POLITECHNIKA Kraków – KŁOS Olkusz 3:0 (25:22, 25:23, 25:20)
Siatkarski Kłos polubił krótkie, trzysetowe pojedynki. Szkoda tylko, że tym razem wynik był odwrotny do tych z ostatnich dwóch tygodni. W Krakowie zespół Romana Sochy był gorszy w końcówkach każdej z trzech partii i przegrał z Politechniką.
Od początku pierwszego seta raz jedna, a raz druga drużyna obejmowała skromne prowadzenie. Tak było do stanu 14:13 dla gospodarzy. Wtedy to dziwną decyzję podjęli sędziowie, a mocno zdenerwowany tą sytuacją trener olkuszan Roman Socha, za zbyt ekspresyjne wyrażanie swoich opinii został przez arbitrów ukarany żółtą kartką. Nie dość, że punkt z akcji należący się Kłosowi trafił do Politechniki, to krakowianie otrzymali kolejny punkt bez gry – bowiem w piłce siatkowej żółta kartka jest równoznaczna ze stratą punktu. Mocno rozkojarzeni takim obrotem sprawy olkuszanie wyraźnie się pogubili, zwiększając dystans do rywala. W pewnym momencie obowiązywał już wynik 23:15. Gdy wydawało się, że pierwszy set nie będzie miał już większej historii, w polu zagrywki pojawił się Karol Szczepanik. Swoimi zagraniami tak utrudnił życie miejscowym, że przyjezdni zdobyli aż siedem punktów z rzędu. Niestety przy stanie 23:22 trener Politechniki poprosił o czas, po którym jego podopieczni wrócili na parkiet należycie zmobilizowani. Krakowianie szybko zdobyli dwa punkty i zakończyli tę nerwową partię.
Drugi set był bardzo podobny do tego premierowego, z tym, że niepotrzebnych nerwów i emocji było już zdecydowanie mniej. Żadna z drużyn nie potrafiła wypracować sobie większej zaliczki, więc do samego końca kwestia zwycięstwa była otwarta. Niestety i tym razem, więcej spokoju w końcówce mieli w sobie gospodarze i to oni mogli cieszyć się z prowadzenia 2:0, choć seta wygrali w minimalnych rozmiarach, w stosunku 25:23.
Trzecia partia miała przedłużyć nadzieje Kłosa na chociażby punkt. Największą ochotę na następne sety miał chyba duet Karkos – Szczepanik. Ten drugi niemal ze stuprocentową skutecznością kończył ataki, siejąc niezły zamęt w szeregach Politechniki. Szkoda, że cały olkuski zespół nie poszedł w ślady swojego lidera. Krakowianie z czasem opanowali sytuację i pilnowali bezpiecznego wyniku. Na boisku pojawiali się kolejni zmiennicy zastępując gorzej radzących sobie partnerów z drużyny. Kłos na taki luksus nie mógł sobie pozwolić. Właśnie komfortu zmian i większej dawki szczęścia olkuszanom zabrakło w stolicy Małopolski.
Bolesna porażka w Krakowie nie kosztowała Kłosa tak wiele, jak można się było tego spodziewać. Zespół Romana Sochy spadł z drugiego na czwarte miejsce w III-ligowej tabeli, do podium tracąc jedynie punkt. Okazja do odzyskania zaufania w oczach fanów nadarzy się już w najbliższą sobotę, 1 grudnia. Do hali MOSiR-u przyjedzie rezerwa I-ligowego Kęczanina. Zapowiada się ciekawe widowisko. Początek spotkania o 17:00.
Zdecydowanie lepiej od swoich starszych kolegów zaprezentowali się juniorzy Kłosa, którzy 3:1 pokonali Janinę Libiąż. W tabeli olkuscy kadeci zajmują szóste miejsce.