Olkusz

W pierwszym meczu nowego sezonu szczypiornistki Stowarzyszenia Piłki Ręcznej Olkusz dzielnie stawiały czoła doświadczonej drużynie z Jeleniej Góry. Ostatecznie punkty pojechały na Dolny Śląsk, jednak swoją postawą przez pełną godzinę Srebrne Lwice udowodniły, że mimo iż średnia wieku w zespole wynosi niespełna 19 lat, to potencjał sportowy mają naprawdę duży. Tym razem jeszcze młodzieńczy polot nie znalazł sposobu na siłę doświadczenia, ale „Jelonka” długimi fragmentami sobotniego spotkania musiała mieć się na baczności.

DEBIUTY

Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziów było jasne, że spotkanie z Karkonoszami nie będzie należało to łatwych. Nie dość, że „Jelonka” w trudnych momentach może liczyć na wsparcie ogranych w Superlidze Joanny Załogi czy Sabiny Kobzar-Witczak, to na dodatek olkuszanki zmuszone były sobie radzić bez podstawowej bramkarki Emilii Januszek, która w tygodniu poprzedzającym spotkanie nabawiła się urazu nogi, który wyeliminował Ją z gry. Tym samym oficjalny debiut między słupkami zaliczyła Amelia Poczęsny – również zawodniczka z rocznika 2004, która do tej pory broniła jedynie dostępu do bramki w drużynach młodzieżowych. A jeśli już mowa o debiutantkach, to na ławce zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami zasiadły Eliza Faryńska z Amelią Basarą, a więc szczypiornistki mające po 17 lat. I choć w ich przypadku na premierowe minuty na dorosłych parkietach trzeba będzie jeszcze chwilę poczekać, to i tak atmosfera towarzysząca dniu meczowemu zrobiła swoje i przyniosła wiele emocji.

WYRÓWNANY POCZĄTEK

Premierowe akcje ze wskazaniem na Srebrne Lwice. Gospodynie zaczęły czujnie w obronie, a po przechwytach umiejętnie wyprowadzały groźne kontry. Właśnie w takich okolicznościach olkuszanki objęły prowadzenie. Najpierw trafiła Julia Mrozowska, a na 2:0 poprawiła Nikola Sołościuk. Wtedy po raz pierwszy znać o sobie dała Joanna Załoga – rocznik 1985. Pani Asi absolutnie nie wypominamy wieku, bo z Nią jest trochę jak z winem: im starsza, tym lepsza. Po prostu chcemy dać pogląd na sytuację, w której 37-latka miała naprzeciwko siebie często 17/18-letnie zawodniczki, dla których nie tylko na boisku, ale i poza nim mogłaby być mamą, a na pewno już nauczycielką handballu. Uprzedzając niejako dalsze wydarzenia, grająca z numerem 14 Załoga, w wielu sytuacjach rzeczywiście robiła za profesorkę w swoim fachu. Jednak to nie najbardziej doświadczona wśród przyjezdnych Załoga, a o połowę od Niej młodsza Patrycja Wołoszczak, w 7. minucie sprawiła, że „Jelonka” prowadziła 5:4. Chwilę później do remisu doprowadziła rozgrywająca świetne zawody po stronie gospodyń Aleksandra Zub, a następnie dwa szybkie trafienia zaliczyły Nikola Sołościuk z Wiktorią Siołą i Lwice ponownie miały dwie bramki w zapasie (7:5).

HUŚTAWKA NASTROJÓW

Po pierwszym kwadransie remis 9:9. Od tego momentu, aż do syreny obwieszczającej przerwę mecz mocno „falował”. Trzy kolejne bramki zdobyły jeleniogórzanki, na co trzema swoimi trafieniami odpowiedziały podopieczne Marcina Księżyka. I znowu „fala” – cztery z rzędu gole Karkonoszy (na tablicy wyników 12:15), ale ostatnie trzy minuty przed pauzą już zdecydowanie dla Lwic, które po celnych rzutach Karoliny Herian i Vanessy Nowak doprowadziły do wyrównania po 15. A więc po dwóch kwadransach wiedzieliśmy tyle, co nic. Remis, który zwiastował duże emocje także po zmianie stron.

PODOBNY SCENARIUSZ

Po powrocie na boisko niewiele się zmieniło. Nadal byliśmy świadkami wyrównanego boju, gdzie w obu obozach lepsze fragmenty przeplatały się z tymi słabszymi. Listę strzelczyń po wznowieniu otworzyła Załoga, dla której było to już dziewiąte trafienie w tym meczu. I co gorsze dla miejscowych, to wcale nie był koniec popisów liderki zespołu prowadzonego przez Dilrabo Samadovą. Ale i Lwice pokazały, że wiele potrafią. Na gola rywalek odpowiedziały trzema swoimi. Wzorem końcówki pierwszej części do siatki MKS-u trafiły Herian z Nowak, a swoją pierwszą bramkę w tym spotkaniu zdobyła też Oliwia Sołościuk. W 35. min SPR prowadził 18:16, ale zanim na zegarze wybiła 40. minuta, to miejscowe ponownie musiały gonić rywalki, bo te po trafieniach Załogi, Gałuszki oraz Tsekhus nie dość, że odrobiły straty, to jeszcze odskoczyły na dwa gole. I wtedy znowu zmiana w ofensywie – do głosu doszły Lwice. Ze skrzydła trafiła Mrozowska, a z koła dwukrotnie Sioła – 22:21 dla gospodyń!

BEZCENNE DOŚWIADCZENIE

W ostatnie 15 minut tego jakże ciekawego widowiska weszliśmy bramką nie kogo innego jak Załogi, dającej kolejny w tym dniu remis – tym razem po 22. Wciąż trudno było wskazać faworyta do zwycięstwa. Olkuska młodzież mocno uprzykrzała życie pretendentkom do pozycji lidera tabeli, ale w końcu „Jelonka” wykorzystała swoją główną broń, jaką bez wątpienia jest umiejętność radzenia sobie w trudnych chwilach przy zachowaniu „chłodnych głów”. Jest takie słowo, które doskonale opisuje ten stan – to po prostu doświadczenie. Karkonosze nie dały ponieść się fantazji, nie poszły na wymianę ciosów, tylko zachowały stoicki spokój. Akcje rozrysowane przez trenerkę Samadovą w trakcie time-outu zostały zrealizowane niemal do perfekcji, co przy słabszej skuteczności w ataku po stronie Srebrnych Lwic zapewniło przyjezdnym trzybramkową przewagę na cztery minuty przed upływem regulaminowego czasu gry. Oczywiście, tak jak przez całe spotkanie, olkuszanki nie odpuściły, goniły wynik i po skutecznie wykonanym rzucie karnym, nieomylnej w sobotę na linii 7. metra Nowak, na kilkanaście sekund przed końcową syreną traciły do ekipy z Dolnego Śląska tylko jedno trafienie. Piłkę miały jednak rywalki i szansy nie zmarnowały. Kolejna ostoja MKS-u, świeżo upieczona mężatka Sabina Kobzar-Witczak trzydziestym golem dla swojej drużyny zamknęła kwestię zwycięstwa.

CIĘŻARY FAWORYTA

Ostatecznie po godzinie gry, na tablicy i w sędziowskim protokole obowiązywał wynik 28:30, premiujący zespół gości. „Jelonka” przyjechała do Olkusza w roli faworyta i w końcowym rozrachunku wywiązała się ze swojej roli, choć trzeba jasno przyznać, że jeśli ktoś zakładał, że Karkonosze będą miały szybko, łatwo i przyjemnie, to mocno się zdziwił. Lwice postawiły się współliderkom I-ligowej tabeli do tego stopnia, że przy większej dozie szczęścia i wyższym procencie skuteczności w obronie mogły pokusić się o niespodziankę sporego kalibru. MKS przy Wiejskiej dźwigał duże ciężary, ale podołał zadaniu. Olkuszanki po części także mogą czuć się usatysfakcjonowane, choć oczywiście do pełni szczęścia trochę zabrakło. Wrażenia estetyczne bardzo dobre, ale w piłce ręcznej w przeciwieństwie do skoków narciarskich punktów za styl się nie przyznaje… Tak, czy inaczej, otwarcie sezonu przez Lwice niczego sobie, z przekonaniem, że przy podobnym zaangażowaniu i dyspozycji dnia, punkty na klubowym koncie już wkrótce się pojawią.

SPR Olkusz – MKS Karkonosze Jelenia Góra 28:30 (15:15)

SPR: Poczęsny – Zub (6), Nowak (5), Sioła (4), Herian (4), N. Sołościuk (3), Mrozowska (3), O. Sołościuk (2), Barczyk (1), Kozyra, Bartusik oraz Faryńska, Basara.

MKS: Wierzbicka, Grabarczyk – Załoga (11), Kobzar-Witczak (6), Jarosz (4), Mazurkiewicz (3), Wołoszczak (3), Gałuszka (2), Tsekhuks (1), Domin oraz Gozdowska, Los.

Sędziowali: Mirosław Pazur, Grzegorz Schiwon.

Widzów: 280. 

SPR Olkusz (PK)

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze