Zaczęło się od Klubu Poszukiwaczy Prawdy i Piękna, czyli członków samorządu na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Rok 1993. Szumna nazwa, trzeba przyznać. A potem kabaret wzleciał na wyżyny i niepokoi nas moralnie do dziś.
Kabaret Moralnego Niepokoju, bo o nim mowa, podał nam na tacy najprzedniejsze dania oraz przystawki, pochodzące z najnowszego , świeżutkiego jak bułeczki, programu. Program nosi tytuł zaiste wymowny i jakby dziwnie znajomy: „Jerzyk dzisiaj nie pije” (Komu podobna fraza nie obiła się o uszy przy okazji rozmaitej maści imprez towarzyskich?).
Tytułowy Jerzyk nie pił bardzo wymownie. Na tyle cierpiętniczo, że wprawił publiczność w ekstatyczny chichot. Zresztą nie tylko Jerzyk. Dorównał mu kochający tatuś odrabiający z synem lekcje. Dzięki temu skeczowi , wszyscy w Wolbromiu będą umieli opisać sasankę oraz nie zapomną , co znajduje się na końcu… zdania J. Palacze od dziś spojrzą inaczej na swój nałóg. Nawiasem mówiąc, skecz o paleniu potwierdził raz jeszcze tezę, że o czymkolwiek nie rozmawiamy, zawsze rozmawiamy o jednym. Hm..ciekawe, co powiedziałby na to Freud ?
Jak na prawdziwych poszukiwaczy przystało, kabaret wyszukuje w różnych sytuacjach społecznych prawdziwe perełki. Choć może niekoniecznie z dziedziny prawdy lub piękna. Smakowite kąski obyczajowe, aktualne problemy społeczno- polityczne przekuwa mistrzowsko na rozbrajające publiczność skecze. Śmieszą nas scenki, śmieszą nas wykreowane postacie. Któż tam zresztą oparłby się urokowi scenicznemu Roberta Górskiego, który bawi się rolami, żongluje nimi swobodnie i z niekłamaną satysfakcją? Żart miejscami mocny, balansujący na krawędzi cienkiej czerwonej linii, bawił publiczność do łez. Żart miejscami soczysty(oj tam, nie udawajmy, że na co dzień bawią nas grzeczne dowcipy opierające się na wysublimowanych dykteryjkach). Żart wyrazisty i dosadny. Miejscami delikatny, aluzyjny. Kabaret Moralnego Niepokoju przyobleka polskie kompleksy, problemy, nałogi oraz lęki w szatę skeczu doskonałego.
Jednym słowem: działo się. Mocno, ostro, coraz ostrzej. Ale znalazła się też łagodząca ostre tony piosenka. Był i taniec w zbyt luźnych butach, piękny, z gracją , a jakże. I akordeon także był. Zatem poczuliśmy się swojsko, jak na ferajnie. Wypełniona po brzegi sala DK rozbrzmiewała gromkim śmiechem. Przez całe dwie godziny. Nie wierzymy, że jest ktoś, kto się nie popłakał podczas występu artystów. Ze śmiechu, rzecz jasna.
Takiego kabaretu na pewno nie mają w Holandii. Ławek, jak zapewniał nas ze sceny bohater parkowego skeczu , może i mają pełno. Może i mają ciepłe chłodnie. Może. Ale takiego kabaretu nie mają. Tego jesteśmy pewni
Cóż dodać? Jak zamknąć piątkowy wieczór w dwóch, oddających jego klimat, zdaniach? Jerzyk nie pił dziś w Wolbromiu. I to było naprawdę śmieszne.
Chcemy jeszcze.
A.S.