W poniedziałek 26 września w Osieku dokonała się symboliczna zmiana warty. Daniel Tukaj złożył rezygnację, którą klubowy Zarząd przyjął jeszcze przed weekendem, więc w Makowie Podhalańskim w trybie awaryjnym zespół z boiska poprowadził Piotr Kasprzyk. Już dwa dni później pierwszy trening z drużyną przeprowadził Adam Kryger – trener z rocznika 1969, który znany jest szerszej piłkarskiej publiczności choćby z występów w Szombierkach Bytom, Lechu Poznań czy łódzkim Widzewie. Teraz Kryger otrzymał nową misję – odzyskania blasku przez Spójnię, która w pierwszym meczu pod wodzą nowego szkoleniowca odniosła cenne zwycięstwo 3:1 nad Iskrą Klecza Dolna. Po meczu zapytaliśmy „Nową Miotłę” Osieka o pierwsze wrażenia związane z pracą w nowym środowisku. Zapraszamy do lektury!
– Trenerze, chyba lepszego początku pracy w nowym klubie nie można było sobie wymarzyć. Spójnia zdobyła komplet punktów, a jeszcze do niedawna wydawało się, że w Osieku zapomnieli jak się wygrywa. Jaka jest recepta na tak nagłą przemianę?
– Na pewno cieszą mnie okoliczności rozpoczęcia pracy w Spójni. Przyszedłem tutaj z założeniem, może nie tyle poprawienia gry, bo ona od początku sezonu była niezła, ale wniesienia do szatni trochę polotu i świeżości. Powiedziałem chłopakom, że do końca rundy skupiamy się przede wszystkim na punktach, styl jak na razie zostawiamy na boku. Nad estetyką będziemy mieli możliwość popracować w przerwie zimowej i wtedy zadbamy o to, aby wiosną wyglądało to nieco lepiej. Powiem otwarcie, w meczu z Iskrą interesowały mnie tylko punkty. Chciałem, aby ten zespół wygrał, kosztem nawet zastrzeżeń ze strony kibiców. W takich chwilach mówi się o zasadzie „Nowej Miotły”. Miałem jednak raptem niespełna tydzień. Chłopcy pokazali charakter, udowodnili, że potrafią grać w piłkę i kompletnie nie zasługują na to miejsce, w którym się obecnie znajdują. Wypada się tylko cieszyć, choć oczywiście, jak w każdym klubie, jest parę problemów – kartki, kontuzje, wąska ławka. Do końca zostało nam jeszcze pięć tygodni i życzyłbym sobie, aby trzy, cztery kończyły się dla nas podobnie jak ten ostatni.
– Pierwszy mały sukces już jest. Ale Spójnia to nie misja jednoodcinkowa, tylko dłuższa przygoda. Nie jest chyba łatwo wejść do zespołu w trakcie rozgrywek…
– Strasznie ciężko jest dobrze wystartować, mogąc przeprowadzić przed meczem ledwie trzy treningi. Jak na razie moim głównym zadaniem było tylko sklecić skład i podjąć pewne decyzje, wziąć odpowiedzialność za drużynę i wynik na siebie. Udało się. Może dlatego, że mam doświadczenie i w końcu coś w tej piłce zobaczyłem i tyle lat już w niej jestem, że wiem co zrobić w trudnych momentach. Nie ważne czy jest to reprezentacja, ekstraklasa czy czwarta liga. Nigdzie nie jest łatwo wejść do szatni i od razu wydobyć z niej to, co ma najlepszego. Skupiam się wyłącznie na pracy i zadaniach trenera. Wszystkie pozostałe rzeczy pozostawiam klubowemu Zarządowi i innym ludziom, którzy za to odpowiadają.
– Adama Krygera znamy jako piłkarza z czołówki ekstraklasy i elity boisk futsalowych. Kojarzymy także z Reprezentacji Polski w Beach Soccera. Czym więc jest praca w Spójni na amatorskim poziomie czwartej ligi?
– Pracuje się zawsze tam, gdzie chcą żebyś pracował i podzielił się swoimi spostrzeżeniami czy doświadczeniem. Nie jestem typem człowieka, który chodzi od klubu do klubu i prosi o zatrudnienie. Spójnia chciała mnie na tym miejscu, więc obecnie pracuję w Osieku. Cieszę się, że tutaj trafiłem, bo po pierwsze nie potrafię wysiedzieć w domu siedząc w fotelu, a po drugie, notabene najważniejsze – mam sentyment do tego klubu i już od jakiegoś czasu jestem z nim związany, czym pewnie zaskoczę większą część lokalnej publiczności. Już kiedyś pojawiła się propozycja ze strony władz, grał tutaj mój brat i wielu dobrych znajomych, więc zawsze byłem w temacie Spójni. Chciałbym pomóc tej drużynie i klubowi, bo wiem, że niemal dosłownie wyszedł z lasu kąpiąc się po meczach w miskach, a teraz gra na poziomie czwartej ligi, mając do dyspozycji piękny obiekt i zawodników o dużym potencjale sportowym. Cieszą mnie nawet najmniejsze postępy, gdy widzę, że ktoś pod moim okiem staje się lepszym piłkarzem. Jeśli komuś z tej grupy uda się wybić wyżej to będę bardzo szczęśliwy, bo Adam Kryger lubi po sobie zostawiać dobre wrażenie i opuszczać dane miejsce w poczuciu dobrze wykonanego zadania. O profesjonalizmie, o pieniądzach nie rozmawiajmy, bo one naprawdę tutaj nie grają roli. To nie ten poziom, gdzie na futbolu da się zarobić.
– Teraz punkty kosztem stylu, zasłużony odpoczynek i co dalej?
– Później mam nadzieję, że w parze pójdą: punkty, styl, gra, zadowolenie ze strony działaczy, kibiców i wszystkich wokoło. Jak na razie, do końca roku postaram się aby z tych chłopaków wyciągnąć serducho, wątrobę i charakter. Żeby pokazali i zapracowali na to, że zostaną w tym klubie, że chcą pomóc temu klubowi. To wszystko po to, aby od stycznia móc pracować w komfortowych warunkach. Żeby wtedy nie martwić się co będzie jutro, tylko w spokoju realizować swoje plany. Nie jest nas dużo, w porywach raptem dziewiętnastu, ale wierzę, że działacze w przerwie zadbają o poszerzenie kadry i jeszcze bardziej wzmocnią rywalizację w zespole. Chcę pracować z ludźmi, dla których występy w czwartej lidze, w takim klubie jak Spójnia Osiek będą nagrodą, a nie obowiązkiem. Wtedy okaże się ile naprawdę jesteśmy warci, bo po pierwszym meczu jestem szczęśliwy i roześmiany – oczywiście oby tak dalej, ale jeszcze dużo pracy przed nami.
– Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.
– Również dziękuję bardzo.