Po serii spotkań poświęconych wyprawom do egzotycznych zakątków świata, m. in. do Indii, Tajlandii i na Maltę, grudniowy wieczór w Klubie Globtrotera przeniósł uczestników w wysokogórskie, zaśnieżone szczyty. Od pamiętnej relacji z podbojów Matterhornu było to pierwsze po kilku miesiącach wspomnienie alpejskich przygód olkuszan.
Tytułem wstępu niezbędnymi wiadomościami o celu wyprawy podzielił się z gośćmi współorganizator Klubu Globtrotera Piotr Wiencek. Monte Rosa, to najpotężniejszy masyw górski w Alpach (15 szczytów powyżej 4 tys. m), położony pomiędzy Szwajcarią i Włochami, na wschód od masywu Matterhorn. Najwyższym szczytem jest Dufourspitze (4634 m). Monte Rosa wyposażona jest w wiele udogodnień dla wędrowców, przede wszystkim 20 schronisk i biwaków, a wśród nich najwyżej położone w Europie schronisko Capanna Regina Margherita.
Nawet najwspanialsza baza turystyczna nie jest jednak w stanie uchronić od przygód. Kłopoty ze wskazaniami GPS w czasie jazdy do podnóży Monte Rosy sprawiły, że trójka olkuskich alpinistów spóźniła się na ostatni kurs górskiej kolejki i zmuszona została do spania… pod chmurką. Tomasz Witecki, Jan Olewicz i Dariusz Banyś, zamiast narzekać, do dziś chwalą sobie pierwszy nocleg tej wyprawy. Nagrzana sierpniowym słońcem trawiasta polana z pocztówkowym widokiem na ośnieżone szczyty okazała się wspaniałym miejscem do nocnego wypoczynku przed wyruszeniem na wspinaczkę. W tak „luksusowych” warunkach na szczęście wystarczyły karimaty i śpiwory.
Nie wystarczyłyby na poziomie powyżej 4 tys. m, gdzie wreszcie nazajutrz olkuszanie dotarli. Tam już tak beztrosko nie było. Załamanie pogody sprawiło, że zaplanowaną na dwa tygodnie wyprawę musieli skrócić o połowę. Wiatr i śnieżyce to bardzo poważne zagrożenie w każdych górach, nawet w Beskidach, a co dopiero w wysokich partiach Alp! Mimo konieczności zmiany planów udało się im w siedem dni zdobyć pięć szczytów. Będzie co wnukom opowiadać… Największe wrażenie (zarówno na uczestnikach alpejskiej wspinaczki, jak i zgromadzonych na spotkaniu w MDK) zrobiła wąska, stroma i wyjątkowo niebezpieczna grań prowadząca na szczyt Liskamm, który nie bez powodu zyskał przydomek Menschenfreser – Pożeracz ludzi.
Ponad godzinę trwała opowieść Tomasza Witeckiego o sierpniowej wyprawie trzech olkuszan, zilustrowana setkami zdjęć, niemal wszystkich jego autorstwa. Niby długo, a po jej zakończeniu, jak zwykle byli jeszcze chętni do zadawania pytań i rozmów.Następne spotkania (na styczeń zaplanowane zostały dwa) poświęcone będą podbojom … oceanów. Tego jeszcze w Klubie nie było!
Tekst i zdjęcia: Miejski Ośrodek Kultury w Olkuszu
Mogło być trochę lepiej
Według mnie nowy rynek jest super 😀 😀 😀 8) 😉 🙂 😆