Z mgr Maridą Zoń, dyrektorem Zespołu Szkół nr 4 im. Komisji Edukacji Narodowej w Olkuszu…
– Pani dyrektor! O waszej szkole mówi się w Olkuszu, zarówno dzięki jej coraz znaczniejszej pozycji na „mapie oświatowej” naszego miasta – głównie z powodu szerokiego zakresu kierunków kształcenia, jak i z powodu osoby dyrektorki, czyli Pani…
– Że o szkole się mówi, to dobrze. Widocznie moja czteroletnia praca na dyrektorskim stanowisku przynosi oczekiwane efekty. Przedstawię więc naszą „Budowlankę”.
Oficjalnie nazywamy się Zespołem Szkół nr 4, choć wszyscy mówią o nas „Budowlanka”, w skład którego wchodzą:
– Technikum Budowlane, Ochrony Środowiska, Hotelarskie, Usług Fryzjerskich
– Zasadnicza Szkoła Zawodowa (klasy budowlane, dwuletnie i trzyletnie)
– Zasadnicza Szkoła Zawodowa (klasy wielozawodowe dwuletnie i trzyletnie dokształcające, o szerokiej skali zawodów dla młodocianych pracowników)
Razem ponad 700 uczniów i ponad 45 nauczycieli.
A ilu uczniów szkoła wykształciła w ciągu swej 37- letniej historii? Nie liczyłam. Szkoła ma tyle lat, co ja. Jestem jej równolatką.
– No właśnie. Pani jest obecnie swoistym symbolem „Budowlanki”. Polonistka, mgr filologii polskiej, na czele takiej męskiej szkoły…
– Z symbolem to przesada. Z męskością też, bo przecież w Technikum mamy tak damski kierunek, jak fryzjerstwo, a i w innych kierunkach też się kształcą dziewczęta.
Ja urodziłam się w Chrzanowie. Ukończyłam studia polonistyczne na UJ. Od roku 1996 przez trzy lata pracowałam w Zespole Szkół Mechaniczno-Elektrycznych w Trzebini, a od 1999 w tej szkole, jako nauczycielka języka polskiego. Obchodzę więc 10-letni jubileusz. Przez te 10 lat utożsamiłam się z „Budowlanką”, z Olkuszem. Poznałam ludzi, jej atmosferę i specyfikę, atmosferę Olkusza, w którym czuję się dobrze i jak mi się wydaje, pozyskałam sympatię środowiska. Tu mam męża i syna. Oni są moim wsparciem. „Tu jest moje miejsce, tu jest mój dom”. I to wszystko pomogło mi w podjęciu decyzji o starcie 4 lata temu w konkursie na stanowisko dyrektora.
– Odważny to był krok, czyż nie?
– Pewnie tak. Przeciwko mnie był mój wiek – 33 lata, wykształcenie humanistyczne i fakt, że jestem kobietą. Mity negatywne. Do dziś bywa, że interesanci, przychodząc do szkoły, chcą się spotkać z dyrektorem i są zaskoczeni, kiedy mówię, że to ja nim jestem. Chciałam pokazać swoją decyzją, że są to niedorzeczne mity i że potrafię zamienić je w swoje atuty. Pomogły mi w tej decyzji moje cechy charakteru: zaufanie do ludzi, wiara, że mnie nie oszukają. Do startu w konkursie namawiał mnie również ustępujący dyrektor. Był przekonany, że dam sobie radę i twierdził, że „nie święci garnki lepią”. Chyba nawet jakoś po cichu przygotowywał mnie do tego stanowiska. Widać przedstawiony przeze mnie program najbardziej przekonał komisję i oto jestem szóstym dyrektorem w niedługiej historii szkoły.
– Przypomnijmy zatem poprzedników…
– Leszek Lenartowicz, Aleksander Banyś, Stanisław Rozmus, Wiktor Mitrus, Zbigniew Janawa – no i ja. Chcę z tej historii i dokonań poprzedników wykorzystać wszystko, co przez lata złożyło się na dobrą opinię o naszym Zespole Szkół. A z konkurentami rozeszliśmy się kulturalnie, bez tryumfów i poczucia przegranej. Weszłam za to biurko dosyć gładko. Zaufałam także koleżankom z mojego najbliższego kręgu, wicedyrektorkom mgr inż. Marii Ziai, mgr Paulinie Polak, mgr Małgorzacie Noworycie i kierowniczce szkolenia praktycznego mgr Marii Irzyk. To one wraz ze mną „budują”- wszak to „budowlanka”- tę szkołę. Zespół nauczycielski jest młody, co jest jego siłą i poniekąd słabością. Starsi nauczyciele mają jednak większe poczucie obowiązku i zrozumienie misji szkoły. W mojej koncepcji budowania zespołu ten problem jest istotny. Chcę stworzyć zespół zgrany, jak dobra drużyna futbolowa, odpowiedzialny za swą działalność, tworzący, „budujący” duszę szkoły. Nowoczesny na miarę obecnych wyzwań. Realizujemy to m.in. w nowoczesnym systemie elektronicznego dziennika szkolnego, który pozwala na stały kontakt z domem ucznia i stały pomiar działalności dydaktycznej. To nasza droga – no, może na razie ścieżka, do nowoczesności. To, że jestem polonistką i nie znam się dokładnie na specyfice różnych naszych kierunków kształcenia, o niczym nie świadczy. Wiedzę fachową można zdobyć z książek, z internetu, wreszcie od specjalistów, którzy tu pracują. Nie wstydzę się pytać mądrzejszych od siebie. „Zaliczyłam” zresztą i studia podyplomowe, i kurs kwalifikacyjny z zakresu organizacji i zarządzania oświatą i wiele innych specjalistycznych kursów i seminariów.
W ciągu tych czterech lat „przemeblowałam” szkołę. Dokonaliśmy przebudowy i renowacji niemal każdego zakątka. Każdej sprawy i każdego mebla dotknęłam własną ręką. Wszystko jest odnowione i w znacznej mierze nowoczesne, choć na temat tej nowoczesności jestem w swoim zapale ostrożna. Mam swój styl, swoją technikę wewnętrznego napędu i swoje metody aktywizowania innych. Za największy swój sukces uważam jednak uruchomienie nowych kierunków kształcenia (np. kierunek fryzjerstwo – to był strzał w dziesiątkę!), może nawet trochę dziwnych, jak na „Budowlankę”, ale to pozwoliło uatrakcyjnić szkołę, zwiększyć – i to znacznie – nabór i dostosować dalsze działania organizacyjne do potrzeb rynku pracy.
Moje zasadnicze cele na dalsze lata to:
– utrzymać ilościowo i jakościowo dotychczasowe kierunki kształcenia,
– doposażyć bazę szkoły,
– obserwować rynek pracy, zważywszy, że obecnie obserwujemy w społeczeństwie zainteresowanie kształceniem zawodowym,
– włączyć rodziców do procesu decyzyjnego.
Ale najważniejsza, naturalnie, jest młodzież. Trzeba pamiętać o środowiskowej specyfice pochodzenia wielu naszych uczniów i konieczności likwidacji deficytów rozwojowych. Za konieczne uważam utrzymanie i być może rozwijanie lokalnej, szkolnej i środowiskowej tradycji. Współdziałanie z lokalnym środowiskiem osiedla, którego jesteśmy integralną częścią.
Choć jesteśmy szkołą zawodową, to nie zapominam ani ja, ani „moi” nauczyciele o elementach, przynajmniej elementach, kształcenia humanistycznego. Uczestniczymy w konkursach „Bliżej teatru”, prowadzimy Galerię Olkuskich Poetów, młodzież wydaje gazetkę szkolną w różnych językach, uczestniczymy w konkursach literackich i czytelniczych, śmieszy nas szkolny kabaret. Chcemy, aby zarówno z technikum, jak i szkoły zawodowej wychodzili ludzie odpowiedniego formatu, uczciwi i wszechstronni fachowcy.
– Jak zatem ocenia Pani te cztery lata dyrektorskiego „panowania”?
– Sądzę, że nie jest źle. Mam wspólny język z zespołem nauczycielskim, uczniowie nagradzają mnie a to „za życzliwość”, a to „za promienny uśmiech”. Starosta w roku 2007 i Kurator w roku 2008 wyróżnili mnie swoimi nagrodami. Ale przypuszczam, że na realizację wszystkich moich zamysłów, aby nasza szkoła była szkołą jakości, nie wystarczy jedna dyrektorska kadencja…
Pani Dyrektor! Tak trzymać!
Życzę Pani takiego optymizmu i wiary na dalsze lata Pani Pracy. Oby starczylo Pani sił do „budowania” nie tylko w dosłownym znaczeniu tego słowa. Powodzenia!