Zwycięska potyczka derbowa ze Spójnią była zarazem zakończeniem rundy jesiennej w rozgrywkach IV ligi. Co prawda krakowscy związkowcy nakazali grać jeszcze w najbliższy weekend, jednak już teraz zagadnęliśmy trenera IKS-u Grzegorza Jurczyka, pytając zarówno o smak ostatniej, prestiżowej wygranej, a także o całokształt pracy w olkuskim klubie. Zapraszamy do lektury!
– Zwycięstwo może trochę zbyt wysokie, i na pewno przekonujące. Po sromotnej porażce w Trzebini nie mogliście chyba sobie lepiej wyobrazić tego pojedynku. Na Czarnej Górze poległa Spójnia, a więc zespół, z którym rywalizujecie o różne względy niemal od zawsze. To musi cieszyć…
– Mecz typowej walki, jak to na derby przystało. Na boisku nic wielkiego się nie wydarzyło. Murawa także nie zachęcała do widowiskowej gry, bo trzeba sobie szczerze powiedzieć, że nasze boisko w tym momencie nie należy do najlepszych w tej lidze. Oczywiście mocno cieszymy się, że wygraliśmy to spotkanie, tym bardziej przekonująco i to w dodatku z lokalnym przeciwnikiem. Na pewno zwycięstwo smakuje podwójnie, bo bardzo potrzebowaliśmy punktów. Do piątku mieliśmy ich czternaście, teraz mamy ich troszeczkę więcej, także i o miejsce w tabeli możemy być spokojni.
– Kapitalna bramka Kuby Juszczyka odebrała nadzieje przyjezdnym…
– Bramka piękna, uderzył z daleka, piłka wylądowała w samych „widłach”, więc ręce aż same składały się do oklasków. Spotkanie było niezłe w wykonaniu nie tylko Kuby, ale wszystkich zawodników. To pojedyncze trafienie złożyło się na sukces całego zespołu.
– Z dniem zatrudnienia Grzegorza Jurczyka jako trenera, IKS jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczął grać nieporównywalnie lepiej, zaczął zdobywać punkty i piąć się w tabeli. Jakby na deser mamy derbowe „cudo”. Jurczyk czarodziejem?
– W żadnym wypadku. Kadrę mamy wąską, ale zawodnicy jacy się w niej znajdują tworzą zgraną paczkę. Co ważne są to ludzie z tego terenu i w piłkę grają już dłuższy czas, więc potrafią pokazać się z naprawdę dobrej strony. Nie jest to może jakiś wysoki poziom, ale ta drużyna ma potencjał. Trzeba tylko do niej trafić. Każdy potrzebuje pozytywnego bodźca do pracy. Wystarczyło przełamać złą passę i wyniki same przyszły. Klub jakim jest IKS zasługuje na lepsze traktowanie. Przydałoby się kilku ludzi, którzy weszliby do naszego świata ze świeżym spojrzeniem i większą gotówką. Niestety infrastruktura, pozostawia wiele do życzenia, ale też nie można bardzo narzekać. W trudnym momencie powiedzieliśmy sobie, że ten Olkusz nie może być na ostatnim miejscu i od tego czasu zaczęliśmy strzelać bramki, punktować i wyprzedzać rywali. Byle tak dalej.
– Dużo mówi się o zainteresowaniu klubem przez kilku potencjalnych sponsorów. Obecnie jest wam raczej ciężko, bowiem gracie niemal wyłącznie ze środków z Urzędu Miasta.
– Grałem już w tylu klubach i ciągle mówiło się, że ktoś ma wejść, pomóc drużynie, ale zazwyczaj kończyło się jedynie na obietnicach. Jeśli faktycznie pojawi się postać czy firma chcąca pomóc olkuskiej piłce, to ja temu mocno przyklasnę. Przyszłość powinna jawić się w jaśniejszych barwach, bo Olkusz powinno być stać na trzecią ligę.
– Pojedynek ze Spójnią zakończył rundę jesienną. Jak trener ją oceni?
– Początek mieliśmy fatalny. Ciężko ubrać w słowa to, co my robiliśmy w pierwszych kolejkach na boisku. Brakowało szczęścia, czasem zimnej krwi – po prostu nam nie szło. Z biegiem czasu prezentowaliśmy się coraz lepiej, oczywiście zdarzały się też wpadki jak choćby to nieszczęsne 0:5 w Trzebini, ale ogólnie bilans wyszedł na zero, ze wskazaniem na niedosyt.
– A jak ocenia trener swoją pracę w klubie?
– Nie nazwałbym tego pracą. Po prostu dobrze się dogadujemy z chłopakami. Jest tutaj wielu moich przyjaciół, kolegów. Robimy to, co do nas należy i wszyscy jesteśmy z tego rozliczani.