Na wernisażu rysunków i obrazów Marty Ignerskiej w BWA, 7 października br., zgromadziła się nieliczna grupa miłośników malarstwa. Może  przyczyna była w deszczu, może w atmosferze zbliżających się wyborów, a może, co pewniejsze, Marta Ignerska jest mało znana szerokim kręgom odbiorców sztuki. Artystka ukończyła studia na warszawskiej ASP w roku 2005, jest więc osobą młodą. Po próbach pracy w różnych firmach państwowych i komercyjnych jest obecnie wolną artystką.

Jej główną pasją jest ilustrowanie wydawnictw dla dzieci i młodzieży i tworzenie innej niż dotąd plastycznej estetyki tej literatury. Bardzo dyskusyjne były np. ilustracje do książki dla dzieci Przemysława  Wechtorowicza „Alfabet”. Wykonała m. in. ilustracje do książki dla młodzieży „Fryderyk Chopin i jego muzyka”, a także do słownika angielskiego. Współpracuje z poważnymi wydawnictwami. Obecnie z wydawnictwem „Operon” nad przygotowaniem podręcznika do języka polskiego dla liceów. W konkursach tematycznych, w których oficjalnie reprezentowała polską sztukę ilustracji dla dzieci i młodzieży, otrzymała wiele znaczących wyróżnień. Jest prawdziwą  indywidualnością na tym polu.

Niestety, nie spotkaliśmy Autorki na olkuskim wernisażu, natomiast 20 jej prac zaprezentował Jan Trzupek, Prezes Fundacji Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie. Wyraził on zadowolenie, że Muzeum to wzbogaciło się o prace tak ciekawej, niekonwencjonalnej artystki, jak Marta Ignerska. Bo na wystawie, na której obrazy zajęły tylko połowę przestrzeni wystawienniczej, druga połowa świeciła pustką, nie zobaczyliśmy rzeczonych ilustracji, oprócz projektów do wspomnianego podręcznika, lecz indywidualne prace, serię rysunków z roku 2000, które powstały w czasie pobytu Artystki w Paryżu o ogólnym, francuskim tytule: „Dziękuję, ja tylko oglądam”. Prace te budzą kontrowersje. Dlatego najpierw odwołam się do sformułowań Kuratora wystawy, Jana Trzupka: – „Prace… cechuje wyjątkowe bogactwo, wynikające z dojrzałej świadomości obrazu. Artystka użyła jako podobrazia starych, pożółkłych papierów i o naddartych brzegach, półprzejrzystych…..,swoje obrazy komponuje z linii i plam zakreślonych  pastelą, kredką, ołówkiem i długopisem, piórem i flamastrem…..W tworzone w ten sposób scenki …..Marta Ignerska wpisuje teksty. Są to najczęściej frazy w języku francuskim, ich transliteracje i wielowarstwowe tłumaczenia…..Niebywały humor, właśnie językowo – obrazowy, przy tym poetycki….., jako dobry przykład przywołać można rysunki Tadeusza Brzozowskiego…..”

Zatem, zdaniem Kuratora, wartość tych prac zamyka się głownie w zaskakującej formie. Jakby Artystka świadomie nawiązywała do nieświadomego, prymitywnego malarstwa dzieci. – „To tak, jakby malarka urządziła sobie zabawę, malując to i owo, chętnie posługując się słowami – napisanymi – na d…, czy  rysując, po co „ król piechotą chodzi”. Ma też jakieś  szczególne upodobanie do męskich ,,prywatnych elementów”. To jakby malarstwo znudzonego lekcją ucznia. To nie jest wystawa dla młodszej młodzieży, o dzieciach nie mówiąc. Jeszcze nie. Ale to prawo artystki.”- mówi  jeden z gości wernisażu.

Można to wszystko oglądać, pośmiać się nawet z plastycznych żartów, ale o co chodzi, jaki jest świat Autorki, osoby wszak młodej, tak poszarpany i opisany z zaskakującymi odniesieniami! Bo na tych obrazach jest tekst, czasem wcale ordynarny, a to po polsku, a to po francusku, bez logicznego porządku i składu. Kurator wystawy twierdzi, że te teksty mają walor włącznie kompozycyjny i nie należy treści widzieć, jako tłumaczenia obrazu. Jeszcze raz podkreśla, że to wielka sztuka.

A Pani Iwona Szczepanik, młoda miłośniczka sztuki, twierdzi z pasją: – „To jest sztuka nowoczesna. Prawdziwa sztuka. Jest świetny pomysł, kolorystyka i przesłanie. Wy byście  oglądali tylko jelonki. Ludzie w Olkuszu nie cenią malarstwa współczesnego, nowoczesnego. Mnie to się podoba, ale to oczywiście sprawa indywidualna. Należy przyjść do BWA  i wyrobić sobie własne zdanie”.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze