Z młodymi ludźmi o tym, że da się zrobić…
– Kim wy jesteście?
– Ja: Agnieszka Grabowska, magister bibliotekarstwa i informacji naukowej, grafik komputerowy. Pasjonatka teatru. Od roku 1995 grałam w teatrze Miejskiego Ośrodka Kultury.
– Ja: Maciej Nabiałek, mgr historii (który chciał być nauczycielem), bankowiec, od roku 1996 grałem w teatrze Miejskiego Ośrodka Kultury. Pasjonat teatru. – Jesteście, by tak powiedzieć, „dziećmi” pani Stanisławy Szarek…
– No, nie tylko, bo ja – mówi pani Agnieszka – przez te wszystkie lata tańczyłam także w Zespole Pieśni i Tańca. Pracujemy zawodowo do popołudnia i żyjemy teatrem przez resztę dnia. Nie narzekamy, że ciężko.Teraz już zeszliśmy ze sceny, ale teatr jest w nas. Kiedy dyrektorka MOK zaproponowała nam prowadzenie teatru według własnego pomysłu i koncepcji – przyjęliśmy propozycję z entuzjazmem. I tak powstał ponad rok temu „Glutaminian sodu”.
Po co to robimy? Bo kochamy teatr. Bez niego nie ma życia. On daje nam ogromną satysfakcję osobistą i jeśli nazwie nas ktoś idealistami, ludźmi „zakręconymi”, z innej planety – to przyjmiemy to jako pochwałę. W Olkuszu, gdzie jest tyle narzekania na beznadziejność, postanowiliśmy pokazać, że da się coś zrobić. Nie oczekujemy pomocy ze strony Miejskiego Ośrodka Kultury, wystarczy nam dobre słowo i wsparcie moralne. I życzliwi widzowie, bo „dawanie sobie rady” wpisaliśmy w nasz program działania.Teatr tworzymy wspólnie: my, nasi aktorzy – uczniowie szkół średnich i studenci, też teatralni pasjonaci. Planujemy i budujemy dekoracje, szyjemy stroje, wykorzystujemy kwalifikacje swoje i kręgu naszych sojuszników. Budujemy teatr, tworzymy sceniczną rzeczywistość w oparciu o to, co widzimy. A widzimy również rzeczy brzydkie… Oczywiście pomysł przedstawienia i jego koncepcja artystyczna są nasze, ale każdy aktor może – a nawet musi – wnieść do wspólnego dzieła pomysły, zaangażowanie, odpowiedzialność przed zespołem za to, co robi. Nigdy nie będziemy teatrem repertuarowym. Bliski, najbliższy, jest nam teatr offowy. Ten, który widzieliście na Nocy teatralnej, też jeszcze nie jest skończony, ciągle nad nim pracujemy.
Ale żeby budować teatr, trzeba się na tym znać, znać teorię, technikę gry aktorskiej, umiejętność pracy z aktorem, szczególnie młodym. Ukończyliśmy studia o kierunku pedagogicznym, ponadto po tylu latach praktykowania, obserwacji, występów – o teatrze amatorskim wiemy niemal wszystko. Dosyć przypadkowo weszliśmy do małopolskiego programu „Dilet ante” dla instruktorów życia kulturalnego w małych miastach. Przyjeżdżają do nas ludzie teatru na konsultacje, doradzają, jeździmy do teatrów krakowskich. Intryguje nas teatr figur, teatr cieni, teatr uliczny, formy cyrkowe. Jak widać – formy teatru offowego, „podziemnego”.
My, zresztą, nie tylko budujemy teatr. Rozwijamy także formy parateatralne, które widać w czasie imprez masowych. I tak spełniamy, „samochcąc”, funkcje instruktorów kultury. Przekonujemy, że da się zrobić, jeśli się chce, i nie musi się żyć jak kaczki na pobliskim stawie.
– A jak liczny jest ów „Glutaminian sodu”?
– Od 5 do 15 ludzi. Na początku, rok temu, chętnych było ca najmniej dwa razy tyle. Ale kiedy adepci zobaczyli, jakie stawiamy im warunki – wykruszyli się. Bo nasze warunki są twarde i jednoznaczne: „Jesteś odpowiedzialny przed zespołem. Jesteś zdyscyplinowany. Jesteś punktualny. Można ci ufać, nigdy nie zawiedziesz. Pracujesz nad sobą”. Dla wielu było to „za wysoko”. Ale kto chce spełnić te warunki i z nami pracować – witamy…
– Dlaczego „Glutaminian sodu”?
– Bo życie z „Glutaminianem sodu” zdecydowanie lepiej smakuje!
I tak o teatrze z twórcami „Glutaminianu” można by rozmawiać godzinami. O wszystkim. A już o teatrze w szczególności. Nie ma tu narzekania. Wszystko jest do osiągnięcia. Jeszcze jest tyle do zrobienia. Jeszcze tyle pomysłów. Pogodni, otwarci, pełni życia, sympatyczni młodzi ludzie. Gdy zobaczycie ich na scenie, dajcie im brawa nie tylko za to, jak grają, ale aby ich przekonać, że mają w nas wiernych zwolenników.
Pan nabiałek chyba nerwowy!! Głupoty jakich mało!! 😮
Daruj sobie tak żałosne żarty (zwłaszcza, że to moja ostatnia wypowiedź w tym temacie) i pomyśl o szeregowych pracownikach MOK, którzy wspierają nas w działaniu, pomagają organizować występy, koordynują kontakty z innymi zespołami ze Śląska i Małopolski, zajmują się wieloma formalnymi i wydawałoby się prozaicznymi sprawami i po prostu nam ufają… Wielu z nich jest „na zawołanie” – nie trzeba prosić, nie trzeba się przypominać, domagać, wisieć na klamce… Dlatego też nie chciałbym, aby ktoś pomyślał, że lekceważymy lub nie szanujemy jego pracy. Ponadto nie znam żadnego innego dyrektora z Olkusza(oprócz dyrekcji MOK), który potrafi zaufać młodym osobom, realizować ich pomysły i wspierać w działaniu. Uwierz – wiem co mówię.
Panie Franciszku dziękuję za komentarz. Jesteśmy kwita 🙂
Ho, ho, cosik wygląda, że dla pani dyrektor wypowiedź była za mało wiernopoddańcza.
A przecież to normalne, że pan Lisowski coś poprzekręca. Można by nawet ogłosić konkurs z nagrodami na tekst, w którym niczego nie nazmyślał, poprzekręcał, itd.
Szanowni Twórcy Glutaminianu Sodu.Niewątpliwie sformułowałem to zdanie niezręcznie.Miejski Dom Kultury,jak wynika z waszej wypowiedzi przytula was do serca,a wy natomiast jesteście samodzielni w sensie koncepcji teatru,inscenizacji,repertuaru itpGS jest w całości teatrem autorskim dwojga młodych ludzi,którzy przez niego chcą powiedzieć swoją prawdę o świecieMyślę,że przez moją niezręczność nie popadliście w niełaskę…Podrawaiam.Lisowski
Drobne sprostowanie – bardzo cenimy sobie współpracę z Miejskim Ośrodkiem Kultury w Olkuszu i bez pomocy oraz zaangażowania wielu pracowników oraz dyrekcji MOK nie dalibyśmy sobie sami rady. MOK finansuje działanie grupy, MOK wspiera nasz rozwój, wyjazdy na festiwale – można by jeszcze długo wymieniać.
Szanowny Panie redaktorze – proszę nie wkładać w nasze usta słów, których nigdy nie wypowiedzieliśmy. Proszę się nie gniewać, ale nie taki był sens naszej wypowiedzi – powtarzaliśmy to kilkakrotnie i kładliśmy na to nacisk.