puskarczyk

Upływający czas oddala w niepamięć nazwiska i postacie ludzi, którzy niegdyś byli osobami znanymi, ogólnie szanowanymi, twórczymi na swoim polu działania. Przypomnimy więc, w kolejnych materiałach, przynajmniej niektórych z nich. Na początku – doktora medycyny Tadeusza Puskarczyka. Wielu olkuszan pamięta tego prawego, życzliwego lekarza dziecięcego.

Życiorys miał dr Puskarczyk bogaty. Urodził się w roku 1911, a więc ponad 100 lat temu w Tarnowie. Maturę zdał w gimnazjum krakowskim a dyplom lekarza uzyskał w roku 1935 na Uniwersytecie Jagiellońskim. Do roku 1938 pracował w znanym Szpitalu św. Łazarza. Pracę doktorską ukończył jeszcze przed wojną, tytuł doktora nauk medycznych uzyskał dopiero w roku 1945. Od roku 1938 pracował przez ponad 50 lat w różnych placówkach medycznych w Olkuszu, między innymi pełnił dziś już nieistniejącą funkcję lekarza powiatowego. W roku 1955 został powołany na stanowisko dyrektora Szpitala Powiatowego i ordynatora Oddziału Dziecięcego. Brał czynny udział w budowie nowego szpitala w Olkuszu i to Jemu wręczono klucze do tej nowej placówki w roku 1972. Od tegoż roku był zastępcą dyrektora ds. lecznictwa Zespołu Opieki Zdrowotnej i nadal ordynatorem Oddziału Dziecięcego. Mimo przejścia na emeryturę w roku 1975, aż do roku 1986 pracował w niepełnym wymiarze czasu w Poradni Dziecięcej. Dr Puskarczyk był człowiekiem aktywnym w środowisku. Przez kilka kadencji był radnym miejskim i powiatowym, a w latach 1966-1970 posłem na Sejm. Odznaczony został Krzyżem Kawalerskim OOP i medalem „Za wzorową pracę w Służbie Zdrowia”. Zmarł  8 września 1982 roku.

Tyle oficjalny życiorys. Jak zwykle skrótowy i ogólny. Ale za datami znajduje się Człowiek. To ciekawsze. Rozmawiamy więc o człowieku z Panią mgr Marią Tomasik, córką dr. Puskarczyka.

– Jak Pani wspomina swego śp. Ojca? Co utrwaliło się Pani najbardziej z życia rodzinnego?
– Nasza Rodzina to z dziada-pradziada prawnicy. Prawnikiem był mój pradziadek, dziadek, siostra i szwagier ojca, no i ja, mój mąż, moje dwie córki. O szwagrze Ojca, czyli moim wujku Janie Sehnie, wspomnę w dwu słowach. Jan Sehn (1909-1969) był polskim prawnikiem niemieckiego pochodzenia. Był profesorem prawa karnego na Wydziale Prawa UJ, kierownikiem Instytutu Ekspertyz Sądowych. To jego imię nosi obecnie ten Instytut. Był pełnomocnikiem Ministra Sprawiedliwości do ścigania zbrodni hitlerowskich. Zmarł we Frankfurcie nad Menem, w przeddzień procesu zbrodniarzy hitlerowskich z Auschwitz. Ów autentycznie wielki człowiek nie zapisał się za dobrze w mojej pamięci, był dla mnie – wówczas studentki UJ – oschły i nieprzystępny.

Ojciec jakoś się z tej prawniczej familii wyłamał, był lekarzem, a mama chemikiem. Poznali się, można powiedzieć w dzieciństwie, na podwórku w krakowskiej dzielnicy Podgórze i tak przeżyli ze sobą wiele lat, dzieląc dole i niedole i różnice charakterów… Przybyli do Olkusza na rok, aby zapracować na mieszkanie w Krakowie, bo w Olkuszu w czasach przedwojennych było tylko kilku lekarzy i stąd była większa szansa na lepsze, niż w Krakowie, dochody. Wrośli jednak Rodzice w to prowincjonalne miasto, ludzie poznawali młodego lekarza, ufali mu a on im – i tak już zostało przez dziesięciolecia. Mama całe życie myślała o powrocie do Krakowa. Tata – nie. Miał swoją medycynę, pasję i sens życia i to mu wystarczało. Mieszkali w różnych miejscach i lokalach, aż dopiero  pod koniec lat 50 wybudowali dom i to było także „moje gniazdo”, do którego wracałam  przez całe życie.
Jaki był mój Ojciec? Użyję przymiotników: uczciwy, dobry, wrażliwy, bezinteresowny. Jego dewizą było: „Pacjent, szczególnie mały pacjent, jest ważniejszy od wszystkiego”. Chciał być chirurgiem, ale był niewielkiej postury, a do tej profesji trzeba mieć odpowiednią kondycję fizyczną, więc zakochał się w medycynie dziecięcej.

Był mało obecny w naszym życiu rodzinnym z uwagi na tę swoją medyczną pasję. Tym żył. Czytał bez ustanku, bez przerwy poszerzał swoją wiedzę medyczną i ogólną. Był tym, kogo ludzie nazywają  „lekarz z powołania”. Ale nie mam o to do Niego po latach pretensji. Teraz mi go bardziej, niż kiedyś brakuje. Potrzeba mi Jego wsparcia, i jako ojca, i jako lekarza. Brakuje mi tego „wysłuchiwania”, Jego komentarzy, choć zawsze decyzje musiałam podejmować sama i na własną odpowiedzialność.

– A jako lekarza? Przypuszczam, że cały dom żył tą medycyną…
– Nie, kiedy przychodził do domu po całym dniu pracy, pewnie nie miał siły ani chęci opowiadać o swej pracy, zwycięstwach i porażkach. Zresztą, jest jakaś zasada tajemnicy lekarskiej. Bardzo przeżywał śmierć każdego pacjenta, szczególnie dziecka  Pamiętajmy, jaki był stan medycyny olkuskiej przed wojną i po wojnie. Ten okropny szpital przy ulicy Szpitalnej i Ojciec, jedyny w nim pediatra. Sytuacja poprawiła się po wybudowaniu nowego lokalu dla szpitala, kiedy neonatologię objęła dr Osterczy. Różne były przypadki. Kiedy ojciec wracał z pracy – już po jego zachowaniu wiedzieliśmy, że coś było nie tak.

O czasach wojennych i Krwawej Środzie mówiło się w domu, ale ja byłam małym dzieckiem, żeby coś z tego zapamiętać. A później jakoś omijaliśmy ten temat.

Dla  mojego Taty, jak wspomniałam, nie było nic ważniejszego, jak chore dziecko. Ani  Wieczerza Wigilijna, ani wczasy, ani choroba członków rodziny, ani dzień, ani noc… Jego największą radością były moje córki, a jego wnuczki. Taki był… Może Go, jak to córka, gloryfikuję, nie ma wszak człowieka bez wad, ale tę moją pamięć o Ojcu weryfikują wspomnienia wielu już starszych ludzi, którzy jeszcze dziś mają o doktorze Puskarczyku  jak najlepsze myśli. I ja się ogrzewam w cieple tych wspomnień…

{jcomments off}

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
ICieślik
ICieślik
12 lat temu

[quote name=”IPN”]Przez parę godzin był komentarz ,że był zaufanym UB.[/quote]
Doktora Puskarczyka wspominam ciepło. Jak byłem dzieckiem wielokrotnie mnie leczył. Dlatego z zainteresowaniem zajrzałem do tekstu p. Lisowskiego.
Było to koło południa. Pod tekstem był wówczas komentarz (kogoś o nicku „memory” lub podobnie) wytykający autorowi, że w życiorysie doktora pominął fakt, iż był on lekarzem UB (co było już tu i ówdzie publikowane). Kiedy przed godziną zajrzałem powtórnie, tego komentarza już nie było, za to był inny, upominający się o niego (podpisany „IPN” – już teraz przezornie go sobie zachowałem). Teraz i on został usunięty.
W związku z tym mam pytanie do administratora „Przeglądu”: czy cenzurze podlega wytykanie błędów p. Lisowskiemu, czy życiorys dra Puskarczyka?
PS. Na wszelki wypadek swój komentarz sobie kopiuję.

...
...
12 lat temu

To był porządny człowiek i Wielki lekarz