Po raz pierwszy na arenie dziejów nazwa ta pojawia się w 1597 r., w związku z powstaniem nowej drogi ze Sławkowa do Olkusza. Jeszcze wcześniej, zdaniem Stanisława Ciszewskiego, tereny Krążka były to pola kopalniane i jako takie występują w księgach żupniczych z lat 1550-1582.
Ciekawostka literacka. Akcja powieści Eugeniusza Gołębiowskiego „Dożywocie pana Woyszy” (Warszawa 1955) dzieje się częściowo na ziemi olkuskiej (Olkusz, Bolesław), w tym także w Krążku, który odwiedza główny bohater, właśnie Woysza. Gości go jakiś spokrewniony z Odrowążami szlachcic, podkomorzy Lachcic. Rzecz dzieje się w latach 1621-1623.
W XIX w. był Krążek kolonią w gminie i parafii Bolesław powiatu olkuskiego. Działała tu wówczas kopalnia rządowa galmanu „Ulisses”. Jak pisał M. Kantor-Mirski, kopalnia ta miała powstać w miejscu, gdzie w XVI w. istniała osada Kuklinia Góra (dziś nazwę tę nosi jedynie wzgórze między Ujkowem, Krążkiem a Tłukienką). Zarząd kopalni „Ulisses” podjął w 1825 r. decyzję budowy drewnianych domków dla górników. Powstał też jeden dom murowany.
Bohater czy zdrajca? W Krążku na przełomie XIX i XX w. swą aptekę miał Antoni Schmidt (1837-1917), aptekarz, który był doradcą dyktatora powstania styczniowego Romualda Traugutta. Już w 1862 r. był setnikiem formujących się wojsk narodowych, a po wybuchu powstania – poborcą podatku narodowego. Schmidt był konstruktorem bomb (składających się z roztworu fosforu i dwusiarczku węgla), których użyto 19 września 1863 r. w zorganizowanym przez członka Rządu Narodowego Ignacego Chmieleńskiego zamachu na carskiego namiestnika Teodora Berga. Najpierw zrzucono butelki z fosforem, żeby ogień wystraszył konie. Potem strzelano z garłacza, wreszcie zrzucono dwie bomby. Jednakowoż zamachowcy nie osiągnęli sukcesu; faktycznie zniszczyli Bergowi tylko mundur, a dodatkowo nieszczęśliwie wybrali dom, z którego rzucili bomby, gdyż w kamienicy na Krakowskim Przedmieściu zamieszkiwał wówczas wybitny badacz kultury i języków mongolskich Józef Kowalewski (1801-78), któremu po zamachu Rosjanie splądrowali mieszkanie i spalili niemal wszystkie rękopisy jego cennych prac, w tym dziennik podróży na Syberię i Daleki Wschód. Trudno nawet dociec, jaką stratę poniosła wtenczas polska orientalistyka. Zniszczeniu uległ też wtedy fortepian Chopina. Kamienicę, a także sąsiedni budynek, skonfiskowano. Po nieszczęśliwym zamachu większość spiskowców wpadła w ręce Rosjan. Choć nie stało się to od razu. Schmidt zdołał jeszcze przygotować bomby, których użyto przy spaleniu w październiku ratusza na Placu Teatralnym (chodziło o spalenie ważnych dokumentów), a w lutym 1864 r. użyto jego płynu samozapalającego do podpalenia schodów przed salą, na której balowano na cześć Berga. Pracując nad trującym gazem, który miał być wykorzystany przeciwko Rosjanom, sam o mało nie postradał życia. Po aresztowaniu Antoni Schmidt został skazany na śmierć wraz z Pawłem Landowskim i Dominikiem Krasuskim (w zamachu brał też udział jego brat Feliks Krasuski, uzdolniony rzeźbiarz). Legenda mówi, że cała trójka żegnała się z życiem, stojąc już na stokach Cytadeli, gdy w ostatniej chwili przed egzekucją „na scenę” przygalopował na rączym wierzchowcu Gruzin, książę zresztą, któremu miał Landowski ocalić kiedyś życie, i wręczył namiestnikowi list nakazujący cofnięcie wyroku. Berg rozkazał zdjąć Landowskiemu i Schmidtowi stryczki. Powieszono „tylko” Krasuskiego, oficera powstańczego żandarmów-sztyletników, który osobiście rzucał na Berga bomby.
Cofnięcie wyroku naraziło Schmidta na zarzut, że zdradził. Faktem jest na przykład, że jego współtowarzysz, Landowski, zresztą działacz powstańczy, który wydał rozkaz zamachu, później ukrywający się i walczący m.in. w oddziale ks. Brzóski, po aresztowaniu złożył w śledztwie dość obszerne zeznania, w których umoczył wielu ludzi. Landowski został uratowany dzięki interwencji matki, która wybłagała dla syna u cesarzowej Elżbiety 20 lat zesłania. Możliwe, że niejako przy okazji kobieta ubłagała o litość także dla Schmidta. Plotki o rzekomej zdradzie Schmidta rozchodziły się, choć także inni uczestnicy zamachu mieli sporo szczęścia. Za prawdziwego szczęściarza mógł się uważać zamachowiec Roch Borysik (1822-1898), z zawodu lekarz, który został skazany przez sąd polowy na li tylko 12 lat ciężkich robót w kopalniach syberyjskich. Zarzut zdrady towarzyszył już całemu życiu Antoniego Schmidta, choć historyk J. Liszka przypuszcza, że nie był poparty faktami. Dodajmy, że rodzina Schmidtów i tak dała ogromną daninę krwi; w powstaniu tym zginęli bowiem jego dwaj bracia. Antoni Schmidt na wygnaniu zajmował się fotografowaniem. Miał też wtedy odesłać do rodziny Traugutta krzyż, pamiątkę po dyktatorze, który jednak nie zachował się do naszych czasów. Do Polski wrócił po 10 latach. Żyło mu się ciężko, aż przeniósł się do Krążka, gdzie prowadził aptekę. Już po śmierci notkę o Schmidcie, jako zdrajcy spisku przeciwko Bergowi, zamieścił w księdze wydanej w 40-lecie powstania Józef Chołodecki, niezbyt rzetelny publicysta z przełomu XIX i XX w. J. Liszka cytuje w pracy o naszym bohaterze artykuł Michaliny Borowczyk, która znalazła w tajnych aktach oberpolicmajstra Warszawy (ze zbiorów Archiwum Akt Dawnych) nazwisko Schmidta obok powstańca Smoczyńskiego. Z notki nie można jednak wysnuć wniosku, czy Schmidt wydał Smoczyńskiego, czy też był wraz z nim przeznaczony do aresztowania. Wreszcie był w tym czasie w Warszawie subiekt o takim samym nazwisku, który był posądzany o zdradę i nawet został zgładzony na rozkaz Landowskiego. Dziś, po latach, trudno wydać jednoznaczną ocenę, wydaje się jednak, że te posądzenia nie miały podstaw. O Antonim Schmidtcie (a także o mieszkającej w Krążku rodzinie Krajewskich) wspomina w swych „Dziennikach” Stefan Żeromski. Nie jest to jakiś przypadek, bo brat Antoniego, Ignacy, był nawet ojcem chrzestnym pisarza. Znalazł się też aptekarz z Krążka i jego najbliższa rodzina w gronie bohaterów książki Barbary Wachowicz „Ciebie jedną kocham” (W-wa 1979).
Sylwetka. Stanisław Ciszewski, pierwszy polski profesor etnografii. Trudno w to uwierzyć, ale jest prawdą, że późniejszy profesor etnografii i etnologii na Uniwersytecie Lwowskim Stanisław Ciszewski urodził się 18 XII 1865 r. właśnie w Krążku, jako syn nadsztygara tutejszych kopalni, Piotra, i Anny z Ciechowiczów. Stanisław był ich najstarszym dzieckiem, poza nim mieli jeszcze dwie córki. Był Ciszewski wnukiem Wojciecha, szlachcica pieczętującego się herbem Zadora. Ciszewscy pochodzili z powiatu stopnickiego. Za udział w powstaniu listopadowym ród ten znacznie finansowo podupadł. Ojciec naszego bohatera został zaś górnikiem z tych samych względów, dla których do pracy pod ziemię szło jeszcze w latach 80. XX w. wielu młodych Polaków – chroniło to od poboru do wojska, a w czasach carskich służba w armii to nie było liche 12 miesięcy, ale bywało, że 15 lat, a nawet więcej! Wiemy, że Ciszewski senior był ceniony przez tutejszą społeczność, doceniany przez zwierzchników i lubiany przez górników, „których interesów zawsze bronił” – jak pisze Anna Kutrzebianka w „Polskim Słowniku Biograficznym”. Gimnazjum kończył młody Ciszewski w Częstochowie, gdzie był uczniem m. in. znanego slawisty Bronisława Grabowskiego, współpracownika miesięcznika geograficzno-etnograficznego „Wisła”, organu Polskiego Towarzystwa Etnologicznego w Warszawie. Łatwo więc domyślić się, skąd się wzięły późniejsze zainteresowania Stanisława. Już wtedy dużo wędrował po okolicy, poznając życie codzienne prostych ludzi. Wszystko skrzętnie notował. W 1888 r. był pomocnikiem aptekarza w Skale i to wtedy powstały jego artykuły dla „Wisły” (nr 1 i następne) w cyklu zatytułowanym: „Ludowe nazwy skał, pól itp. w dolinie Prądnika”.
Następnie młody naukowiec pełnił funkcję kustosza powstałego wtenczas przy warszawskim ogrodzie zoologicznym Muzeum Etnograficznego. Studia etnologiczne i językoznawcze, dzięki stypendium rapperswilskiemu, odbył w Pradze, Zagrzebiu, Berlinie i Lipsku (łącznie zajęło mu to osiem lat 1889-97). Był wówczas uczniem wielu wybitnych profesorów, m. in. Tomasza Masaryka, późniejszego twórcy niepodległej Czechosłowacji i jej pierwszego prezydenta. W tych latach umarli jednak jego ukochani rodzice, matka w 1890 r., a ojciec w dwa lata później. Mimo ciosu, jakim była dla niego śmierć zwłaszcza ubóstwianej matki, nie przerwał nauki. Był już wtedy doktorem filozofii, szlifował języki obce (w sumie znał francuski, niemiecki, rosyjski, czeski, serbsko-chorwacki i bułgarski). Jeszcze będąc bardzo młodym człowiekiem, posiadł ogromną wiedzę z zakresu etnologii, antropogeografii i językoznawstwa, która zaowocowała licznymi dziełami naukowymi, z najważniejszą dla nas książką, bo tyczącą się naszego terenu: „Lud rolniczo-górniczy z okolic Sławkowa w powiecie olkuskim” (ZWAK t. 10-11, 1886-1887). Zaznaczmy, że praca ta wyszła drukiem, gdy Ciszewski miał 21 lat! Książka zawiera lokalne podania i legendy, opisuje zwyczaje i gwarę, nie brak w niej nawet anegdot. Planował zresztą Ciszewski, że napisze jeszcze większą pracę tego rodzaju, która będzie dotyczyć całego regionu, ale z zamierzonych kilku tomów, ukazał się tylko jeden „Krakowiacy” (t. 1, 1894), co nie zmienia faktu, że wydawnictwo to uważane jest za jedną z najlepszych polskich książek folklorystycznych XIX w.
Za pracę pionierską uważana jest jego rozprawa „Bajka o Midasowych uszach” (1899). Dużo publikował, będąc na studiach za granicą (m. in. „Próbki poezji chorwacko – serbskiej”). Spod jego pióra wyszło też nieukończone studium „Powieści z tysiąca i jednej nocy” („Wisła” 1888 i 1892). Od 1898 r. pracował Ciszewski jako urzędnik na kolei warszawsko-wiedeńskiej, a potem w urzędzie akcyzowym w Sierpcu. Od 1900 r. zaczął się zajmować pracami na temat zwyczajów pierwotnych („Wróżda i pojednanie”, W-wa 1900, oraz „Ognisko”, Kraków 1903, i „Kuwada”). W latach 1910-12 był Ciszewski profesorem etnografii i etnologii na Uniwersytecie Lwowskim. Zaznaczmy, że tę katedrę stworzono specjalnie dla niego! Zaczął z biglem, wykładając etnografię Australii, Melanezji, Mikronezji i Polinezji. Szybko jednak i to pod dość błahymi powodami (nie dostał dłuższego urlopu na pisanie książek, brakowało dlań też pomocy naukowych i ponoć denerwowała go sama praca wykładowcy, która odbijała się na jego zdrowiu) porzucił stanowisko. O powodach swego odejścia napisał nawet broszurę „Dlaczego ustąpiłem z katedry na Uniwersytecie Lwowskim?”. Był to już zmierzch jego kariery naukowej, choć wydał jeszcze niejedną książkę, by wymienić szereg prac przyczynkarskich, jak np. „Czaszki ludzkie z kłódkami”, „Samur”, „Do bulli gnieźnieńskiej”, „Wygadzanie, pożyczka i odsetki”. Zza katedry wrócił był wówczas na stanowisko urzędnikiem akcyzowym (w Makowie Mazowieckim). Podczas wojny ewakuowany w głąb Rosji, wrócił do kraju dopiero w 1918 r. Jeszcze tylko w 1924 r. został członkiem Polskiej Akademii Umiejętności. Na te lata przypadają ostatnie jego większe prace: „Studia etnologiczne. Sól” (1922) i „Żeńska twarz” (Kraków 1927). W ostatnich latach życia separował się od ludzi, a nadpobudliwością zupełnie zszargał sobie nerwy. Zmarł w Warszawie 27 V 1930 r., pochowano go na Powązkach.
W latach 1925-36 ukazały się zebrane w czterech tomach „Prace etnograficzne” Stanisława Ciszewskiego. Anna Kutrzebianka tak opisała jego warsztat pracy i osiągnięcia: „opanował doskonale metodę pracy w terenie, w której, jak i w wertowaniu olbrzymiej literatury swego przedmiotu, odznaczał się niezwykłą pracowitością. /…/ Duża skala zainteresowań, przerzucanie się zagadnień ściśle językowych do monografii etnograficznych, od zwyczajów współczesnych do przeszłości, szukanie genezy dzisiejszych form współżycia ludzi przez wyjaśnianie pierwotnych form ustroju, wpłynęło na wszechstronną i obiektywną ocenę każdej omawianej kwestii. /…/ Prace ustrojowe Ciszewskiego przyniosły oryginalną koncepcję pierwotnej więzi społecznej, opartej na idei pokrewieństwa. Pisał stylem łatwym, ładnym, subtelnością dociekań i precyzją metody wyprzedził współczesnych i wybił się na czoło etnologów polskich”. By oddać sprawiedliwość, dodajmy, że Ciszewski nie był pierwszym etnografem urodzonym w tej okolicy ziemi olkuskiej. Około 1840 r. urodził się bowiem w Bolesławiu Jan Ziemba, etnograf, autor książki „Zwyczaje pogrzebowe w okolicach Uszycy na Podolu rosyjskim”.
Także w Krążku mieszkał Piotr Przesmycki (ur. w 1869 r. w powiecie bielskim), absolwent dąbrowskiej Sztygarki, wieloletni jej nauczyciel, współorganizator Muzeum Geologicznego przy tej szkole, uczestnik rewolucji 1905 r., mierniczy kopalń bolesławskich, autor „Przewodnika po Krakowsko-Wieluńskiem paśmie górskim” (1908), „Mapy geologicznej północno-wschodniej części Zagłębia Śląskiego” (1923) i „Monografii przyrodniczej powiatu olkuskiego z mapą geologiczną” (1929). Znany w kraju inżynier stał się pierwowzorem postaci Falkiewicza z powieści „Czarne skrzydła” Juliusza Kaden-Bandrowskiego. Książkę tę oparł Kaden-Bandrowski na swoich bezpośrednich obserwacjach podczas pobytu w Dąbrowie Górniczej w latach 1923-24. Jej akcja toczy się wokół głośnej w tamtym czasie tragedii w kopalni „Reden” (w 1921 r.). Występują w niej obok działaczy PPS i KPP wyzyskujący prostych robotników zagraniczni i rodzimego chowu kapitaliści (kopalnia „Reden” należała do Towarzystwa Francuskiego). Jest to ekspresyjna powieść z kluczem, obok Falkiewicza-Przesmyckiego, mamy tak także: Mieniewskiego, czyli wybitnego socjalistę Ignacego Daszyńskiego, Drążka, czyli posła J. Cupiała itd. Wydanie powieści (najpierw w latach 1925-26 w tygodniku „Świat”, a w zmienionej formie w 1928-29), sprowadziło na głowę Bandrowskiego gromy za rzekome szkalowanie ruchu robotniczego i jego socjalistycznych działaczy. Wróćmy jednak do samego Przesmyckiego. Wiemy, że jeszcze w 1939 r. uczył w dąbrowskiej Sztygarce.
W 1902 r. zamieszkał w Krążku Józef Waśniewski, zawiadowca (dyrektor) kopalni „Ulisses”, który przeniósł się tu z Dąbrowy Górniczej. Józef Waśniewski pochodził ze zubożałej rodziny szlacheckiej z Mazowsza (herbu Bończa). Należał do działaczy niepodległościowych związanych z PPS. Był kolegą szkolnym Stefana Okrzei (słynny bojowiec PPS z 1905 r., stracony na stokach warszawskiej Cytadeli), przyjaźnił się z J. Piłsudskim, Walerym Sławkiem (odwiedzali go w domu w Dąbrowie Górniczej), Montwiłłem-Mireckim (stracony w 1908 r.). Józef Waśniewski zmarł w 1938 r. Jego syn Jan Waśniewski (1896-1945), który przez pewien czas też mieszkał w Krążku, był przedwojennym dziennikarzem Polskiego Radia i pisarzem, autorem wydanej w latach 30. tzw. trylogii górniczej: „Na podszybiu”, „Ognie w pirytach” i „Po dniówce”. W Krążku (i w Radomiu) napisał Waśniewski pierwszą powieść, zatytułowaną „Przed zagładą”, która była drukowana w 1925 r. na łamach krakowskiej gazety „Nowa Reforma”. Zmarł na robotach w Niemczech, krótko przed końcem wojny. Powieści Waśniewskiego zostały w ostatnich latach wznowione staraniem Gminnego Ośrodka Kultury w Bolesławiu.
Właśnie mieszkańcy Krążka: Waśniewscy, Schmidtowie, Kramarczykowie, Ossowscy i Gromkiewiczowie stworzyli w 1902 r. Macierz Szkolną, czyli bibliotekę. Złożyły się na nią książki ofiarowane przez te szacowne rody. Jej pierwszą siedzibą był właśnie Krążek. Do I wojny światowej sąsiadowała z apteką Antoniego Schmidta, potem przeniesiono ją do Bolesławia.
Z Krążka pochodził też Bronisław Probież, który należał do grupy rzeźbiarskiej Pawła Turbasa, wykonującej prace rzeźbiarskie we wnętrzu kościoła bolesławskiego w pocz. XX w.
II wojna. W kampanii wrześniowej walczył urodzony w Krążku w 1899 r. Konrad Marian Krajewski. Był synem nadsztygara. W młodości działał w spółdzielczości, OSP i PTTK. Jak wielu młodych ludzi, brał udział w 1918 r. w rozbrajaniu Austriaków. Po II wojnie działał w szkolnictwie wojskowym. Zmarł w 1977 r., w wieku 78 lat, mając stopień generała brygady. We wrześniu 1939 r. zginął mieszkaniec Krążka Józef Sośnierz. W niemieckim obozie Mittelbau (wcześniej więziony w Gross Rosen /Rogoźnica/) zginął urodzony w 1914 r. w Krążku, mieszkaniec Olkusza, Tadeusz Leśniak. Z Linzu, podobozu Mauthausen, nie wrócił urodzony w Krążku, zamieszkały w Ujkowie Nowym, urzędnik Marian Kulawik (1908-1945). Kilka lat w hitlerowskich obozach spędziła zasłużona nauczycielka szkół w Bolesławiu i Olkuszu Irena Kozubowska (1900-1999). Była córką Janiny Kozubowskiej, malarki, urzędniczki kopalni „Renard”. Za działalność w AK i po aresztowaniu przez gestapo najpierw umieszczono Irenę Kozubowską w ciężkim więzieniu w Mysłowicach, potem w sierpniu 1942 r. wywieziono do Oświęcimia, skąd pod koniec 1944 r. trafiła jeszcze do słynnego obozu dla kobiet w Ravensbruck, a na krótko przed końcem wojny jeszcze do Bergen-Belsen. Wyzwolili ją Amerykanie. O szacunku, jakim darzyli ją byli uczniowie, niech świadczy fakt, że wiele lat, aż do śmierci, Irena Kozubowska mieszkała u swej byłej uczennicy w Olkuszu. Dodajmy też, że jej brat, Tadeusz, zginął jako podporucznik, dowódca czołgu we Francji, w 1940 r. W KL Auschwitz przeszło rok spędziła urodzona w 1925 r. w Krążku Józefa Skubis, która trafiła tam za samowolny wyjazd z robót przymusowych do chorej matki.
Powojenny Krążek zdecydowanie zmienił swe przemysłowe oblicze. Nadmieńmy jednak, że jeszcze w latach 60. i 70. XX w. odzyskiwano tutaj metal ze starych hałd.
Fot. 1. Dom sołtysa w Krążku.
Fot. 2. Stanisław Ciszewski.
Fot. 3. Jedna z prac Stanisława Ciszewskiego.
Fot. 4. Konie ze stadniny w Krążku.
Wiedziałem że w Krążku była apteka. Pamiętam też informacje na temat Pani Kozubowskiej. O ile dobrze pamiętam to w kościele w Bolesławiu pod amboną jest tabliczka kto ją wykonał – Paweł Turbas. Miło jest czytać dobry artykuł o Krążku, mieszkańcach i ich historii. W młodości mieszkałem w Podlipiu. Chętnie poczytam inne informacje o mieszkańcach gminy Bolesław. Czytam też o działalności Domu Kultury w Bolesławiu kiedyś była tam porodówka w której się urodziłem. Pozdrawiam Basię moją kiedyś sąsiadkę – podziwiam jej pracę i poświęcenie dla kultury. Od wielu lat mieszkam w Poznaniu. Pozdrawiam autora artykułu – Ryszard Machnik (57 lat, tel. 663663047).
Tadeusz Kozubowski przed wojną ukończył Centrum Wyszkolenia Broni Pancernej w Modlinie.
Walczył w 10. Brygady Kawalerii Pancernej we Francji, gdzie zginął 16 czerwca 1940 roku. Jako oficer był nie dowódcą czołgu, lecz dowodził plutonem czołgów.
Jego siostra Irena Kozubowska, więziona m.in. w obozie Auschwitz, została wyzwolona w obozie Bergen-Belsen 15 kwietnia 1945 roku nie przez żołnierzy amerykańskich, lecz przez żołnierzy angielskich z 63. Pułku Artylerii Przeciwpancernej ppłk. Richarda Taylora z brytyjskiej 11. Dywizji Pancernej.
Zdjęcia Ireny Kozubowskiej i Tadeusza Kozubowskiego wraz z opisem ich wojennych losów można oglądać na wystawie stałej, zatytułowanej „Walka i martyrologia Polaków w latach 1939-1945”, która jest eksponowana w bloku nr 15 na terenie Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu.
„Zajefajne” są te artykuły pana Olgerda, podające tak wiele szczegółów życiorysów dawnych mieszkańców naszych okolic !! Dzięki takim publikacjom, współcześni mają wgląd w dawne wieki, a niektórzy, mogą nawet uzupełnić swoje wiadomości o własnych krewnych !! Dziękujemy !