Już tylko sportowa katastrofa może sprawić, że Spójnia po dwóch latach pobytu na szczeblu krakowskiej klasy okręgowej, nie wróci na poziom IV ligi. Zespół prowadzony przez Piotra Kasprzyka nadal pozostaje niepokonany, a w sobotę wygrał po raz dwunasty w sezonie. Przy takiej serii nie trudno sobie wyobrazić komfortową sytuację w tabeli. Obecnie drużyna z Osieka ma 13 punktów przewagi nad drugim w zestawieniu IKS-em Olkusz. Straty pozostałych ekip do lidera są jeszcze większe.
MICHAŁOWIANKA Michałowice – SPÓJNIA Osiek 0:2 (0:1)
Naszą tradycyjną wędrówkę po krakowskich boiskach rozpoczynamy właśnie od meczu Spójni, której rywalem był solidny beniaminek z Michałowic. Gospodarze do spotkania podeszli bez kompleksów i naprawdę niewiele zabrakło, aby to oni objęli prowadzenie. Na swoje nieszczęście miejscowi mieli spore problemy ze skutecznością, a że niewykorzystane okazje lubią się mścić pokazała sytuacja z 40. minuty, kiedy to zespołowy wypad gości precyzyjnym strzałem zakończył pozyskany zimą z upadającego Przeboju, Tomasz Jarosz. Gol ten nieco podciął skrzydła Michałowiance. Po zmianie stron zespół Roberta Kroka zupełnie nie przypominał już efektywnej ekipy sprzed przerwy, a za swoją niefrasobliwość beniaminek zapłacił sporą cenę, w postaci utraty drugiej bramki. Stało się to po rzucie karnym odgwizdanym przez sędziego za zagranie piłki ręką przez obrońcę Wilka. Do futbolówki podszedł Tomasz Wdowik i mocnym uderzeniem przypieczętował kolejny sukces swojej drużyny. – O ile w pierwszej połowie mieliśmy sporo problemów, to już w drugiej odsłonie przeważaliśmy i dobrze się stało, że trafiliśmy gospodarzy po raz drugi. Tym sposobem nie musieliśmy drżeć o wynik do ostatnich minut. Robimy swoje, chcemy wygrywać kolejne mecze, a grą chcemy się też cieszyć – mówi grające szkoleniowiec Spójnia, Piotr Kasprzyk.
JURA Łobzów – IKS Olkusz 0:2 (0:2)
Komplet sześciu punktów w dwóch wiosennych potyczkach, zdobyli także piłkarze z Olkusza, za którymi przemawia dodatkowo stuprocentowa skuteczność w defensywie. W Wolbromiu, gdzie mecze w roli gospodarza rozgrywa Jura, olkuszanie cieszyli się już po niespełna 180 sekundach, kiedy to swoich byłych kolegów podłamał Tomasz Jedynak. Celna główka napastnika gości była właściwie formalnością, bowiem dogranie Kluczewskiego było przedniej klasy. IKS w tej części meczu cieszył się raz jeszcze, kiedy to na listę strzelców wpisał się Dawid Tumiłowicz, pokonując Jończyka w sporym zamieszaniu, powstałym na przedpolu bramki Jury. Dwie bramki zaliczki pozwoliły olkuszanom po zmianie stron spokojnie kontrolować boiskowe wydarzenia. Przyjezdni nie chcieli nadziać się na kontrę, natomiast łobzowianom zabrakło atutów na zdobycie choćby kontaktowego gola. Tym sposobem mecz zakończył się rezultatem ustalonym jeszcze przed przerwą.
PRZEMSZA Klucze – LEŚNIK Gorenice 5:2 (3:1)
Wydaje się, że tylko rok potrwa przygoda Leśnika w V-ligowych rozgrywkach. Historyczny sezon na poziomie klasy okręgowej jest jak na razie dla goreniczan pasmem porażek, a zdobyte sześć punktów nijak się mają do skutecznej walki o utrzymanie. Początek wiosny też nie napawa optymizmem, bowiem beniaminek przegrał dwa mecze, tracąc przy tym aż osiem bramek. Pięć z nich padło łupem Przemszy, która dzięki udanemu startowi w rundzie rewanżowej, znacząco oddaliło od siebie widmo degradacji. Na ratunek drużynie z Klucz przyszedł nawet Jarosław Rak. Sylwetki tego akurat piłkarza nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Rak wrócił do wyczynowej gry w wielkim stylu – zdobył dwie bramki, a przy dwóch kolejnych miał spory udział. Po raz trzeci na przestrzeni raptem tygodnia trafił też Damian Mucha, skutecznie egzekwując rzut karny. Goście odpowiedzieli dwukrotnie, za sprawą Pawła Kurkowskiego i Macieja Mroza, ale nawet te dwa gole nie uchroniły Leśnika od wysokiej porażki.
CLEPARDIA Kraków – PILICZANKA Pilica 4:2 (1:1)
Mały falstart zaliczyli także zawodnicy Piliczanki, którzy w pierwszej kolejce pauzowali, a teraz dali się ograć w Krakowie tamtejszej Clepardii, która wiosnę rozpoczęła przecież od porażki na Czarnej Górze. Spotkanie to pokazało, jak wielką siłą futbolu są stałe fragmenty gry. Jako pierwszy po kornerze, głową trafił Mierzwa i gospodarze prowadzili 1:0. Niedługo przed przerwą piliczanie wyrównali za sprawą Adama Dudkiewicza, a już po zmianie stron do kolejnego remisu – tym razem 2:2 – doprowadził Artur Kukułka, uderzając w samo „okienko” z blisko 30 metrów! Jednak nawet ta „bomba” nie zniechęciła krakowian, którzy najpierw odzyskali prowadzenie do rzucie rożnym i główce Turka, a już w doliczonym czasie gry postawili kropkę nad „i” po trafieniu Moszumańskiego.