Takiego wyczynu nie pamiętają już nawet „najstarsi górale” mieszkający w Olkuszu. IKS wygrał w rekordowych rozmiarach i to w momencie, gdy nad klubem zawisły ciemne chmury. Należy jednak pamiętać, że trudne momenty jednoczą i dodają sił do działania. Tym trzeba zatem tłumaczyć rezultat derbowego pojedynku z Leśnikiem Gorenice. Zespół Romana Madeja nie tylko wygrał, ale wręcz zniszczył sąsiada „zza między”. Licznik goli zatrzymał się na wyniku 10:2!
IKS Olkusz – LEŚNIK Gorenice 10:2 (3:0)
Trudno jest sobie wyobrazić jak mogło dojść do tej kanonady, mając na uwadze sytuację z pierwszym minut meczu, kiedy to z rzutu karnego przestrzelił Szymczyk. Zamiast prowadzenia, Leśnik chwilę później już przegrywał, a przed przerwą łącznie stracił trzy gole. Prawdziwe strzelanie zaczęło się jednak dopiero po zmianie stron. Nie lada wyczynem pochwalić się może 19-letni Tomasz Kluczewski, który na listę strzelców wpisał się aż pięciokrotnie! Trzy gole dołożył Szczypciak, a kolejne dwa Piegzik (oba z rzutów karnych). Dla pokonanych i upokorzonych goreniczan trafiali… Kotyza (bramka samobójcza) oraz Szymczyk, który w 88. min z linii 11. metra już się nie pomylił. – Szkoda mi trochę rywali, którzy wyjeżdżali z nietęgimi minami. Nam wychodziło natomiast wszystko, co kopnęliśmy w światło bramki, lądowało w siatce – mówi trener olkuszan Roman Madej. W zupełnie odmiennym nastroju po meczu znajdował się szkoleniowiec gości Marcin Sosiński, który został zwolniony w trybie natychmiastowym.
SPÓJNIA Osiek – SŁOMNICZANKA Słomniki 6:0 (1:0)
Także i w Osieku po pierwszych 45. minutach nic nie zapowiadało „strzeleckich fajerwerków”. Spójnia co prawda objęła prowadzenie już po kwadransie za sprawą D. Przybyły, jednak w dalszej fazie meczu nie potrafiła udokumentować swojej przewagi następnymi golami. Wszystko zmieniło się tuż przed przerwą, kiedy to za faul taktyczny czerwoną kartką ukarany został S. Ciałowicz. To był moment zwrotnych tego spotkania, bowiem po zmianie stron goście nie przypominali już zespołu z pierwszej połowy, kiedy to ambitnie wyprowadzali swoje ataki szukając wyrównania. Sygnał do strzeleckich popisów dał Wdowik, a za jego przykładem poszli Glanowski, B. Lizończyk oraz Szewczyk. Szóstą bramkę gospodarze zdobyli już grając w przewadze trzech zawodników (czerwone kartki za dwie żółte dla Oreke i Wierzbińskiego). Ostatnie trafienie ma swoją nietypową historię. Wszystko przez to, że do rzutu karnego podszedł bramkarz Wilk. Szansy nie zmarnował i tym samym Spójnia zdobywając pół tuzina goli wygrała ósme tej jesieni spotkanie i co logiczne, z kompletem punktów prowadzi w tabeli I grupy krakowskiej klasy okręgowej.
JURA Łobzów – BRONOWIANKA Kraków 4:3 (1:1)
Piłkarskie święto w Łobzowie! Jura wygrała bowiem po raz pierwszy w tym sezonie, a że dokonała tego w nadzwyczajnych okolicznościach, to i radość w obozie zespołu Artura Adamusa po ostatnim gwizdku była wielka. Po godzinie gry miejscowi przegrywali z Bronowianką 1:3 i mało kto chyba wierzył w pomyślne zakończenie, tym bardziej, że kibice Jury dobrze pamiętają poprzednie występy swoich ulubieńców. Ci jednak zaskoczyli, potrafiąc wyjść obronną ręką z niemałych opresji. Kontaktową bramkę zdobył Spurna, a że kilkadziesiąt sekund później trafił po raz drugi, to na dziesięć minut przed upływem regulaminowego czasu gry byliśmy świadkami remisu. Najważniejszy gol padł jednak w ostatniej akcji meczu, kiedy Woźniaka drugi raz w tym spotkaniu pokonał skuteczny w ostatnim czasie Rzeszutko. To pod jego adresem już po końcowym gwizdku niosło się najwięcej pochwał, choć tym razem (po raz pierwszy tej jesieni) to cały zespół Jury zasłużył sobie na kilka ciepłych słów.
CLEPARDIA Kraków – PRZEMSZA Klucze 1:2 (1:1)
Oprócz rozmiarów zwycięstwa Olkusza nad Gorenicami, to właśnie rozstrzygnięcie z boiska Clepardii można okrzyknąć niespodzianką kolejki, bowiem Przemsza do Krakowa jechała niejako na ścięcie. Gospodarze jeszcze przed sezonem otwarcie mówili o walce o czołówkę tabeli, natomiast w Kluczach sporo nie pozmieniało, głównie na minus. Sytuacja Przemszy stała się trudna do tego stopnia, że piłkarską karierę postanowił wznowić weteran, ale i snajper wyborowy – Andrzej Barczyk. W przypadku takich zawodników zwykło się mówić, że przeżywają oni drugą młodość, jednak akurat w tym konkretnym przypadku można już chyba mówić o trzeciej młodości, skoro pan Andrzej przygodę z boiskiem zdążył już zamknąć nawet oficjalnym meczem… Okazuje się jednak, że z piłkarzem na amatorskim szczeblu rozgrywkowym jest jak z winem – im starszy, tym lepszy. Przykład? Dwie bramki Barczyka na Prądniku i zwycięstwo Przemszy w „jaskini lwa”.
PILICZANKA Pilica – WIECZYSTA Kraków 3:3 (1:1)
Mimo iż do 6 grudnia pozostało jeszcze trochę czasu, to piłkarze Pawła Netera nie patrząc na porę roku postanowili wcielić się w św. Mikołajów. A to dlatego, że piliczanie prowadząc z Wieczystą już 3:1 nie potrafili utrzymać dwubramkowej zaliczki do końca, gole tracąc w sposób, jaki nie przystoi kandydatowi do walki o IV ligę. Ten mecz potwierdził także tezę, że dopóki piłka w grze wszystko się może zdarzyć… Goście odrobili straty mając na boisku jednego zawodnika mniej! (czerwona kartka dla obrońcy Podsiadło).
W tabeli z dużą, bo 10-punktową przewagą prowadzi Spójnia, przed Olkuszem i Pilicą. Druga trójka reprezentantów Podokręgu Olkusz też idzie łeb w łeb, tyle że zamykając stawkę „okręgowców”…