W Tarnobrzeskim Domu Kultury 12 października br. otwarto piękną Galerię TDK. Jak bywa przy takiej okazji, zjawiły się władze miasta, lokalne vipy i celebryci.
Pierwszą wystawę w nowej Galerii pokazał „nasz” człowiek – olkuszanin – artysta plastyk Stanisław Stach.
– Zaprezentowałem 50 prac – mówi artysta – zarówno dawniejszych, jak i nowych, w których odszedłem od motywu ptaków w kierunku pejzażu. Przygotowałem jeszcze 50, ale te nie zmieściły się już w nowej Galerii. Pokazałem obrazy z okresu czerwieni, ugru i okresu zabawy.
Nigdy dotąd w Olkuszu nie prezentowałem swojej twórczości wg takiej klasyfikacji. Zresztą, rzadko uczestniczę w tutejszych wystawach. Obrazy „okresu zabawy” to prace na papierze, łączące technikę pasteli i malarstwa olejnego, o motywach zabawek.
– Gdy przegląda się wykaz pańskich sukcesów, wystaw i nagród – w głowie się kręci. Ostatnio został Pan wyróżniony Nagrodą Specjalną Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za Zasługi dla Kultury Polskiej. Bywa Pan na wielu plenerach artystycznych w kraju i za granicą, ostatnio w Holandii, Słowacji, Grecji. Został Pan zakwalifikowany do II etapu prestiżowego V Międzynarodowego Biennale Malarstwa i Tkaniny Unikatowej Eko-Balt Gdynia 2009. Nosi Pana… Kiedy zatem ilość prac przechodzi w jakość?
– Życie nauczyło mnie, że pracować trzeba bez przestanku, do upadłego. A ta moja aktywność? Może tkwi w mojej naturze, ale przede wszystkim sądzę, że aby „istnieć”- trzeba „bywać”. Środowisko plastyków jest hermetyczne i szybko wykreśla nieobecnych. Utrzymywać kontakty. Porównywać to, co maluję, z pracami innych, mniej więcej na moim poziomie. Zastanawiać się, gdzie jestem.
– A grafika? Jest Pan przecież przede wszystkim artystą grafikiem?
– Zarzuciłem chwilowo ten rodzaj sztuki. To bardzo czasochłonna praca, a ja przecież, oprócz myślenia o wielkiej sztuce, muszę myśleć o rodzinie: o żonie, o dwu córkach studentkach, o synu gimnazjaliście. Co tu ukrywać: muszę zarabiać, choć nigdy, absolutnie nigdy nie uprawiam kiczu. Za każdy obraz biorę odpowiedzialność, podpisuję go swoim imieniem i nazwiskiem. Ale myślę, że kiedyś wrócę jednak do grafiki, między innymi wtedy kiedy poprawi się mój stan zdrowia, nadwerężony od chemikaliów stosowanych przy grafice.
Przy okazji: w tym gdyńskim biennale uczestniczy także Tamara Maj, której prace można oglądać aktualnie w naszej Galerii. Prezentuje dwie tkaniny artystyczne.
– No, ale Sztuka…
– Malarstwo, ogólnie plastyka, jest sztuką trudną, elitarną. Wymaga określonej wiedzy. Niestety, szkoła obecna nie przygotowuje uczniów do jej odbioru.
Proszę zobaczyć, kto przychodzi do nas na wernisaże. Ludzie wychowani w dawniejszej szkole. Jest ich jeszcze wielu, ale to jednak nie napawa nadzieją na przyszłość.
– Czy zatem warto te wernisaże organizować, wozić obrazy z jednego krańca Polski na drugi? Z Olkusza do Tarnobrzegu, Mikołowa, Rzeszowa, Zamościa i jeszcze dalej?
– Znakomity mój mistrz, profesor Rodziński, zawsze powtarzał: „Nieważne, ilu ludzi jest na wystawie. Wystarczy jeden widz i dla tego jednego masz obowiązek tworzyć.”