Dziwne było sobotnie spotkanie autorskie. Za stołem zasiadła Pani Joanna Szaras, olkuszanka, jej córka Kaja i pies Garet. – Własna rasa, owczarek małopolski – mówi o nim z uśmiechem Właścicielka. Ma on 6 lat, czyli na ludzką miarę 42. To wyrzutek i przybłęda.
Garet nie wykazuje nadmiernego, a właściwie żadnego zainteresowania swoją pozycją. Zaprzyjaźnia się ze słuchaczami, znudzony dyskusją otwiera sobie drzwi sali wystaw BWA, gdzie odbywa się spotkanie i zmierza ku wolności. Życiorys Gareta jest typowy…Znajdek o psiej nadpobudliwości, przyjęty do ludzkiej rodziny, stał się bohaterem pierwszej powieści Pani Joanny Szaras pt. „Garet, fe”. Zabawna książka o wyczynach psiaka, mało albo wcale niepoważnego. Książka została przyjęta z zainteresowaniem, a przez miłośników czworonogów, szczególnie młodych, z entuzjazmem. A jest ich przecież niemało. Książka przypominała im znane z lektur sympatyczne powieści Grabowskiego o psach i prosili Autorkę, aby podjęła temat.
– Ja jestem zawodowym socjologiem a nie pisarzem, nie mam „parcia na literaturę”, ani wewnętrznej potrzeby zaistnienia. Jestem człowiekiem raczej pogodnym, z poczuciem humoru, bo bez tego chyba bym nie wytrzymała problemów życia i tak też z humorem patrzę na wyczyny Gareta oraz wszystkich zwierząt szalejących w moim domu. Przez kilka lat spisywałam wyczyny teraz już poważnego psa i tak powstała ta książka pt. „Garet dorasta”- o szaleństwach całego domowego stada i problemach mojej największej fanki, dorastającej córki Kai.
Książka została przyjęta przez krytykę bez entuzjazmu, spotkała się z zarzutami o wzorowanie się na powieściach Chmielewskiej. Wytknięto jej też błędy konstrukcyjne. Ponieważ prawdopodobnie nikt z obecnych na spotkaniu nie przeczytał tej obszernej powieści – dyskusja zeszła na poważne tematy szacunku dla zwierząt.
– Mam szacunek dla zwierząt – mówi Pani Szaras, pomagam im gdzie mogę. Tak też było z tym Garetem i całym moim domowym „zwierzyńcem podrzutków”. Swoją książkę traktuję jako powieść obyczajową, dziejącą się gdzieś, ale olkuszanie bez trudu umieszczają ją w swoim mieście, ślady są dobrze widoczne. Ten pies, dla mnie i dla mojej rodziny nie jest przedmiotem, ale jej członkiem – mówi Autorka.
Problem losu psów jest ważnym wyznacznikiem naszej kultury i humanizmu, co podkreślił ostatnio nawet Sejm RP i dyskutanci, z rezerwą przyjmując różne imprezy, jak na przykład pochód jamników w Krakowie, gdzie biedne pieski z trudem wloką się przez rozpaloną słońcem ulicę, ubrane w błazeńskie szmatki. To jest impreza dla ludzi, a nie dla zwierząt. A jaki wciąż jest los psów wiejskich, mimo surowych, restrykcyjnych przepisów…W Olkuszu, koło każdego domu szczeka pies. Im groźniejszy, tym jest obiektem większej dumy właściciela. A jaki jest ich, tej ogromnej sfory, późniejszy los? „Przegląd Olkuski” stale patronuje tej sprawie.
W takim aspekcie książka o Garecie, mimo takich czy innych usterek, jest dobrym głosem w dyskusji o losie „naszych braci mniejszych”.
Autor puentuje „W takim aspekcie książka o Garecie, mimo takich czy innych usterek, jest dobrym głosem w dyskusji o losie „naszych braci mniejszych”. A skąd autor to wie, skoro wcześniej pisze, że nikt z obecnych książki nie przezcytał? Autor przeczytał?