Po letniej reorganizacji rozgrywek, kiedy to z dwóch klas okręgowych powstały aż trzy, jesteśmy już na półmetku rundy jesiennej. W takich warunkach poniesione straty na początku sezonu mogą okazać się nie do odrobienia w dalszej fazie rozgrywek, natomiast solidna gra może szeroko otworzyć wrota do IV-ligowych bram. Idealnie do tej postawionej tezy pasuje sytuacja dwóch zespołów reprezentujących na krakowskich boiskach Podokręg Olkusz. Mowa o niekwestionowanym liderze tabeli Spójni Osiek oraz Jurze Łobzów, która w pięciu rozegranych do tej pory meczach nie zdobyła choćby punktu.
1. SPÓJNIA Osiek (18 pkt. Bramki: 17:5)
Spójnia przed dwoma laty posmakowała już rywalizacji w gronie IV-ligowców i wiele wskazuje na to, że w Osieku poważnie myślą o powrocie na ten szczebel rozgrywkowy. Nie może być inaczej, skoro ekipa prowadzona przez grającego trenera Piotra Kasprzyka wygrała wszystkie sześć spotkań, czyniąc to często w okazałych rozmiarach. Tak było choćby w ubiegłym tygodniu, kiedy to osłabiony kadrowo lider pojechał do Klucz na pojedynek derbowy z Przemszą. Mimo bezbramkowej pierwszej połowy, po zmianie stron goście kompletnie zdominowali rywali, aplikując im aż cztery gole. Wynik 0:4 chluby Przemszy nie przyniósł, natomiast Spójnię wypromował na głównego faworyta do triumfu w lidze. Wysokie aspiracje piłkarze z Osieka potwierdzili także w minioną sobotę, pokonując na własnym boisku Wieczystą Kraków. Co prawda wygrana miejscowym nie przyszła łatwo, ale takie same trzy punkty przyznaje się zarówno za zwycięstwa 4:0, czy to ostatnie 3:2. Zaczęło się jednak po myśli krakowian, którzy po upływie kwadransa prowadzili za sprawą Kwiatkowskiego. Przyjezdni mądrze się bronili, jednak nie zdołali utrzymać skromnej zaliczki do przerwy, bowiem sposób na Wykę znalazł młodszy z braci Mrozów – Marcin. Osieczanie w drugiej połowie kontynuowali swój marsz do kolejne zwycięstwo tej jesieni. Najpierw Wdowik celnie przymierzył po rozegraniu rzutu wolnego pośredniego, a na kwadrans przed końcem sytuację sam na sam z bramkarzem wykorzystał trener Kasprzyk. Gol Wiewióry w ostatniej minucie już nic nie zmienił, a prawdę powiedziawszy gospodarze powinni wygrać w zdecydowanie wyższych rozmiarach. Kilka razy gości przed utratą kolejnych bramek uchroniła konstrukcja bramki – słupki, jak i poprzeczka. Spójnia lideruje tabeli i stale powiększa swoją przewagę nad konkurencją.
2. PILICZANKA Pilica (10 pkt. bramki: 12:7)
Piliczanka od początku udowadnia, że nieprzypadkowo w ubiegłym sezonie należała do ścisłej czołówki tabeli. W obecnych rozgrywkach również spisuje się obiecująco, choć niewielką rysę na jej poczynaniach pozostawia porażka z Michałowianką. W weekend piliczanie po raz drugi tej jesieni stracili punkty, z tym że w przeciwieństwie do meczu z beniaminkiem z Michałowic, ekipa Pawła Netera uratowała punkt. Uratowała to może zbyt brutalny wniosek, bowiem spotkanie z Bronowianką było typową grą na remis i to ten bezbramkowy. Sytuacji strzeleckich brakowało, a jeśli już jakaś strona stworzyła sobie ich więcej, to z pewnością byli to goście. Można przypuszczać, że gdyby m.in. Kowalówka wykazał się większą precyzją, to Bronowianka cieszyłaby się z pełnej puli, a tak w obu obozach pozostał niedosyt. Na dużo więcej liczyli głównie gospodarze, którzy przed tygodniem mimo iż przegrywali na Prądniku Czerwonym, to jednak potrafili odmienić oblicze meczu i z widma porażki pozostały tylko wspomnienia. Prądniczanka tylko nieźle zaczęła, w dalszej fazie dała sobie strzelić pięć bramek, więc musiała pogodzić się ze sromotnym laniem. Piliczanie za to odnieśli zwycięstwo totalne, prezentując się jako drużyna niemal kompletna.
3. IKS Olkusz (10 pkt. bramki: 11:8)
O sytuacji w olkuskim klubie mówi się już od dawna i co smutne, mówi się zazwyczaj źle. Nie chodzi jedynie o poziom sportowy, ale głównie o ekonomię, która nie ma litości dla działaczy i zawodników z Czarnej Góry. W tym trudnym dla olkuskiej piłki czasie, zespół stanowiący mieszankę doświadczenia z często jeszcze nieokiełznaną młodością, radzi sobie na zmianę – raz lepiej, a raz gorzej. W ostatnim czasie jest lepiej, bo po opisanej już wcześniej wygranej nad Prądniczanką, przyszły kolejne punkty za remis w Bronowicach i sobotnie zwycięstwo w derbowym pojedynku z Przemszą Klucze. Podopieczni Romana Madeja ograli rywali „zza miedzy” 2:0, choć dla przyjezdnych był to tak naprawdę najniższy wymiar kary. Sytuacji bramkowych olkuszanom nie brakowało, ale precyzji i zimnej krwi już tak. Lekiem na problemy z wykończeniem akcji miał być rzut karny podyktowany przez sędziego tuż przed przerwą. Piłkę na jedenastym metrze ustawił sobie as IKS-u Piegzik i oczywiście szansy nie zmarnował. Drugiego gola dla miejscowych zaliczył Szczypciak, pokonując głową dobrze dysponowanego w tym dniu Drabę. Niespełna tydzień wcześniej „żółto – niebiescy” zremisowali w stolicy Małopolski z Bronowianką. Gole nie padły, a trener Madej jeden punkt przyjął bardziej z obowiązku, niż z zadowolenia.
4. LEŚNIK Gorenice (5 pkt. bramki: 7:10)
Stało się! Leśnik odniósł historyczne zwycięstwo w klasie okręgowej, pokonując przed tygodniem na własnym stadionie Słomniczankę. Zwycięskiego gola miejscowi zdobyli już w doliczonym czasie gry po strzale Szymczyka z rzutu karnego. Przyznanie Leśnikowi „jedenastki” mocno zdenerwowało szkoleniowca gości Artura Gawła, który jeszcze dłuższą chwilę po meczu w niewybredny sposób wylewał swoje żale pod adresem trójki sędziowskiej. Okazuje się, że pretensje trenera gości nie mają poparcia w faktach, bowiem rzut karny goreniczanom po prostu się należał, co przyznał sam obserwator z ramienia MZPN. Nieco mniej emocji przyniósł ostatni pojedynek Leśnika w Krakowie, skąd zespół Marcina Sosińskiego przywiózł kolejny punkcik, tym razem za 0:0 z Grębałowianką. Remis można uznać za sprawiedliwy, choć miejscowi dużo szumu robili głównie bokami boiska. Również i gracze beniaminka mieli swoje okazje. Najlepszej nie wykorzystał Szpejna.
5. PRZEMSZA Klucze (5 pkt. bramki: 5:11)
W Kluczach udany jak na razie był tylko początek sezonu, kiedy to zawodnicy trenera Andrzeja Lenartowicza 2:0 pokonali Wieczystą i zremisowali z Leśnikiem oraz Słomniczanką. O ostatnich dwóch występach piłkarzy z ul. Rudnickiej nic dobrego już napisać się da, bowiem Przemsza przegrywała bardzo wyraźnie. Co gorsze kibice byli świadkami dwóch pożarek derbowych, które jak to zwykle bywa bolą podwójnie. 0:4 ze Spójnią zmusiło zarząd do przemyśleń i jednocześnie nakłoniło do powrotu na boisko doświadczonych A. Barczyka oraz Ziębińskiego. Obecność rutyniarzy na nic się jednak zdała, bowiem Przemsza w starciu z IKS-em, miała tyle samo do powiedzenia co siedem dni wcześniej – czyli nic. Nie dziwi więc coraz trudniejsza sytuacja zespołu w tabeli. Obecnie ekipa znad Białej Przemszy wyprzedza jedynie Prądniczankę i Jurę.
6. JURA Łobzów (0 pkt. bramki: 4:13)
Jeśli w Kluczach panują minorowe nastroje, to co w takim razie mają powiedzieć w Łobzowie, gdzie tamtejsza Jura przegrała wszystkie pięć spotkań i zasłużenie zamyka ligowe zestawienie. Zawodnicy Artura Adamusa jako jedyni nie zdobyli jeszcze punktu, choć w meczu przeciwko Michałowiance niewiele im do tego wyczynu zabrakło. Po raz kolejny okazało się jednak, że z grona beniaminków to właśnie dream-team z podkrakowskich Michałowic prezentuje się najlepiej. Na gola Dębowskiego, ze strony Jury chwilę później odpowiedział Rzeszutko. W kata łobzowian wcielił się ciemnoskóry Obi, który pokonując Jończyka zapewnił swoim kolegom trzy punkty i jednoczesny awans w tabeli na szóste miejsce. Natomiast Jura ciągle „świeci na czerwono”…