego pół na pół z miedzią wychodziło 30 sztuk tej monety). Z. Gloger tak o niej napisał: „Była to pierwsza moneta jako „złotówka” polska z jednej sztuki, liczbą XXX oznaczona, której połowiczną wartość realną chciano podnieść napisem, przypominającym obowiązki obywatelskiej ofiarności: Dat pretium servata salus potiorq. metallo est, czyli „Cenę daje ocalenie krajowi i to lepszem jest od kruszcu”. W mennicach: lwowskiej, krakowskiej i bydgoskiej przez 3 lata wybito tych złotówek, zwanych „tymfami” 6 miljonów sztuk. Naród, dotknięty materjalnie, nie uwzględniał ciężkich okoliczności, jakie przymusiły Jana Kazimierza do podobnej gospodarki, i w literach królewskich na tej monecie J.C.R. czytał wyrazy: Initium Calamitatis Regni, t.j. początek niedoli królestwa”. Co zastanawiające, tymf (tynf) wszedł do języka polskiego wraz z przysłowiem: dobry żart tynfa wart. Skuli jednak tego co powyżej, może to świadczyć, że żart polski do najcenniejszych nie należy. Obaj panowie weszli też do literatury polskiej, a to za sprawą poety mającego majątek koło Charsznicy Wespazjana Kochowskiego, który pisał: /…/ Tymf i Boratyni/ Dzisiaj szlachty naczyni/ Gdy za ich mynce lichoty gatunek/ Szlachectwa kupić godzi się pierścionek.

Fot. 1. Boratynka, moneta, źr.. Internet.
Fot. 2. Maszyna (smok) latająca, projekt Boratyniego, źr. Internet.
Fot. 3. Tymf (złotówka) z czasów Jana Kazimierza, 1663 r., źr. Internet.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze