O odrzuconej królowej, nieszczęsnej Adelajdzie Heskiej, można by pisać długo i ckliwie. Jedno jest pewne, szczęścia to ona w życiu nie zaznała. Aż dziw bierze, że jej los nie stał się kanwą jakiegoś feministycznego reportażu historycznego w „Wysokich Obcasach”. Postaram się nadrobić tę zaległość…
Rozstania są sprawdzianem uczuć – mówią do siebie kochankowie, gdy los dzieli ich na krócej lub dłużej. Nie ma wątpliwości, że odsyłając swą żonę Adelajdę Heską do zamku w Żarnowcu chciał wtedy prawie 50-letni Kazimierz Wielki sprawdzić swoje uczucia, lecz bynajmniej nie do samej Adelajdy. W tej kwestii zdanie miał już wyrobione.
Po zamku w Żarnowcu nie ostał się nawet kamień na kamieniu. Gdy współczesnych mieszkańców tej miejscowości, dawniej wchodzącej w skład Ziemi Olkuskiej, a dziś leżącej na samym północno-wschodnim krańcu województwa śląskiego zapytamy o ową warownię, wielu puka się w głowę: – Jaki zamek? Pierwsze słyszę! Inni dodają: – Gdzie tam, wszystko trawą zarosło.
Fakt, zamku w Żarnowcu nie ma w żadnym przewodniku, turyści w jego poszukiwaniu nie zapędzają się do tej rolniczej gminy, a jeśli nawet jakiś wędrowiec tu się pojawi, to ewentualnie po to, by dowiedzieć się, gdzie jest zamek w Udorzu, sąsiednia warownia, która swego czasu nie mogła się nawet porównywać z królewskim zamkiem w Żarnowcu. Po zamku w Udorzu została przynajmniej kupa gruzu, nawet zdjęcie można zrobić na dowód, a w Żarnowcu nie ma nic, tylko szuwary i żaby.
Adelajda Heska spędziła tu być może tylko rok, może lat kilka, no nie więcej niż dziesięć. Smętny widok miała z okien swej komnaty. Płaski, bagnisty teren sprzyja egzystencjalnej kontemplacji, o czym jednak mogła myśleć młoda kobieta, której nie chciał mąż-monarcha, a dodatkowo dochodziły ją plotki o jego licznych romansach? Rzadko król Kazimierz ją odwiedzał, nie dziwne więc, że związek pozostał bez owoców – Adelajda, inaczej niż królewskie nałożnice, nie dała więc królowi potomka. Kiedy opuszczała Polskę miała czwarty krzyżyk na karku, z czego lat kilkanaście spędziła samotnie, bez męża. W tym najważniejszym, dla wielu kobiet najpiękniejszym okresie, została niejako skazana na odosobnienie. Wszak czym się różnił prowincjonalny zamek od więzienia? Ale chyba taki los był jej pisany, bo przecież już na początku ich znajomości wiele wskazywało, że Adelajda nie przypadnie polskiemu królowi do gustu.
„Żelazna” córa
Urodzona w 1324 r. w Hesji, córka Henryka II Żelaznego i Elżbiety z Wettinów, wnuczka ówczesnego landgrafa Ottona, już w młodości, na przykładzie własnych rodziców, mogła poznać, co to jest źle dobrane małżeństwo. Stara zasada mówi, że dzieci często popełniają błędy rodziców. Zaraz wykażemy, że tak było i w tym przypadku. Rodzice Adelajdy rozeszli się w 1340 r. Ojciec Adelajdy ponoć stale zdradzał małżonkę, co jednak samo przez się w tamtych czasach nie było decydującym powodem rozwodu. Co ciekawe zresztą, to on, landgraf Henryk, oskarżył małżonkę o wiarołomstwo. Biedna kobieta zbiegła do matki, pozostawiając dzieci Henrykowi. Co istotne, konflikt z żoną nie wpłynął źle na kontakty Henryka z resztą jej rodziny, której członkowie stale pomagali mu w prowadzonych przez niego wojnach. Wszystko wskazuje na to, że Adelajda była typową córunią tatusia. Do owego 1340 r. ślub zdążył już wziąć brat Adelajdy Otto i siostra Elżbieta. Następna w kolejce była Adelajda. Rozglądano się więc bacznie za kandydatem do jej ręki.
Atrakcyjny Kazimierz
Król Kazimierz Wielki, władca Polski od 1333 r., kiedy to odumarł go Władysław Łokietek, owdowiał w 1339 r. Zmarła bowiem wtedy jego pierwsza żona Anna Aldona Litewska, córka samego Giedymina, z którą Kazimierz wszedł w związek małżeński w 1325 r. Annie Kazimierz, kochliwy pan, czynił podobne przykrości jak wszystkim swym późniejszym oficjalnym towarzyszkom życia. Podczas wizyty u swej siostry Elżbiety i króla Węgier Karola Roberta w 1329 r. miał ponoć nasz przyszły król romansować z Klarą Zach. Widomym dowodem romansu był powiększający się brzuch pochodzącej z arystokratycznego rodu Klary. Wściekły ojciec brzuchatej panny, Felicjan Zach, w ataku szału dokonał był nawet zamachu na króla węgierskiego, lekko go raniąc, a próbującej osłonić małżonka Elżbiecie odcinając cztery palce. Zamachowiec zginął, a jego zwłoki poćwiartowano i obwieziono dla postrachu po całych Węgrzech. Śmierć spotkała niemal całą rodzinę Zachów. Nieszczęsna Klara została okrutnie oszpecona, odcięto jej ręce, nos oraz wargi. Tak okaleczoną wożono pokazując wszem i wobec jaka kara spotyka tych, którzy odważą się podnieść rękę na majestat królewski. Nie wiemy jaka była reakcja królewicza Kazimierza na to, co spotkało Klarę, ani co o tym wszystkim sądziła Aldona. Kazimierz wyjechał przecie do Polski, co go tam interesowały jakieś węgierskie wypadki. Małżonkowie mieli już wówczas córkę, Elżbietę, ale przecież król wciąż czekał na syna. W opinii historyków, mimo wybryków Kazimierza, małżeństwo z Aldoną było udane. Męskiego potomka mu jednak Litwinka nie dała, tylko kolejną córkę, Kunegundę. Królowa zmarła nagle, właśnie w 1339 r.
Nie od razu Kazimierz Wielki zwrócił uwagę na Adelajdę Heską, pierwej smalił cholewki do Małgorzaty Luksemburskiej, ta jednak miała muchy w nosie i nie chciała męża, który tyle lat spędził z poganką. Kazimierz starał się wówczas przyłączyć do Polski Ruś Halicką, więc zależało mu na porozumieniu z Luksemburgami, bo nie chciał, by dotąd wrogo usposobiona dynastia przeszkadzała mu w tym zbożnym celu. Ale Małgorzata zmarła, diabli wiedzą, czy nie akurat z tego powodu, że nie uśmiechało jej się małżeństwo z polskim monarchą. Luksemburgowie obiecali jednak Kazimierzowi, że znajdą mu fajną żonę. I postarali się o Adelajdę, której ojciec Henryk był ich sojusznikiem w walkach z cesarzem. Było to małżeństwo stricte polityczne, w którym rzecz jasna nikt o zdanie Adelajdy nie pytał. Kazimierz zapewne nie był zauroczony jej powabami, o których Długosz napisał szczerze: „Piękniejsza przymiotami serca niż urodą”. Na podstawie zachowanego do naszych czasów w kościele w Stopnicy relikwiarza w kształcie hermy, która ma ponoć rysy Adelajdy, musimy przyznać kronikarzowi sporo racji. Spójrzmy tylko na te wyłupiaste, rybie oczy, dodatkowo jeszcze podkrążone, jakby śmiertelnie zmęczone wypatrywaniem wciąż nieobecnego męża, zauważmy lico pobrużdżone i wreszcie nos, długi, prosty, znamionujący osobę ostrą w sądach i zdecydowaną w działaniu. Kazimierz okazał się przy tych wszystkich „przeciwnościach” niezbyt zachłannym na posag, stąd niewielka kwota raptem 2 tys. kop groszy praskich, może to dlatego – jak pisze Jan Długosz – ojciec panny młodej „nadzieją na powinowactwo z tak wielkim królem (był) dziwnie ucieszony”. Ślub Kazimierza, na ony czas męża w wieku chrystusowym, i 19-letniej Adelajdy odbył się w Poznaniu w 1341 r. Zaraz po nim Adelajdę ukoronowano. Uroczystość swą obecnością zaszczycili Karol Luksemburg (późniejszy cesarz Karol IV) oraz m.in. książę Brzegu Bolesław III. Dopiero potem młodzi małżonkowie udali się do Krakowa, szlak ich wiódł starym traktem przez Pyzdry, Kalisz, Lelów, Żarnowiec i Miechów. Adelajda nie mogła wiedzieć, że ta niewielka, otoczona bagnami mieścina, gdzie psy szczekały tyłkami, odegra jakieś znaczenie w jej życiu. Wtedy jeszcze był to tylko etap na trasie do Krakowa, a kto wie, może Adelajda łudziła się, że ta droga wiedzie ją też do szczęścia? W Żarnowcu zapewne tylko się posilono, może kapkę wypoczęto i ruszono dalej, do stolicy. Całkiem możliwe, iż wtedy jeszcze nie było tu nawet królewskiego zamku, bo zdaniem archeologów powstał on dopiero około 1350 roku! Ale o zamku jeszcze napiszemy, wróćmy do młodych małżonków. Gdy dotarli do Krakowa, stołeczny gród hucznie króla i królową przyjął.
Małżeństwo z rozsądku?
Zrazu jakoś się między nimi układało, Adelajda dostała od Kazimierza liczne nadania i kosztowności. Król jednak swoim zwyczajem romansował, ledwo przestali grać muzycy weselni, dopiero co uprzątnięto stoły, umyto naczynia, zgarnięto spod stołów kości, a on już przygruchał sobie Cudkę, córkę kasztelana sieciechowskiego Pełki. Jednocześnie oczekiwał, że mu Adelajda da upragnionego potomka z prawowitego łoża, bo ci, których miał na boku, z Cudką, a było ich aż trzech, niestety, nie mogli odziedziczyć po ojcu korony. Znaczy po ojcu rzeczywistym, bo oficjalnie ich ojcem był mąż Cudki Niemierza herbu Mądrostka z Gołczy (tej koło Miechowa), który nawet gdyby chciał, to jako poseł w Awinionie, nie mógł był oddalonej o tysiące kilometrów małżonce – jak to wtedy mówiono – zadać figla i w ten sposób zrobić dzieciaka. Mimo starań Kazimierza, Adelajda wciąż nie mogła zaciążyć. Za to z czasem zyskał wnuka, Kaźka, którego powiła Elżbieta, zamężna za Bogusława I szczecińskiego. Wnuk był ulubieńcem Kazimierza, ale król wciąż czekał na syna. I jeszcze na obiecany przez Henryka Żelaznego posag córki Adelajdy. Obu rzeczy się nie doczekał! Głównie jednak brak męskiego potomstwa zadecydował o – jak to się dyplomatycznie mówi – ochłodzeniu stosunków; Adelajda została odsunięta.
Odsunięcie i oddalenie
W notach z XIV wieku i ówczesnych kronikach katedralnych możemy przeczytać jak poczynał sobie Kazimierz z królestwem i narodem. Dowiadujemy się więc, że: „rządził on powierzonym mu przez Boga królestwem i narodem dzielnie i z pożytkiem. (…) Był bowiem najżarliwszym opiekunem i obrońcą dobrych i sprawiedliwych, zaś najsroższym prześladowcą złych, grabieżców i oszczerców. Kto tylko popełniał łotrostwo lub kradzieże, chociażby to była szlachta, tego kazał ścinać, topić i głodem morzyć, z braćmi ich i krewnymi jednakże nie przestając jadać, pijać i sypiać, bo mając Boga za pomocnika, nie obawiał się tego, co by mu człowiek uczynił”. Ale było i inne oblicze królewskiego majestatu. Nie tylko nieszczęsny ksiądz Marcin Baryczka – którego za krytykowanie królewskiej rozwiązłości nakazał Kazimierz utopić w Wiśle – publicznie wspominał o znanych przywarach miłościwie panującego władcy. W kronikach też znajdujemy o tym wzmianki, dość ostrożne, ale i dwuznaczne: „A chociaż w sobie był lubieżny, jako mąż wysokiego rodu i hojnie przez naturę uposażony duchownych jednak, o których wiedział, iż są czyści w życiu i w mowie, bardzo lubił i dawał im przy ich kościołach prałatury, prebendy, beneficja…” No, może nie wszystkim, jak wskazuje przykład wspomnianego księdza Baryczki. Kroniki i o tym fakcie wspominają, jest czarno na białym, że król postąpił źle i od tego czasu „wszelka pomyślność odstąpiła go”. A był to rok 1349, czyli czas, kiedy Adelajda była już przez króla odsunięta od łoża. Zresztą rozdźwięk małżeński jeszcze wzrósł, bo Kazimierz wysłał Adelajdę do swego zamku w Żarnowcu. Tak, tak, w tym naszym, niezbyt odległym, który długi czas należał do Ziemi Olkuskiej. W Polsce mówiono podówczas, że król Kazimierz Wielki tak chętnie po kraju jeździł, bo – niczym ów żeglarz, który w każdym porcie ma żonę – on w licznych zamkach królewskich miał utrzymywać kochanki. Miały przebywać m.in. w Opocznie, Czchowie, Krzeczowie, z których to miejsc ostatni król Piast – jak pisano – niejako „domy nierządne potworzył”. Wyjaśniałoby to fakt, że tak rzadko zaglądał do Żarnowca, kochanki tu wszak nie miał, a „tylko” żonę! Kazimierz i Adelajda byli w Żarnowcu pierwszy raz, o czym wspominaliśmy, podczas podróży poślubnej w 1341 r. Wedle historyka Jana Przemszy-Zielińskiego, Adelajda trafiła do Żarnowca w czternaście lat później, w 1355 r. Inni twierdzą, że jej więzienie tu trwało aż 10 lat, ale większość historyków utrzymuje, że Adelajda rzeczywiście była tu raptem rok (1355-56). Całkiem prawdopodobne, że dopiero na czas jej przyjazdu, a nawet dla niej osobiście, powstał opisywany później przez Długosza ceglany zamek.
Dostatnie więzienie
Warto choć w kilku słowach opisać miejsce, w którym Adelajda spędziła tyle miesięcy. Zamek w Żarnowcu upodobał też sobie Kazimierz Wielki, który odwiedził go w 1354 r., a z jeszcze większą częstotliwością zjawiał się w nim już po wyjeździe Adelajdy, co jest znamienne. Dziś, kiedy nie ma po nim nawet śladu, trudno sobie wyobrazić jak okazałą był budowlą, a przecież Długosz pisał, iż był „ozdobny, z cegieł murowany”. Z badań dr. Jerzego Augustyniaka, który w połowie lat 90. zeszłego stulecia dokopał się śladów zamku na bagnistej łące nad Pilicą wynika, że: „Główny budynek mieszkalny usytuowany był przy zachodniej pierzei muru obwodowego wykorzystując ten mur jako jedną ze ścian. Prawdopodobne wymiary budynku – 66 x 13,4 m, został zbudowany w jednym czasie z murem obwodowym (mury powiązane). Budynek płytko fundamentowany, istniały piwnice. Ściany budynku ceglane (niezachowane).” Dodajmy, że mur obwodowy zbudowany był z wapienia łupanego, a z racji grząskiego terenu, na jakim zamek był posadowiony i niebezpieczeństwa podmycia przez przepływające opodal rzeki Pilicę i Uniejówkę, mur ten wzmacniały przypory.”
Zastanawiałem się, jak mogły wyglądać długie, samotne miesiące spędzone przez Adelajdę na żarnowieckim wygnaniu. Lektury, spacery, słuchanie śpiewu trubadurów przy trzaskającym kominku, latem śpiew skowronka zza okna. Zapewne miała łoże z baldachimem, zasłaniane szczelnie firanami, co latem miało chronić śpiącą przed wszędobylskimi muchami i komarami, a zimą przed przeciągami. Lato w takim miejscu mogło mieć dla niej nawet swój urok, gorzej z jesienią, słotną i smętną, oraz zimą, ta stanowiła prawdziwy czas próby. Zimowe miesiące w Żarnowcu to był, można sądzić, trudny dla niej okres; zimno, nudno, po komnatach zapewne poruszała się opatulona kożuchami, w czapie, wtedy nawet do snu kładziono się grubo odzianym. Najgorzej jednakowoż z rozrywką. Nie miała tu przecież Adelajda typowych dla dużych miast możliwości zabawy, takiej jak np. w Krakowie, gdzie czas umilano sobie oglądaniem procesji przenoszących relikwie albo prawdziwym reality show średniowiecza – publicznymi egzekucjami, na które, jak teraz na występ gwiazd rocka, waliło całe miasto. Co jej pozostawało? Pewnie przyglądanie się rozgardiaszowi na zamkowym dziedzińcu, ewentualnie odwiedziny w kościele w Łanach Wielkich, który na cześć św. Wojciecha, wedle legend mającego przejeżdżać kiedyś przez tę okolicę, jest pod jego wezwaniem. J. Przemsza-Zieliński pisze, wszelako nie podając źródła wiedzy, że dla tej świątyni Adelajda ufundowała freski. Niektórzy badacze przypuszczają, że to także ona nakazała świątynię przebudować. Jednakże znawcy malarstwa średniowiecznego zachowane malowidła w Łanach Wielkich datują dopiero na II połowę XV wieku, czyli twierdzą, że powstały ponad sto lat po wyjeździe Adelajdy!
Kolejne faworyty Kazimierza
Jak zapewniał Długosz, „opatrzona dostatnio we wszystkie rzeczy potrzebne”, ale odsunięta i zdająca sobie doskonale sprawę z poczynań męża Adelajda słała listy do ojca. Sama toczyła żywot „powściągliwie i z dala od wszystkich ponęt cielesnych”. Nie żaliła się mężowi, raczej zdawała sobie sprawę, że to byłoby działanie bezsensowne. Za odsuniętą małżonką wstawiali się także arcybiskup magdeburski Otto, prywatnie stryj Adelajdy, a za jego i innych biskupów namową także papieże, m.in. Klemens VI, który pisał do Kazimierza Wielkiego, by odsunął niewolnice (pewnie nierządnice nie mogły Piotrowemu namiestnikowi przejść przez gardło) i by „łoża małżeńskiego wszeteczeństwem nie kaził”. Sprawę Adelajdy poruszył także cesarz Karol IV, gdy w 1356 r. nasz król gościł w Pradze. Karol, któremu zależało na poparciu landgrafa Hesji, obiecał nawet Kazimierzowi spłatę zaległego posagu. Nic to jednak nie dało. Dodajmy, iż mediacje Karola pozbawione były szans powodzenia, bo Kazimierz miał nową miłość, „dziewicę rzadkiej urody” Krystynę Rokiczankę, wdowę po Mikołaju Wierzynku (lub czeskim szlachcicu Rokiczańskim), którą notabene król poznał podczas bawienia w Pradze. Ta obiecała mu być powolną, ale dopiero po ślubie. Spryciara… Ślubu młodej parze i współudziału w bigamii dokonał opat tyniecki Jan. Gdy król przyjechał do Polski z nową żoną pozycja Adelajdy była już bardzo marna. Długosz pisał: „Oburzona pogardą, w jakiej sama żyła”, musiała opuścić Polskę. W końcu w 1356 r., a wedle niektórych badaczy dopiero w 1357 r., ojciec Henryk zwany Żelaznym przybył po córkę i wywiózł ją z Żarnowca „z całym jej domowym majątkiem i zasobem”. Wyjeżdżając z Polski po 15 latach pobytu w naszym kraju, z których 10 spędziła w poniżającym odseparowaniu od królewskiego łoża i towarzystwa, miała Adelajda niespełna 35 lat. Król, korzystając z okazji, skonfiskował wszystkie jej posiadłości, które wcześniej sam jej był łaskaw przyznać, czyli między innymi ziemię sandomierską z miastem i zamkiem. Po wyjeździe z Polski królowa prawdopodobnie przebywała na dworze swojego ojca, choć nie można wykluczyć, że zdecydowała się, w poczuciu wstydu, zamknąć za murami jakiegoś klasztoru. Epoka nie znała pojęcia „męskiego szowinizmu”, odrzucone królowe były więc obiektami szyderstw i kpin.
Łysa królowa…
Napomknijmy, że ślub Kazimierza III z Rokiczanką to też nie był przysłowiowy „strzał w dziesiątkę”. Wyszło bowiem na jaw, iż jest ona… łysa i cierpi na świerzb. Ponoć prawdę o obu przypadłościach Krystyny odkryto przypadkowo, tak to opisują w książce „Dawna Polska w anegdocie” Maria i Władysław Tomkiewiczowie: „W pięknej Czeszce król się niezwykle rozmiłował, aliści diabeł musiał nasłać wścibskiego dworzanina, który podpatrzył, że odaliska królewska «ma głowę łysą i nieczystą». O odkryciu swym sługa doniósł oczywiście królowi, ponieważ język go świerzbił (sic! – dop. OD) niewymownie. Kazimierz nie dał zrazu wiary plotkarzowi, ale ziarno podejrzenia zakiełkowało. W odpowiednim momencie targnął król za włosy wybranki; jakież musiało być jego zdumienie, gdy mu w ręku została… piękna peruka”. Mimo iż Rokiczanką szybko została oddalona, a być może nawet zmarła (czy aby jej ktoś w tym nie pomógł?!), Kazimierz Wielki nie poprzestał na tej bigamii, dopuszczając się następnej. Nim jednak znów stanął przed ołtarzem, przygruchał sobie, jak donosił Długosz, piękną Żydówkę Esterkę, która miała mu nawet urodzić kilka córek i dwóch synów Niemierzę i Pełkę. O Esterce nikt więcej, poza mistrzem Janem, nie pisał, wielu zdaje się być ona przez to postacią legendarną. Z pewnością nie była legendą kolejna żona Kazimierza, Jadwiga, córka… Henryka Żelaznego, tyle tylko, że ten książę nosił numer V i był z Żagania, a nie z Hesji. Biorąc ślub z księżniczką żagańską król dokonał kolejnej bigamii, wciąż był bowiem mężem Adelajdy, która mimo – jak można przypuszczać – tajnych prób namówienia ją do zgody na rozwód, nie godziła się nań. Do restytucji małżeństwa namawiał Kazimierza i Adelajdę papież Urban V. Z kolei za utrzymaniem status quo czyli separacji był m.in. Ludwik Andegaweński, a to dlatego, że w tej sytuacji Kazimierz nie mógł mieć legalnego potomstwa, czyli następcy. Pamiętajmy, podbijając Ruś Halicką Kazimierz podpisał z Węgrami układ sojuszniczy, na mocy którego w razie braku potomka królem Polski miał zostać Ludwik Andegaweński, gdyby zaś ostatni Piast doczekał się syna z prawowitego związku, Polska miała oddać Węgrom Ruś. W sytuacji, w której Kazimierz Wielki nie mógł unieważnić małżeństwa z Adelajdą, król węgierski mógł liczyć, iż polska korona spocznie na jego skroniach. Polski monarcha walczył jednak usilnie o unieważnienie nieudanego związku i, zdaniem części badaczy, uzyskał je w 1364 r., dostając tym samym papieską dyspensę na małżeństwo z Jadwigą.
Kazimierz zwany Wielkim zmarł w 1370 roku. Jeszcze rok później Adelajda czyniła starania o odzyskanie swych polskich dóbr u Ludwika Węgierskiego. Zaznaczmy, starania nieskuteczne, bo Ludwik nie był skory do oddawania czegoś, czego sam nie zabrał. Zabiegi papieża Grzegorza XI o oddanie Adelajdzie dóbr to ostatnia, przy tym pośrednia informacja o życiu nieszczęśliwej królowej.
Nie wiemy kiedy ani jak umarła. Nie znamy też miejsca, gdzie spoczęły jej doczesne szczątki. Pozostawiła po sobie pamięć kobiety odrzuconej, ale dumnie znoszącej swój los. W XIV wieku na wiele więcej nie mogła sobie pozwolić. I tak, przyznajmy, potrafiła się Kazimierzowi przeciwstawić, choćby w sprawie rozwodu. Inna sprawa, co ten opór jej przyniósł.
*
Mogłoby się wydawać, że swoimi postępkami Kazimierz Wielki nie zaskarbi sobie miejsca we wdzięcznej pamięci kobiet, a tymczasem w biografii króla pióra Anny Klubównej przeczytać można taki passus: „Jak widać, z galerii kobiet – Jutta, Aldona, Klara Zach, Małgorzata, Adelajda, Cudka, Esterka, Krystyna Rokiczańska i Jadwiga – które się przewinęły przez Życie wielkiego króla, większość, bo pięć, to oficjalne żony i narzeczone, gdzie o wyborze decydowały nie uczucia czy namiętności, lecz interes państwowy. Z czterech pozostałych dwie to postacie raczej legendarne, a więc rzeczywiste historyczne faworyty króla pozostały tylko dwie: Cudka i Krystyna Rokiczańska. Jak na sześćdziesiąt lat życia tego pełnego witalności i temperamentu mężczyzny, jakim był ostatni Piast, oraz na jego opinię donżuana wcale nie tak dużo. Czy wobec tego możemy pomawiać króla Kazimierza o rozwiązłość? Nawet gdyby było jeszcze kilka kobiet, które przypadek pozostawił w cieniu, nie widać w życiu króla rozwiązłości.” Aż chce się zadać głośno pytanie, co jest lepszym dowodem rozwiązłości, jeśli nie właśnie posiadanie kochanek? Zaiste, gdy się czyta te słowa, aż trudno się powstrzymać przed oskarżeniem Anny Klubownej o… męski szowinizm.
Losy zamku
Wróćmy jeszcze na koniec do zamku w Żarnowcu, choć – co oczywiste – będzie to podróż wirtualna. Po wyjeździe Adelajdy Kazimierz Wielki jakby ponownie polubił to miejsce. Zjawiał się tu rokrocznie: w 1360, 1361, 1362, 1363, a Anno Domini 1365 nawet dwa razy. Po Kazimierzu, z królów, bywał tu jeszcze pięciokrotnie Władysław Jagiełło i po razie, przejazdem, Zygmunt Stary oraz Stanisław August. Zamek żarnowiecki, dostatnie więzienie królowej Adelajdy, w 1650 r. prezentował się jeszcze całkiem całkiem: „Do zamku idąc most drzewiany. Wrota drzewiane w murze. Wchodząc na górę, wschód drzewiany, nad tym wschodem sala drzewiana, z tej sali sień. Pobok izby wielka stołowa. Przeciwko tej izbic druga mała z tej izby komnata. Trzecia izba z której komnat dwie. Pod tymi izbami komór różnych trzy y piwnica. W tych izbach wszystkich okna szklane w ołów oprawne y drzwi na zawiasach. U pięciorga drzwi zamki żelazne”, czytamy w lustracji starostwa. Z opisu wynika ważna informacja, że w razie pożaru, miało się tu co palić. W 1655 r., czyli podczas potopu, Żarnowiec dostał się w ręce Szwedów. Miasto spłonęło, ale zamek dziwnym trafem jeszcze się zachował, choć zapewne został częściowo zniszczony, a na pewno ograbiony. Z lustracji z 1765 r. dowiadujemy się, że „Zamek murowany porządnie pod gontem. Rynny blaszane dla odchodzenia z deszczu wody. Okna, drzwi y piece dobre. Officyny murowane pod gontem. Te budynki obwiedzione kanałem wokoło i sztahietami. Most zwodzony przy którym kurdygardy dwie murowane”. Ale nadszedł zły dla niego rok, 1775. Mury budowli naruszył wielki pożar. Zamek spłonął, ale, można myśleć, całkiem jeszcze okazale się trzymał, skoro w 1787 r. w jednej z zamkowych komnat nocował odwiedzający Żarnowiec Stanisław August Poniatowski. Tyle tylko, że to był dla zamku łabędzi śpiew. Jak pisze W. Jaskłowski, w II poł. XIX w. miejscowy Żyd urządził w rumowisku garncarnię. W ostatniej dekadzie XIX stulecia mury zamku zaczęto kruszyć „używając rumowia na naprawę drogi z Żarnowca do Zabrodzia; posadzkę zaś przeniesiono do kościoła św. Wojciecha w Łanach Wielkich”. Na miejscu miały pozostać jakieś tylko ceglane ruiny, których nie dano rady rozkruszyć. I nigdy już z tych ruin zamek się nie podniósł, jako żywo przypominając małżeństwo pewnej księżniczki heskiej z polskim monarchą.
Bibliografia:
J. Augustyniak – „Żarnowiec w świetle badań archeologicznych”, [w:]
„Żarnowiec. Szkice z dziejów”, praca zbiór, pod red. W. Passowicza, Kraków 1998.
Z. Boras – „Książęta piastowscy Śląska”, Katowice 1978.
J. Domasławski, A. Karłowska-Kamzowa, M. Kornecki, H. Małkiewiczowa – „Gotyckie malarstwo w Polsce”, Poznań 1984.
W. J. Jaskłowski – „Żarnowiec i jego okolice. Zarys historyczno-etnograficzny”, Lwów 1910.
A. Klubowna – „Ostatni z wielkich Piastów”, Warszawa 1976
„Kronika Jana z Czarnkowa”, Kraków 1996.
H. Paszkiewicz – „Adelajda”, PSB, tom I, 1935.
J. Przemsza-Zieliński – „Trzy złote korony. Rozmyślania nad latami świetności przesławnego królewskiego miasta Żarnowca”, Sosnowiec 1998.
E. Rudzki – „Polskie królowe. Od Piastów do Jagiellonów. Tom I”, Warszawa 1990.
M. Tomkiewicz, W. Tomkiewicz – „Dawna Polska w anegdocie”, Warszawa 1988.
J. Wyrozumski – „Kazimierz Wielki”, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1986.
Zdjęcia:
Fot. 1. Kazimierz III Wielki, rys. Jana Matejki.
Fot. 2. Adelajda Heska, rysunek Jana Matejki.
Fot. 3. Kazimierz III Wielki, rzeźba nagrobna.
Pochodzę z Żarnowca ale pamiętam gdzie zamek był zlokalizowany. W miejscu połączenia rzeki Pilicy i Uniejówki. Pod koniec lat 90-tych prowadzono tam odkrywkowe badania archeologiczne.
Lepsze te historyczne perypetie miłosne naszego znakomitego monarchy, niż niejeden telewizyjny serial o nudnych, współczesnych czasach XXI wieku !!! Gdyby ktoś taki serial dzisiaj nakręcił, to owa „telenowela” biłaby rekordy oglądalności !! Nawiasem mówiąc, można by dodać, że od kilku naturalnych synów Kazimierza Wielkiego i Cudki Niemierzyny pochodziły, znane skądinąd w historii „herbowne” rodziny szlacheckie, istniejące nawet do dzisiaj. Znakomity odcinek !!