Wola Przemykowska to jedna z 21 wsi w gminie Szczurowa, malowniczej części Małopolski na wschód od Krakowa. Lasy, rozległe pasy pól w większości uprawne, drewniane chałupki, a do tego nieskazitelnie czyste powietrze i soczysta zieleń roślin. Wisła, Uszwica i kilka mniejszych rzek wiją się spokojnie po równinie. Można by rzec – wsi spokojna, wsi wesoła. Olkuszanie, którzy przyjechali w ten zakątek Małopolski, zobaczyli zupełnie inną Wolę Przemykowską niż ta opisywana w przewodnikach.


Wielka mobilizacja sił
Tragiczne wieści przekazywane przez reporterów telewizyjnych obudziły w członkach Stowarzyszenia Dobroczynnego „Res Sacra Miser” tylko jedną myśl – musimy tym ludziom jakoś pomóc. Szybka mobilizacja sił w szeregach, plakaty, informacja do mediów. W ciągu kilku dni do budynku PSS „Społem” mieszkańcy miasta znieśli dziesięć ton darów dla mieszkańców z gminy Szczurowa. Jedzenie, ubrania, pieluchy dla dzieci, łopaty, gumiaki, koce, pościel, kilka tysięcy litrów wody, tona paszy dla zwierząt i inne rzeczy potrzebne ludziom, którzy nie mają nic. Wszystko posortowane i opisane, żeby ci na miejscu mogli jak najszybciej rozdać ofiarowane rzeczy. – Czekamy na was. Potrzebujemy wszystkiego – mówią w urzędzie w Szczurowej. We wtorek z samego rana kilkanaście osób ustawia się w rządku od ciężarówki do magazynu. Policjanci, uczniowie, wolontariusze. Przez kilkanaście par rąk wędrują zgrzewki wody i paczki z rzeczami. W międzyczasie dzwoni wójt Zalewski. – Wczoraj ludzie nie mieli co jeść. Potrzebny chleb – mówi. Kilka telefonów i 450 bochenków chleba dołącza do reszty darów. W ostatniej chwili ludzie donoszą jeszcze rzeczy dla powodzian ze Szczurowej. – Tak trzeba, tak trzeba. Wiecie, co robić – mówi do nas starszy pan, wracający z targu z wielkimi siatami. Wyciąga coś i wrzuca do pudła z jedzeniem. Wszystko dopięte na ostatni guzik, policjanci formują konwój i ruszamy. Na targowisku na Świętokrzyskiej spore poruszenie. Policjanci włączają sygnały. Czujemy, że robimy coś ważnego.

Welcome to Szczurowa
Już na pierwszy rzut oka widać, że Szczurowa to gmina spokoju, w której czas ciągnie się kilometrami. Budynki zadbane, ulice czyste, drobny handel kwitnie. Sąsiedzkie pogaduchy przy płocie. Wody nie widać, co nas, szczerze mówiąc, nieco dezorientuje. W urzędzie wszyscy zalatani, każdy gdzieś dzwoni, coś załatwia. Wójt Zalewski wychodzi z urzędu w gumiakach i tłumaczy jak jechać do Woli Przemykowskiej. – Ta wieś najbardziej ucierpiała. Woda już prawie zeszła i nie powinno być kłopotu z dojazdem – wymachuje rękami, tłumacząc coś Łukaszowi Czyżowi, pewnie drogę. Im dłużej jedziemy, tym bardziej mamy wrażenie, że jesteśmy nad morzem, a nie na południu Polski. Powietrze przesiąknięte wilgocią i trochę zgnilizną, aż drapie po nozdrzach. Widzimy znak Woli Przemykowskiej, który na zdjęciach w Internecie ledwie wynurzał się z wody. Uderza nas widok pierwszych domów. Elewacje są przedzielone linią – to granica, do której sięgała woda. Przed budynkami suszą się wszystkie domowe sprzęty. Tak jakby ktoś wyniósł całe wyposażenie swojego domu na zewnątrz. Wszystko przykryte zaschniętym już błotem. Nawet po drzewach widać, dokąd sięgała woda, bo do połowy są zielone, a od połowy siwe. Sercem wsi jest Dom Ludowy. Peerelowski budynek, postawiony pewnie w czynie społecznym, żeby było gdzie otworzyć sklep i organizować wesela. A i wieczorem z kolegami na schodach przed sklepem posiedzieć i o życiu pogadać. Sklep nieczynny, ale ludzie i tak na placu przed nim debatują. Zamieszanie ogromne. – Pani, a dzisiaj dadzą jakie jedzenie, czy jutro mam przyjść – pyta nas starszy pan. – Chociaż nie powiem, bo wolałbym dzisiaj. Tylko chleba i wody. Bo tej naszej ponoć nie wolno pić – dodaje. Do olkuskich policjantów i wolontariuszy dołączają się miejscowi strażacy. Okazuje się, że w Woli Przemykowskiej są też nasi strażacy z powiatu olkuskiego. Od dziesięciu dni pomagają miejscowym. Równiutki rządek od ciężarówki do sali tanecznej na pierwszym piętrze z pamiątkową tablicą z 73. roku, wmurowaną na wypadek gdyby ktoś miał zapomnieć nazwiska tych, którzy najbardziej zasłużyli się we wsi, jesli chodzi o postawienie tego oto Domu Ludowego. Szczególny podziw wśród miejscowych budzi nasza mundurowa Kasia. I nawet nie o ten mundur chodzi, tylko o to ile ta Kasia ma siły i że te zgrzewki przerzuca, jakby nic nie ważyły. 

Tylko dachy ocalały
Pod Dom Ludowy podchodzą miejscowi, zainteresowani ciężarówką na obcych rejestracjach. – A cóżeś ta taki kawał z pomocą przyjechali? Macie tu kogo, czy jak? – pyta miejscowa Maria Skubaja, która od tygodnia nie była w swoim domu. – Ano nie mamy. W telewizji mówili, że u was bardzo źle, no to żeśmy przyjechali – odpowiadamy. – Mój Boże, jakbyście tu wtedy byli, to byście zobaczyli. Morze wody, morze…  – łapie się za głowę i szykuje do opowieści. – Został przerwany wał na Uszwicy. Ewakuowaliśmy się, jak kto mógł. Co mógł, to wynosił. We wtorek, w nocy o 2 godzinie następna woda idzie. Przerwany w drugim miejscu wał. No to już nie było ratunku, tylko trzeba się było szybko wynosić, bo woda atakowała bardzo szybko i zalewała – opowiada. Jak uciekali z domu, to woda sięgała balkonu. Potem zalało resztę. Do ostatniego momentu myśleli, że się uratują. Policja siłą ściągała wszystkich z balkonu. – Pościel wyrzuciłam na strych, żeby się było na czym przespać, jak wrócimy, a resztę to może ktoś pomoże. Wyszłam z domu, jak teraz tu przed wami stoję. Ludzie są życzliwi i nawet pomagają. Najgorszy ten ból, że zajdzie się do domu i niestety… Mąż był, no to jest jedno bajoro, błoto. Podłogi do góry podniesione, zdęte wszystko. Meble, ściany namoknięte – dodaje z przejęciem. – Jak chodzi o pomoc, no to coś tam dają. Ile mogli, no to dawali w gminie. No a teraz jak przywozicie, no to pewnie coś więcej ludzie dostaną. Najważniejsze jest jedzenie. No bo są ludzie, którym zalało całe domy, co nie mają nawet pierzyny. Nic kompletnie. No to wiadomo, że im trzeba większą pomoc – zauważa Maria Skubaja. Jest jedną z setek osób, które zostały ewakuowane i rozsiane po tych częściach gminy, gdzie wysoka woda nie doszła. W ciągu jednej nocy stracili dach nad głową. – To właśnie złe porównanie – poprawia mnie. – Bo jedyne, co nie ucierpiało w moim domu, to właśnie dach – śmieje się przez łzy pani Maria.

Monika Rams, mama dwójki małych dzieci, do końca została w swoim domu. Uciekli na najwyższe piętro w domu. – Teraz to tylko czekamy na pomoc. Ja mam cały czas zalany dom. Nie da się dojechać, teraz to mnie strażacy biorą. Dostaliśmy gumiaki, żeby cokolwiek ratować. Piwnice dalej zalane. Nie da się tego wypompować, bo wody gruntowe cały czas podchodzą. Woda strasznie powoli spływa – ubolewa. – Teraz najbardziej jest potrzebna pomoc finansowa. Oczywiście, te dary, które teraz dają, też. Doceniamy to. Chociaż ciężko się dostać po te dary, bo tyle ludzi. Wszyscy wszystko by chcieli, żeby jak najwięcej tego zdobyć. Ale najbardziej potrzebujemy finansowej pomocy. Trzeba jeździć od biura do biura. Osobno do PZU, osobno do agencji rolnej, osobno do gminy, osobno do opieki społecznej. No ale jeździmy, no bo co robić – rozkłada ręce. – Jakoś się pozbieram, ale jedźcie dalej i oglądajcie, co ludzie potracili. To jest po prostu straszne. W Polsce tego nie widzieli, bo mówią, że Kraków zalany. Ale tam mieli najwyżej metr, a my tu mieliśmy 4,5 metra wody. Było kominy tylko widać. To jest straszna tragedia – mówi i biegnie załatwiać resztę spraw.

A my, podążając za jej radą, kierujemy się do niższej części wsi. Słychać warkot strażackich pomp. Przez otwarte na oścież okna nowego domu widać tylko gołe ściany. – Tu za miesiąc ma być wesele. A jak tu przełożyć, jak od roku sala wynajęta? Przyjechałem szwagrowi pomóc. Wszystko powynosiliśmy pod stodołę, ale nic nie chce schnąć. Meble się rozkleiły. A to nowe meble były – opowiada krewny poszkodowanych z Woli Przemykowskiej. Gdzie okiem nie sięgnąć, to widok taki sam. Wszyscy w gumiakach i rękawicach próbują robić porządki. Woda nie wszędzie zeszła. – A kupa błota była, kupa błota. Stanęliśmy i nie wiedzieliśmy, co robić najpierw. Wszystko tu pływało – mówi Maria, staruszka odpoczywająca w ciepłych promykach słońca. – Jak ja tu mieszkam 63 lata, to nigdy tu nie było takiej wody – opowiada. – Wszystko żeśmy powynosili i trochę posprzątali, ale to trzeba wszystko poprawiać – dodaje jej córka, też Maria. Podobno co druga kobieta we wsi ma na imię Maria. – Bo to najładniejsze imię, na cześć Świętej Panienki, co by nas miała w opiece – tłumaczy Maria, seniorka domu. Nie we wszystkich domach ma kto sprzątać. – Młodzi to powyjeżdżali za granicę, bo tutaj, na tej wsi, to nie ma przyszłości – mówi młodsza Maria. Ci, co nie zdecydowali się na powiększenie, i tak sporej, Polonii szczurowskiej w Chicago, pracują w pobliskich sklepach, urzędach i małych zakładach. Na roli coraz mniej, bo mówią, że na gospodarce teraz ciężko. – Niektórzy „chowają” świnie i sprzedają, żeby jakie grosze były – zauważa Maria seniorka. Wiele z tych zwierząt zabrała powódź. Szczególnie dużo potopionych kur leży teraz po rowach. Na łąkach nie widać pasących się zazwyczaj krów.

Potrzebujesz mnie, więc jestem
Pod Dom Ludowy miejscowi podjeżdżają traktorami i na rowerach. Dwójka młodych chłopaków bierze chleb, łopaty i wodę. – Na resztę przyjdzie czas, a poza tym na rower więcej nie weźmiemy – radzą między sobą. Ekipa z Olkusza powoli zbiera się do domu. Każdy jest zmęczony, bo przez jego ręce przeszło dziesięć ton rzeczy. Dwa razy, więc tak jakby dwadzieścia ton. Widoki i rozmowy z mieszkańcami też do łatwych nie należały. Ale nikt nie narzeka. – Ci ludzie potrzebują pomocy. Dotknęła ich tragedia niespotykana. Cieszyli się, że przyjechaliśmy, że przywieźliśmy im rzeczy, które są im potrzebne. Bo potrzeba wszystkiego – mówi policjant Łukasz Czyż. – Moje wrażenie jest takie, że o ile kończy się już powolutku praca dla nas – policjantów, strażaków, służb ratowniczych – zaczyna się prawdziwy dramat dla tych ludzi, bo będą musieli poradzić sobie z tym problemem sami. Z zalanymi mieszkaniami, z tym co trzeba usunąć, posprzątać. I jakoś pomału się pozbierać – dodaje.

Widząc ten ogrom tragedii w kiedyś spokojnej wsi, zdaliśmy sobie sprawę, jak wiele jeszcze trzeba zrobić, żeby ci ludzie mieli kiedyś normalne życie. – To wszystko, co tutaj zrobiliśmy, ma sens. Widać to po tych ludziach, którzy się cieszą z tego, co otrzymali. Oni stracili wszystko, a to co my przywieźliśmy, jest jakby cząstką tego, co jest im w tej chwili potrzebne. To jest wszystko mało, ale liczę na to, że będzie tego więcej i nie tylko my, ale i inne organizacje i instytucje do tego powołane włączą się w akcję pomagania powodzianom w gminie Szczurowa – mówi Mateusz Wysocki z Res Sacra Miser. To właśnie dzięki niemu, Marii Jędrysik, Marcie Białowąs, współpracownikom i wolontariuszom stowarzyszenia, Ani Karolczyk, szóstce olkuskich policjantów i dziesiątkom wrażliwych na cudze nieszczęście olkuszan ludzie po drugiej stronie Wisły nie zostali w swojej tragedii sami.

{joomplu:7551}{joomplu:7552}{joomplu:7553}{joomplu:7554}

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
8 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
amber
amber
13 lat temu

Przy całym szacunku dla powodzian, to zacne ze strony pani redaktor ale miom skromnym zdaniem jedna tragedia im już wystarczy.

alicja
alicja
13 lat temu

Ja również byłam w Szczurowej i pomagałam. Pozdrawiam.

amber
amber
13 lat temu

do przemyślenia redaktor Renkiewicz:
„widzę, że pomoc kebabożerców przydała sie. I nikt nie liczył kroków ani kilometrów, tylko pojechał i pomagał”

d.k.
d.k.
13 lat temu

Wielka i bezinteresowna pomoc. Dobrze, ze jeszcze sa tacy ludzie, ktorzy widza ludzkie nieszczescie i dzialaja.
Reportaz bardzo mnie zlapal za serce. Mam nadzieje, ze zdążę sie przylaczyc do Was!

Krzysiek
Krzysiek
13 lat temu

Fajnie ,że tak się rozwijacie w tym kochanym OLKUSZU..

pomoc jest wyjątkowa… a do tego dobry materiał relacjonujący sytuacje!!!

RESPEKT!!!!

m
m
13 lat temu

Bardzo fajnie zrobiony reportaż. Naprawdę na wysokim poziomie

ADAM
ADAM
13 lat temu

Wielka pomoc.
Super reportaż!!

Róbmy dla tych potrzebujących tyle ile możemy!!

L.
L.
13 lat temu

Dobra robota! Jestem z was wszystkich bardzo dumna. Piekny tekst, autentyczny, czyta sie go jednym tchem. Ci, ktorzy jeszcze sie nie przylaczyli, powinni jak najszybciej nadrobic zaleglosci z bycia dobrym czlowiekiem. Pozdrawiam was goraco. L.