1

Często słyszymy – Polska nie miała swojego Quislinga. Słowa te brzmią dumnie. Szczycimy się tym, że – w przeciwieństwie do innych nacji – nie mieliśmy rządu kolaboracyjnego czyli takiego naszego, polskiego Quislinga (Vidkun Quisling, premier faszystowskiego rządu Norwegii współpracującego z III Rzeszą, po wojnie skazany na śmierć; jego nazwisko stało się synonimem kolaboracji). Ale dlaczego nie mieliśmy? Przecież zawsze znajdzie się ktoś, komu władza, nawet z nadania okupanta, wyda się godna uwagi. A może Niemcy po prostu nie chcieli w Polsce rządu kolaboracyjnego?
Wszyscy znamy znakomity serial telewizyjny „Kariera Nikodema Dyzmy”, który powstał na kanwie słynnej przedwojennej powieści z kluczem autorstwa Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Mniejszą popularnością cieszyła się powstała przed piętnasta laty „Kariera Nikosia Dyzmy”, bo okazała się filmem banalnym, tak jak banalna jest nasza obecna rzeczywistość, do której przeniesiono akcję; mimo wszystko i ta niezbyt udana ekranizacja wzbudziła zainteresowanie samą powieścią, daleko lepszą i – o dziwo – aktualniejszą niż sam film. Spróbujmy zainteresować się jedną z postaci, które miał ponoć opisać Tadeusz Dołęga-Mostowicz, a jest nią Leon Tadeusz Kozłowski (1892-1944), przedwojenny naukowiec i polityk, który wielce się zasłużył w badaniach jaskiń ojcowskich (wówczas powiat olkuski), a karierę zrobił taką samą jak książkowy bohater, bo poprzez stanowisko ministra rolnictwa dochrapał się nawet premierostwa. Ale o tym, co potem – za chwilę…

Naukowiec
W pierwszym powojennym wydaniu „Kariery Nikodema Dyzmy” (1957 r.) to właśnie w Leonie Kozłowskim doszukiwano się pierwowzoru postaci głównego bohatera powieści Dołęgi Mostowicza. Dziś, po brawurowym zagraniu tej roli w serialu Jana Rybkowskiego przez nieodżałowanej pamięci Romana Wilhelmiego, jakoś trudno upatrywać w inteligentnym, ale jednak chamie, jakiego zagrał nieżyjący już aktor, osoby ziemianina Kozłowskiego, który był przecież człowiekiem wykształconym i znającym się na rolnictwie, choćby przez wzgląd na to, że posiadał znaczny majątek ziemski.

Urodzony w 1892 r. w Rembieszycach jako syn znanego działacza rolnego Stefana Kozłowskiego i Marii ze Strasburgerów, od 1895 r. mieszkał w podmiechowskim majątku Przybyslawice, który jego matka wniosła mężowi w wianie. Jego młodszy o trzy lata brat Tomasz, ojciec Krzysztofa Kozłowskiego, późniejszego sekretarza redakcji „Tygodnika Powszechnego”, ministra spraw wewnętrznych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego i senatora III RP, zginął w 1946 r., ratując tonącą w morzu dziewczynę. Jakże różne były drogi dwóch braci, z których jeden przeszedł drogę od bohatera poprzez naukowca, polityka do zdrajcy, umierającego na serce pod bombami aliantów, a drugi z tej drogi nigdy nie zboczył i zginął śmiercią chwalebną. Zajmijmy się drogą Leona, gdyż raz, że jest ona ciekawsza, wręcz zasługująca na zainteresowanie w czasach lustracji i sejmowych komisji, a dwa – bardziej wiąże się z dziejami ziemi olkuskiej.

Leon Kozłowski od dzieciństwa interesował się archeologią i naukami przyrodniczymi. Po maturze w Warszawie w 1910 r. studiował te zagadnienia na Uniwersytecie Jagiellońskim (gdzie włączył się też w nurt konspiracji niepodległościowej w ramach Związku Walki Czynnej i Strzelca). Nieco później współpracował z wydawanym przez Erazma Majewskiego pismem „Światowit”. Wokół redakcji tego periodyku skupiało się życie naukowe, w którym działali głównie młodzi badacze, obok Kozłowskiego m.in. Ludwik Sawicki i Stefan Krukowski (ten ostatni też ma zasługi dla naszego regionu, badał jaskinie Jury i publikował na ten temat prace). Potem studiował w Tybindze. Gdy wybuchła I wojna światowa zaciągnął się do Legionów. Od tej pory pracę naukową przeplatał ze służbą wojskową. Z tego okresu pochodzi zdjęcie Kozłowskiego w mundurze legionowym, widzimy na nim przystojnego i postawnego mężczyznę, który nie sprawia wrażenia naukowca oderwanego od biurka. Ma smutne oczy i zacięte usta, ukryte pod ciemnym wąsem, wpiera się na szabli w pozie dość swobodnej. W latach 1914-17 walczył w I p. ułanów, odbywając z nim kampanię roku 1916. Potem był w Polskiej Organizacji Wojskowej. Podjął następnie przerwane studia na uniwersytecie w Tybindze. Jego nauczycielami w szkole średniej i na studiach byli tej klasy badacze, co Erazm Majewski, W. Demetrykiewicz i R.R.Szmidt. Właśnie z tym ostatnim odbył Kozłowski podróż naukową na Krym i Kaukaz (w 1914 r.). W1918 r. obronił doktorat, by wnet znów stanąć do walki, gdy w 1920 r. w toku wojny polsko-bolszewickiej zagrożony był byt Rzeczpospolitej. Wiosną 1920 r. uzyskał habilitację na UJ. Od 1921 r. do 1939 r. był profesorem na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. W piastowaniu katedry prahistorii miał na tym uniwersytecie pięcioletnią przerwę w latach 1931-35, kiedy to działał wyłącznie na niwie politycznej.

Badania w Olkuskiem
Kozłowski badał stanowiska archeologiczne w wielu rejonach kraju. Podkreśla się, że zaczynał od starszych epok, by z czasem zajmować się coraz młodszymi. Wśród jego dość licznych prac są m.in. „Młodsza epoka kamienna w Polsce, neolit” (Lwów 1924), nosząca dość zawiły tytuł praca „Wczesna starsza i środkowa epoka bronzu w Polsce w świetle subborealnego optimum klimatycznego i jego wpływu na ruchy etniczne i zaludnienie Polski” (Lwów 1928), „Kultura łużycka a problem pochodzenia Słowian” (Poznań 1925) czy „Wenedowie w źródłach historycznych i w świetle kartografii prehistorycznej” (Lwów 1937) oraz „Zarys pradziejów Polski południowo-wschodniej”. O jego pracach naukowych Konrad Jażdżewski, współautor notki w PSB, wyraża się dość krytycznie, chwali jednak za „szeroki oddech” i zdolność w tworzeniu syntez: „Kozłowskiego jako badacza cechowała śmiałość w tworzeniu nowych koncepcji pospołu z brakiem cierpliwości do starannego wykończenia swych prac, co wyrażało się w mnóstwie omyłek rzeczowych, w błędnych interpretacjach szczegółów i uchybieniach formalnych. (…) Tym niemniej K. potrafił stworzyć na ogół trafne syntezy, potwierdzone niejednokrotnie znacznie później w oparciu o konkretne fakty”. Jażdżewski podkreśla (a pisał te słowa w 1970 r., co miało znaczenie w kontekście starań Polski o uznanie przez NRF granicy na Odrze i Nysie), że Kozłowski, obok m.in. swego głównego adwersarza prof. Józefa Kostrzewskiego, opowiadał się za autochtonicznością Słowian w dorzeczu Odry i Wisły. Dziś podchodzimy do tych spraw z większym dystansem, ale w tamtych czasach np. kulturę łużycką, bez wątpienia z powodów w gruncie rzeczy politycznych, utożsamiano ze Słowianami. Nie inaczej postępowała zresztą strona niemiecka, która wszelkie przejawy myśli państwowotwórczej na ziemiach słowiańskich uzasadniała wpływami germańskimi.

Dla nas istotnym jest jedno, że działalność naukowa Kozłowskiego dotyczyła też ziemi olkuskiej. Badania Jaskini Mamutowej (Dolina Kluczwody, gmina Wielka Wieś) prowadził Kozłowski w 1913 r. Był drugim, po hrabim J. Zawiszy, naukowcem, który zainteresował się tą jaskinią. Mamutowa liczy sto metrów, charakterystycznym jej elementem jest łuk skalny, który powstał w wyniku załamaniu się części stropu. Jaskinia zachowała ślady kultury oryniackiej. Ze względu na dużą liczbę kości mamutów uważa się, że była rodzajem magazynu z mięsem tych zwierząt. Dzięki bogatym znaleziskom, dokonanym m.in. przez Kozłowskiego, możemy wyobrazić sobie sposób życie łowców bytujących tu od 50-38 tys. lat temu. Z krzemiennych buł wykonywano specjalne wióry, z których z kolei powstawały rylce, drapacze, przekłuwacze, a także ostrza broni. Niektóre ostrza były retuszowane w celu zwiększenia ich zdolności tnących. Znajdowano tu też wisiorki z zębów zwierzęcych.

W Jaskini Jerzmanowickiej, bardziej znanej jako Nietoperzowa, w pięć lat później w 1918 r., badał Kozłowski tylko okolice otworu. Nietoperzowa to duża jaskinia, liczy 306 m, znajduje się w Dolinie Będkowskiej. W latach 1872-79 w tej jaskini eksploatowano namulisko (złożone w dużym stopniu z guana nietoperzy wykorzystywane było jako nawóz). W późniejszych latach w namulisku z komory głównej odnaleziono zabytki paleolityczne, neolityczne i średniowieczne.

Trzeba też dodać, że prowadził Kozłowski również rozległe badania na górze Klin w Iwanowicach (wieś należała do powiatu Olkusz w XIX w.), z których wyniki opublikował w 1917 r. w „Pracach Towarzystwa Naukowego Warszawskiego”, nr 14. Odsłonił tamże cmentarzysko kultury łużyckiej. Owocem prowadzonych tam prac była także publikacja z 1920 r. w „Wiadomościach Archeologicznych”, t. V, p.t. „Cmentarzysko ciałopalne łużyckie z III-go okresu epoki brązowej na uroczysku Wysyłek w Iwanowicach (pow. miechowski)”. Wcześniej obszerny artykuł o cmentarzysku w Iwanowicach drukował Kozłowski w 10 numerze „Światowita” w 1913 r. Na uwagę zasługuje fakt, iż wśród znalezionych w Iwanowicach przedmiotów – kółek, paciorków i naszyjników – były rzadkie w kulturze łużyckiej ozdoby z ołowiu, być może już wtedy wydobywanego w okolicach Olkusza. Wykopaliska w Iwanowicach prowadził w latach 1911-1915, ale do dziś budzą one kontrowersje. Podczas badań nadzorowanych przez Kozłowskiego i późniejszych w grobach na górze Klin znaleziono także zabytki celtyckie, m.in. miecz żelazny (rytualnie zgięty), grot włóczni z bogato zdobioną tuleją, pas żelazny, okucia żelazne tarczy, zapinki żelazne zdobne oraz naczynia powstałe już dzięki kołu garncarskiemu. Znaleziska pochodzą z grobu ciałopalnego. W. Hensel pisze: „Niefortunny przypadek sprawił, bywało tak często z zabytkami archeologicznymi o dużej wartości kulturowej i historycznej, że znalezisko to nie zostało w sposób właściwy udokumentowane”. Dalej Hensel zwraca uwagę, że w ogóle pominął je Leon Kozłowski, zajmując się materiałami kultury łużyckiej. Z kolei badający zabytki celtyckie nie interesowali się kontekstem zabytków łużyckich. I zrobił się galimatias, bo potem cmentarzysko na górze Klin określano jako lateńskie (celtyckie), a nie łużyckie. Profesora Hensla zdumiało również i to, że dla grobu nr 34, w którym tak cenne rzeczy znaleziono, Kozłowski nie wykonał żadnej dokumentacji. O bałaganiarstwie prof. Kozłowskiego, o którego osobie skądinąd Hensel jest dobrego zdania (pisze o nim „jeden z najwybitniejszych archeologów polskich okresu międzywojennego”), nieco dalej dodaje: „Niestety z różnych wiarygodnych źródeł wiadomo, że uczony ten potrafił nieraz rozmaite rzeczy pomieszać, a dobitnym tego przykładem jest dokumentacja z cmentarzysk < <łużyckich» na Górze Klin w Iwanowicach, a więc na stanowisku, na którym miano odkryć oba groby z celtyckim wyposażeniem”. Odkrycie na cmentarzysku łużyckim grobów z wyposażeniem celtyckim, zdaniem innego autorytetu polskiej archeologii prof. Henryka Łowmiańskiego, może być świadectwem „sprowadzenia obcej dynastii i zlecenie jej funkcji naczelnictwa” plemienia. Słowa profesora Łowmiańskiego sprowokowały mnie do ciekawej konstatacji; okazało się bowiem, że przyszły premier Polski badał ślady najdawniejszego krystalizowania się władz plemiennych u Słowian.

2

Od ministra do premiera
Kozłowski, mimo rozległych badań, nie zrywał jednak z działalnością polityczną. Co znamienne, nasilił tę działalność zwłaszcza po 1926 r. czyli po przewrocie majowym. Zorganizował wtenczas Związek naprawy Rzeczpospolitej, który wszedł z kolei do Bezpartyjnego Bloku Wspierania Rządu. W wyborach w 1928 r. Kozłowski zostaje posłem BBWR-u. Od 1930 do 35 r. był posłem ziemi kieleckiej i członkiem prezydium sejmowego klubu BBWR-u. W latach 1930-32 był ministrem reform rolnych. W powojennej historiografii zasłużył sobie swoją pracą w tym resorcie na miano polityka konserwatywnego, którego działania prowadziły do usuwania z roli zadłużonych rolników. Od 1932 r. był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Reform Rolnych. Następny rok to apogeum kariery politycznej Kozłowskiego: 15 maja 1934 r. zostaje premierem, a w miesiąc później, gdy w zamachu zorganizowanym przez ukraińskich nacjonalistów zginął minister spraw wewnętrznych B. Pieradzki, objął także ten resort, ale sprawował go tylko 12 dni. Co znamienne, właśnie podczas owych 12 dni weszło w życie rozporządzenie Prezydenta RP o zorganizowaniu obozu w Berezie Kartuskiej. Premierem był do marca 1935 r. Na tym stanowisku zastąpił go Walery Sławek. Tadeusz Jędruszczak w PSB pisze: „Po śmierci Piłsudskiego K. znalazł się wśród najczynniejszych zwolenników W(alerego) Sławka, który po nim został premierem rządu, nie zmienionego poza tym w sposób istotniejszy. Jednocześnie Sławek pozostawał centralną postacią tzw. grupy pułkowników, do której należał także K. Jako członek tej grupy występował przeciw E. Rydzowi-Śmigłemu”. Przypomnijmy, że Walery Sławek uchodził za naturalnego następcę zmarłego Józefa Piłsudskiego, z którym się przyjaźnił od czasu wspólnej walki w PPS. Został jednak odsunięty przez Rydza – Śmigłego, który w listopadzie 1936 r. otrzymał buławę marszałkowską. Sławek trafił na polityczną emeryturę, a w kwietniu 1939 r. popełnił samobójstwo. Wysadzenie ze stanowiska Sławka na pewno miało ogromny wpływ na postępowanie Kozłowskiego, który nigdy Rydzowi-Śmigłemu i jego poplecznikom tego nie wybaczył. Od 1935 r. zasiadał Kozłowski w Senacie, starając się tam robić wszystko, by odsunąć od władzy grupę Rydza-Śmigłego. Senatorem był aż do września 1939 r. W roku 1937 zaczął działać w Obozie Zjednoczenia Narodowego, ale z racji – jego zdaniem – małej prawicowości tego ruchu, wystąpił zeń w kwietniu następnego roku. Można jednak mniemać, że opuścił OZN głównie dlatego, iż podlegał on Rydzowi-Śmigłemu.

Dał się poznać jako polityk wierzący w spiskową teorię dziejów. A, co ciekawe, sam należał do loży masońskiej: „Do wolnomularstwa został przyjęty w jednej z warszawskich lóż Wielkiej Loży Narodowej Polskiej; osiągnął stopień kawalera różanego krzyża” (L. Hass). Ze zwolennika, w końcu lat dwudziestych, zmienił się jednak w zaciekłego przeciwnika wolnomularstwa. W czasopiśmie „Polityka”, którego redaktorem naczelnym był wówczas Jerzy Giedroyć, późniejszy twórca paryskiej „Kultury”, opublikował Kozłowski w lipcu 1938 r. nawet ostry antymasoński artykuł. Wedle przyjaciela Giedroycia, pisarza Herlinga-Grudzińskiego, publikacja artykułu „o masonach na wysokich stanowiskach, zarówno w rządzie, jak i w opozycji”, była poważnym błędem „Polityki”: „Kozłowski ich tylko wskazał palcem, ale w atmosferze, jaka wówczas panowała, ta identyfikacja dała impuls do nagonki: «łapaj masona!»„ (G. Herling-Grudziński). Wspomnijmy, że ówczesnymi masonami byli niemal w komplecie wszyscy sprawujący wtedy władzę w Polsce m.in.: Edward Rydz-Śmigły, Walery Sławek, Felicjan Sławoj-Składkowski, Kazimierz Bartel, Bolesław Wieniawa-Długoszewski, August Zalewski. Postępowanie Kozłowskiego uznano za polityczny skandal i awanturnictwo. Nie zyskał tym popularności, co oczywiste, wśród polityków sanacyjnych, nie ceniła go jednak także opozycja (endecy, ludowcy i, rzecz jasna, socjaliści, że o komunistach nie wspomnimy). W zacietrzewieniu bajdurzył w rozmowach z politykami z innych krajów, co narażało na szwank politykę zagraniczną Polski.

Zdrada
Nadeszła najokrutniejsza z wojen. Kozłowski był wtedy we Lwowie. Po zaatakowaniu Polski 17 września przez Rosjan wpadł w ich ręce. Trafił do tiurmy, najpierw na miejscu, we Lwowie, potem w Moskwie. Dostał karę śmierci, ale wnet zamieniono mu ją na 10 lat. Siedział w więzieniu do 1941 r., kiedy to został wypuszczony do formującej się na Wschodzie armii gen. Andersa (w 2001 ukazały się drukiem spisane przez Kozłowskiego: „Wspomnienia. Moje przeżycia: w więzieniu sowieckim i na wolności w czasie wojny w Rosji sowieckiej”). Nie chciano go w tej armii, a starał się o stanowisko referenta politycznego. Koniec końców jednak przyjęto go w szeregi, jako porucznika, do działu intendentury. Nagle jednak zdezerterował i pod Tułą, miastem znanym z samowarów, przeszedł przez linię frontu na stronę niemiecką. Za ten czyn sąd wojskowy wydał nań zaoczny wyrok śmierci. Co go mogło skłonić do tego kroku? Prawdopodobnie Kozłowski wyszedł z założenia, że zagrożenie rosyjskie jest poważniejsze niż niemieckie, wszakże to pierwsze znał z autopsji! Zaczął więc namawiać Niemców na utworzenie w Polsce rządu kolaboracyjnego. Mało więc brakowało, by został Kozłowski polskim Quislingiem. Jeśli nawet wierzył w możliwość porozumienia z Niemcami, szybko pozbawiono go złudzeń! Okupanci nie chcieli polskiego kolaboranta. Wiadomo dlaczego – mieli wobec nas inne plany! Kozłowski został internowany w Berlinie, ale zezwolono mu, by pracował nad dziełem „Pradzieje Słowian od czasów najdawniejszych do pierwszych wiadomości historycznych” (zachowało się w maszynopisie). Wykorzystywano go w celach propagandowych, udzielał wówczas wypowiedzi atakujących Związek Radziecki, m.in. za zamordowanie polskich oficerów w Katyniu. 11 marca 1944 r. jego serce nie wytrzymało podczas nalotu bombowców alianckich nad stolicę III Rzeszy.
Kozłowski to dziwna postać wymykająca się jednoznacznej ocenie. Miał przecież duże zasługi dla polskiej archeologii, włożył spory wysiłek w dzieło odzyskania niepodległości (odznaczony był za to m.in. Krzyżem Niepodległości i Orderem Niepodległości IV klasy), był na pewno odważnym człowiekiem (Krzyż Walecznych za osobistą odwagę na polu walki), a skończył jak skończył, skulony, w bombardowanym Berlinie, zdając sobie zapewne sprawę, że to nie jest najwłaściwsze miejsce dla kogoś, kto był premierem II RP. Niedawno pewien olkuszanin wydał książkę, w której opowiada o swojej inicjacji do wolnomularstwa i ogólnie broni masonerii, według niego niesłusznie szkalowanej, powołując się na przykłady światłych ludzi, jacy się w jej działania zaangażowali; negatywnych przykładów, takich jak Leon Kozłowski, jakoś nie podaje.

3

Szukając fotografii Leona Kozłowskiego, z czasu piastowania urzędu premiera lub zasiadania w Senacie. Znalazłem jedną, bardzo szczególną, w biografii Walerego Sławka; właściwie jest to pół twarzy Kozłowskiego, bo reszta nie zmieściła się w kadrze. Ponoć ludzka twarz składa się z dwu różniących się od siebie połówek, jedna jest zdecydowana, wręcz posępna, druga miękka, łagodna, dzięki czemu tonuje ogólny wyraz ludzkiego oblicza. Ciekawe, którą połowę widzimy na tym zdjęciu, łagodną twarz profesora i archeologa czy posępną przyszłego zdrajcy? Trudno zgadnąć…

Bibliografia:
L. Hass – „Wolnomularze polscy w kraju i na świecie 1821 -1999. Słownik biograficzny”, Warszawa 1999.
W. Hensel – ,Polska starożytna”, Wrocław, Warszawa, Kraków, Gdańsk, Łódź 1988.
J. M. Nowakowski – „Walery Sławek. Zarys biografii politycznej”, Warszawa 1988.
K. Jażdżewski, T. Jędruszczak – „Kozłowski Leon”, PSB, tom XV, 1970.
J. Rydzewski – „Epoka brązu i wczesna epoka żelaza”, [w:] „Pradzieje i średniowiecze”, praca zbiorowa, Kraków 1995.
E. Sawicka – „Widok z wieży. Rozmowy z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim”, Warszawa 1997.
M. Szelerewicz, A. Górny -, Jaskinie Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej”, Warszawa-Kraków 1986.
J. Wrońska – „Początki działalności naukowej profesora Stefana Krukowskiego”, [w:] „Prądnik. Prace i materiały Muzeum im. prof. Władysława Szafera”, tom 6, Ojców 1992.

Zdjęcia:
1. Leon Kozłowski.
2. II rząd, którym kierował premier Walery Sławek, pierwszy z lewej siedzi minister rolnictwa Leon Kozłowski (widać pół twarzy)
3. Kozłowski, zdjęcie z więzienia NKWD we Lwowie.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze