Mogłam do tej pory przechodzić obojętnie wobec wieści zasłyszanych tu i tam, przeczytanych o Nowym Szpitalu w moim mieście. Było mi wszystko jedno, kto szpital przejął, sprzedał czy kupił, za ile, czy za jaki procent udziałów. Ale odkąd musiałam się stać na parę dni pacjentką Oddziału Kardiologicznego, zobaczyłam rzeczywistość na własne oczy. Miało być lepiej. Niestety nie jest!
Salowe, pielęgniarki, lekarze specjaliści wysokiej klasy – wszyscy wspaniali, znający swój fach a przy tym serdeczni i życzliwi ludzie (to również lek niebagatelny!), żeby pokonać – tak, pokonać, a nie wykonać – ogrom swoich obowiązków, muszą biegać, żeby zdążyć. Dosłownie biegać, nie w przenośni, ale dosłownie. Nie mają chwili czasu na szerszą rozmowę z pacjentem ani jego rodziną. Kilkudziesięciu pacjentów, dwie pielęgniarki, dwóch lekarzy i chyba jedna salowa. Nie wszystkie „liczby w obsadzie” znam, ale mówię o tym, co widziałam. Widziałam pośpiech, ponad ludzkie siły pośpiech! Można tak długo? Czy uśmiech i życzliwość wystarczą dla zdrowia? Kto to zepsuł, kto tak drastycznie pogorszył sytuację pracowników, a przez to pacjentów olkuskiego szpitala? Jeśli taki kapitalizm ma być lepszy, to ja wolę stary…