4liga

Gdy w czerwcu Spójnia wracała w szeregi IV-ligowców w klubie mówiło się o chęci pozostania na tym szczeblu zdecydowanie dłużej niż w historycznym debiucie, kiedy to zespół z Osieka, jako absolutny beniaminek, spadł do „okręgówki” po zaledwie jednym sezonie. Teraz Spójnia z dużo większym doświadczeniem i bardziej ogranymi zawodnikami postara się o lepsze wyniki. Początek rozgrywek pokazał jednak, że nie będzie to takie łatwe zadanie.

 

Wiele obiecywano sobie po inauguracji sezonu, podczas której osieczanie na własnym boisku zmierzyli się z innym beniaminkiem – Jałowcem Stryszawa. Górale okazali się bardzo wymagającym rywalem i choć długo w tym meczu obowiązywał remis 1:1, to ostatecznie komplet punktów pojechał do Stryszawy, a Spójnia została tak naprawdę upokorzona. Bo jak inaczej nazwać stratę aż pięciu goli przed własną publicznością? Szansą na zmazanie plamy miało być spotkanie z Garbarzem Zembrzyce, z którym to jeszcze w Lidze Okręgowej Spójnia wygrywała niemal zawsze i wszędzie. Tym razem los oddał drużynie Zdzisława Janika to, co w ostatnich latach systematycznie odbierał – a więc trzy punkty. O końcowym wyniku zadecydowała „złota” bramka Łukasza Pudy, a gospodarze mimo iż posiadali optyczną przewagę i wypracowali sobie znacznie więcej pozycji strzeleckich, to nie dali rady nawet wyrównać.

Po dwóch porażkach w Osieku atmosfera ostatnich sukcesów zdecydowanie przygasła. Bo Spójnia, która w poprzednich miesiącach gładko rozprawiała się kolejnymi rywalami, teraz sama zbierała frycowe. Podobnie jak inny nowicjusz na poziomie IV ligi, a więc Nowa Proszowianka. Bilans obu drużyn przed trzecią serią gier nie powalał na kolana – dwa mecze i zero punktów. Przed pierwszym gwizdkiem jedno w tej sytuacji było pewne. Któraś z ekip w końcu musiała przełamać niemoc i ruszyć z miejsca. Udało się Spójni. Podopieczni Piotra Kasprzyka mogą jednak mówić o sporym szczęściu, bo gdyby proszowianie wykorzystali choćby jedną, czy dwie z kilku niemal stuprocentowych okazji, to wcale tego meczu nie musieli przegrać. A tak, trafienie sprzed przerwy młodzieżowca Wojtka Niemczyka zapewniło miejscowym skromne prowadzenie, które przypieczętowali w samej końcówce, kiedy to grający szkoleniowiec Spójni Kasprzyk sfinalizował szybką kontrę swojego zespołu. Bliscy wpisania się na listę strzelców byli również Arkadiusz Żak i Daniel Żmudka, ale obaj obili słupki bramki Proszowianki.

– Początek sezonu nie jest dla nas łatwy. Zaczęliśmy od małego pogromu 1:5, choć akurat rezultat tego pojedynku jest dla nas krzywdzący, bo nie zasłużyliśmy na aż tak wysoką porażkę. Szczęścia zabrakło nam także w meczu z Garbarzem, kiedy to powinniśmy objąć prowadzenie, a jak na złość straciliśmy bramkę, po której z chłopców „zeszło powietrze” i trudno było już cokolwiek zrobić. Nadszedł jednak dzień radości, bo z Proszowianką wygraliśmy nie tracąc przy tym gola. Gra była bardzo wyrównana, na murawie sporo się działo, więc tym większa satysfakcja ze zdobytych punktów – mówi trener Kasprzyk.

Latem w Spójni doszło do kilku znaczących ruchów kadrowych. Z zespołem pożegnał się Tomasz Jarosz, który wybrał ofertę Szczakowianki Jaworzno, a z gry przynajmniej jesienią wyłączeni są bracia Mróz – Michał i Marcin, a także Tomasz Czarnota. Do Leśnika trafił natomiast Dariusz Szewczyk. Po stronie zysków są natomiast nazwiska Krzysztofa Kańczugi, Wojciecha Wiśniewskiego, Karola Półtoraka, Mateusza Demarczyka, braci Chojowskich oraz dwójki młodych olkuszan – Macieja Kasprzyka i Dawida Tumiłowicza.

 

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze