Rzemiosło i handel. W połowie XV w. działało w Olkuszu wielu kowali, ślusarz, śrutarz, a w 1477 r. nawet dwóch płatnerzy. W 1578 istniał już na pewno cech kowalsko-ślusarski ze statutem wzorowanym na krakowskim. W XV-XVI w. olkuscy kupcy docierali z miodem do Torunia, do Lwowa zaś z rybami.
Dzięki Władysławowi Jagielle od 1410 r. Olkusz był zwolniony z ceł w całej Polsce. Kolejny król Władysław Warneńczyk potwierdził olkuszanom wcześniej nadany przywilej wolnego handlu mięsem. Kolejny władca, Kazimierz Jagiellończyk, nadał Olkuszowi w 1471 r. prawo do pobierani brukowego, czyli specjalnej opłaty na naprawy dróg. Ten sam król dał miastu także prawo do opłat od wagi miejskiej ważącej ołów (pozostałości budynku wagi miejskiej odkryto na rynku podczas niedawnych prac remontowych).
W późnym średniowieczu jarmarki odbywały się w Olkuszu 30 listopada, a targi w poniedziałki.
Najazd husycki. W 1455 r. Olkusz przeżył najazd Morawian Jana Stosza z Olbrachtowic, którym widać nie oparły się mury obronne, skoro złupili miasto i uprowadzili 80 koni z tutejszych kopalń. Potem najechali Sławków.
Odwiedziny Jagiellończyka. Ze zdecydowanie milszych wizyt zanotujmy, iż w 1490 r. zjawił się w Olkuszu syn Władysława Jagiełły, kolejny król z tej dynastii, Kazimierz Jagiellończyk.
Święty proboszczem. Warto też wspomnieć, że przez kilka miesięcy (na przełomie 1439 i 1440 roku) proboszczem olkuskim był późniejszy Święty, patron ubogich i żebraków Jan Kanty (1390-1473). Kanty pochodził z mieszczańskiej rodziny. Na Akademii Krakowskiej studiował od 1413 r. Magisterium zrobił na wydziale Artium w 1418 r. Od 1421 r. przez osiem lat był rektorem szkoły miechowskiej. Potem ponownie studiował na Uniwersytecie w Krakowie, tym razem teologię. Związał się z tą uczelnią przez następnych 50 lat, między innymi jako profesor. Celował w umartwianiu, między innymi powstrzymując się przez całe życie kapłańskie od potraw mięsnych (i kto powie, że wegetarianizm nie sprzyja długowieczności). Lubił piesze wycieczki i to dalekie, że wspomnimy pielgrzymkę do Ziemi Świętej i czterokrotnie do Rymu, choć nie wszyscy badacze wierzą w taką ich częstotliwość. A co do owej pielgrzymki do Ziemi Świętej, to była ona raczej metafizyczna – Jan Kanty dotarł bowiem do Ziemi Świętej, której garść przechowywali Bożogrobcy w …Miechowie. W dziejach Kościoła dał się poznać jako zwolennik koncyliaryzmu, czyli wyższości soboru nad papieżem, co już po jego śmierci uznano za …herezję. Nie przeszkodziło to jednak w staraniach o kanonizację Jana Kantego. Kiedy sprawa wyszła na jaw Akademia w Krakowie wyjaśniła, że „przez pomyłkę” wysłano dokumentację innego Jana Kantego. Kosztowało to ponoć przeszło milion złotych polskich, ale udało się; w Watykanie uwierzyli i Kanty został świętym (beatyfikowany w 1680 r., kanonizowany został dopiero w 1767 r., przez Klemensa XIII).
Do dziś na temat tego Świętego krążą wśród najstarszych mieszkańców Olkusza legendy, jak to rozpustnych i lubujących się w zbytkach gwarków Kanty na drogę cnoty nawracał. XIX wieczny historyk literatury M. Wiśniewski pisał: „Kazaniami, a jeszcze więcej życiem przykładnem, owieczki swoje budował i taką Olkuszanów, skłonnych do zbytku i przywar potrafił natchnąć skruchą, taką u nich sobie zjednał miłość, iż wracającego do prac akadem., ze łzami za miasto odprowadzali, jak niegdyś Milezyanie ś. Pawła”. Skądinąd wierzy się też w tzw. klątwę Kantego, którą miał przyszły Święty rzucić na miejscowych grzeszników. Wedle opowieści nikt, kto urodził się w Olkuszu, nie będzie w swoim mieście szanowany i do niczego tu nie dojdzie; po zaszczyty mogą tu sięgać tylko zamiejscowi. Jeszcze niedawno zdawać się mogło, że klątwa już nie działa, ale chyba zbyt pochopnie uznano ją za niebyłą. Dodajmy też coś jeszcze. Chęć zadośćuczynienia prawdzie historycznej wymaga od nas, by dla ścisłości wspomnieć, że część historyków uważa, iż Jan Kanty mógł do Olkusza w ogóle nie zajrzeć, bo nawet posługę duszpasterską wypełniał wówczas zań Marcin z Milejowa. Ciężko było bowiem Kantemu pogodzić obowiązki proboszcza z prowadzeniem zajęć na Akademii Krakowskiej (nie wspominając już o pieszych pielgrzymkach do Rzymu), stąd i jego szybka rezygnacja. Legendy.
Co ciekawe mocno zakorzenił się Kanty w olkuskich legendach. Jedna z nich mówi, że zaproszony kiedyś na przyjęcie przez pewnego gwarka został Kanty posadzony między biedakami, bo był w nazbyt skromnego gatunku odzieniu. Na koniec przyjęcia dał mu jeszcze ów gwarek trochę denarów, żeby sobie Jan kupił lepszą szatę. Tak też uczynił Kanty, i na następnym przyjęciu, posadzony już w godniejszym miejscu, zaczął ponoć polewać swoją atłasową suknię potrawami mówiąc: „Panie hatłas szanują was, i nas przy was”. Gwarek zrozumiał, że obraził Kantego, więc rzucił mu się do stóp prosząc o zmiłowanie. Jan mu wybaczył. Mimo to strofowani przez przyszłego świętego olkuscy mieszczanie z czasem zwrócili się nawet do Jagiełły, podczas jego wizyty w Olkuszu, z prośbą o usunięcie Kantego z olkuskiego probostwa. To znaczy chcieli to zrobić, ale okrutna burza piaskowa, która pokryła całe miasto kilkułokciową warstwą piachu, uniemożliwiła ten zamiar; król schronił się przed nią u biednego wieśniaka na Czarnej Górze. Wtedy to pod piaskiem zginął legendarny srebrny stoliczek i także z tego kruszcu wykonane buty, które gwarkowie chcieli wręczyć królowi. Oburzony zachowaniem mieszczan Kanty miał wówczas odejść z kijem w ręku, a na sam gród rzucić klątwę. To odejście wzbudziło smutek tylko biedaków, z którymi Kanty miał się dzielić w Olkuszu ostatnią kromką chleba. Oczywiście legenda ta nie ma żadnych podstaw, w końcu gdzie Rzym, a gdzie Krym tzn. Kanty, a Jagiełło, ale mimo to trwa w ludzkiej pamięci, jaki zadra.
Po rezygnacji Kantego probostwo olkuskie dostało się Janowi ze Słupczy (1408-1488). Ten profesor Akademii Krakowskiej, mistrz artium i teologii (uważany za wybitnego tomistę ze szkoły B. Hessego J. Dąbrówki), pochodził z mieszczańskiej rodziny. Podczas soboru bazylejskiego w przeciwieństwie do innych profesorów (Dąbrówka, Strzemiński) nie porzucił filozofii na rzecz studiów na Wydziale Dekretów. Uczył na Wydziale Sztuk Wyzwolonych, był jego dwukrotnym dziekanem. Kopiował lub zlecał takie prace, głównie dzieł Tomasza z Akwinu i Piotra z Tarantazji oraz komentarzy do Arystotelesa (w tym własne do Arystotelesowskiej „Metafizyki”). Z tego czasu pochodzą także „Principia” czyli uroczyste wykłady wstępne do kursu „Sentencjyi” Lombarda, o której to pracy Jana ze Słupczy Z. Siemiątkowska napisała: „/…/ ukazują nam J-a jako świetnego stylistę i różnią się od innych współczesnych m.in. mnóstwem cytatów ze świeckiej poezji łacińskiej (Alana de Lille, pseudoOvidianów itp.) oraz mocno rozbudowaną retoryką, która będzie go też cechować w latach późniejszych jako kaznodzieję”. Autorka tych słów podkreślała uczciwość Jana w podpisywaniu cytatów, „gładki i potoczysty styl” oraz „dobrą łacinę”, w czym widziała świadectwo zainteresowania humanizmem. Będąc kolegiatem, kantorem kościoła św. Floriana dostało mu się po Kantym probostwo olkuskie. Właśnie w Olkuszu w 1447 r. przepisał własnoręcznie minuskułą „Summe Teologiczną” Tomasza z Akwinu (pracę zakończył osobistym dopiskiem, że skończył ja przepisywać w rocznicę śmierci matki). W pracy tej historycy doszukali się znamion zachwiania autorytetu Tomasza z Akwinu u Jana, gdyż na fali albertyzmu, ruchu zbliżonego do koncyliaryzmu, który przetaczał się wówczas przez środowiska teologiczne, Jan ze Stopnicy dopisał do „Summy” tzw. discordiantae, artykuły sprzeczne z naukami św. Tomasza. Zaś na kartach ochronnych zapisał excerpta z „Traktatu mistrzów” Uniwersytetu Paryskiego (z 1388), będący atakiem na tego Ojca Kościoła. Pod koniec życia przepisywał jeszcze dzieła m.in. Jana z Damaszku, Grzegorza Wielkiego, św. Augustyna. Z listów św. Hieronima ułożył warianty greckich przekładów Biblii. W liczącej 700 stron pracy „Lectura super ad Romanos” (1474-78, rękopis w Jagiellonce) postulował reformę wewnętrzną Kościoła. Pozostawił też wiele kazań na różne okazje. Po olkuskim probostwie doczekał się także probostwa parafii św. Mikołaja (1466), a w 1475 r. został kanonikiem kapituły krakowskiej. Od 1469 był altarystą w kościele Wszystkich Świętych. Trzykrotny rektor w latach 1452-1477), a w 1487 r. został podkanclerzym Akademii. Zmarł w 1488 r. Swój zbiór rękopisów podarował Uniwersytetowi. Cieszył się ogromnym szacunkiem wśród współczesnych.
Proboszczem w Olkuszu był też Grzegorz ze Stawiszyna (1481-1540), profesor filozofii i teologii, rektor Akademii Krakowskiej. Studia w Krakowie zaczął w 1500 r. Podobnie jak Kanty wiele lat wykładał na Wydziale Artium, gdzie komentował dzieła autorów klasycznych. Jego działalność naukowa polegała głównie na drukowaniu komentarzy i wydań tekstów Arystotelesa, opracowanych przez Francuza Jakuba Levefre’a. Od 1520 r. zaczęła się jego kariera duchowna. Właśnie wtedy dostał od swej macierzystej uczelni probostwo w Olkuszu i kantorię świętofloriańską. Z obu zrezygnował w 1527 r. , kiedy dostała mu się kanonia w kolegiacie św. Floriana. W 1534 r. został doktorem teologii. By wreszcie zostać rektorem Akademii; wybierany na ten urząd kilkakrotnie. Zmarł na apopleksję w 1540 r. W testamencie uczynił zapisy pieniężna na rzecz m.in. olkuskiego kościoła. Swej uczelni pozostawił sporą bibliotekę, a wśród potomnych pamięć człowieka choć zainteresowanego humanizmem to jednak pozostającego pod wpływem tomizmu.
Draby ze straży. W połowie XV w. Olkusz liczył około 1500 mieszkańców. Ponoć miała tu już wtedy istnieć złożona z „drabów” zawodowa Straż Pożarna. Podobnież liczyła 24 członków, dowodził nią niejaki Hieronim Boćko i była utrzymywana przez miasto. Wedle niektórych badaczy oraz zespołu historii i tradycji przy Komendzie Głównej Straży Pożarnej była to pierwsza profesjonalna straż w Polsce, a nawet w Europie (za pierwsze uważano do niedawna straże w Wiedniu i Dreźnie, które powołano raptem w 1648 r.). Teza ta wymaga jednak jeszcze wielu badań, gdyż praca H. Barnisberga i I. Lercke „Hilkusz und Krakau” sugerująca, że straż olkuska istniała już w XV w., znana jest wyłącznie z ręcznych wypisów z czasów II wojny światowej. Wspomniane w niej informacje np. o podniosłym kazaniu ks. Jana Kantego w dniu św. Floriana (jak pisaliśmy wcześniej, powątpiewa się w jego bytność w Olkuszu) czy królewskim zezwoleniu z 1517 r. dającym olkuskim strażakom prawo do gaszenia pożarów poza obszarem starostwa rabsztyńskiego (a przecież Olkusz doń nie należał) wzmagają więc naszą nieufność.
Rozwój górnictwa i słynni gwarkowie. Z 1505 r. pochodzi najważniejsza ustawa dotycząca olkuskiego górnictwa: „Statuta Montana Ilcussiensis”, którą wystawił król Jan Olbracht. Statut potwierdza istnienie własnego sądu górniczego, któremu przewodniczył żupnik i od wyroków którego można się było odwoływać do rajców miejskich. Choć sam sąd istniał już od 1426 r. to w statucie sprecyzowano władzę żupnika. Statut przyznał też gwarkom prawo do wspólnego uchwalania laudów, to znaczy uchwał obowiązujących każdego kolejnego żupnika. Dokument z 1505 r. podawał też przepisy, na mocy których można było otworzyć kopalnię, wyznaczał kary dla górników nie uiszczających obowiązkowych opłat. Przywilej ustalał również, że jedynie kupcy mający olkuskie obywatelstwo mogli handlować olkuskim ołowiem (wyznaczono nawet miejsce na ten handel, przed bramą olkuską przy wadze miejskiej). Rok wcześniej dostał w zastaw żupy olkuskie słynny kupiec krakowski, pochodzący z Wissemburga (Alzacja) Seweryn Bethman (zm. w wieku 95 lat w 1515 r.). Owe żupy przeszły na jego posiadanie, gdyż król odebrał je krakowskiemu rajcy i mincerzowi Mikołajowi Bochnerowi, który zadłużył się na budowę nowej kopalni w Bochni i nie mógł odprowadzać podatków dla skarbu królewskiego (z czasem urosły do 20 tys. grzywien), za co koniec końców spotkała go kara kilkumiesięcznego więzienia. Seweryn Bethman wraz z Bonerami prowadził dużą spółkę handlową, której interesy sięgały Niemiec i Węgier. Dorobiwszy się na intratnym handlu kupował wsie (niektóre uzyskiwał za niespłacone długi jak np. Balice od Ossolińskich), domy, kamienice krakowskie i folwarki. Żupy olkuskie wpadły w jego ręce, gdyż wcześniej pożyczył 3 tys. florenów królowi Janowi Olbrachtowi. Odgrywał ogromną rolę w radzie miejskiej Krakowa, doczekał się nawet herbu (prawdopodobnie od Maksymiliana I Habsburga). Herb przedstawia rękę z różańcem, co miało najwyraźniej symbolizować religijność i dobroć serca. Biografowie podkreślali m.in. odwagę Bethmana, który mając 90 lat z poświęceniem ratował górników wielickich i żupnika Kościeleckiego, gdy płonęła ta kopalnia. Ponieważ jego synowie zmarli bezpotomnie, ogromny majątek Bethmanów przejął Seweryn Boner, którego żoną była Zofia, córka Bethmana.
W 1517 r. król Zygmunt, zwany później Starym, ustanowił tytuł komornika górniczego, który miał decydować o udzielaniu pozwoleń na otwieranie kopalń (zwących się wówczas górami) oraz zakładania hut. Pierwszym komornikiem został Mikołaj Lanckoroński. W 1545 r. ten sam władca potwierdził wszystkie wcześniejsze prawa i przywileje Olkusza. Wydał też ukaz pozwalający na osiedlanie się w mieście wszystkim z wyjątkiem mających jakieś konflikty z prawem, i na lat 30 zwalniał ich z długów u innych ludzi zaciągniętych, byleby kopali w poszukiwaniu kruszcu. Oczywiście byli zobowiązani płacić olborę. W początkach XVI w. wydobywano około 6 000 cetnarów ołowiu, w połowie tego wieku roczna produkcja ołowiu wynosiła w Olkuszu 15 000 cetnarów, a srebra 1500 grzywien (z czasem wzrosło aż do 6 tys. grzywien), a pod koniec wieku samego ołowiu wydobywano ok. 20 000 cetnarów. Na wiek XVI, a dokładnie jego drugą połowę przypada największy rozwój olkuskiego górnictwa. Olkusz był wtedy przodującym w Europie ośrodkiem w produkcji metali nieszlachetnych. W związku z jego rozwojem do miasta zjeżdżało coraz więcej fachowców, często z dalekich krajów. Byli potrzebni zwłaszcza do prac przy odwadnianiu kopalń. Właśnie w XVI w. zaczęto budować kosztowne sztolnie odwadniające. Wcześniej, przed 1455 r. wody podskórne zalewające szyby i kopalnie usuwano kieratami wyciągającymi na powierzchnię wiadra z wodą, wówczas jeszcze wykonywano tę pracę tylko ludzkimi siłami za pomocą metody wymyślonej przez cieślę Piotra (w wielkich kołach ze szczeblami szedł w miejscu człowiek powodując kręcenie się tegoż koła – miniaturę takiego urządzenia znają wszyscy hodowcy chomików). Potem usuwano już wodę za pomocą kieratów podłączonych do pomp i poruszanych końmi (na ten pomysł wpadł drukarz Świętopełk Fiol) czy specjalnych maszyn wodnych. W tym samym czasie cieśla i młynarz z Krosna Jakub Froelich – jak pisze A. Bocheński „budował kunszty pozwalające obyć się przy pomocy paru koni, albo nawet bez nich”. Wspominany już kupiec, Jan Turzo z Lewoczy, uzyskał nawet monopol od króla na odwadnianie olkuskich kopalń. Tenże Turzo (Turzon), zaczynając jako biedak, dorobił się w zatopionych kopalniach miedzi w Neusel (Węgry). Z czasem doszedł do takiej „kasy”, że syna ożenił z siostrzenicą Fuggera, największego bankiera w Europie. Wśród wynalazców, którzy w I poł. XVI w. zjawiali się w Olkuszu byli ludzie z wielu, czasem odległych stron kontynentu: Olaf z Uppsali (Szwecja), Krzysztof Kolner z Wirtenbergii, Jan Kiethin z Wrocławia. A. Bocheński zachwala racjonalizatorów, ale i gwarków, którzy z ich usług korzystali nie każąc wynalazcom latami czekać na wdrażanie ich wynalazków. Pisze Bocheński: „cieśla Baltazar obiecują jednym kołem poruszanym przez 12 koni wydobyć tyle wody, ile dobywają dotąd dwa koła i 48 koni. W roku 1553 Joachim Githalt wprowadza oszczędność 66 procent siły pociągowej – a w 1563 Andrzej Cehenter 20 końmi ciągnie tyle, na ile trzeba było 40!”. Jednak przełomem w odwadnianiu były dopiero sztolnie. Pierwszą była Sztolnia Czartoryska (początek budowy w 1549, koniec robót 1562), potem Czajowska (przed 1564), Ostowicka (po 1564) i wreszcie znacznie większa, licząca 6 km, z czego 4 były pod ziemią Ponikowska (budowana od 1564 r., Zygmunt August podjął się ją w 1/8 sfinansować, zaczynała się koło młyna rabsztyńskiego, a kończyła na nieznanym dziś miejscu, Poniku). Ponoć Ponikowska kosztować miała 300 tys. zł (a warto wiedzieć, że wołu można wtedy było kupić za 2 zł, więc warta była stada liczącego 150 tys. tych zwierząt!). Jak opisują Molenda i Bocheński sztolnie, ich odkryte partie, budowano w tempie 18-20 metrów na tydzień. W częściach podziemnych trzech kopaczy i tyluż pomocników do przebycia 10 m skały potrzebowało 463 roboczodniówki; dochodzili do tego jeszcze ludzie przy kołowrotach wydobywających ziemię.
Z wszystkich sztolni największa była Pilecka, inaczej zwana Staroolkuską (początek prac w 1577 r.). Łącznie sztolnie miały przeszło 30 km długości. Spółka która budowała sztolnię Pilecką składała się z króla, szlachty, mieszczan krakowskich i olkuskich. Dodajmy, że we fragmentach sztolnie zachowały się do dziś. Co ciekawe sztolnie w utrzymaniu były tak kosztowne, że zrazu przynosiły deficyt (chodzi o te największe, Ponikowską i Pilecką). W dużym stopniu pokrywał go król. Zarabiano też na opłacalnym „eksporcie” na Węgry, gdzie ceny były daleko wyższe niż na rynku krajowym. Sztolnie z czasem rozrastały się, tak, że w pewnym momencie ich chodniki zbliżyły się do murów miejskich. Dzięki nim w I poł. XVII w. dobywano już ok. 50 tys. cetnarów ołowiu i 6 tys. grzywien srebra. W latach świetności srebrnego miasta wśród tutejszych żupników nie brakowało licznych przedstawicieli możnego i okrutnie bogatego rodu Bonerów oraz zasłużonego dla królewskich finansów rodu Decjuszów. Udziały w olkuskich kopalniach, poza królami i książętami (w II poł. XV w. inwestycje w tutejszych „górach” miała np. księżna raciborska Barbara) posiadali również przedstawiciele tak znanych rodów jak: Zborowscy, Myszkowcy, Wielopolscy, Lubomirscy, Potoccy, Radziwiłłowie, Wolscy, Sapiehowie, kasztelan wieluński Jan Krzysztoporski. Ponoć nawet Erazm z Rotterdamu, czołowy europejski humanista zainwestował w olkuskie górnictwo (informację M. Kantora-Mirskiego, jakoby miał on nawet w Olkuszu jakiś czas przebywać można raczej włożyć między bajki). Udziały w kopalniach i sztolniach miało wielu zamożnych krakowskich kupców, wymieńmy kilku z nich: Hanus Beck (pochodził z Wrocławia, kopalnie urządzał mu w Olkuszu już pod koniec XV w. „kunstmeister” Bernard Tretwan). Również z Wrocławia pochodził kupiec, bankier, rajca i celnik krakowski, od 1475 r. burgrabia zamku krakowskiego Mikołaj Kreydler (zm. 1477), który karierę pod Wawelem zaczął od bogatego ożenku, bo z Katarzyną, córką majętnego kupca Jerzego Szwarza. Handlował suknem, jedwabiami i ołowiem, stąd i jego zainteresowanie olkuskim górnictwem, w które z czasem zainwestował ogromne środki. To głównie z jego środków (8 tys. florenów) opłacono w 1457 r. Krzyżaków, czy raczej zaciężnym hufcom, które w toku wojny 13-letniej za te pieniądze otwierały bramy Malborka i innych krzyżackich zamków oblegającym je polskim i litewskim wojskom. Po śmierci Jana Sweidnitza, który był dzierżawcą żup olkuskich, prowadził Kreydleri jego sprawy spadkowe i samą dzierżawę żup (lata 1458-59). Zaplątany w sprawę zabójstwa Andrzeja Tęczyńskiego, który narzekając na pracę płatnerza, został przez obsobaczonego rzemieślnika ubity, musiał Kreydler, oskarżony przez innych rajców krakowskich o tchórzostwo i szkodnictwo, uciekać z Krakowa. Co ciekawe, to on właśnie referował całą sprawę Janowi Długoszowi, co ten skwapliwie opisał. Schronił się Kreydler w Melsztynie pod opiekę podskarbiego koronnego Jana Melsztyńskiego. Pomoc Melsztyńskiego i Jakuba z Dębna (odwdzięczył mu się potem Kreydler prowadząc jego finanse) pozwoliły mu wrócić z wygnania. Wpadła mu wnet w ręce dzierżawa ceł krakowskich. Od księżnej raciborskiej Barbary kupił jej udziały w olkuskich kopalniach. A od norymberczyka Andrzeja Czeringera hutę ołowiu w Olkuszu. To jego sukna i ołów wiózł na koronację do Pragi w 1471 r. królewicz Władysław Jagiellończyk. Pożyczał pieniądze nie tylko królowi (np. na wypłaty dla wojsk zaciężnych biorących udział w wojnie 13-letniej), ale także wielu możnowładcom. Gdy nie mogli mu oddać trafiały mu się dane w zastaw wsie. Krótko przed śmiercią wraz z m.in. Janem Morsztynem i Imbramem Salomonowiczem (łącznie 11 mieszczan) zainwestowali w jakieś poważne prace górnicze w Olkuszu. Po śmierci dzierżawę żup przejęli córka Barbara i syn Erazm. Ów Erazm Kreydler (1450-1504), za młodu studiował na Akademii Krakowskiej, a być może po nauki udał się także do Norymbergii. Po ojcu dostały mu się nie tylko cła krakowskie oraz żupy olkuskie, ale i jedna z tutejszych hut, oraz ogrody, młyny, stawy i domy w Krakowie (m.in. dzisiejsza kamienica „Pod Baranami”), folwark w Dąbiu etc. Handlował z wieloma miastami w kilku krajach. W latach 1480-83 spieniężył nieruchomości, zrzekł się olkuskich kopalń na rzecz krewnego Stanisława Schwarza i przeniósł do Koszyc; brał wówczas udział w misji dyplomatycznej między Janem Olbrachtem a Władysławem czeskim (przed konfliktem o koronę węgierską). Wrócił do Krakowa i był następnie dostawcą na dwór królewski. Na dwa lata przed śmiercią został jeszcze faktorem kamery litewskiej.
Erazm Bank. W gronie zamożnych patrycjuszy, którzy w XVI w. parali się handlem olkuskim ołowiem, jedno z poczesnych miejsc zajmował Erazm Bank, przedstawiciel rodu pochodzącego z Wrocławia. Przedstawmy pokrótce tę postać, bo jest dość charakterystyczna dla epoki, w której działała. Erazm Bank to przykład XVI w. biznesmena, dla którego nie istniały granice jeśli idzie o inwestowanie kapitału. Jeszcze jego ojciec, Franciszek (zm. 1527), choć był krakowskim rajcom i również handlował ołowiem, nie posiadał zrazu szczęścia w interesach, skoro musiała mu rada miejska z własnego skarbu dawać 15 groszową zapomogę na cotygodniowe jadło. Dopiero gdy Bank senior porozumiał się z Bonerami, dorobił się majątku. Dodajmy, że z Janem Bonerem pozostawał w przyjaźni. Za młodu wiele czasu spędzał poza granicami Polski (Koszyce, Lewocza, Preszow). Był współwłaścicielem kopalni miedzi w Gielnicy (Węgry). Partnerem w tym interesie był szwagier Antoni Roel, mieszczanin krakowski i także lewocki. Miał wówczas Bank ponoć odgrywać niepoślednią rolę polityczną w miastach północnych Węgier (co K. Pieradzka wywnioskowała po zachowanej korespondencji Banka z radcą cesarskim w Wiedniu – Jerzym Wernerem). Około 1531 r. wrócił do Krakowa, a od 1540 r. zaczął inwestować w olkuskie kopalnie. Wykorzystując znajomości na Węgrzech, sprowadził do Olkusza z Lewoczy Jana Feigla, fachowca w kwestiach górnictwa. Wraz z Janem Tratkopem dzierżawił hutę i dobra miejskie w 1552 r. Budował góry (kopalnie) i sztolnie. Rosła jego potęga i zakres interesów. Sprowadzał broń dla wojska (ze Spiszu), pożyczał pieniądze miastu Krakowowi, którego był zresztą rajcą i jednym z najbogatszych patrycjuszy. Kraków kupował też od niego wino. Posiadał liczne domy pod Wawelem, a w Koszycach dom z winnicą. Dzieci, które edukował znany prawnik Bartłomiej Groicki (dedykował im w 1559 r. swe „Pieśni duchowne”), szybko mu pomarły. Sam Erazm zmarł w 1563 r.
Innym mocno inwestującym w olkuskie górnictwo członkiem znanej krakowskiej rodziny był Jan Krupek (zm. 1581). Ród Krupków został nawet w 1515 r. nobilitowany (pieczętowali się własnym herbem), ale mimo to wciąż prowadzili mieszczański tryb życia, handlowali m.in. z Węgrami i Niemcami. Krupek wiele lat był ławnikiem, by pod koniec życia objąć wójtostwo krakowskie. Na olkuskim górnictwie najpierw Krupek sparzył się tracąc ogromny kapitał (majątek po rodzicach) przy budowie jednej ze sztolni. Ale potem się odkuł, i to z nawiązką. Gdy umarł pozostawił ogromny majątek, prócz żywej gotówki i klejnotów, także udziały w sztolniach olkuskich, młyn pod Olkuszem, dom w Krakowie. Córka z jego pierwszego małżeństwa, Zuzanna, wyszła za olkuskiego rajcę Justa Hellera.
Wymieńmy też krakowskiego rajcę i burmistrza Jana Konopnickiego (zm. 1539, pochodził ze szlachty sieradzkiej), Waleriana Pernusa, Antoniego de Cento (pochodził z Italii). Znacznymi byli: kierownik olbory Krzysztof Haller i jego stryjeczny brat Jan (rajca krakowski, wnuk słynnego drukarza; po śmierci Krzysztofa opiekował się jego rodziną w Olkuszu). Ogromną rolę odegrały rody np. Gutteterów. Niejaki Kasper Gutteter (zm. 1614), mimo otrzymania od Batorego w 1580 indygenatu, nie wyrzekł się swego stanu dalej zajmując się typowo mieszczański zajęciem, jakim było kupiectwo, choć przecie szlachcie nie uchodziło takie zajęcie. Często sam „odjeżdżał z wołmi” na Śląsk. Był znaczącym krakowskim rajcą, z ustosunkowanej rodziny (jego brat Erazm był ważnym rajcą w Norymberdze, którego spory z innymi kupcami rozstrzygał sam cesarski sąd w Spirze). W Olkuszu Kasper Gutteter wraz z innym swym bratem Walerianem zainwestował w sztolnię Ponikowską. Inny z Gutteterów, Zygmunt (zm. 1591 r.), kupiec i mieszczanin krakowski, który zdobył wykształcenie po studiach w Krakowie, ale także w Strasburgu, Paryżu i Padwie, był po powrocie do kraju ważnym stołecznym ławnikiem, a z czasem burmistrzem. Znał się jeszcze ze studiów zagranicznych z Krzysztofem Trecjuszem. Należał do wybitnych i hojnych członków zboru ewangelickiego w Krakowie. W Olkuszu, podobnie jak wcześniej wymienieni: Kasper i Walerian, inwestował w sztolnię Ponikowską.
W galerii olkuskich gwarków nie brakowało także: Horlemesów (Horlemusów, Orlemusów). Dla przykładu Baltazar Horlemus ufundował kielich dla kościoła św. Andrzeja, po nim samym i jego małżonce zachowało się w olkuskiej bazylice piękne epitafium; inny przedstawiciel tego rodu Hieronim Horlemus zarządzał udziałami w kopalniach olkuskich, jakie pozostawił swoim spadkobiercom Wolfgang Klein (zm. 1588), kupiec i rajca krakowski, z którym zresztą Horlemesowie byli spowinowaceni (zaznaczmy, że spotykamy to nazwisko nie tylko w Olkuszu i Krakowie, ale też w Warszawie, gdzie zawędrował w XVII w. Augustyn Horlemus, a nawet w dalekim Toruniu, gdzie w kościele św. Jana znajduje się tablica z trumny zmarłego w 1675 r. Adriana Horlemesa oraz epitafium również pochodzącej z tego rodu Katarzyny).
Ze Śląska wywodzili się Landmanowie (ławnik Erazm Cyrus); z Prus Królewskich pochodzili Filhauserowie (zarządca olkuskich kopalń Marcin oraz sekretarz króla Władysława IV Konrad z Mijaczowa Filhauser herbu własnego) i jeszcze wielu innych.
Pod koniec XVI stulecia sąd górniczy w Olkuszu zaczął być uznawany za najwyższą instancję dla innych sądów górniczych w Małopolsce. Olkuscy górnicy zaś cenieni byli nie tylko u siebie. Trafiali bowiem nie tylko do Tarnowskich Gór, ale drążyli też ponoć od XVI w. kopalnie miedzi w Miedzianej Górze (pod Kielcami).
Ciekawostka. Hardzi gwarkowie. Od bogactwa jakie wydobywali z ziemi hardzieli gwarkowie, a i bezczelnymi się z czasem stawali. Gdy zmarł król Stefan Batory gwarkowie sztolni Ostowickiej odmówili zapłacenia olbory, tłumacząc się żupnikowi i sekretarzowi królewskiemu Ludwikowi Jostowi Decjuszowi, że król im w 1572 „olborę i groszowe odpuścił”. Pismo z takowym passusem pokazywał Decjuszowi olkuski gwarek Stanisław Zawadzki. Decjusz jednak pisma nie przyjął i olborę kazał w połowie zapłacić. Gwarkowie sztolni Ostowickiej jednak za nic mając decyzję żupnika, w obecności burmistrza Jarosza Raczkowskiego i rajców Bartosza Zbytniego, Wojciecha Berneka, Piotra Czarnego i Jakuba Starczynowskiego, olborę rozdzielili między siebie. Wyrok rady koronnej z 1573 r. – ma się rozumieć – nakazał im olborę oddać.
Wykorzystano m.in. Polski Słownik Biograficzny, A. Bocheński, „Przemysł polski w dawnych wiekach”.
Fot. 1. Św. Jan Kanty (Internet).
Fot. 2. Sztolnia Ponikowska. Fot. autor.
Fot. 3. Epitafium Baltazara Horlemusa w olkuskiej bazylice. Fot. autor.
e tam, rozwija się 😉 liczba urzędników samorządowych rośnie w postępie geometrycznym 😆
Świetność Olkusza minęła, teraz jest to chylące się ku upadkowi miasto, bez przemysłu i perspektyw na rozwój.